- Hubert Walas
Pomysł Niemiec na Nową Europę?
24 listopada 2021 roku koalicja partii - SPD, Zielonych oraz FDP doszła do porozumienia w sprawie utworzenia nowego, niemieckiego rządu. Pierwszego po wojnie obejmującego trzy partie. Przy tym zaprezentowano 177 stronicowy dokument koalicyjny przedstawiający podstawowe założenia nowego rządu. Zawarte w nim propozycje, jeśli wcielone w życie oznaczałyby przełom nie tylko dla Niemiec, ale i dla całej Unii Europejskiej. Berlin bowiem chce, aby Unia dążyła w stronę Stanów Zjednoczonych Europy.
Europejskie Państwo Federalne
Stany Zjednoczone Europy - tak plan nowej koalicji, zaraz po zaprezentowaniu umowy koalicyjnej, zatytułował najpoczytniejszy niemiecki tygodnik “Der Spiegel”. I nie jest to określenie na wyrost. Po raz pierwszy bowiem tak bezpośrednio, wszystkie trzy partie podkreśliły, że celem integracyjnym Unii Europejskiej powinno być powstanie federalnego, związkowego państwa europejskiego.
Co miałoby za tym iść? Umowa koalicyjna mówi m.in. o: wprowadzeniu europejskiej ordynacji wyborczej, ponadnarodowych listach, wspólnym ministerstwie spraw zagranicznych, wzmocnieniu siły Parlamentu Europejskiego, czy przede wszystkim zniesieniu wymogu jednogłośności w polityce zagranicznej i bezpieczeństwa. Przy postępującym rozkładzie układu bezpieczeństwa w Europie realizacja tego ostatniego punktu byłaby szczególnie przełomowa. Umowa koalicyjna wspomina także o pan-europejskiej sieci infrastrukturalnej - kolejach, sieci energetycznej, czy wodorze, natomiast za punkt startowy do działania miałaby posłużyć trwająca obecnie „Konferencja w sprawie przyszłości Europy”.
Koalicji „sygnalizacji świetlnej”, nazwanej od kolorów partii ją tworzących, na pewno nie można odmówić ambicji, to odważna kontrofensywa biorąc pod uwagę chroniczną słabość Unii w ostatnich latach, które objawiło wyjściem Wielkiej Brytanii z UE oraz reakcją na pandemię, w której ciężar walki spoczywał na barkach rządów narodowych. Realizacja tych założeń wymagałby jednak ogromnego wysiłku. Abolicja jednogłośności w sprawach polityki zagranicznej oraz polityki bezpieczeństwa, która od lat jest na radarze Niemców, czy Francuzów nie może wejść w życie, zanim wszystkie 27 państw członkowskich dobrowolnie odda swoje prawo weta. Zmiany wymagałoby unijne traktaty. To również wymagałyby jednogłośnej decyzji wszystkich krajów UE. W niektórych musiałoby dojść do przeprowadzenia referendum.
Jednakże, co bardzo istotne orędowników takiego kierunku dla Unii Berlin znajduje w Paryżu. Francja od dawna wzywa do „strategicznej autonomii” Europy, jednak wcześniej ten entuzjazm był z reguły tonowany przez wyrachowany rząd kanclerz Angeli Merkel. W temacie nowej, wielkiej europejskiej strategii Emmanuelowi Macronowi, z Olafem Scholzem, nowym niemieckim kanclerzem, może rozmawiać się teraz znacznie łatwiej.
Francuzi liczą, że w nowym rządzie niemieckim odnajdą partnera do zmiany europejskiego wektora geopolitycznego, co Paryż planuje uczynić podczas swojego półrocznego przywództwa w UE, które rozpoczęło się z początkiem 2022 roku. Celem Francji będzie przejście od UE, jako unii gospodarczej państw narodowych, do Unii jako jako mocarstwa totalnie suwerennego, samego decydującego o swojej strategii i polityce bezpieczeństwa. Nie jest jednak tak, że między Paryżem, a Berlinem nie ma teraz żadnych różnic. Tam, gdzie Macron mówi o europejskiej „strategicznej autonomii", Scholz woli „strategiczną suwerenność". Różnica nie jest mała. Niemcy bowiem nie chcą strategicznej autonomii, jeśli oznacza to odcięcie od Stanów Zjednoczonych.
