- Adam Volf
28 lipca 2024 r. w Wenezueli odbyły się wybory prezydenckie.
Do walki o władzę stanął urzędujący prezydent Nicolás Maduro, który ubiegał się o trzecią kadencję z rzędu. Od czasu objęcia władzy w 2013 r., Maduro rządził Wenezuelą twardą ręką, podobnie jak jego poprzednik, Hugo Chávez. Rywalem Maduro był Edmundo González, kandydat opozycji cieszący się największym poparciem społecznym.
Ku zaskoczeniu wielu (a może i nie) Maduro jednak triumfował i uzyskał reelekcję, wygrywając wybory o włos, dostając 51% głosów. Wynik wzburzył społeczeństwem, bowiem dwa niezależne sondaże Exit Poll dawały Gonzalezowi aż 65% głosów, a Madruo jedynie 31%.
Wiele krajów wzywało do pełnego odtajnienia wyników wyborów, a niektóre z nich wprost twierdziły, że to González był prawdziwym zwycięzcą. W całej Wenezueli wybuchły protesty i zamieszki, a wenezuelska pseudodemokracja ponownie znalazła się w centrum uwagi.
Kontrowersje wokół wyborów od lat są częścią krajobrazu politycznego Wenezueli. W 2018 r. Maduro zachował prezydenturę w podobnych okolicznościach, pomimo widocznego braku poparcia wśród obywateli i pomimo ogromnych trudności gospodarczych, jakie napotkała Wenezuela w czasie jego rządów. Wybory w 2018 r. doprowadziły do podobnych protestów i nałożenia międzynarodowych sankcji na Wenezuelę.
Zmęczenie, czy wręcz wściekłość Wenezuelczyków nie może dziwić. Marazm tego kraju, bajecznie pięknego i bogatego w zasoby naturalne, trwa bowiem od wielu lat. Wenezuela, nigdyś lider Ameryki Południowej, spadł na samo dno, a przeciętny Wenezuelczyk z najbogatszego jest teraz najbiedniejszy na kontynencie. Tragiczna sytuacja ekonomiczna wspiera natomiast rosnącą przestępczość oraz dramatyczny drenaż mózgów w kraju, z którego w ostatnim czasie wyjechała ¼ obywateli.
Wszystko z tej wyliczanki ma niejako jedno źródło - ropę naftową. Ropa to niemal synonim Wenezueli. Nie ma na świecie kraju, równie uzależnionego od czarnego złota co Republika Boliwariańska. Jednak jak każde uzależnienie, tym bardziej od środków aktywnych, czytaj dochodowych, ropa istotnie najpierw zdominowała całą gospodarkę Wenezueli przynosząc jej bogactwo, a następnie gdy ta się od niej uzależniła, spektakularny upadek.
Kontekst: Ropa naftowa
Ta mapa pokazuje wenezuelskie rezerwy ropy naftowej. Centralne miejsce na tej mapie zajmuje Faja Petrolífera del Orinoco co oznacza Pas Naftowy Orinoco. Jednostkowo jest to najbardziej roponośne miejsce na świecie. W 2009 roku US Geological Survey oszacowała, że w pasie Orinoco znajduje się bagatela 513 miliardów baryłek ropy naftowej. Nie wiadomo ile z tego opłaca się wydobywać, ale dość powiedzieć, że tylko te złoża, jeśli wydobyte, zaspokajałoby 15 lat globalnego popytu na ropę naftową.
OPEC jest bardziej ostrożny w szacowaniu rezerw i określa te wenezuelskie na około 303 miliardów potwierdzonych rezerw baryłek ropy naftowej - ale dalej jest to najwięcej na świecie. Rezerwy Wenezueli znacznie wyprzedzają zajmującą drugie miejsce Arabię Saudyjską, która posiada około 260 miliardów baryłek potwierdzonych rezerw.
Ropa naftowa została po raz pierwszy odkryta w Wenezueli na początku XX wieku – w czasie, gdy świat zaczynał wypierać węgiel na rzecz bardziej wydajnych zasobów naturalnych. Zgrało się to również w czasie z pojawieniem się nowych form transportu, napędzanych pochodnymi ropy naftowej.
Wynalezienie samochodu przez Karla Benza zaledwie kilkadziesiąt lat wcześniej było możliwe właśnie dzięki zasilaniu silnika benzyną, tanią w produkcji pochodną ropy naftowej. A kiedy Henry Ford wprowadził swój Model T w 1908 roku, samochody stały się dostępne dla większości społeczeństwa. Spowodowało to gwałtowny wzrost popytu na paliwo, który dodatkowo został spotęgowany przez przejście innych istniejących form transportu na ten surowiec.
