Trzy scenariusze zakończenia wojny: od rosyjskiego triumfu po zgniły rozejm.

Po ponad 3 latach wojny Rosji z Ukrainą konflikt przeszedł już przez niemal wszystkie możliwe fazy. Mieliśmy nagłe rosyjskie wtargnięcie z pierwszego miesiąca wojny, którzy przypominał quasi Blitzkrieg. Po tym nastąpił okres ukraińskiej rekonkwisty i wzmożenia pomocy Zachodu zakończonej odbiciem z rąk okupanta dużych części Charkowszczyzny i Chersońszczyzny. Ta jednak osłabła prowadząc do nieudanej ofensywy zaporoskiej, by w końcu przejść do okresu stagnacji z ponownie rosnącą przewagą Rosjan. W trakcie tych trzech lat zmienił się rezydent Białego Domu, Kreml przestawił kraj na tryb wojenny, a Europa dalej nie jest zjednoczona w działaniu i co do kierunku, który względem Ukrainy powinna obrać. Wracamy niejako do punktu wyjścia, tyle że po obu stronach z życiem pożegnały się lub zostały kalekami setki tysięcy osób.

W tej sytuacji warto zadać sobie pytanie co może się wydarzyć, w zależności od kierunku w jakim pójdzie wojna? Jak wygląda scenariusz, w którym decydujące zwycięstwo odnosi Federacja Rosyjska, zgodne z jej calami denazyfikacji i demilitaryzacji Ukrainy? A co jeśli, nie po raz pierwszy podczas tej wojny kluczowe determinanty zostaną odwrócone, przedstawiając możliwość pełnej obrony ukraińskiej niepodległości? A może jednak wszystko pójdzie w stronę najbardziej prawdopodobnego scenariusza tj. zgniłego pokoju, który teraz jest celem Donalda Trumpa?

Triumf Rosji

Zacznijmy od wymarzonego scenariusza Władimira Putina i jego świty. Scenariusza, który pchnął Rosjan do wojny 24 lutego 2022 roku i który to miał zostać osiągnięty w krótkim czasie, całkowicie zmieniając pozycję Rosji w systemie międzynarodowym, niezwykle poprawiając jej status. A zatem jest to scenariusz, który zakłada pełną kontrolę Ukrainy - de iure lub de facto poprzez kontrolę jej elit i tym samym wszystkich zasobów tego państwa.

Preludium do takiego obrotu spraw można doszukiwać się wśród wielu zapowiedzi Donalda Trumpa, w których wielokrotnie przemyca on wprost lub nie, chęć normalizacji stosunków z Rosją, robienia wielkiego biznesu i próby „odczepienia” Moskwy od Pekinu. Waszyngton zgodnie z zapowiedziami może zatem po prostu z tej wojny „wyjść tylnymi drzwiami” zostawiając Ukraińców tak jak stoją w okopach. Co więcej w takim scenariuszu Amerykanie nie tylko wychodzą, ale znoszą wszystkie sankcje nałożone na Rosję i polecają swojemu biznesowi powrót do Rosji. Oczywiście nie robią tego za darmo - Rosjanie w ramach dealu oferują trzy rzeczy. Po pierwsze wpuszczają amerykańskich czempionów energetycznych: Exxon, Chevron, czy ConocoPhillips, oferując im intratne koncesje na wydobycie, na preferencyjnych warunkach, na rosyjskiej Syberii. Po drugie, Moskwa oferuje uznanie amerykańskich roszczeń względem Grenandii, legitymizując chęć przyłączenia przez Trumpa wyspy do USA. Uznanie kontroli Grenlandii przez USA dokonuje również wianuszek państw usłużnych lub przychylnych Kremlowi - Azja Centralna, Węgry, czy wiele państw afrykańskich.

Mimo, że amerykańska Grenlandia idzie w poprzek rosyjskiej strategii w Arktyce, to mimo tego Kreml kalkuluje, że ten ruch mu się opłaci. Stałoby się tak ponieważ stanowi on kluczowy precedens dla nowych „warunków operacyjnych świata”, w którym podmiot większy i potężniejszy, jeśli ma ochotę, może coś sobie wziąć siłą - a to będzie podstawą dla aneksji Ukrainy de jure, do czego za chwilę dojdziemy. Taki „system operacyjny” jest zbieżny z wizją świata Rosjan. Ponadto Kreml wie, że nie żyjemy dłużej w okresie Zimnej Wojny i bezpośrednia rywalizacja z Ameryką na równych warunkach jest mrzonką, dlatego nie czuje się aż tak zagrożony obecnością Amerykanów na wyspie. Natomiast, przewrotnie wspólny amerykańsko-rosyjski alians grający na osłabienie Europy jest intrygującą możliwością, a przecież Amerykanie wyrzucający Duńczyków z wyspy jest jawnie agresywnym ruchem względem Europy i szerzej NATO. Ponadto Amerykanie na Grenlandii to gwarancja coraz mocniejszego „mieszania” się Amerykanów w sprawy Europy, a osłabianie Starego Kontynentu byłoby dalej jedną z długofalowych strategii Kremla.