Co jednak łączy niemieckiego kanclerza i francuskiego prezydenta to plan bardziej zdecydowanej egzekutywy przeciw niesubordynacji państw członkowskich UE w kwestiach prawa. To ważne założenie również zawarte jest w umowie koalicyjnej. Nie trudno zgadnąć, że autorzy mieli tu ma myśli głównie Węgry i Polskę. Wspólny niemiecko-francuski front widać także w podejściu obu stolic do polityki Federacji Rosyjskiej. Macron, który wydaje się sceptyczny wobec jakiegokolwiek bezpośredniego zagrożenia ze strony Rosji, na niedawnym spotkaniu powiedział: „Musimy unikać wszelkich bezużytecznych napięć". Scholz wtórował równie lapidarnym stwierdzeniem: „Dla nas wszystkich jasne jest, że nie ma alternatywy dla deeskalacji.”
Liczą się jednak realne działania - a tu widać kontynuację miękkiego podejścia Berlina, która jest jedną z przyczyn pierwszego od dekad zagrożenia pełnoskalową wojną między dwoma dużymi państwami na Półwyspie Europejskim - Rosją i Ukrainą. Niedawno wyszło na jaw, że rząd kanclerz Merkel blokował sprzedaż broni na Ukrainę, w międzyczasie prowadząc dostawy do Egiptu, krytykowanego o naruszenia praw człowieka w Jemenie. Do tego dochodzi saga gazociągu Nord Stream, który usuwa jeden z ostatnich lewarów Kijowa względem Moskwy, czyli gazociąg Braterstwo. Wprawdzie jeden z koalicjantów, czyli partia Zielonych jest przeciwko projektowi kontrowersyjnej rury na dnie Bałtyku, to jednak lider koalicji, czyli SPD jest partią, która projekt Nord Stream w 2005 rozpoczęła. To z tej partii wywodzi się ówczesny kanclerz Gerhard Schroder. Niemiec obecnie głównie znany jest z tego, że zasiada w zarządach rosyjskich, energetycznych spółek Rosneft i Gazprom, który jest operatorem Nord Stream. Teraz spekuluje się, że następca Schrodera, Olaf Scholz będzie wzywał do kolejnego „resetu” z Moskwą.
Inną znaną postacią wywodzącą się z SPD jest Martin Schulz. To Schulz był jednym z pierwszych Niemców wzywających do stworzenia europejskiego państwa federalnego. Już w 2017 roku na partyjnej konferencji SPD padł apel do stworzenia „Stanów Zjednoczonych Europy”. Wg. słów Niemca z 2017 roku, powinno się to stać do roku 2025.
Schulz powiedział delegatom, że chciałby, aby państwa członkowskie UE podpisały się pod „traktatem konstytucyjnym”, który zobowiązywałby blok do podjęcia kroków w kierunku federalnej Europy. I dalej: „Taki traktat konstytucyjny będzie musiał zostać przedstawiony państwom członkowskim, a te, które go nie zaakceptują, automatycznie będą musiały opuścić UE" - powiedział Schulz”. Trzeba jednak zauważyć, że pogląd na tę sprawę nie jest jednak w Niemczech spójny. Alexander Dobrindt z CSU nazwał wówczas Schulza europejskim radykałem - „Ktoś, kto chce stworzyć Stany Zjednoczone Europy do 2025 roku, kto chce rozwiązać państwa narodowe w ciągu najbliższych siedmiu lat i kto chce wyrzucić z UE każdego, kto nie podporządkuje się temu dyktatowi, musi być nazwany europejskim radykałem”.
Motywacje, które kierują nowym rządem niemieckim są jasne. W dobie rosnącego duopolu amerykańskiego-chińskiego, europejscy przywódcy dostrzegają konieczność konsolidacji zasobów, aby nie pozostać w tyle. Na dzisiaj Europa jest bowiem na prostej drodze do zostania największym skansenem świata. W suchych liczbach Unia często przewyższa, dorównuje, bądź mocno nie ustępuje Chinom, czy Stanom Zjednoczonym. Jednak jej system organizacyjny sprawia, że jej spójność rozbijana jest przez interesy poszczególnych państw. Ten system sprawdził się, jako spoiwo dla leczącej rany, powojennej Europy i na czasy hossy gospodarczej podczas unipolarnego momentu Stanów Zjednoczonych. W czasach, gdy do słownika wracają takie określenia jak hard-power, czy realpolitik, Unia pozostaje jednak bezzębna i nieefektywna, co skrzętnie wykorzystują gracze o bardziej scentralizowanym i krótszym łańcuchu decyzyjnym.