Wkrótce statki i pociągi przerzuciły się z nieporęcznego i nieefektywnego węgla na ropę jako źródło zasilania. A wraz z rozwojem lotnictwa w latach dwudziestych XX wieku, wykorzystanie ropy naftowej jeszcze bardziej wzrosło.
Zatem kiedy w 1914 roku odkryto pierwsze złoże Zumaque 1 w stanie Zulia, a później w 1922 geolodzy kompanii Shell znaleźli ropę w Basenie Maracaibo, w Caracas zaczęły strzelać szampany. Kraj szybko stał się naftowym czempionem, już w 1929 roku produkował tyle ropy co cała Europa. A był to czas, gdy na Bliskim Wschodzie jeszcze nikt na dobre nie myślał o petrodolarach.
Wenezuelczycy momentalnie stawali się przeraźliwie bogaci, jak na globalne standardy. W połowie XX wieku Wenezuela była czwartym najbogatszym krajem na świecie pod względem PKB per capita, ustępując jedynie Stanom Zjednoczonym, Szwajcarii i Nowej Zelandii.
Jednak to co okazało się odnalezieniem Świętego Graala, po niedługim czasie stało się tożsame z otworzeniem puszki pandory. Jak wygląda owa puszka pandory i jak można (w teorii) ją zamknąć?
Wenezuela bardzo szybko zaczęła przekształcać się w państwo rentierskie. To znaczy takie, które czerpie całość lub większość swoich dochodów z czynszów płaconych przez zagraniczne osoby, koncerny lub rządy. A jednocześnie nie wytwarza żadnej dodatkowej wartości dodanej, poza eksploatacją złóż wygranych na światowej loterii. Według tej definicji Republika Boliwariańska jest zatem również tzw. petropaństwem.
Zgodnie z definicją politologa Jeffa Colgana, petropaństwo to państwo, które czerpie ponad 10% swojego PKB z ropy naftowej. W przypadku Wenezueli to 25%, a jej budżet już w około 60% stanowią dochody związane z ropą naftową. W swojej książce Petro-Aggression: When Oil Causes War, Colgan zauważa również ścisłą korelację między zależnością krajów od ropy naftowej a ich gotowością do rozpoczęcia konfliktu między sobą, co, jak zobaczymy w dalszej części tego filmu, jest istotne w przypadku Wenezueli.
I choć Wenezueli powodziło się przez większą część XX wieku, jej status petropaństwa oznaczał, że jej losy były bezpośrednio związane z ceną i popytem na ropę naftową, które - jak wiemy dziś - mogą być bardzo niestabilne.
Wenezuela boleśnie przekonała się o tym w latach 80-tych.
Szok naftowy i początek kłopotów Wenezueli
Przed okresem nadpodaży ropy naftowej w latach 80-tych, poprzednie kilka lat było łaskawe dla Wenezueli, ponieważ cena ropy gwałtownie wzrosła.
W 1973 roku rozpoczęła się wojna Jom Kippur, między Izraelem a koalicją sąsiednich państw arabskich pod przywództwem Syrii i Egiptu. W trakcie wojny Organizacja Arabskich Krajów Eksportujących Ropę Naftową (OAPEC) ogłosiła całkowite embargo na eksport ropy naftowej do krajów wspierających Izrael. Oznaczało to, że kraje produkujące ropę naftową, które były częścią tej organizacji - wśród nich jedni z czołowych producentów ropy naftowej na świecie - odmówiły dostarczania ropy do Wielkiej Brytanii, Stanów Zjednoczonych i kilku innych dużych gospodarek, m.in. w Europie. Doprowadziło to do niedoborów paliwa w tych krajach i gwałtownego wzrostu cen ropy naftowej, co z kolei wpłynęło na światowy handel.
Była to świetna wiadomość dla Wenezueli, która nie była objęta embargiem i w rezultacie odnotowała znaczny wzrost przychodów z ropy naftowej. Kiedy jednak cena tego surowca nieuchronnie spadła po raz kolejny, Wenezuela odczuła to szczególnie mocno - a był to dopiero początek.
Na początku lat 80-tych sytuacja odwróciła się o 180 stopni, a rynek światowy doświadczył nadwyżki podaży ropy naftowej. Ceny surowca załamały się, a wraz z nimi załamała się gospodarka Wenezueli, do tego stopnia, że Wenezuela zmuszona była do ubiegania się o pożyczki zagraniczne, aby ocalić kraj od upadku.
Wenezueli bynajmniej nie pomagał fakt, że w kraju kwitła korupcja. Nieefektywne zarządzanie zyskami z ropy naftowej również stanowiło chleb powszedni, przez co ogromne ilości pieniędzy trafiały bezpośrednio do kieszeni urzędników i przywódców kraju .Wenezuelska organizacja pozarządowa Pro Calidad de Vida oszacowała w 1997 r., że w tamtym okresie około stu miliardów dolarów z funduszy naftowych zostało roztrwonionych lub przywłaszczonych przez wenezuelskich urzędników. Co więcej, Wenezuela wykazywała już wtedy wyraźne oznaki zjawiska gospodarczego znanego jako "choroba holenderska".