Po syberyjskich surowcach i Grenlandii, trzecią składową „Nowej Jałty” byłoby odwrócenie Rosji od Chin. Celem administracji amerykańskiej byłoby rozbicie „paktu niedźwiedzia i smoka”, by Pekin stracił swojego najważniejszego sojusznika. Moskwa również zgodziłaby się na ten wariant. ALE, zrobiłaby to (nie pierwszy z resztą raz) cynicznie, najpewniej wykorzystując ten zapis do rozgrywania obu stron. Co to oznacza? Kreml mógłby nawet wtajemniczyć Pekin w ten zapis i dać im do zrozumienia, że podpiszą go, ale ten nic nie oznacza i służyć będzie jedynie do ‘ogrania’ Jankesów. „Pozornie będziemy coś robić, ale nic konkretnego. Nasz sojusz będzie tak trwały jak dotychczas” - mogliby rzec rosyjscy dyplomaci typu Ushakova, czy Medinskiego.

Ale i to nie byłaby do końca prawda, ponieważ Kreml mógłby chcieć wykorzystać taki zapis, do zmniejszenia swojego drastycznego uzależnienia od Chin dla uzyskania większej samodzielności. Realnie zatem o łamaniu przymierza Niedźwiedzia i Smoka nie mogłoby być mowy, ale Niedźwiedź wykonałby pewne działania dla wyrównania dysproporcji w tym aliansie. To wszystko celem złudzenia Amerykanów, że realizowane są postanowienia “Nowej Jałty”. Co więcej Amerykanie dostaliby gwarancje dotrzymania, czy wręcz rozbudowania, „umowy surowcowej” z Ukrainą, w momencie gdy w tej władza zmieni się na prorosyjską.

Jasnym jest, że taki rozwój wypadków wpłynąłby ultrapozytywnie na całe rosyjskie państwo federalne. Gospodarka zostałaby pozbawiona kajdan sankcyjnych, eksport ruszyłby z kopyta, morale społeczeństwa oraz w szczególności wojska wywidowałoby w górę. Zapach rychłej „pobiedy” unosiłby się w powietrzu skłaniając kolejne dziesiątki tysięcy wolontariuszy do zapisania się do wojska w celu uczestnictwa w ostatnich akordach nowej, wielkiej wojny ojczyźnianej. Rosyjscy propagandyści szaleliby z radości obwieszczając pokonanie Zachodu i Ukrainy.

Przechodząc do Ukrainy jasnym jest, że nastroje byłby zupełnie odmienne. Zdrada i złożenie kraju na ołtarzu „gry mocarstw” byłoby oczywiste dla całego społeczeństwa i wojska. Oczywiście front nie upadłby dzień po umowie amerykańsko-rosyjskiej, Ukraina jest dzisiaj zbyt mocna i okopana by stało się to nagle, jednak długofalowa perspektywa stałaby się bardzo minorowa. W tej sytuacji wzrok zostałby skierowany wyłącznie na Europę. Kijów jeszcze przez chwilę próbował grać tematem rozwoju broni jądrowej, ale wówczas Amerykanie zagrozili nie tylko odejściem od wojny, ale wręcz wsparciem Rosjan w „tłumieniu ukraińskiej rebelii”.

Europa po takim obrocie spraw była w głębokim szoku. W Berlinie doszło do nagłego szczytu, w którym szefowie państw mieli się naradzić co do planu działań. Wschód kontynentu był za tym, żeby Europa mocno weszła w tryb wsparcia Ukrainy, np. przekazując kolektywnie 1-2% PKB na rzecz Kijowa. Jednak im dłuższe były dyskusje tym coraz bardziej spadał entuzjazm względem tego pomysłu. Zachód Europy zaczął oswajać się z bezcelowością takiego podejścia - granie przeciw Rosji, w momencie gdy jest ona w quasi sojuszu z USA i Chinami, w momencie gdy cały świat Europie odjeżdża zaczął być postrzegany jako bezsensowny i szkodliwy. Rozdźwięk między poszczególnymi państwami był coraz głośniejszy. Do czego miało by to wsparcie prowadzić? Rosja z nowym dopalaczem ekonomicznym i setkami tysięcy nowych rekrutów skorych do walki tylko czekała by ruszyć po pełną pulę.

Do tego gruchnęła kolejna wiadomość - Kreml w dobrodusznym geście wyraził możliwość powrotu do handlu gazem i ropą z Europą. Co więcej był też skłonny udostępnić swoje ziemie do poszukiwania, wydobycia i eksportu do Europy minerałów ziem rzadkich, których tak Europie brakuje. Ta propozycja całkowicie przeważyła wahających się zachodnich Europejczyków do porzucenia Ukrainy. Argumentowano, że dalsze wspieranie Ukrainy wydaje się bezcelowe, a rezygnacja z tanich rosyjskich węglowodorów i metali ziem rzadkich w świetle słabnącej europejskiej konkurencyjności jest samobójstwem. Wówczas opór samej Europy Północno-Wschodniej stał się daremny.

