- Hubert Walas
Każdy z nas widział już setki nagrań takich je to przedstawiające roje dronów animujące niesamowite grafiki w przestrzeni, lub to pokazujące jak maszyny autonomicznie wykonują prace drogowe lub zdjęcia porównujące wygląd Szanghaju w ciągu ostatnich 20 lat, a także auta elektryczne rodem z przyszłości. Te wszystkie materiały mają jedną wspólną cechę - przedstawiają imponujący rozwój Chin i nie są bynajmniej wyjętymi z kontekstu, jednostkowymi osiągnięciami. Wystarczy pojechać do centrum Szanghaju, czy Shenzhen by przesunąć się w przyszłość, względem miast amerykańskich czy europejskich.
Dlaczego zatem w tytule postawiona jest zdawałoby się absurdalna, patrząc na te obrazki, teza? Porównywać tak nowoczesne państwo do siermiężnej, komunistycznej machiny, która nie nadążała za światem zachodnim i w końcu zapadła się pod własnym ciężarem? Tym bardziej, że całkiem niedawno chiński rynek akcji doświadczył mocnego wzmocnienia. A jednak, ostatnich kilka lat ukazuje symptomy wedle, których obrazki, które widzimy na ekranie są często fasadą nieefektywnego systemu, którego obsesja nad centralnym zarządzaniem, prowadzi gospodarkę na manowce. Dzisiaj widać to już bardzo wyraźnie.
Od czasu objęcia kierownictwa w chińskiej partii komunistycznej w 1978 roku i wprowadzenia bezprecedensowych reform gospodarczych mija w tym roku 46 lat. Okres ten przyniósł jeden z najbardziej spektakularnych wzrostów w historii ludzkości. Polityka otwarcia na świat, przestawienia chińskiej gospodarki z wybitnie centralnie sterowanej na zdecydowanie bardziej wolnorynkową oraz dopuszczenie własności prywatnej, wyzwoliła niesamowite pokłady energii, która znalazła ujście w bodaj najbardziej niesamowitym wzroście gospodarczym w dziejach świata. Wszyscy znamy te wykresy i dalej prezentują się one niewiarygodnie. Chiny przez blisko 40 lat doświadczały średnio 10% wzrostu PKB rdr.
Jednak patrząc na ten wykres MFW, wzrostu PKB w ostatnich 15 latach oraz przyglądając się prognozie na kilka najbliższych lat można dostrzec problem. Od 2007 roku, kiedy Chiny osiągnęły astronomiczne 14% wzrostu PKB w jednym roku, tendencja jest jednoznaczna - spadek i to dość drastyczny. Bowiem już za rok czy dwa ten ma spaść do wartości około 3% PKB. A jak zobaczymy później, i te dane mogą być nad wyraz optymistyczne.
Oczywiście, ktoś powie - nie można 10% rdr wzrostu utrzymywać w nieskończoność. Owszem, jednak w wartościach na głowę mieszkańca Chiny dalej są relatywnie biednym krajem. Nawet w wartościach PPP (które są dla Chin korzystniejsze) zarówno MFW, jak i Bank Światowy, umieszczają Chiny w ósmej dziesiątce zamożności narodów świata. A dodajmy do tego jeszcze duże nierówności w Państwie Środka. Indeks Gini, który monitoruje tę zależność, w ostatnich 40 latach podwoił w Chinach swoją wartość. A to oznacza, że bogate wschodnie wybrzeże podciąga bardzo leciwe statystyki zamożności Chińczyków. Rolniczo-wiejskie wnętrze państwa jest nadal bardzo ubogie.
Reasumując spowolnienie gospodarcze Chin mogłoby być spodziewane, ale po osiągnięciu chociażby dolnego stopnia zamożności, tymczasem Chińczykom do takiego pułapu dalej wiele brakuje, więc prognozy wzrostu na poziomie 3% stanowią, wręcz egzystencjalny problem dla Chińskiej Partii Komunistycznej, która swoją legitymizację niejako czerpie ze statystyk.
Wiele wskazuje na to, że model społeczno-ekonomiczny Chin z ostatnich 40 lat się wyczerpuje. Tymczasem partia nie ma pomysłu na nowy. Recepta na uzdrowienie chińskiej gospodarki jest prosta, ale jest równoznaczna z utratą kontroli nad społeczeństwem, dlatego Pekin szuka dalej. Póki co odpowiedź najwyższego kierownictwa partii, z Xi Jinpingiem na czele, przedstawia bliskie związki, z nomen omen, Związkiem Sowieckim.
Inwestycje gwiazdą polarną
Konsumpcja, inwestycje, produkcja - w okół tych trzech terminów obraca się problem chińskiej gospodarki w połowie trzeciej dekady XXI wieku.
Odkąd Deng Xiaoping obiął stery w Państwie Środka zadał on jeden zasadniczy cel gospodarce kraju: inwestycje w przemysł. Chiny, szczególnie od czasu reform lat 70, zaczęły łożyć niesamowicie dużą część swojego produktu krajowego na inwestycje. W ostatnich 20 latach były to wartości pod lub powyżej 40% PKB.
Jak w swoim znakomitym tekście dla Foreign Affairs o tytule „China’s Real Economics Crisis” pisze Zongyuan Zoe Liu, na który będziemy się często powoływać w tym materiale, ta industralna polityka była nakreślona jeszcze przez wielkiego reformatora Chin: „Szósty chiński plan pięcioletni (1981-85) był pierwszym, który został wprowadzony po tym, jak chiński przywódca Deng Xiaoping otworzył chińską gospodarkę. Chociaż dokument ten liczył ponad 100 stron, prawie cała jego część poświęcona była rozwojowi chińskiego sektora przemysłowego, ekspansji handlu międzynarodowego i postępowi technologicznemu; tylko jedna strona została poświęcona tematowi zwiększania dochodów i konsumpcji.“
Innymi słowy Chińczycy, przez 40 lat, aż pod 40% swojego dochodu przeznaczali na nowe inwestycje przemysłowe - takie jak fabryki, infrastrukturalne - bloki mieszkalne, autostrady, czy kolej; a także technologiczne - subsydiując badania i rozwój oraz zapewniając finansowanie firmom.
Ten proces był wzmacniany przez masowy napływ inwestycji zza granicy. Światowe, szczególnie zachodnie firmy, były kuszone przez niskie wynagrodzenia, rosnące kompetencje pracowników, ich pracowitość, a także poprawiający się stan infrastruktury w Chinach, który dzisiaj stanowi światowy benchmark.