"Choroba holenderska" występuje, gdy kraj jest tak uzależniony od danego zasobu, że zaniedbuje wszystkie inne gałęzie przemysłu, pogłębiając przy tym swoją zależność od tego jednego, konkretnego zasobu. Termin ten po raz pierwszy pojawił się w The Economist, a użyty został, by opisać spadek holenderskiej produkcji po odkryciu i szybkiej eksploatacji gazu ziemnego w tym kraju. Dokładnie to samo działo się już w Wenezueli.
Z powodu nadmiaru podaży ropy naftowej i w efekcie spadku jej ceny, jakość życia w Wenezueli gwałtownie spadła w latach 80-tych, choć w dalszym ciągu był to poziom relatywnie niezły. Najgorsze czasy miały dopiero nadejść.
Dekoniunktura sprawiała, że gniew społeczny narastał i osiągnął punkt krytyczny w 1989 roku. Doprowadziło to do El Caracazo – masowych zamieszek na ulicach Caracas i innych wenezuelskich miast po tym, jak rząd prezydenta Carlosa Andrésa Peréza ogłosił wprowadzenie programu oszczędnościowego w celu zabezpieczenia bailoutowej pożyczki z Międzynarodowego Funduszu Walutowego. Protesty, które wybuchy w następstwie podniesienia cen biletów komunikacji miejskiej w Guarenas, zostały brutalnie stłumione, a w ich trakcie śmierć poniosło blisko 300 osób, a kilka tysięcy zostało rannych. Wiarygodność rządu upadła, a ludzie zaczęli domagać się zmiany. Zmiany, która wyniosła do władzy Hugo Cháveza.
Hugo Chávez i okres socjalizmu
Hugo Chávez doszedł do władzy w 1999 r. po latach publicznych sporów, jednym nieudanym zamachu stanu i kilku latach więzienia.
Czternaście lat rządów Cháveza, od 1999 do 2013, znane jest jako Chavismo i przez niektórych w Wenezueli jest wspominane z sentymentem. W ich trakcie Chávez ustanowił popularne programy społeczne znane jako „Misje boliwariańskie”, które położyły kres ubóstwu doświadczanemu przez niektórych Wenezuelczyków.
Warto wspomnieć, że rządy poprzedzające Cháveza nie poświęcały zbyt wiele uwagi rozwiązywaniu palących problemów społecznych. Wszystko to z powodu ropy naftowej, która zapewniała osobom u władzy niezależność od dochodów z podatków.
Zmieniło się to pod rządami Cháveza. Misje Boliwariańskie upiśmienniły dorosłych, a także zapewniły bezpłatną opiekę zdrowotną, mieszkania socjalne dla społeczności o niskich dochodach, programy żywnościowe i pewną poprawę ogólnych standardów opieki zdrowotnej.
Niemniej jednak, podobnie jak jego poprzednicy, Chávez podążał tę samą drogą ekonomiczną, a była nią nadmierna zależność od eksportu ropy naftowej. W tym względzie miał szczęście, bo w latach 2000 cena baryłki zaczęła bić rekordy na światowych rynkach, osiągając w 2008 roku poziom blisko $150 dolarów za baryłkę.
Chavez jak typowy autokrata przespał jednak okres ponownego, naftowego prosperity i nie odłożył żadnych pieniędzy na państwowy fundusz majątkowy, który chroniłby Wenezuelę, gdyby cena ropy ponownie spadła. Fundusz taki jak norweski GPFG wart 1.7 biliona dolarów, czy saudyjski PIF wart ponad 900 miliardów.
Zazdrość o ropę
Z drugiej strony Hugo Chávez pragnął mieć większą kontrolę nad swoją znoszącą złote jajka kurą, więc gdy obserwował inne podmioty czerpiące dochody z lukratywnego, wenezuelskiego biznesu, czuł zazdrość. Problem w tym, że tymi podmiotami były głównie amerykańskie korporacje naftowe, które jednocześnie posiadały niezbędny know-how ściśle zwiazany z efektywnością wydobycia. Chavez bez głębszej refleksji zaczął zatem wypierać amerykańskie korporacje, które odegrały kluczową rolę w rozwoju sektora.
Należy bowiem pamiętać, że choć wenezuelska ropa jest istotnie czarnym złotem, jej wydobycie i szczególnie późniejsza rafinacja jest procesem trudnym. A to dlatego, że surowa wenezuelska ropa jest relatywnie słabszej jakości. Ropę naftową mierzy się głównie pod względem lekkości i czystości, i właśnie te dwa czynniki odgrywają ważną rolę w jej wydobyciu i sprzedaży.