Mając po swojej stronie Chińczyków, Amerykanów oraz zneutralizowanych Europejczyków, Rosjanie mogli przystąpić do konsumpcji dania głównego - Ukrainy. Propozycja przyłączenia do Federacji Rosyjskiej czterech anektowanych wcześniej obwodów już dawno przestała być aktualna. Teraz do obwodu ługańskiego, donieckiego, zaporoskiego, chersońskiego i rzecz jasna Krymu, Kreml zarządał dodatkowo obwodu charkowskiego, dnipropietrowskiego, mikołajowskiego i odeskiego. I to nie wszystko - nieodwołalnym punktem było usunięcie ze stanowiska prezydenta Zelenskiego i jego administracji. W jego miejsce z rosyjskiej banicji miał powrócić reanimowany 74 letni Wiktor Janukovych. Premierem miałby zostać natomiast Wiktor Medwedczuk.

Zelensky początkowo stanowczo odrzucił te warunki zgadzając się jedynie na 4 obwody, ale przy braku poparcia USA i Europy oraz beznadziei sytuacji wewnętrznej, włączając w to coraz bardziej łamiący się front, presja na Zelenskim rosła z każdym dniem. W końcu 13 listopada 2025 roku, pod osłoną nocy, o godzinie 23:44 wsiadł do pociągu wiążącego go do polskiego Przemyśla, w którym to spędził ostatnie godziny na ukraińskiej ziemii. O godzinie 7:12 kolejnego dnia, z rzeszowskiej Jasionki, odleciał w kierunku londyńskiego lotniska Heathrow. W Wielkiej Brytanii miał stanąć na czele rządu na uchodźstwie. Na samej Ukrainie od razu dochodzi do masowych represji, czystek, do systemowego wynaradawiania i rusyfikacji. Niepokornych, skazanych w wyniku ustawionych procesów, wywozi się na Syberię i do łagrów.

W ten sposób Władimir Putin i Rosja spełniłby wszystkie cele swojej „specjalnej operacji militarnej”. Potrwała ona może nieco dłużej, niż 3 dni, ale zakończyła się pełnym sukcesem. Rosja przejęłaby całe ukraińskie wybrzeże, a na czele jej rządu ustawiłaby mariontekowego lidera, o statusie de facto gubernatora jednej ze swoich prowincji. Oczywiście Ukraina dalej sprawiałaby nieco problemów - na jej terenie zorganizowałaby się podziemna partyzantka walcząca z reżimem, lecz armia zostałaby spacyfikowana. Ukraińscy weterani dostaliby możliwość dołączenia do wielkiej armii Federacji Rosyjskiej lub dostaliby angaż w ‘odbudowie’ państwa. Nie finansowałby jej rzecz jasna Kreml, lecz m.in. wyprzedaż ukraińskiego mienia wojskowego, co wpisałoby się w trend całkowitej demilitaryzacji kraju. Szczątkowe siły prorosyjskich lojalistów zostałyby zachowane jako “Siły Porządkowe Ukrainy”. Kraj pogrążyłby się w całkowitym upadku, na którym zarabialiby wyselekcjonowani oligarchowie. Przemysł zbrojeniowy Ukrainy pracowałby dalej wielką parą na rzecz imperialnych planów Moskwy.

Również Rosja wcale nie wstrzymałaby własnego przemysłu zbrojeniowego. Zachęcona udaną „wojną trzyletnią”, dostałaby jasny sygnał, że takie rozwiązywanie spraw międzynarodowych jest skuteczne i opłacalne. Po trzech latach, mimo stałych zapewnień o pokojowych zamiarach, armia rosyjska wróciłaby do stanu uzbrojenia i gotowości z 2022 roku, wzbogacona o niezwykle cenne doświadczenia z Ukrainy. Pierwsze ćwiczenia blisko granicy z NATO odbyły się ledwie trzy miesiące po zakończeniu działań wojennych, w lutym 2026 roku - w czwartą rocznicę „zwycięskiej wojny”. Sam Sojusz Północnoatlantycki dalej by istniał, ponieważ nikt nieśmiał by sprzeciwiać się wizji Donalda Trumpa, jednak stałby się konceptem wyłącznie wirtualnym. Amerykanie na przykładzie dealu z Moskwą, porzucenia Ukrainy i generalnych sygnałów, dali do zrozumienia, że nie mają zamiaru wiązać się z artykułem 5 Paktu, w żadnej postaci i formie.

Europa, im dalej na jej wschód, byłaby przerażona rozwojem wypadków, wobec czego zawiązał się nowy format obrony nazwany Ligą Międzymorz. Ta obejmowała państwa nordyckie: Norwegię, Szwecję, Finlandię i Danię; państwa bałtyckie: Estonię, Łotwę i Litwę. Państwa Europy Centralnej: Polskę, Czechy, Słowację (rząd post-Fico), Rumunię i Bułgarię oraz co istotne: Turcję. Cel Ligi Międzymorza był jasny: postawienie bariery dla nowej inkarnacji rosyjskiego monstrum. Wszystkie wymienione kraje weszły w ścisłą współpracę przemysłowo-militarną, i co więcej wszystkie, poza Turcją która się na to nie zgodziła, podpisały ekwiwalent artykułu 5 NATO, mówiącego o tożsamości ataku na jednego członka, z atakiem na cały pakt. Unia Europejska oraz Wielka Brytania zostały partnerami sojuszu. W Lidze Międzymorza, pod przewodnictwem Szwecji, Polski i Turcji dochodzi do tajnych spotkań w sprawie rozpoczęcia wspólnego programu nuklearnego.