I tu zaczynają się schody. Jak zauważa noblista Paul Krugman, o ile taki poziom inwestycji był uzasadniony przez 30 lat, kiedy Chiny miały gwałtownie rosnącą siłę roboczą, która przechodziła z wsi do miast, a także wysoki przyrost produktywności, tak dzisiaj ten model zaczyna być to nie do utrzymania. Albo inaczej - taki procent inwestycji w relacji do PKB jest do utrzymania, ale inwestycje przestają być opłacalne.
Inwestując w cokolwiek chcemy, by ta inwestycja zaczęła nam się zwracać i była efektywna. Kupując samochód, poprawia on nasz komfort podróżowania oraz czas dojazdu do pracy. Firma stawiając fabrykę rozszerza swój biznes lub usprawnia produkcję. Kraj, budując np. autostrady - poprawia skomunikowanie i wewnętrzną produktywność. Chiny dalej dużo inwestują, ale często te inwestycje nie mają sensu.
“Problem polega na tym, że trudno jest zainwestować tak dużo pieniędzy, nie napotykając na poważnie malejące zyski. Krótko mówiąc, nie jest to naród, który może produktywnie zainwestować 40% PKB.” - zauważa Krugman.
Koronny przykład zna każdy kto śledzi światowe media. Bańka nieruchomości, która uwidoczniła się wraz upadkiem w 2021 roku największego dewelopera na świecie - Evergrande. O jakiej skali nieefektywności mówimy?
He Keng, 81 letni, były zastępca szefa biura statystycznego, ujmuje to następująco: „Każdy ekspert podaje zupełnie inną liczbę, przy czym najbardziej skrajni uważają, że obecna liczba pustych domów jest wystarczająca dla 3 miliardów ludzi!”, po czym dodaje, że to najpewniej zawyżone szacunki, ale uznaje że pustostanów jest na pewno wystarczająca ilość by pomieścić całą populację Chin o wielkości 1.4 miliarda. Inne szacunki mówią o liczbie 600 milionów mieszkań „nadwyżki”. Innymi słowy mówimy o zatrważającej skali marnotrawstwa, jako że wiele, a może większość z tych mieszkań, nigdy nie zostanie zamieszkana. Bowiem musimy pamiętać, że: po pierwsze populacja Chin już się kurczy i będzie kurczyła się coraz szybciej. Szacunki na 2100 rok mówią o populacji wahającej się od 800 do wręcz 400 milionów ludzi. Po drugie, te bloki budowane były często w przypadkowych miejscach, bez związku z zapotrzebowaniem rynkowym.
Na jakiś czas z oczu zniknęła nam teza z tytułu, ale powoli możemy do niej nawiązywać. Zaczyna wyglądać znajomo? Dodajmy, że ten skrajnie nieefektywny sektor nieruchomości może odpowiadać za nawet 30% chińskiego PKB! Jednak sektor nieruchomości nie jest jednym zgniłym jabłkiem w koszyku.
Chińska partia komunistyczna naciska na inwestycje, wzrost ekonomiczny oraz rosnącą produkcję nie tylko w mieszkalnictwie. W przemyśle jest podobnie, a Chiny produkują znacznie więcej, niż same są w stanie skonsumować. Jak pisze Zoe Liu: „W rezultacie chińska gospodarka narażona jest na ryzyko wpadnięcia w pętlę spadających cen, niewypłacalności, zamykania fabryk i ostatecznie utraty miejsc pracy.”
Innymi słowy chińscy producenci wpadają w spiralę obniżania marż i walczą ze sobą cenowo na śmierć i życie. Jednak przetrwają niekoniecznie te firmy, która są najbardziej efektywne lub zyskowne. Częściej są to te, które mają najlepszy dostęp do państwowych subsydiów i taniego finansowania.
Zgniła idea konsumpcjonizmu
O co zatem chodzi? Czemu Chiny same sobie to robią? By zrozumieć pełnię obrazu należy dodać drugi czynnik chińskiej polityki : maksymalne ograniczanie konsumpcji.
Pekin od dekad wyznacza sobie ambitne cele inwestycyjne i wzrostowe, jednocześnie ignorując temat konsumpcji swoich obywateli. Nie wynika to z nieuwagi, lecz jest to świadomym celem Chińskiej Partii Komunistycznej. Ten ma kilka źródeł, jednak najważniejsza jest jedna - kontrola obywateli.
Zobaczmy to na przykładzie pewnego mechanizmu. W krajach prawdziwie wolnorynkowych, celem rządzących jest stworzenie dogodnych warunków swoim obywatelom, by Ci czuli się na tyle pewnie by chętnie wydawali swoje pieniądze. Wtedy napędzają gospodarkę, wzrost ekonomiczny, tworzą się nowe miejsca pracy, jednocześnie rząd pobiera większe kwoty z tytułu podatków, które mogą być reinwestowane w infrastrukturę, obiekty użyteczności publicznej, czy służbę zdrowia. Te udogodnienia ponownie poprawiają optymizm konsumentów, którzy nie obawiają się że w razie „złej pogody”, zabraknie im środków na przeżycie i znowu wydają swoje pieniądze, napędzając wzrost gospodarczy.
Tymczasem w Chinach cały system zaprojektowany jest tak, by optymizm chińskich konsumentów tłumić. Dlaczego?
Jest wiele powodów dla których przeciętny Chińczyk bardzo skrupulatnie ogląda każdego wydanego yuana, jednak wiele z nich obraca się wokół generalnie bardzo niskiej jakości usług publicznych. Chińskie państwo nie zapewnia wielu usług, na które mogą liczyć obywatele państw zachodnich, niejako zmuszając Chińczyków do budowania oszczędności. To obejmuje m.in. opiekę zdrowotną, której koszty (często wysokie) muszą pokrywać obywatele. Ponadto system oświaty również nakłada na rodziców konieczność łożenia dużych środków na edukację, co obejmuje m.in. korepetycje. Słoniem w pokoju jest również system emerytalny, który nie zapewnia odpowiednich świadczeń na starość, zwłaszcza na obszarach wiejskich. Dodajmy do tego wspomnianą bańkę nieruchomości, w której oszczędności ulokowanych miało miliony Chińczyków, czy niestabilny rynek pracy, który szczególnie negatywnie dotyka osoby młode.
Reasumując, przecięty Chińczyk jest zmuszony mocno oszczędzać na czarną godzinę. Swoje oszczędności odkłada w banku. Banku, który jest kontrolowany przez państwo, lub innymi słowy, partię.