Lżejsza ropa jest mniej wymagająca w wydobyciu niż ropa ciężka. Powszechną miarą wagi ropy naftowej jest wskaźnik grawitacji Amerykańskiego Instytutu Naftowego, w skrócie API. Ropa o wysokim API z łatwością przemieszcza się ze złoża do odwiertu wydobywczego.
Według McKinsey, amerykańskiej spółki zajmującej się doradztwem w zakresie zarządzania strategicznego, wenezuelska ropa naftowa ma API między 16 a 30, co czyni ją stosunkowo ciężką. Dla porównania, zakres dla ropy z Arabii Saudyjskiej wynosi od 28 do 51. Oznacza to, że wenezuelska ropa naftowa wymaga znacznie bardziej intensywnej rafinacji - procedury wymagającej specjalistycznej wiedzy i bezpośredniego dostępu do miejsca wydobycia ropy naftowej, którego Wenezuela (pod rządami Cháveza i Maduro) nie chciała zapewnić osobom z zewnątrz.
Co więcej, wenezuelska ropa naftowa jest bogata w zanieczyszczenia, z których najczęstszym jest siarka, powodująca korozję i niszcząca odwierty wydobywcze. Wysoka zawartość siarki w wenezuelskiej ropie naftowej oznacza, że istnieje ryzyko, że stanie się ona tak zwanym kosztem osieroconym: innymi słowy zasobem, który jest szczególnie niepożądany w przypadku stopniowej transformacji przemysłu, na przykład w kierunku ekologicznych form energii.
Ucinając zatem łeb zagranicznym korporacjom Chavez ucinał również gałąź, na której sam siedział. Symptomatyczne jest to, że Wenezuela najwyższą produkcję ropy zanotowała na chwilę przed dojściem Chaveza do władzy w 1998 roku. Wtedy była piątym producentem ropy na świecie! Teraz jest 21.
Dług publiczny Wenezueli wzrósł podczas rządów Cháveza o około trzysta procent. Co więcej, jakby wypychanie międzynarodowych korporacji naftowych nie było wystarczającym ciosem dla sektora wydobywczego, Chávez wszedł w konflikt z pracownikami sektora w 2002 roku. Doszło wtedy do masowych zwolnień, wskutek których pracę straciło ponad 19 000 osób zatrudnionych w państwowej spółce naftowej PDVSA. Odcisnęło to znaczne piętno na wenezuelskiej gospodarce, powodując spadek możliwości produkcji ropy naftowej w późniejszych latach.
Jednak prawdziwego kolapsu wenezuelskiej ropy, a tym samym i gospodarki, do którego mocno się przyczynił, Chavez nie doczekał. Zmarł na raka w 2013 roku, przekazując przywództwo w kraju swojemu wiceprezydentowi, Nicolásowi Maduro.
Złudne Chavismo
Chávez wprowadził wiele scentralizowanych programów, które zapewniały ścisłą kontrolę nad ludnością. Kontynuacji tego podejścia podjął się również Maduro, gdy tylko przejął władzę. Obejmowały ono ograniczenie wolności prasy, wyeliminowanie pluralizmu politycznego, ataki na sądownictwo, wycofanie się z międzynarodowych sądów karnych i ograniczenie prywatnej przedsiębiorczości. Znacjonalizowanych zostało wiele prywatnych firm, w tym te, które świadczyły ważne usługi dla gospodarki Wenezueli. Spowodowało to, że Wenezuela stała się jeszcze bardziej zależna od eksportu ropy naftowej.
Chávezowi nie można jednak odmówić jednego - charyzmy. Posiadał zdolność zjednywania sobie opinii publicznej m.in. poprzez swoje zaangażowanie w życie społeczne, o czym nie zapominała wspominać podległa mu prasa państwowa, która kreowała wizerunek poczciwego, przyziemnego człowieka. Oczywiście kult osobowiści był nierozerwalnie związany z naftową bonanzą, która przypadła na okres jego panowania i dawała względną stabilność gospodarczą Wenezueli w okresie jego prezydentury. Ważna okazała się również rola Chin, z którymi Wenezuela zawarła lukratywną umowę na dostawy ropy naftowej w 2007 roku.
Kiedy Chávez zmarł, jego następca nie miał na podorędziu prawie żadnej z wcześniej wymienionych cech. Nie miał jego charyzmy i szczęścia, a prezydentem stał się na krótko przed gwałtownym spadkiem cen ropy naftowej w 2014 roku.
I w taki sposób, w ciągu następnych lat problemy Wenezueli wybuchły z pełną siłą.