Na koniec dnia sytuacja była jasna. Federacja Rosyjska osiągnęła niesłychany triumf na Ukrainie, który całkowicie zmienił jej status i wywindował go do poziomu najwyższego od upadku ZSRR. Amerykanie dostali garść cukierków za pomoc w obaleniu Zelenskiego i Ukrainy, co Donald Trump przedstawił jako nagrodę dla społeczeństwa amerykańskiego. Europa w beznadzieji całej sytuacji postawiła na akomodację i minimalizację strat, czym złamała sobie kręgosłup moralny i podważyła własną przyszłość. Całemu ambarasowi z nieskrywanym uśmiechem przyglądali się Chińczycy, ciesząc się na całkowite złamanie pan-zachodniej jedności i spójności, choć jednocześnie obawiając się amerykańsko-rosyjskich konszachtów. Na dobre nastawała nowa era w dziejach świata.

Triumf Ukrainy

I wtedy Władimir Putin się obudził… możnaby rzec, płynnie przechodząc do scenariusza całkowicie odmiennego tj. hipotetycznego triumfu Ukrainy. Tu znowu naszą opowieść możemy zacząć od Donalda Trumpa, który jest aktorem na tyle nieprzewidywalnym, że da się “na nim” postawić każdy koncept. Zakładając jednak, że amerykański prezydent zaczałby na serio reagować na całkowite zlewanie jego prób zaprowadzenia pokoju, to wówczas stworzenie się nowej dynamiki, która dla Kremla jest skrajnie niebezpieczna, wcale nie jest w sferze całkowitego science-fiction.

Nie od dziś wiadomo, że dla Donalda Trumpa zmiana narracji o 180 stopni nie stanowi żadnego problemu. Wszystko można ubrać w odpowiednią historię. Gdy więc Trump i jego administracja zostają po raz kolejny oszukani przez Rosjan, postanawiają zareagować w sposób stanowczy. Na kanwie tej irytacji Trump dopuszcza do swojego najbliższego grona frakcję „antyrosyjskich jastrzębi” z partii Republikańskiej. Na jej czele stoi senator Lindsey Graham z Południowej Karoliny, senator Mitch McConnell z Kentucky i nowy lider większości senackiej senator John Thune z Południowej Dakoty.

Rodzi się pomysł nowego podejścia do strategii amerykańskiej, która przestaje mieć złudzenia co do możliwości “odwrócenia Rosji”, ale traktuje sojusz niedźwiedzia i smoka jako jedność. A to oznacza, że znacznie łatwiej go rozerwać pośrednio atakując słabszego z nich - niedźwiedzia. W ten sposób Waszyngton kalkuluje, że uderzenie w Rosję, poprzez Ukrainę, finalnie osłabi głównego rywala - Chiny. Donald Trump jest jeszcze bardziej przekonany do tego pomysłu po ostatniej ukraińskiej operacji o kryptonimie “Pajęczyna”. Amerykański prezydent przekonał się, że mimo mniejszych zasobów Ukraina dalej twardo stoi w tej wojnie i jest w stanie zadawać bolesne ciosy Rosjanom.

Co więcej Trump, nie posiadając zahamowań w stylu Bidena, zdaje się nie zwarzać na konieczność utrzymania się Władimira Putina u władzy, a wręcz liczy na jego zmianę zakładając, że wówczas będzie mógł wynegocjować lepsze warunki z nową administracją i rozgrywać ją względem Chin. Dlatego Putin stanie się niejako kozłem ofiarnym całej wojny (nie bez słuszności) i gdy tylko jego się odsunie/obali to o wiele łatwiej wytłumaczyć będzie całemu światu powrót do handlu z Rosją, który dalej byłby imperatywem dla biznesowo nastawionego Trumpa. Innymi słowy Putin z przyjaciela, staje się wrogiem.

Cały gambit będzie zatem służył nie tylko utrzymaniu, ale wzmocnieniu Pax Americana - okresu największego rozkwitu amerykańskiego mocarstwa. Graham i Thune przekonują Trumpa, że pomoc Ukrainie nie tylko osłabi Chiny, ale także potwierdzi, że Ameryka ma ostateczny głos w każdej, nawet największej sprawie geopolitycznej globu, i że system ustanowiony przez Amerykanów będzie dalej istniał i prosperował. A Rosja stoi na jego drodze.

Amerykanie w swoim wachlarzu presji wciąż posiadają wiele narzędzi, których jeszcze nie użyli lub nie użyli wystarczająco mocno. A więc, w tym (na ten moment bardzo optymistycznym dla Kijowa wariancie) Waszyngton przekonuje Europejczyków do pełnej konfiskaty wartych $300 miliardów zamrożonych rosyjskich aktywów i przekazanie ich Ukrainie. Umowa zakłada, że Kijów natychmiast zamawia za te środki najpotrzebniejsze instrumenty ofensywne od Europy i USA w stosunku 50 do 50. Wiekszość zamrożonych aktywów wprawdzie jest w Europie, ale Amerykanie dostają “premię” za sprawczość.