Również firmy, przez niską konsumpcję wewnętrzną, zmuszone są sprzedawać swoje produkty przede wszystkim za granicą. Wierzycielami tych firm są podmioty państwowe, więc sektor prywatny również ląduje w kieszeni Chińskiej Partii Komunistycznej. To prowadzi do generalnej konkluzji. Na zachodzie ten kto ma kapitał, ten ma władzę. W Chinach jest jednak odwrotnie: to ten kto ma władzę, ten ma kapitał. A władzę ostateczną, „mandat niebios”, ma partia, z Xi na czele.
Partia dochodzi do wniosku, że nie może prowadzić polityki, w której konsumenci chętnie wydają swoje pieniądze, ponieważ wówczas straciłaby kontrolę nad przepływem kapitału. Dzisiaj ten mechanizm wygląda zatem następująco. Partia ma monopol na władzę. Władza daje jej możliwość konstrukcji odpowiedniej polityki wewnętrznej. Nacisk na inwestycje oraz ignorowanie konsumpcji prowadzi do akumulacji kapitału w państwowych bankach. Po pierwsze, przez zadłużenie sektora prywatnego, oraz po drugie przez wysokie oszczędności obywateli.
Pieniądze, które są w rękach Partii, dają jej możliwość kontroli elit: zarówno lokalnych, w strukturach administracji państwowej, a także biznesowych, poprzez kontrolę tego, komu zostanę dystrybuowane środki finansowe. Elity, które partia trzyma w garści, pod kontrolą trzymają natomiast społeczeństwo. Hierarchiczność całego systemu jest klarowna.
Do tego nie zapominajmy o ideologii. Konsumpcja widziana jest jako indywidualistyczna dystrakcja, która odciąga ludzi od kolektywnego celu partii, jakim jest poprawa bazy przemysłowej. Indywidualny dobrobyt może wręcz prowadzić do zbrodniczych myśli, takich jak prawa jednostki, swobody obywatelskie, czy prawo do prywatności.
I tak dochodzimy do sedna problemu. Pekin mógł utrzymywać taką politykę przez 40 lat, ponieważ baza startowa była bardzo niska, kraj był zacofany, a inwestorzy międzynarodowi chętnie lokowali swe biznesy w Chinach. Dzisiaj jednak sytuacja jest inna.
Chińska nadprodukcja zaczyna nie tylko irytować inne kraje, ale od jakiegoś czasu nakładanie kajdan na chińskie produkty eksportowe staje się jedną z nadrzędnych dyrektyw ekonomicznych dwóch pozostałych biegunów ekonomicznych świata: Unii Europejskiej oraz USA. Dzisiaj oba te centra zgodnie zwalczają chiński eksport taryfami handlowymi. Uznają chińskie działania za nieuczciwe praktyki handlowe. Chińczycy starają się omijać te blokady przez państwa trzecie, a ponadto zwiększają eksport do Globalnego Południa; jednak trend powstrzymywania handlowego ekspansjonizmu Pekinu jest jasno widoczny.
Państwa dochodzą zatem dzisiaj do wniosku, że Pekin subsydiując m.in. sektory samochodów elektrycznych, czy generalnie zielonych technologii, chce wyciąć z rynku lokalnych producentów. Chińczycy robią to eksportując swoje produkty po minimalnej marży lub wręcz poniżej kosztów produkcji - bowiem do tego prowadzi centralnie sterowana polityka ekonomiczna Chin. Świat, choć głównie póki co zachodni, powoli zaczyna stawiać mur.
Negatywne sprzężenie zwrotne
Nadprodukcja, wraz z niską konsumpcją, oraz stopniowym wzrostem globalnego protekcjonizmu sprawia, że ceny na rynku chińskim są „gniecione”. To prowadzi do inflacji bliskiej zeru lub wręcz deflacji, która jest zjawiskiem zabójczym.
Deflacja to zjawisko w ekonomii, kiedy w gospodarce, ceny zamiast rosnąć, spadają. Brzmi świetnie, ale tylko w teorii. Spadek cen jeszcze bardziej zniechęca konsumentów do wydawania pieniędzy, a to jeszcze bardziej studzi gospodarkę, co prowadzi do bankructwa przedsiębiorstw, wyższego bezrobocia itd.
To negatywne sprzężenie zwrotne wzmacniane jest przez kolejny mechanizm chińskiego centralnego zarządzania - dług lokalny.
Należy pamiętać, że czołowe kierownictwo Chin układając strategię dla kraju ustawia zachęty dla lokalnych samorządów w taki sposób, by te inwestowały w sektory priorytetowe dla partii i osiągały w nich konkretne liczby. W efekcie, szefowie lokalnych struktur, mają na sobie ogromną presję by: a) napędzać lokalny wzrost PKB oraz b) realizować dyrektywy kierownictwa patrii, niezależnie od tego, czy dane ruchy są realnie opłacalne, czy nie.
Ale, co ciekawe, Pekin często nie zapewnia centralnego finansowania: zamiast tego daje lokalnym urzędnikom dużą swobodę w organizowaniu pozabilansowych instrumentów inwestycyjnych z pomocą banków regionalnych w celu finansowania projektów w sektorach priorytetowych, z ograniczeniem rządu krajowego. Nawet 30% chińskiej infrastruktury powstało za pomocą finansowania tych „pozaksięgowych konstruktów finansowych”.
Jak informuje WSJ, ten nieoficjalny dług samorządów wynosi nawet $11 bilionów dolarów, tj. dwukrotność zadłużenia rządu centralnego. Aż $800 miliardów z tego długu jest obarczone wysokim ryzykiem niewypłacalności. Moody's Investors Service i Fitch Ratings obniżyły perspektywę ratingu kredytowego Chin do negatywnej ze stabilnej, głównie z powodu wątpliwości, czy władze lokalne są w stanie odpowiednio obsługiwać swoje zadłużenie.
Zadłużenie regionów to przypomnijmy, element kontroli przepływu, które stosuje Pekin. Podobnie jak sektor prywatny pozostaje zakładnikiem partii, tak samo elity lokalne. Regiony są zarazem zmuszone realizować ambitne cele partii, ale jednocześnie muszą same zadbać o finansowanie. Na koniec, w lokalnym budżecie, brakuje środków na usługi publiczne - jak już wspomnieliśmy, nie bez przyczyny. W efekcie, teoretycznie zadłużenie rządu centralnego to relatywnie niskie 45%, jednak po dodaniu długu lokalnego otrzymujemy poziom ponad 300% PKB. Liderem zastawienia całościowego długu narodowego jest Japonia i Luksemburg z ponad 400%. Na poziomie ponad 300% znajdują się kraje takie jak Francja, Belgia, Kanada czy Szwecja. Innymi słowy kraje znacznie lepiej rozwinięte niż Chiny. Państwo Środka jest najbardziej zadłużonym krajem z gospodarek słabo rozwiniętych.