O ile w erze Chaveza, z wcześniej wymienionych przyczyn, kraj rósł gospodarczo notując jeszcze w 2012 blisko 6% wzrost PKB, kolejne lata przyniosły prawdziwą katastrofę.
W latach 2014-2020 wenezuelska gospodarka kurczyła się kolejno o: 4,6, 17, 16, 20, 28 i 30%, łącznie zmniejszając się o 75% w ciągu zaledwie 7 lat, wykazując jednocześnie jeden z najwyższych na świecie wskaźników hiperinflacji. W 2018 roku Caracas odnotowało inflację na poziomie, uwaga 2 000 000%! W późniejszych latach spadła, ale dalej utrzymuje się na poziomie 190% w 2023 roku.
Okres ten, bez zaskoczenia, idealnie zgrał się ze spadkiem ceny baryłki ropy na świecie. Ponadto kraj został objęty sankcjami przez UE, Wielką Brytanię i USA. Szacuje się również, że dług kraju wynosi około 150 miliardów dolarów.
Tragiczna sytuacja ekonomiczna kreuje dogodne warunki dla rozkwitu przestępczości, a Wenezuela stała się miejscem z jednym z najwyższych wskaźników morderstw na świecie, przy czym zdecydowana większość przestępców pozostaje bezkarna.
Drugi efekt zapaści ekonomicznej jest równie oczywisty: ucieczka z kraju. Rekordowe 8 milion Wenezuelczyków opuściło kraj od 2013, gdy Maduro objął rządy w kraju! To oznacza, że co czwarty Wenezuelczyk opuścił kraj w ostatniej dekadzie!
Większość z nich ucieka do innych krajów hiszpańskojęzycznych: Kolumbii, Peru, Ekwadoru, czy Chile. Znacząca część udaje się także do Brazylii, Hiszpanii, czy Stanów Zjednoczonych. Drenaż mózgów to jedna z największych tragedii jakie może spotkać dany kraj.
Czy można się im jednak dziwić? Według sondażu z listopada 2022 r., połowa z 28 milionów mieszkańców Wenezueli żyje w ubóstwie, choć wskaźnik ten sięgał nawet 65%. Paradoksalnie mógł się on zmniejszyć również na skutek emigracji.
Czy musiało się tak skończyć?
Wenezuela popełniła chyba wszystkie błędy, które były możliwe, by dojść do dzisiejszej sytuacji.
Kraj miał 80 lat na przygotowanie się na potencjalne skutki turbulencji na rynkach ropy, dywersyfikację i zbudowanie instytucji, które pilnowałyby by krajowe zasoby nie były rozkradane, lecz pracowały - wzorem norweskim - na cały kraj.
Na bazie paktu Punto Fijo z 1958, Wenezela pozbyła się dyktatury wojskowej, kiedy to trzy główne sily polityczne w kraju zawarły porozumienie, na mocy którego państwowe miejsca pracy, a zwłaszcza czynsze naftowe byłyby dzielone między trzy partie proporcjonalnie do wyników głosowania. O ile nowy system dawał nadzieje na wspieranie procesu demokratycznego, szybko ulegał on degeneracji.
O ile Punto Fijo broniło przed dyktaturą wojskową, które trwały w wielu miejscach regionu, system jednocześnie wykluczał z życia politycznego inne, nowe ugrupowania, które nie miały dostępu do takich funduszy. A jednocześnie cementował władzę elity rządzącej, pielęgnował klientelizm i korupcję.
Mimo wszystko naftowa dywidenda wybaczała wszystko. W 1976 prezydent Carlos Andrés Pérez, w trakcie boomu na ropę, zdecydował się na znacjonalizowanie krajowego sektora naftowego i stworzenie kolosa o nazwie PDVSA, by ten nadzorował wszelkie poszukiwania, produkcję, rafinację i eksport ropy naftowej. Pérez zezwolił PDVSA na partnerstwo z zagranicznymi firmami naftowymi, o ile posiadała ona 60 procent udziałów we wspólnych przedsięwzięciach.
To, że wielkie narodowe koncerny paliwowe mogą działać skutecznie pokazuje przykład Saudi Aramco - największej firmy sektora na świecie. Jednakże Aramco, mimo że również rządzona przez reżim autokratyczny, prowadzona jest w sposób technokratyczny i posiada profesjonalną strukturę zrządzania stworzoną przez sowicie opłacanych, często zachodnich, managerów. Ponadto Saudowie nie szczędzili pieniędzy na wielkie inwestycje w swój sektor wydobywczy. Wenezuelczycy natomiast, szczególnie od czasów Chaveza traktowali PDVSA jako bankomat na realizację każdego pomysłu politycznego oraz dla poprawy sytuacji majątkowej całej kliki otrzymującej reżim. Inwestycje w sektor czy dopuszczenie zagranicznych firm nie wpisywało się w tę politykę.