Za 150mld dolarów Ukraina składa u Wujka Sama największe zamówienie w historii, które obejmuje dostawę 150 używanych samolotów F16 wraz ze szkoleniem i uzbrojeniem, dodatkowe wyrzutnie i rakiety GMLRS i ATACAMS do HIMARsów, 10 baterii Patriot wraz ze szkoleniem i rakietami. Do tego Kijów wszedłby w bliskie relacje z Palantirem i Andurilem niejako udostępniając własne pole walki na rzecz rozwoju tych firm, „karmiąc” ich modele AI. Nad ukraińskimi polami zaczęłyby latać setki tysięcy nowoczesnych amerykańskich dronów, wspartych AI prosto z Doliny Krzemowej. Dla Amerykanów byłoby to kluczowe doświadczenie wojenne w perspektywie ich potencjalnej wojny z Chińczykami. Do tego dodajmy wykupienie tysięcy demobilizowanego, nieplanowanego przez Pentagon do użytku sprzętu wojskowego, który choć dzisiaj neutralizowany przez drony FPV, dalej jest przydatny na polu walki. Europa w ramach swojej części również dostałaby paliwo na dalsze rozkręcanie przemysłu zbrojeniowego. Samoloty rozpoznawcze, sprzęt opancerzony, drony, amunicja - to wszystko Europa również jest w stanie dostarczać. Rheinmetall, Airbus, MBDA, PGZ, Saab, czy Leonardo dostają zamówienia na lata. W tym także perełki nowej generacji - niemiecki Helsing, czy francuski Mistral AI.

Ale udostępnienie Ukraińcom zamrożonych rosyjskich bogactw to jedno. Drugie to (w końcu na poważnie) zabranie się za łatanie luk sankcyjnych. Kraje trzecie umożliwiające ukrtyą wymianę handlową z Rosją zostałyby poddane groźbie dotkliwych sankcji wtórych - zarówno amerykańskich jak i europejskich - w przypadku udowodnienia handlu przedmiotami objętymi sankcjami. Price cap na rosyjską ropę zostałby obniżony do zaledwie 40 dolarów za baryłkę, a sankcjami pod groźbą nie wpuszczania do zachodnich portów, zostałyby objęte wszystkie firmy i tankowce przewożące rosyjskie surowce.

Wówczas obserwowalibyśmy dynamikę całkowicie odmienną. To Ukraińcy dostaliby wiatru w żagle. Dzięki nowemu sprzętowi dostarczanemu na linię frontu, wzrosłyby morale, a to przełożyłby się na poprawę wskaźników poboru do wojska. Choć liczebność i ukadrowanie dalej pozostawałoby problemem, to teraz byłoby mitygowane znacznie lepszym i bardziej masowym wsparciem techniki wojskowej oraz presją na wroga.

Rosja bowiem, podobnie jak w scenariuszu pierwszym Ukraina, na pewno nie zostałaby pokonana nagle - bynajmniej. Jednak dociśnięcie pętli na kremlowskiej szyi dzisiaj byłoby o wiele bardziej niebezpieczne, niż to w 2022 roku. Przez ostatnie 3 lata Rosja niejako żyła z dywidendy, którą zbudowała przed wojną (przypomnijmy rezerwy walutowe i złota na poziomie $620 miliardów dolarów), ale tak nie da się funkcjonować w nieskończoność. Owszem bez przesadnego zaangażowania aktorów trzecich, w długim terminie, Rosja ma większe szanse, niż Ukraina. Jednak przy dużym zaangażowaniu aktorów trzecich, co ten wariant zakłada, Rosja może szybko pęknąć.

Niektórzy lubią wypominać podobne tego typu zapowiedzi sprzed dwóch lat, jednak faktem jest że Rosja przed ukraińską ofensywą roku 2023 była najbliżej swojego upadku w całej postsowieckiej historii. A najlepszym dowodem na to jest Rajd Prigożyna, który gdyby z własnej woli się nie zatrzymał, mógł doprowadzić do końca wojny lub/i upadku obecnej władzy na Kremlu.

Już teraz gospodarka Rosji cierpi w wyniku sankcji, niskiej ceny ropy oraz spowolnienia w Chinach, które może się pogłębiać. Wysoka inflacja na poziomie 21%. Alokacja 40% wydatków budżetowych na zbrojenia, bankructwa konsumentów. 73% przedsiębiorstw doświadcza braku ludzi do pracy. Rosyjska gospodarka wykazała się odpornością czemu przysłużyła się postawa narodu, obchodzenie sankcji, czy wzmożony import z Chin. Jednak nie da się tak funkcjonować cały czas. Obecnie Kreml wie, że warto, bo czuje pozytywny moment, ale całość generalnie jest bardzo krucha.