No dobrze, ale ktoś powie, że Chiny owszem mają swoje problemy, ale dalej pozostają centrum innowacji oraz nowych technologii. Problem, w tym że Pekin owszem - szumnie wspiera kluczowe sektory np. w ramach agendy Made in China 2025, ale jednocześnie cały system niejako torpeduje innowacyjność.
Prawdą jest, że Chiny odpowiednimi dyrektywami udostępniają środki na rozwój kluczowych technologii. Jednakże mania „osiągania celów” zachęca firmy do inwestowania i rozwój w dojrzałe technologie, które przyniosą rezultaty tu i teraz. Przykładem jest robotyka.
Chiny prześcignęły Japonię w rankingu największych potęg w sektorze robotów przemysłowych. Do 2017 roku ponad 800 firm, a także 40 parków technologicznych, z branży robotyki, rozlało się po 20 chińskich prowincjach. Problem w tym, że lokalni decydenci finansowali projekty, które dawały jak najszybsze zwroty tu i teraz, takie które mogą być szybko skalowane.
W rezultacie, jak pisze Zou: „Obecnie Chiny mają dużą nadwyżkę mocy produkcyjnych w dziedzinie robotyki niskiej klasy, ale wciąż brakuje im wystarczających mocy produkcyjnych w dziedzinie autonomicznej robotyki wysokiej klasy, która wymaga rodzimej własności intelektualnej”
Niejako podobnie wygląda sytuacja w branży Sztucznej Inteligencji. Badania nad AI są szeroko finansowane, ale jakość badań nad sztuczną inteligencją, zwłaszcza w dziedzinie generatywnej sztucznej inteligencji, jest utrudniona przez cenzurę rządową i brak rodzimej własności intelektualnej. Wiele chińskich start-upów AI, by dowieźć rezultaty tu i teraz, by pokazać bankom i innym podmiotom finansowym, racjonalność swojego istnienia, polega na produktach i modelach stworzonych na Zachodzie.
W rezultacie w Chinach, zamiast do rewolucji, dochodzi do fenomenu „inwolucji”. To oznacza, że chińskie firmy walcząc na krwiożerczym rynku wewnętrznym, zamiast odróżniać swoje produkty i tworzyć nowe, starają się pokonać rywali „nadprodkując ich z rynku” - tu ponownie wracamy do kwestii nadwyżki podaży i eksportu. W rezultacie chińskie firmy, mimo szumnych zapowiedzi, nie mają zachęt by być innowacyjne, mają natomiast duże zachęty by się skalować i produkować. Dużo.
Koniec końców otrzymujemy następujący błędny cykl jak zauważa Zoe Liu:
„Firmy wspierane kredytami bankowymi i wsparciem władz lokalnych muszą produkować bez przerwy, aby utrzymać przepływy pieniężne. Zatrzymanie produkcji oznacza brak przepływu gotówki, co skłania wierzycieli do żądania zwrotu pieniędzy. Jednak w miarę jak firmy produkują więcej, nadwyżka zapasów rośnie, a ceny konsumpcyjne spadają jeszcze bardziej, powodując, że firmy tracą więcej pieniędzy i wymagają jeszcze większego wsparcia finansowego ze strony samorządów lokalnych i banków. W miarę jak firmy coraz bardziej się zadłużają, coraz trudniej jest im spłacić zadłużenie, co zwiększa ryzyko, że staną się „firmami-zombie”, zasadniczo niewypłacalnymi, ale zdolnymi do generowania przepływów pieniężnych wystarczających do wywiązania się ze zobowiązań kredytowych. Ponieważ chińska gospodarka utknęła w martwym punkcie, rząd obniżył podatki i opłaty nakładane na firmy jako sposób na pobudzenie wzrostu - ale to zmniejszyło dochody władz lokalnych, nawet gdy wydatki na usługi socjalne i spłaty zadłużenia wzrosły.”
Matthew C. Klein oraz Michael Pettis w książce „Wojny handlowe to wojny klasowe” chiński dylemat ujmują następująco: „Władze ChRL stoją przed ogromnym ryzykiem załamania PKB i gwałtownego wzrostu bezrobocia, czemu można zapobiec, ograniczając zależność gospodarki od wydatków inwestycyjnych i zwiększając konsumpcję krajową. W konsekwencji oznacza to konieczność radykalnej zmiany dystrybucji bogactwa i dochodów, tak aby chińskie gospodarstwa domowe stać było na to, co produkują. To, co zostało odebrane chińskim pracownikom i emerytom, musi zostać przywrócone.”
Cały mechanizm „negatywnego sprzężenia zwrotnego” ma jedno źródło - manię centralnego sterowania. Pekin próbuje robić wszystko by jednocześnie „mieć ciastko” - a zatem kontrolować elity i społeczeństwo, oraz „zjeść ciastko” - zachować wzrost gospodarczy oraz własną legitymizację. Teraz zwyczajnie coraz trudniej to robić, a z szafy wypadają kolejne trupy, które obciążają coraz mocniej hamujący wzrost PKB.
W 2004 r., gdy chińska gospodarka stawała się globalną siłą, grupa badaczy zaczęła przeprowadzać ogólnokrajowe ankiety, pytając Chińczyków, czy są w lepszej sytuacji finansowej niż pięć lat wcześniej. Odsetek osób, które zadeklarowały polepszenie sytuacji kulminacyjny punkt osiągnął w 2014 kiedy stwierdziło tak aż 77% ankietowanych. W ubiegłym roku, gdy respondentom zadano to samo pytanie, liczba ta spadła do 39%.
A co robią autokraci, gdy nastroje wewnętrzne coraz bardziej się pogarszają? Jeszcze bardziej dokręcają śrubę. Otwieranych jest coraz więcej spraw prokuratorskich m.in. w sprawie kluczowego partnera Apple’a – tajwańskiej firmy Foxconn. Pojawiają się kolejne zniknięcia wysoko postawionych biznesmenów, zakazy opuszczania kraju przez osoby luźno powiązane z podejrzanymi o popełnienie przestępstw, czy aresztowania osób prowadzących media społecznościowe.
Nastroje dyktatorskie nie umknęły uwadze inwestorów zagranicznych, którzy najszybciej wyczuwają takie tendencje, w końcu mają w tym swoje pieniądze. Jak raportuje Financial Times, w Chinach niemal z dnia na dzień, upadł sektor Venture Capital i startupów.