Saudowie, w przeciwieństwie do Wenezuelczyków, mają również to szczęście, że są niezbędnie potrzebni Amerykanom do równoważenia Islamskiej Republiki Iranu, za co jest im wiele wybaczane, a Waszyngton dba, by Rijad miał za co kupować amerykańskie uzbrojenie. Caracas nie ma niemal żadnych kart przetargowych, którymi dysponuje Rijad. Amerykanie nie potrzebują reżimu Maduro do powstrzymywania kogokolwiek.
Być może również to prowadziło do stopniowego antagonizowania przez Wenezuelę najpotężniejszego państwa świata, które z resztą znajduje się całkiem niedaleko. W zamian natomiast postawiono na nieformalny sojusz z wrogami Ameryki - Rosją, Kubą, czy Chinami. Niechybnie był to kolejny wyborny pomysł na zrujnowanie własnego kraju.
I jakby tego było mało, reżim Maduro brnie w tym kierunku jeszcze dalej.
A możeby tak zaatakować Gujanę?
W 2015 r. amerykańscy specjaliści odkryli bogate złoża ropy naftowej u wybrzeży Gujany. Zasoby te były niewielkie w porównaniu z Wenezuelą, ale co najważniejsze, były zasobne w ropę o znacznie lepszej jakości. Ropa naftowa znaleziona w Gujanie w 2015 r. charakteryzowała się wysokim API, a zatem dużą lekkością, i relatywnie niską zawartością siarki, dzięki czemu była tania w produkcji.
Caracas momentalnie przypomniało sobie o swoich zakurzonych roszczeniach terytorialnych obejmujących gujański region Essequibo, de facto ponad połowę tego malutkiego państwa. A skoro kontrola nad Esseqibo, to za nią poszło także roszczenie do gujańskiego szelfu morskiego, dziwnie wychylone na południowy-wschód, tak by obejmowało złoże Starboek, gdzie odkryto złoża. Złoża te eksplorowane są przez konglomerat ExxonMobil wyrzucony wcześniej z Wenezueli przez Maduro.
Obecnie inwazja na Gujanę oznaczałaby samobójstwo. Nie tylko spowodowałaby ona jeszcze większe i surowsze sankcje wobec Wenezueli, ale mogłaby nawet doprowadzić do działań obronnych ze strony podmiotów zewnętrznych - chociażby Stanów Zjednoczonych, które mają kluczowy udział w rozwoju ropy naftowej w Gujanie.
Wenezuela już znajduje się na ostrzu noża ze względu na słabnącą gospodarkę, sankcje, masowe ubóstwo, wysoką przestępczość i niestabilność związaną z kwestionowanymi wyborami. Dodanie do tego wojny bez wątpienia jeszcze bardziej zdewastowałoby kraj.
A zatem Maduro, z duchem Chaveza, nie ustają w próbach zniszczenia nawet resztek zasobów tego bajecznie bogatego kraju.
Co dalej?
Społeczeństwo to czuje, dlatego wybory z 2024, które miały w końcu nieść namiastkę normalności, przyniosły taki gniew. Ludzie szukają zmiany i odwrócenia lat marazmu, niejakiej klątwy, którą dobrobyt naftowy nałożył na kraj.
Potencjalne usunięcie Maduro, nawet jeśli w końcu doszłoby do skutku byłoby dopiero początkiem bardzo trudnej drogi, która czeka kraj. Przez praktycznie sto lat kraj ewoluował w kierunku patronacko-klientelistycznego systemu opartego na zyskach z ropy. Kiedy wpływy z niej zanikają, system zapada się pod własnym ciężarem.
Mówiąc brutalnie, w momencie odnalezienia ropy i początku czerpania z niej zysków, Wenezuela była niedojrzałą strukturą polityczną. Niejako nie była na nią gotowa. Na drugim biegunie w tym porównaniu możemy umieścić Norwegię, która złóż ma znacznie mniej, o wiele trudniej dostępne i odkryte blisko 60 lat później. Jednak Oslo posiadało mechanizmy, elitę polityczną i konsensus narodowy, by takim majątkiem zarządzać. Efekt?
Dzisiaj Norwegia wydobywa ponad 2 razy więcej ropy od Wenezueli, mimo że posiada 50 razy mniejsze potwierdzone rezerwy, które trudniej eksplorować. Produkuje również 4 razy więcej gazu, mimo że ma ponad 3 razy mniejsze rezerwy. To pokazuje jak ważna rolę w rozwoju każdej demokracji odgrywają efektywne i zdrowe instytucje.