To wszystko prowadziłoby do spadku morale rosyjskiego wojska, problemów z dobrowolnym poborem oraz załamywania się gospodarki. Trend na linii frontu zacząłby się odwracać. Wówczas akcje ofensywne podobne do drugiej połowy 2022 roku mogłyby na powrót stać się rzeczywistością. Taka zmiana układu nałożyłaby presję na Władimira Putina, który byłby wprost wskazywany za winowajcę i zwywany do ustąpienia, jednak to na nim opiera się cały hierarchiczny, mafijny system zarządzania Rosją. Tymczasem ze strony USA i Europy wprost deklarowana byłaby konieczność ustępienia przez niego z urzędu, a wraz z ukraińskimi sukcesami na froncie także konieczność pełnego wycofania się Rosjan z Ukrainy, włączając w to Krym.

Wówczas w wąskim kręgu Putina zaczęłoby się robić coraz goręcej, podobnie do okresu z połowy 2022 roku. Potencjalni wywrotowcy byliby zachęcani możliwością zniesienia istniejących obostrzeń sankcyjnych (choć z zastrzeżeniem reperacji na rzecz odbudowy Ukrainy) oraz opcją wyjścia z pełnego uzależnienia od Chin. Oligarchowie mieliby mieć możliwość odzyskania swoich majątków na Zachodzie oraz korzystania z nich - co było dla nich normą do czasu wojny.

I tak w listopadzie 2026 roku, po 5 miesiącach nieprzerwanej ukraińskiej ofensywy, jednocześnie pod Starobilskiem oraz Avdiivką dochodzi do dużego przełamania i nagłego załamania rosyjskiej linii frontu. Popłoch w rosyjskim Ministerstwie Obrony kończy się samobójstwem Valeriego Giersimowa, oraz udanym zamachem na Władimira Putina, który ginie w wyniku wybuchu bomby przytwierdzonej do jego samochodu.

W szeregach rosyjskiej armii dochodzi do totalnego chaosu i niekontrolowanego odwrotu. W tym czasie cała wierchuszka rosyjskiej elity zbiera sie by jak najszybciej znaleźć porozumienie i zatrzymać chaos, w który osuwa się cały kraj. Na opcję „prozachodnią” w stylu Vladimira Kara-Murzy, czy Garrego Kasparova nie ma co liczyć. Oligarchia i baronowie, chcą utrzymać się u władzy, a Zachodowi nie zależy na całkowitym chaosie w Rosji i wywracaniu stolika. Dlatego wybór pada na Sergeia Kirienko, dotychczaswego zastępcę szefa administracji prezydenta. Ten ma niezłe relacje z siłowikami, oligarchami i liberałami systemowymi. Od razu oświadcza, że był przeciwko wojnie, ale Putin mimo jego przekonywań, postawił na swoim.

Rozmowy pokojowe, a jakże - na Jałcie, Volodymyr Zelenski odbywa już jako gospodarz. Uczestniczy w nim także Donald Trump, jako niespodziewany architekt nowego układu, oraz z ramienia Europy: Ursula von der Leyen. Sergei Kirineko przylatuje na Krym w pozycji całkowicie uległej, choć jego strony będą niejako bronić Trump z von der Leyen, nie chcąc by Rosja całkowicie pogrążyła się w chaosie. Ukraina odzyskuje wszystkie należne terytoria, Rosja zgadza się wypłacać jej reparacje w wysokości $300mld dolarów, które zostają określone jako procent od przychodów z eksportu węglowodorów. Kijów chciał by były one wyższe, ale zgodził się by zamrożone rosyjskie aktywa przekazane Kijowowi wcześniej, również zostały wpisane w umowę pokojową, ustanawiając łączną kwotę reparacji na $600 miliardów. Co więcej Ukraina otrzymuje wsparcie na wzór amerykańskiego Planu Marshalla - plan zakłada pomóc Ukrainie w odbudowie przy udziale europejskich firm, całkowite reformy funkcjonowania państwa, z finałem jako włączenie Ukrainy do struktur unijnych oraz NATO. Ukraina staje się „Izraelem Europy” - zaawansowanym technologicznie państwem-fortecą z motywacją do reform.

Sankcje z Rosji zostają zdjęte, ale przegrana wojna i utracony na dobre status mocarstwa rzucają się głębokim cieniem na państwie, które niechybnie wkracza na ścieżkę kolejnej „smuty”. Ukraina natomiast, choć brutalnie zmaltretowana przez 4 lata wojny, na dobre zmienia swoja orientację i wchodzi na ścieżkę rychłego dołączenia do NATO oraz Unii Europejskiej, stanowiąc dla Europy nowy bodziec do wzrostu.

Wariant realny

I choć oba opisane tutaj scenariusze są w obecnych warunkach mało prawdopodobne, to mimo wszystko warto jest przeanalizować warunki brzegowe, które przy odpowiednim splocie czynników wcale nie są całkowicie nierealne, a już na pewno nie gdy w Białym Domu zasiada “aktor chaosu”. Ponadto pozwalają one nam uzmysłowić sobie jak wiele zależy od wyniku wojny na Ukrainie, dla losów nawet całego świata.