Cmentarzysko startupów
Jak widzimy na tym wykresie, jeszcze w 2018 roku w Chinach założono ponad 50 000 nowych startupów, a duch przedsiębiorczości buzował na ulicach Shenzhen, czy Szanghaju. Raptem 6 lat później po tym ruchu nie ma żadnego śladu. W 2023 roku założono 1200 startupów, w obecnym raptem 260, zwiastując jeszcze gorszy wynik.
Podobnie liczba zebranego kapitału skurczyła się z 125 miliardów yuanów w 2017 roku, do 5 (!) w 2024.
„Cała branża właśnie umarła na naszych oczach”, powiedział FT dyrektor wykonawczy jednej z pekińskich firm. „Duch przedsiębiorczości umarł” To bardzo smutne.” dodał.
„Obecnie firmy VC muszą wyjaśniać państwu, dlaczego ich firmy upadły i dlaczego straciły państowe pieniądze” - dodał inny manager cytowany przez FT. „Partia zdławiła sektor prywatny” podsumował Desmond Shum, biznesmen z Hong Kongu.
Jak to zrobiła? M.in przydusiła firmy technologiczne uznawane za monopolistyczne lub niezgodne z wartościami partii. Wobec nieposłusznych wymierzono krucjatę antykorupcyjną. Przedsiębiorcy, szczególnie ci z sukcesami, są blisko monitorowani, zabrania się im transferu środków za granicę. Wszystkie ruchy są kontrolowane.
W praktyce firmy oraz kapitał przedsiębiorców podlega partii, ostatecznej władzy. Wolnorynkowi gracze czując komunistycznego ducha, wycofują swoje środki, albo zaprzestają inwestycji.
Jeśli, któryś z chińskich rekinów biznesu za bardzo urośnie, szybko przypominana jest mu hierarchia. Stało się tak z Jack’iem Ma z Alibaby oraz Pony Ma z Tencentu. Obaj byli swego czasu traktowani jako wschodnia wersja Elona Muska lub Jeffa Bezosa. Pierwszy w szczycie swojej chwały zaczął krytykować chiński system bankowy i regulacje, nazywając je przestarzałymi. Efekt?
IPO Ant Group, spółki Alibaby, zostało zablokowane przez partię, a sam Ma zniknął z życia publicznego na kilka miesięcy, najpewniej więziony przez władze, gdzie był poddawany przesłuchaniom przez służbę bezpieczeństwa. Do tego partia rozbiła imperium Alibaby w oparciu o zarzuty monopolistyczne, oraz nałożyła grzywnę w wysokości 2.8 miliarda dolarów.
Pony Ma z Tencentu, był potraktowany bardziej łagodnie, ale również pod presją zrezygnował z wystąpień publicznych. Natomiast sam Tencent został objęty podobnymi śledztwami monopolistycznymi, a także nałożone zostały na niego ograniczenia w sektorze finansowym, na który monopol ma państwo. Ponadto doszła do tego większa cenzura i kontrola treści na platformach takich jak WeChat.
Centralny chwyt państwa widoczny jest również na wykresie udziału największych firm w Państwie Środka. Chiny zaczynały od poziomu dominacji spółek państwowych. Jeszcze w 2010 ich wartość sięgała 80% kapitalizacji 100 największych spółek w kraju. Ale w dekadę ta relacja drastycznie spadła, do ok. 30% - pokazując wzmocnienie sektora prywatnego. Jednakże od tego czasu trend ponownie się odwrócił. Według danych Peterson Instititue spółki skarbu państwa to dzisiaj już 50% wartości rynku, a uwzględniając własność mieszaną jest na nawet 70%. Natomiast trzech różnych dyrektorów venture capital oszacowało, że państwowe fundusze stanowią obecnie około 80% kapitału na rynku, donosi FT.
Śmierci sektora Venture Capital towarzyszy równie nagła śmierć napływu Bezpośrednich Inwestycji Zagranicznych - przypomnijmy filaru rozwoju państwa. BIZy zapewniały nie tylko kapitał, ale przede wszystkim know-how, który rozlewał się po Państwie Środka, tworząc podatny grunt pod tworzenie rodzimego rynku firm w wielu sektorach. Tymczasem napływ BIZ do Chin z 344 mld USD jeszcze w 2021 roku, spadł do poziomu 15 mld USD rocznie w 2023. A 2024 może być jeszcze gorszy. Według danych Ludowego Banku Chin jest to poziom najniższy od 40 lat. Od trzeciego kwartału 2023 roku, Chiny oficjalnie notują negatywną stopę BIZ - sytuacja w ostatnich latach zupełnie bezprecedensowa.
Model sowiecki (który nigdy nie odszedł)?
Model społeczno-ekonomiczny Związku Sowieckiego oparty był o ideologię marksizmu-leninizmu. Jej naczelną zasadą jest kontrola środków produkcji w celu „sprawiedliwej” redystrybucji. Te środki obejmują: ziemię, kapitał, pracę, energię, czy surowce. Mao trwał wiernie przy tych zasadach, natomiast wielu miało nadzieję, że reformy otwarcia Denga stanowią zerwanie, przynajmniej częściowe, z tymi zasadami. O ile można argumentować, że chińska partia komunistyczna dopuściła pewien stopień własności prywatnej, w celu pobudzenia rozwoju gospodarczego, nigdy nie wyzbyła się jednak pełnej nad nimi kontroli.
Kontrola nad środkami produkcji jest dokładnie tym, co Chiny Xi Jinpinga praktykują względem rodzimych przedsiębiorstw, czy szerzej społeczeństwa. Chiny próbowały utrzymać sowiecki model kontroli społecznej, ale jednocześnie odrzucając nieefektywny system gospodarczy. Przez jakiś czas się to udawało, ale czasu. O ile przez wiele lat dywidenda z tytułu niskiej bazy, skrajnej biedy, zacofania, napływu inwestycji i wiedzy zza granicy oraz potężnej demografii i jej etosu pracy, napędzała wzrost, tak dzisiaj wiele z tych kluczowych atrybutów poszło w zapomnienie.
Zacofanie infrastrukturalne zostało zaspokojone. Chiny zbudowały miliony kilometrów dróg, autostrad, mostów, kolei itd. Każda kolejna przeskalowana inwestycja niesie za sobą ryzko malejących zwrotów lub wręcz całkowitego marnotrawstwa, jak w sektorze mieszkalnym. Przeciwstawna Dengowi polityka „zamknięcia” Xi Jinpinga wypycha zagraniczne inwestycje z kraju, i skłania zagranicznych aniołów biznesu do porzucenia swoich planów inwestowania w chińskie spółki. Kończy się również dywidenda demograficzna, również zdławiona przez centralną, wręcz nieludzką, politykę jednego dziecka oraz szeroką kampanią aborcji, szczególnie wśród dziewczynek. Bieda została częściowo przezwyciężona, ale tylko dla części społeczeństwa i również w sposób mocno kontrolowany, aby ograniczyć możliwość infiltracji niebezpiecznych ideologii, oraz swobód obywatelskich, wraz ze wzrostem konsumpcjonizmu.