Sytuację tę można niejako przyrównać do wygrania 10 milionów dolarów na loterii. Wenezuela w tej analogii jest 20 letnim młodzieńcem, który nagle się wzbogacił i bez refleksji na przyszłość zaczął wydawać wszystko co ma. Jego dzieci i wnuki żyły z tej renty, ale sytuacja stopniowo się pogarszała. W pewnym momencie źródło wyschło, a rodzina wylądowała na bruku.
Norwegia natomiast była człowiekiem od lat nauczonym ciężkiej pracy w trudnym klimacie, hodowlą zwierząt, rybołówstwem, czy leśnictwem. Wygrana na loterii przyszła po wielu dekadach harówki, była również relatywnie znacznie mniejsza. Jednak norweski milion dolarów został reinwestowany i mądrze pilnowany przed roztrwonieniem. W międzyczasie praca w innych sektorach, również była kontynuowana i doinwestowana.
Dzisiaj przeciętny Norweg jest 20 razy bogatszy od Wenezuelczyka.
Reasumując obecny problem Wenezueli wykracza znacznie dalej niż sam Nicholas Maduro. To dekady nawarstwienia się nieefektywnego zarządzania, korupcji, nepotyzmu i wszelkich innych utrapień, które można sobie wyobrazić. Usunięcie dyktatora, to ważny krok, ale krok pierwszy. Potem konieczna jest praca u podstaw i tworzenie mechanizmów, które będą pracowały na kolejne pokolenia Wenezuelczyków.
Wyjście z bagna
Tym bardziej, że przed Wenezuelą kolejne wielkie wyzwanie - zielona transformacja i stopniowe odchodzenie od paliw kopalnych. Badanie przeprowadzone przez United States Institute for Peace wskazuje że Wenezuela ucierpiałyby najbardziej przez taki rozwój wydarzeń. Jednak o ile sam ten fakt oznacza problemy dla dużej części wenezuelskiej gospodarki, być może daje też szansę na terapię szokową i próbę zerwania ze statusem petropaństwa.
Co może zrobić Caracas by odwrócić stracone dekady? Jeśli zakładamy, że Maduro faktycznie byłby już poza obrazem, a krajem rządziłby niezależny rząd, którego celem jest faktyczna poprawa sytuacji, a nie jedynie budowanie nowej sieci interesu, to potencjalnie rozwiązania nasuwają się same.
Przede wszystkim Wenezuela powinna znieść zakaz dla zagranicznych korporacji, oraz uzależnić dostęp do krajowego rynku ich inwestycjami i ożywieniem krajowego sektora naftowego. Mowa tu głównie o amerykańskich i europejskich firmach naftowych. Ponadto w interesie Caracas mogłoby być także potencjalnie wystąpienie z kartelu OPEC. Wenezuela jako kraj z największymi zasobami, a także biorąc pod uwagę stracone dekady wydobycia oraz potencjalny zmierzch ropy, powinna jak najszybciej zwiększyć wydobycie i eksport ropy, by złapać się na Erę Ropy póki ona trwa.
Oczywiście taka polityka wymagałaby rekalibracji geopolitycznej. Caracas musiałby odwrócić swoje relacje z Waszyngtonem oraz krajami europejskimi o 180 stopni. Wystąpienie z OPEC oraz zalanie światowych rynków milionami nowych baryłek byłoby widziane jako działanie wręcz wrogie przez innych petrostany typu Arabia Saudyjska, Rosja, czy Iran. Jednakże geograficzny dystans, który dzieli te kraje, sprawia że Wenezuela nie miałaby się o co obawiać, tym bardziej że wtedy, w naszym scenariuszu, już znajdowałaby się po stronie Pax Americana.
Przy dużej mobilizacji, w optymistycznym scenariuszu, po dekadzie lub dwóch, Wenezuela mogłaby myśleć nawet o wejściu na pułap produkcyjny światowych liderów naftowych, jak Rosja, czy Arabia Saudyjska, mowa zatem o pułapie 10 milionów baryłek ropy dziennie (10 razy więcej niż obecnie). Wtedy razem z Amerykanami mogliby dostarczać nawet 20-30% globalnego zapotrzebowania, całkowicie łamiąc dominację kartelu. Oczywiście wówczas to Amerykanie pilnowaliby, by wydobywać ropę z dogodną dla siebie marżą. W 2015 koszt wydobycia baryłki w Stanach wynosił 36 dolarów, natomiast w Wenezueli mniej - 24. Nie są to może wartości krajów zatoki, gdzie koszt wydobycia jest najniższy, ale cena ropy z pewnością spadłaby z obecnego pułapu 80 dolarów, ku niezadowoleniu strażników systemu.