Tym niemniej to inny wariant jest najbardziej prawdopodobny. „Wariant realny” czerpie po części ze scenariusza numer 1 i scenariusza numer 2 i zostawia obie strony z dużymi deficytami. Jak on wygląda? Zacznijmy od kluczowych determinantów:

  1.  Po pierwsze, wiadomo jest, że Rosja chce kontynuować tę wojnę, bo czuje że ma w niej szansę na pełną pulę i do tego ma rozgrzaną gospodarkę wojenną.
  2. Po drugie, Ukraińcy mają coraz mocniejsze problemy kadrowe i mimo, że będzie to bolesne, będą musieli zgodzić się na pewne ustępstwa byleby zatrzymać aktywne działania wojenne.
  3. Po trzecie Amerykanie, mimo pohukiwań, nie wycofają się z wojny, jednak zaczną dostrzegać, że problem nie leży po stronie Ukraińców, a Rosjan, ale ich reakcja będzie mniej druzgocąca, niż wariancie nr. 2.

Możemy to sobie wyobrazić jako próby zaprowadzenia zawieszenia broni (najpierw na 30 dni), które byłby na pewno łamane przez Rosjan. Łamanie postanowień skutkowałoby wprowadzeniem kolejnych narzędzi presji na Kreml (dodatkowe sankcje, pomoc Ukrainie) zarówno przez USA i Europę. W końcu Rosjanie, z uwagi na kiepską sytuację wewnętrzną. będą przymuszeni przez Zachód do realnych rozmów pokojowych. Putin ogłasza "sukces", ale społeczeństwo czuje porażkę.

Ich rezultatem może być zachowanie obecnej linii frontu, lecz bez uznania aneksji prawnej (de jure) przez Kijów i resztę świata- a zatem Ukraina pozostawia sobie prawo do roszczeń względem tych terenów. Obie strony wymieniłyby się jeńcami i być może (oby) na Ukrainę wróciłyby uprowadzone dzieci. Reżim sankcyjny na Rosję uległby częściowemu lub całkowitemu zawieszeniu co byłoby determinowane utrzymywaniem postanowień pokojowych. Rosja nie zgodziłaby się na europejskie wojsko na Ukrainie, a i w Europie nie byłoby co do tego konsensusu. Ponadto wartość bojowa 15-30tys żołnierzy na tyłach linii frontu byłaby pomijalna z ukraińskiego punktu widzenia. Ukraińcy na obudowę otrzymaliby zamrożone rosyjskie aktywa, ale nic ponadto.

Zostałaby ustanowiona strefa zdemilitaryzowana na szerokości 10km wzdłuż linii frontu. Przestrzegania porozumień pilnowaliby obserwatorzy OBWE, a obie strony prowadziłyby monitoring przy użyciu dronów. Jednocześnie Ukrainie nie udałoby się uzyskać jakichkolwiek wiążących gwarancji bezpieczeństwa, lecz Unia Europejska zobowiazałaby się do pomocy w utrzymaniu armii ukraińskiej, która byłaby postrzegana jako europejski zasób powstrzymujący Rosjan. Nie trudno sobie wyobrazić, że Rosja łamie zawieszenie już w pierwszym miesiącu “pokoju”, ostrzeliwując ukraińskie pozycje, Trump grozi konsekwencjami, ale realnie nic się nie dzieje. Kreml o prowokacje oskarża Kijów.

W rezultacie w powietrzu unosiłby się zapach zgnilizny. Ani jedna, ani druga strona nie czułaby się usatysfakcjonowana takim wynikiem wojny. Ukraina stawałaby się państwem militarnym, której głównym zasobem jest wyćwiczone i doświadczone wojsko. Nie mogłaby sobie pozwolić na redukowanie jego wielkości, ponieważ zagrożenie rosyjskie nie byłoby w żaden sposób poskromione, a jedynie wstrzymane na nieokreślony czas.

W kraju rozwijałby się przemysł zbrojeniowy, ale o szerszych inwestycjach (szczególnie zagranicznych) nie może być mowy. Ukraina dalej postrzegana byłaby jako beczka prochu, która może w każdej chwili wybuchnąć. Gdy wojna przestanie być tematem numer jeden każdego dnia, w codzienności funkcjonowania państwa na nowo objawią się problemy, które były także wcześniej - korupcja, walka o władzę, infiltracja przez służby rosyjskie, oligarchia. Bez sukcesu na froncie, zapał i legitymizacja do zmian, włączając w to wyplewienie oligarchii oraz korupcji, słabną. Młodzi nie widząc perspektyw dalej uciekają na zachód, Unia nie widząc gruntownych reform jedynie mami Kijów perspektywą członkostwa, nie dając realnych nadziei. Kijów żyje tylko jedną myślą - globalnej wojny, która na innych kierunkach (np. w Azji) zwiąże Rosję i da nadzieję, na odbiór zgrabionych terytoriów. A szanse na to, po zgniłym pokoju są niemałe, ponieważ niejako “z twarzą” wychodzi z niej właśnie Moskwa.

Federacja Rosyjska wprawdzie nie osiągnęła swoich celów całkowitej denazyfikacji oraz demilitaryzacji Ukrainy, ale udało się jej zgrabić dużą część nadmorskiej części Ukrainy, co mocno poprawia jej sytuację w rejonie Morza Czarnego (ku niezadowoleniu Turków). Ponadto realnie osłabia Ukrainę, która po blisko czteroletniej wojnie staje się krajem quasi upadłym.