Dodajmy do tego coraz mocniej kontrolowany sektor prywatny, którym partia stara się odgórnie kierować i stymulować innowacyjność, zarazem naciskając na generowanie wzrostu. Z tego połączania wychodzi jedynie to drugie, i to w sposób często bezproduktywny. Sytuacja ta dobitnie przypomina, że do rewolucji technologicznych oraz innowacyjności nie da się przymusić. Kontrola jest przeciwieństwem innowacyjności, bowiem ta żywi się nie kontrolą, lecz zakłóceniem kontroli, przełamaniem dotychczasowych paradygmatów, naturalną śmiercią gorszych pomysłów. Prawdziwie wolny rynek kapitałowy stanowi dla niej idealny grunt do wzrostu, ponieważ daje inwestorom nadzieję na nieproporcjonalnie duże zyski, o ile dobrze trafią ze swoją inwestycją. W Chinach nie ma na to nadziei, partia nigdy nie pozwoli komukolwiek urosnąć ponad dopuszczalne standardy. Poza tym mania statystyk wyklucza drugą składową innowacyjności - czas. Czasem rozwój przełomowej technologii wymagać będzie lat braku dochodowości, jak pokazują przykłady Tesli, czy OpenAI. Na zachodzie, inwestorzy wierząc w liderów i ich pomysł, potrafią pogodzić się z tą niepewnością i dać czas pewnej idei na rozwój. W Chinach, w pogoni za manią PKB, tej cierpliwości często nie ma.
Mówiąc o PKB, to wszystko zaczyna odciskać piętno na prognozach wzrostu Chin. Mimo, że partia dalej ma nadzieję, że uda się jej zrealizować cel 5% wzrostu PKB w roku 2024, to z samym wskaźnikiem jest kilka problemów.
Po pierwsze, ostatnie doniesienia mówią, że nawet tego Chinom nie uda się zrealizować. Po drugie aspekt, na który zwracaliśmy uwagę już kilka razy - nieefektywność. Aż 30% PKB, czyli ok. 1.5% wzrostu PKB, przyjmując cel 5%, uzależnione jest od sektora nieruchomości, który przypomnijmy jest skrajnie rozpasany i nieskorelowany z zapotrzebowaniem rynku. Ponadto sama nieefektywność nie sprowadza się wyłącznie do mieszkalnictwa. Po trzecie, na co uwagę zwraca Krugman - czy te statystyki są w ogóle rzetelne? Nie wiadomo, jednak wiadomo, że istnieje silna motywacja by je podkręcać, szczególnie gdy coraz trudniej je utrzymywać na zadowalającym poziomie. Krugman odsyła do badania, które pokazuje, że rządy autokratyczne mają tendencję do zawyżania wzrostu nawet o 35%, w stosunku do demokracji. Już 2007 roku Li Keqiang, wówczas szef partii komunistycznej w północno-wschodniej prowincji Liaoning,a później premier Chin na nagranej taśmie zasugerował, że wskaźniki PKB są „tylko w celach informacyjnych” - miał powiedzieć uśmiechając się. Czy to oznacza, że PKB Chin jest przeszacowane o 35%? Najpewniej nie, ale fakt kontroli statystyk, w połączeniu z nieefektywnością inwestycji, sprawia że oficjalne liczby budzą duże wątpliwości.
Jeśli natomiast nie ma możliwości machinacji, Chińska Partia wybiera drogę pt. „nie podoba ci się widok? zbij lustro”.W 2023 wskaźniki bezrobocia wśród młodych osiągnęły szczyt w wysokości 21%, a w regionach wiejskich 40% lub nawet 50% jeśli weźmie się pod uwagę zatrudnienie w niepełnym wymiarze godzin. W obliczu problemów…Pekin zablokował wgląd do statystyk, by „przyjrzeć się metodologii”. Po 6 miesiącach statystyki pojawiły się ponownie i cudownie spadły do poziomu poniżej 15%.
Mania wzrostu PKB i tłumienia niewygodnych statystyk ma oczywiste podłoże. Te wskaźniki legitymizują władzę Chińskiej Partii Komunistycznej. Dają ludziom nadzieję, że jeśli nie ja, to chociaż moje dziecko będzie miało lepiej ode mnie. Ta obietnica pchała setki milionów Chińczyków do katorżniczej pracy przez wiele dekad i przynosiła względną poprawę dobrobytu. Jednak dzisiaj znacznie trudniej o tę obietnicę, bowiem Chiny doszły do poziomu, w którym wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują koniec tego modelu, który krzyczy jedno: uwolnić konsumpcję.
To oznaczałoby zapewnienie ludziom wysokiego poziom usług publicznych: opiekę zdrowotną, emerytury, edukację, wspomożenie dzietność programami socjalnymi, innymi słowy wymagałby dokonania transferu kapitału od państwa do obywateli. I Chiny mają na to środki. Wówczas nastroje społeczne konsumentów uległyby poprawie, napędziliby popyt wewnętrzny, dając potężny bodziec do wzrostu sektorowi prywatnemu, który rósłby jak na drożdżach. Ale to oznaczałby zerwanie z doktryną marksizmu-leninizmu, brak kontroli nad przepływami, brak kontroli nad środkami produkcji, brak kontroli nad populacją, która byłaby wystawiona na niebezpieczne idee Zachodu. Innymi słowy - to się nie wydarzy.
Oczywiście Pekin próbuje reagować i taki ruch zaobserwowaliśmy na początku października. Pekin uciął stopy procentowe dla istniejących kredytów o 0.5%. Poluzował zasady kupna mieszkań oraz wpakował $71 mld w rynek akcji, który chwilowo wystrzelił w górę. Jednak już po kilku dniach widoczna była mocna tendencja spadkowa, która cofnęła Shanghai Stock Exchange z powrotem do szczytów z maja. To pokazuje, że mieliśmy do czynienia z kosmetyką, natomiast strukturalne problemy pozostają.
Kolejny, jeszcze większy pakiet Pekin zapowiedział na początku listopada. Chiny ogłosiły plan pomocowy o wartości 1,4 bln USD w celu ratowania lokalnych samorządów i wsparcia słabnącej gospodarki. To wszystko w antycypacji na zwiększone napięcia handlowe z USA pod rządami Donalda Trumpa. Aczkolwiek „Na rynkach panuje poczucie rozczarowania” - powiedział Financial Times Mitul Kotecha, szef strategii makroekonomicznej dla rynków wschodzących w Azji w Barclays. Inwestorzy oczekiwali większego wsparcia dla słabnącej konsumpcji gospodarstw domowych.