Drugi rozdział, wenezuelskiej naftowej bonanzy musiałby od zarania mieć na celu budowanie krajowego majątku i reinwestycje, a nie natychmiastowe nań przejadanie. W tym celu na pewno musiałby powstać państwowy fundusz, na którym lokowane byłby zyski z eksportu. Chociaż Caracas musiałby się pogodzić z podzieleniem się zyskami z zachodnimi korporacjami, jednakże w trakcie negocjacji - oprócz inwestycji w sektor naftowy - mogłoby wymusić zapisy o pomocy w budowaniu efektywnych instytucji oraz o inwestycjach w sektory inne, niż wydobywcze. Z czasem, gdy zachodni kapitał poczułby stabilność, inwestycje po kraju mogłyby się rozlać, wspierając dywersyfikację gospodarki.
Niemniej próby odwrócenia złej karty i poszukania dróg dywersyfikacji wcale nie muszą być tak skomplikowane i uzależnione od zewnętrznych aktorów. Bowiem innym, obok ropy zasobem, który można wykorzystać tu i teraz jest samo…piękno Wenezueli.
Chociaż stanie się celem turystycznym - biorąc pod uwagę wysoką przestępczość i niestabilność wewnętrzną - wydaje się obecnie mało prawdopodobne, to samo dotyczyło kiedyś sąsiedniej Kolumbii. Przez znaczną część lat 80. i 90. Kolumbia była areną przestępczości narkotykowej i rebelii FARC, której towarzyszyły zabójstwa, porwania i emigracja – jak na ironię – w znacznym stopniu do Wenezueli.
Mimo to branża turystyczna w Kolumbii przeżywa obecnie rozkwit. Szacuje się, że w 2024 r. osiągnie ona przychody w wysokości prawie 4 mld USD, stanowiąc pokaźną część kolumbijskiego PKB. Kolumbia jest postrzegana jako wschodząca potęga turystyczna, podobnie jak inne kraje Ameryki Południowej, takie jak Peru i Brazylia, które również osiągają rekordową liczbę odwiedzających i czerpią z tego pokaźne zyski.
Tymczasem Wenezuela to bajeczna kraina z rozległym wybrzeżem Morza Karaibskiego, gęstymi i malowniczymi lasami deszczowymi w centralnej części kraju, na tropikalnej równinie Los Llanos. Przez nią płynie majestatyczna Rio Orinoco, do której spływają wody z andyjskich szczytów w północno zachodniej części kraju, a także wyżyn i gór południowego-wschodu w tym gór Tepui. Te uważane są za jedne z najstarszych formacji geologicznych na Ziemi i stanowią unikalne środowisko życia dla wielu endemicznych gatunków roślin i zwierząt. Nic zatem dziwnego, że aż 15% całego terytorium państwa, zajmują 43 parki narodowe.
Oczywiście w rysowaniu takich scenariuszy hamować nas może tylko długość kartki papieru, a rzeczywistość rysuje się w ciemniejszych barwach. Jednak sytuacja nigdy nie jest tak zła by nie dało się jej odwrócić, każda studnia ma swoje dno. Pytanie czy Wenezuela osiągnęła już własne?
- https://corporate.ford.com/articles/history/the-model-t.html#
- https://www.cato.org/commentary/corruption-democracy-venezuela
- https://www.aljazeera.com/opinions/2013/3/7/hasta-la-vista-hugo
- https://www.reuters.com/article/idUSBRE86O03M/
- https://www.forbes.com/sites/rrapier/2017/05/07/how-venezuela-ruined-its-oil-industry/
- https://www.france24.com/en/20180522-usa-tightens-venezuela-sanctions-after-maduro-wins-sham-election
- https://www.iea.org/news/oil-and-gas-industry-faces-moment-of-truth-and-opportunity-to-adapt-as-clean-energy-transitions-advance
- https://www.statista.com/outlook/mmo/travel-tourism/colombia
- https://www.opec.org/opec_web/en/about_us/171.htm
- https://globalsanctions.co.uk/region/venezuela/#eu
- https://sgp.fas.org/crs/row/R44841.pdf
- https://www.cfr.org/backgrounder/venezuela-crisis
- https://www.scfc.gov/wp-content/uploads/2022/03/Brazil-Market-Profile-.pdf
- https://www.batimes.com.ar/news/argentina/opposition-criticism-as-president-fernandez-meets-with-venezuelas-maduro.phtml
- https://oilprice.com/Energy/Energy-General/Venezuelas-Oil-Industry-Could-Take-Decades-To-Recover.html
- https://www.reuters.com/business/energy/chinas-oil-trade-investment-venezuela-2023-09-12/
- https://www.weforum.org/agenda/2016/03/what-s-behind-the-drop-in-oil-prices/
- https://www.bbc.com/news/business-20795781
- https://www.aljazeera.com/news/liveblog/2024/7/29/venezuela-election-results-live-maduro-gonzalez-presidential-race
- https://www.cfr.org/timeline/venezuelas-chavez-era
- https://www.bbc.com/news/world-latin-america-12593085