Z drugiej strony jej sytuacja ekonomiczna jest naprawdę trudna. Luzowanie sankcji zapowiada lepsze dni, ale faktem jest że całościowe koszty trzech lat wojny zbliżają się do kwoty 1 biliona dolarów, na co składa się koszt ok. 500-600 miliardów dolarów kosztów wojennych oraz 300 miliardów dolarów przekazanych Ukrainie aktywów. Kreml szczyci się wzrostem PKB, ale ten budowany jest niemal wyłącznie przez eksport surowców oraz przemysł zbrojeniowy - tak da się funkcjonować w czasie wojny, ale bez niej robi się duży problem. Z tego powodu, oraz stale obecnej chęci powrotu do “tematu ukraińskiego” oraz prowadzenia dalszej polityki rewizjonistycznej zapada decyzja by nie zatrzymywać rozgrzanego sektora zbrojeniowego. Ten ma dalej produkować - głównie na rzecz armii rosyjskiej, ale również na eksport. Głównymi klientami są: Chiny, Korea Północna, Iran oraz szereg państw afrykańskich, a także czołowe grupy terrorystyczne i separatystyczne we wrogich państwach. Ameryce Trumpa nic bezpośrednio nie zagraża, ale jasnym jest że Rosja niezaangażowana na Ukrainie staje się aktorem po stokroć bardziej zasilajacym światowy chaos i niepokój. Również w tym wariancie, szanse na powstanie czegoś na wzór “Ligi Międzymorza” znacząco rosną.

Również w Rosji sam brak tematu zastępczego wojny zaczyna sprawiać, że na wierzch wychodzą ponownie wszystkie bolączki patologicznego państwa. Wielka rzesza żołnierzy z syndorem stresu pourazowego jeszcze bardziej czyni społeczeństwo dysfunkcyjnym. Dlatego w kraju wcale nie ustają nastroje imperialne, wręcz przeciwnie. Niczym niewidzialna siła Kreml i cały naród dążą do dogrywki - niezależnie czy to na Ukrainie, czy na wschodzie Unii Europejskiej. Co więcej, rośnie przekonanie, że Rosja takiej wojny nie przegra, bo już taką wojnę prowadziła i ma bezcenne doświadczenie, którego Europa nie ma. Co więcej jest gotowa poświęcić kolejne setki tysięcy żołnierzy. Dlatego Rosja pozornie respektuje zawieszenie broni, ale prowadzi zbrojenia, modernizację i infiltrację Ukrainy i Europy przez agenturę oraz okresowo łamie zawieszenie broni, szukając możliwości do wznowienia konfliktu i oskarża o to Kijów. Rosyjska propaganda kontynuuje narrację o konieczności „denazyfikacji i demilitaryzacji" Ukrainy, jako jedynego możliwego rozwiązania „kwestii ukraińskiej”.

Oczywiście „wariant realny” w zależności od rozwoju sytuacji również może mieć zabarwienie znacznie bliższe Rosji np. większy zakres zgrabionego terytorium i brak przekazania Ukrainie zamrożonych $300 miliardów lub też będące bardziej korzystne dla Ukrainy - oprócz $300 miliardów, nałożenie „podatku odbudowy” na sprzedaż rosyjskich węglowodorów jako warunek zniesienia sankcji lub też stworzenie pewnych gwarancji bezpieczeństwa z udziałem Europy lub/i USA.

Dokąd nas ta wojna doprowadzi? Czy zrealizuje się imperialny sen Władimira Putina, czy może na tlącą się nadzieję Ukraińców zostanie wylane paliwo nowego podejścia Amerykanów względem Rosji, wzniecone po operacji „Pajęczyna”? A może skończymy w wariancie na którym stracą wszyscy i który to realnie niczego nie rozwiązuje? Realnie jednak to właśnie on jest dzisiaj najbardziej prawdopodobny.

Źródła:

  1. https://x.com/jakluge/status/1928362268611293516
  2. http://kyivindependent.com/republican-graham-claims-72-senators-back-bone-crushing-sanctions-on-russia-allies/
  3. https://x.com/nexta_tv/status/1927320252154626471
  4. https://x.com/KubiliusA/status/1919049380927000686
  5. https://x.com/StratcomCentre/status/1928355056518062263
  6. https://www.reuters.com/markets/asia/russias-cooling-economy-facing-hypothermia-risks-minister-warns-2025-05-26/
  7. https://www.express.co.uk/news/world/2059221/russia-economy-meltdown-onions-price
  8. https://www.themoscowtimes.com/2024/09/24/russia-to-boost-military-spending-to-40-of-state-budget-in-2025-bloomberg-a86450
  9. https://www.themoscowtimes.com/2025/04/29/russias-largest-banks-face-sharp-rise-in-loan-defaults-a88902
  10. https://www.reuters.com/markets/europe/russias-labour-shortage-spreads-defence-sector-poaches-staff-2024-11-28/
  11. https://x.com/Mylovanov/status/1927508869808550119
  12. https://x.com/United24media/status/1927688391425958263
  13. https://x.com/nexta_tv/status/1927320252154626471