Zamiast uwalniać konsumpcję, widzimy za to, wzmacnianie aparatu kontroli i przymusu. Dobrze kojarzone z modelem sowiecko-stalinowskim, lub by nie szukać dalej - maoistowskim - dokręcanie śruby. Nowe przykłady, jak grzyby po deszczu, wyrastają niemal każdego dnia. Do duszczenia ducha przedsiębiorczości na przykładzie rynku VC oraz osób Jacka Ma i Pony Ma, dodać można totalitarne zapędy kontroli obywatelskiej rodem z książek Orwella; zbieranie paszportów nauczycielom, by Ci nie mogli zobaczyć, jak żyje się w wolnych krajach; skrupulatną cenzurę internetu; a także klasyczne formy obozów pracy w Xinjiangu. Dodajmy do tego kampanię antykorupcyjną, która ma usuwać z życia osoby niewygodne dla kierownictwa partii i dalszą centralizację. Jest to kampania, którą coraz więcej osób nazywa wprost: czystką. Szczególnie zastanawiająca jest śmierć, wspomnianego wcześniej, premiera Li Keqianga, wówczas osoby nr.2 w kraju, który doznał ataku serca podczas pływania w basenie. W umysłach wielu Chińczyków „atak serca w basenie” ma taką samą konotację jak „wypadnięcie z okna” dla rosyjskich aparatczyków, którzy denerwują lub obrażają Władimira Putina.
Xi wraca do „podstaw systemu” już od co najmniej XIX Kongresu Chińskiej Partii Ludowej w 2017 roku, gdy chiński neocesarz proklamował „nową erę”, w której partia miała naprawić ideologiczne i polityczne „nierównowagi” pozostawione przez jego poprzedników. XX Kongres w 2022 roku tylko potwierdził ten kierunek, kiedy Xi złamał zasadę dwukadencyjności oraz zaczął usuwać z kierownictwa osoby o rynkowych poglądach.
Spirala centralnej obsesji
Chiny Xi Jinpinga wpadają zatem nie tylko w spiralę problemów gospodarczych, ale spiralę nieefektywności całego modelu państwa. Wycofując się z trwającej od dziesięcioleci polityki częściowej liberalizacji przepływu informacji, Chinom trudniej będzie zrealizować swoje ambicje restrukturyzacji gospodarki w oparciu o nowe gałęzie przemysłu. Podobnie jak Związek Radziecki, ryzykują, że staną się przykładem tego, jak autokratyczne rządy są nie tylko nieliberalne, ale także nieefektywne.
Jak czytamy w artykule „Bad information is a grave threat to China’s economy” w The Economist: „Świadkowie totalitaryzmu lat 30. i 40. XX wieku, wybitni liberalni myśliciele, tacy jak Karl Popper i Friedrich Hayek, argumentowali, że wolność polityczna i sukces gospodarczy idą w parze: zdecentralizowana władza i informacja zapobiegają tyranii i pozwalają milionom firm i konsumentów podejmować lepsze decyzje i prowadzić lepsze życie. Upadek Związku Radzieckiego udowodnił, że mieli rację. Aby utrzymać dominację polityczną, jego władcy bezwzględnie kontrolowali informacje. Wymagało to jednak brutalnych represji, pozbawienia gospodarki sygnałów cenowych i stworzenia gmachu kłamstw. Pod koniec nawet radzieccy przywódcy byli pozbawieni dokładnego obrazu sytuacji.” Kto dzisiaj będzie miał odwagę by powiedzieć Xi Jinpigowi, że się myli? - pytają retorycznie autorzy.
Porównań ze Związkiem Sowieckim i okresem stalinizmu można doszukiwać się nawet w polityce industrialnej. Mimo, że oba przypadki różnią się od siebie w oczywisty sposób, Stalin również miał manię inwestowania w ciężki przemysł - przypomnijmy plany pięcioletnie, których celem był rozwój sektorów: stalowego, węglowego, czy maszynowego. Jednocześnie w sposób radykalny dusił konsumpcję lub mówiąc wprost głodził ludność, lokując zdecydowanie zbyt mały procent budżetu na produkcję żywności, oraz poprzez działania takie jak kolektywizacja. W latach 1928-1940 konsumpcja spadła o 24%, a umówmy się wcześniejsza stalinowsko- leninowska Rosja nie była żadnym eldorado. To co robią Chiny to łagodna wersja podobnego mechanizmu, jedynie bez Holodomoru i z imponującymi rojami dronów pokazującymi rozwój gospodarczy.
Frank Dikötter, profesor Hong Kong University i znawca Chin, w magazynie Time przypomina anegdotę:
„W 1987 roku ówczesny premier Chin Zhao Ziyang spotkał się w Berlinie z 75-letnim Erichem Honeckerem. Przywódca partii Niemiec Wschodnich wyraził swoje szczere zaniepokojenie charakterem chińskiej „reformy i otwarcia”. Zhao uspokoił go, że polityka ta jest tylko tymczasowa: w przyszłości, po podniesieniu standardów życia, ludność uzna wyższość socjalizmu, w którym to momencie „zakres liberalizacji będzie coraz bardziej ograniczany”. Kilka miesięcy później, na kongresie partii w Pekinie, dodał, że „nigdy nie skopiujemy podziału władzy i systemu wielopartyjnego na Zachodzie”. Ta niesamowita przepowiednia (lub w zależności od perspektywy groźba) materializuje się za panowania Xi Jinpinga.
To wszystko nie oznacza, że Chiny są przeddzień spektakularnego kolapsu, jakiego dokonał Związek Radziecki. Faktem jest, że Chiny dalej rosną i będą w tej formie trwały w dającej się przewidzieć przyszłości. Ich rozwój cywilizacyjny wprowadził kraj w XXI stulecie, tworząc bardzo solidne filary systemu. Duża część społeczeństwa, szczególnie ta żyjąca w miastach, ma dalej świeżo w pamięci ten niesamowity skok, który dał im nowe życie. Faktem jest, że Chiny wciąż mają wiele do zaoferowania także inwestorom. Jak czytamy w OSW m.in. poprzez bardzo duży rynek zbytu, rozbudowane sieci podwykonawców, spore grono dobrze wyszkolonych, relatywnie tanich pracowników, światowej klasy infrastrukturę, dość niskie ceny energii, czy słabą walutę.
Jednakże coraz więcej analityków dochodzi do wniosku, że pewien model cywilizacyjny się wyczerpał, a ten odcinek przedstawia na to dowody. Pekin szuka nowego, ale póki co działania przypominają
bardziej odgrzebywanie starych idei Marksa oraz implementacji Lenina, czy Stalina. Xi Jinping może mieć najszczersze intencje poprawy statusu Chin i na pierwszy rzut oka jego decyzje, jak inwestowanie w rozwój AI, czy półprzewodników, wyglądają dobrze, jednak cały system staje się coraz bardziej dysfunkcyjny, tłumiąc efektywne lokowanie kapitału i innowacyjność. Do tego dochodzi rosnący terror społeczny.
Ta sytuacja bardziej przypomina zjawisko, które sformułował niemiecki ekonomista Rüdiger Dornbusch: „Kryzysy trwają dłużej, niż można to sobie wyobrazić, ale kiedy już nadejdą, dzieją się szybciej, niż można to sobie wyobrazić.”
Problem ten ma jeszcze jeden zasadniczy aspekt. Kiedy kraj popada w stagancję, a problemy wewnętrzne się piętrzą, rośnie pokusa odwrócenia uwagi np. poprzez konflikt zbrojny. W przypadku Chin, cel jest oczywisty - Tajwan. Słabnięcie Chin może być zatem problemem dla całego świata.
Chiny dochodzą do podobnego dylematu jak Sowiety, których celem było zarówno dotrzymanie tempa Amerykanom (co jak widać staje się coraz trudniejsze), przy jednoczesnej kontroli obywateli. Tymczasem jak zauważył autor Jacob Dreyer, nawiązując do Wielkiej Chińskiej Tamy Trzech Przełomów: „czy przepływ ludzi - ich pragnienia i lęki - można okiełznać w celu wygenerowania wzrostu gospodarczego w sposób, w jaki można spiętrzyć rzekę w celu wytworzenia energii elektrycznej, (jednocześnie ich kontrolując w każdym aspekcie życia)? Wydaje się to wątpliwe, ale to nigdy nie powstrzymało nikogo przed próbami.” - nie inaczej jest w przypadku Chin Xi Jinpinga. Jednak tama staje się coraz wyższa, a napierająca na nią fala coraz silniejsza. Czy Xi i jego następcom uda się ją okiełzać tak dobrze, jak robili to w ostatnich 30 latach?
- https://x.com/gunsnrosesgirl3/status/1832716048786755835
- https://x.com/tphuang/status/1842870429666488631
- https://www.reddit.com/r/interestingasfuck/comments/gty3ge/20_years_of_development_in_shanghai_china/
- https://ourworldindata.org/grapher/gdp-per-capita-maddison?tab=chart&time=earliest..2022&country=~CHN
- https://www.imf.org/external/datamapper/NGDP_RPCH
- https://en.wikipedia.org/wiki/List_of_countries_by_GDP_
- https://www.unicef.cn/sites/unicef.org.china/files/2019-06/02EN-Economic%20and%20social%20development%20Atlas%202018.pdf
- https://www.ceicdata.com/en/indicator/china/investment--nominal-gdp#
- https://www.foreignaffairs.com/china/chinas-real-economic-crisis-zongyuan-liu?utm_medium=social
- https://data.worldbank.org/indicator/BX.KLT.DINV.WD.GD.ZS?end=2011&locations=CN&start=1979
- https://www.nytimes.com/2024/01/18/opinion/china-economy-xi.html
- https://edition.cnn.com/2023/09/23/business/china-too-many-homes-for-1-4-billion-people-intl-hnk/index.html
- https://www.validusrm.com/2024/04/16/chinas-road-to-recovery-how-heavily-will-real-estate-weigh-on-growth/#
- https://www.reuters.com/business/autos-transportation/france-greece-italy-poland-set-back-chinese-ev-tariffs-sources-say-2024-10-02/#
- https://www.nytimes.com/2024/09/13/us/politics/biden-tariffs-chinese-goods-clothing.html
- https://tradingeconomics.com/china/inflation-cpi
- https://www.wsj.com/world/china/china-economy-debt-borrowing-33f08b5e
- https://tradingeconomics.com/china/government-debt-to-gdp
- https://images.app.goo.gl/qtzdjY6xUcshAW1P8
- https://www.osw.waw.pl/en/publikacje/osw-commentary/2024-03-05/security-trumps-growth-chinas-economy-heading-2024-0
- https://asiasociety.org/policy-institute/involution-generation-turning-inward-and-away-xis-chinese-dream
- https://www.ft.com/content/1e9e7544-974c-4662-a901-d30c4ab56eb7
- https://www.visualcapitalist.com/charted-chinese-fdi-inflows-hit-multi-year-lows/
- https://www.statista.com/statistics/1422705/china-quarterly-value-of-foreign-direct-investment-inflows-according-to-bop/
- https://www.scmp.com/economy/economic-indicators/article/3270486/more-bumps-chinas-road-5-economic-growth-2024-7-data-takeaways
- https://www.journals.uchicago.edu/doi/10.1086/720458
- https://www.reuters.com/article/idUSTRE6B527D/
- https://www.reuters.com/world/china/china-stop-releasing-youth-jobless-rate-data-aug-says-stats-bureau-2023-08-15/
- https://www.cnbc.com/quotes/.SSEC
- https://medium.com/enrique-dans/if-youre-looking-for-orwell-s-1984-go-to-china-27e1515ea091
- https://www.airuniversity.af.edu/JIPA/Display/Article/3587653/chinas-authoritarian-grip-how-china-reinforces-social-control-cultivates-a-clim/
- https://www.ft.com/content/2aa2170d-2e31-4066-9813-d1b760db3402
- https://www.reuters.com/technology/china-deletes-14-mln-social-media-posts-crack-down-self-media-accounts-2023-05-27/
- https://www.politico.eu/article/forced-labor-still-haunts-chinese-region-of-xinjiang-report-finds/
- https://www.bbc.com/news/world-asia-china-68213161
- https://www.politico.eu/article/chinas-paranoid-purge-xi-jinping-li-keqiang-qin-gang-li-shangfu/
- https://www.atlanticcouncil.org/content-series/inflection-points/at-age-one-hundred-chinese-communist-party-is-both-the-authoritarian-world-champion-and-vulnerable/
- https://www.economist.com/leaders/2024/09/05/bad-information-is-a-grave-threat-to-chinas-economy
- https://cepr.org/voxeu/columns/stalin-and-soviet-industrialisation
- https://time.com/6758445/red-china-xi-jinping/
- https://www.foreignaffairs.com/china/return-red-china