Ewoluuj albo giń
Blisko 500 lat temu Europa wynalazła najbardziej efektywną formę organizacji politycznej w historii: państwo narodowe. Poprzez serię wojen i podbojów ta forma organizacji politycznej rozprzestrzeniła się jak wirus, tak że w XX wieku była jedynym sposobem organizacji polityki - eliminując imperia, miasta-państwa i systemy feudalne. Ponieważ państwa narodowe najlepiej radziły sobie z innymi państwami narodowymi, inne systemy polityczne stanęły przed trudnym wyborem: stać się państwem narodowym lub zostać przez nie przyjęte. Do końca XX wieku jedynym sposobem na zajęcie miejsca przy stole było bycie państwem narodowym. Podobnie jest teraz - Unia Europejska, jeśli nie przejdzie gruntownej przemiany będzie zmierzać ku upadkowi, zgodnie z maksymą „Ewoluuj albo giń”. Wydaje się, że Europa to ostatni obszar po USA i Chinach, o takim skoncentrowaniu kapitału ludzkiego, ekonomicznego i ideowego, który dalej pozostaje fundamentalnie podzielony i zdecentralizowany, w kwestii ogólnego kształtu swojej strategii. Mimo, że Europa nie posiada barier geograficznych większych od tych dzielących poszczególne stany USA, czy prowincje Chin.
Idea federacji państw europejskich ma długą i bogatą historię. Od średniowiecza wielu uczonych opowiadało się za zjednoczeniem Europy. Pierwsze wzmianki o idei europejskiego federalnego państwa pochodzą z XIX wieku. Wspominał o niej m.in. Napoleon Bonaparte u schyłku swojego życia przebywając na wygnaniu na wyspie Św. Heleny. Koncept ten szerzej opisał w 1831 roku, polski profesor Wojciech Jastrzębowski w tekście „O wiecznym pokoju między narodami”. Z kolei sformułowania „Stany Zjednoczone Europy” jako pierwszy użył francuski pisarz Wiktor Hugo podczas przemówienia na Międzynarodowym Kongresie Pokoju w Paryżu, w 1849 r. Niewiele to dało, bo w kolejnym stuleciu Niemcy i Francja stoczyły ze sobą 3 wojny. W 1946r. Winston Churchill powtórzył wezwanie by “zbudować coś na kształt Stanów Zjednoczonych Europy” („build a kind of United States of Europe."”).
Z kolei William Fulbright amerykański profesor, w swoim tekście z 1948 roku zauważa, że doświadczenia historyczne sugerują, że impuls w stronę federalizacji jest największy zaraz po druzgocącej wojnie. Po wojnach napoleońskich pewien stopień zjednoczenia został osiągnięty dzięki Świętemu Przymierzu, do czasu rewolucji roku 1848 r. Potem po I Wojnie Światowej, Briand i Herriot w swoim staraniu zapobieżenia kolejnej wojny w Europie, zaproponowali nowy projekt paneuropejski i federację państw. Kolejny wielki konflikt doprowadził do powstania Europejskiej Wspólnoty Węgla i Stali, a w końcu także Unii Europejskiej. Wówczas motywacją oprócz przeciwdziałaniu kolejnej druzgocącej Stary Kontynent wojnie, było również zagrożenie wiszącą nad Europą potęgą Związku Sowieckiego.
W swojej analizie Fulbright przedstawia również interesujący opis tego z jakimi wyzwaniami musi zmierzyć się szukająca zjednoczenia Europa. Pamiętajmy, że swój tekst Amerykanin pisał w maju 1948 roku, a zatem niedługo po końcu II Wojny Światowej i przed wprowadzeniem Planu Marshalla.
Pierwszym i podstawowym problemem, który musiałby zostać pokonany w celu utworzenia europejskiego państwa federalnego to resentymenty narodowe, wynikające z uprzedzeń, obaw i animozji głęboko zakorzenionych w Europejczykach poprzez patriotyzm i doświadczenia historyczne. Wydaje się, że mimo powstania Unii Europejskiej ten argument dalej jest aktualny. Mimo że powojenne animozje w dużym stopniu straciły na sile, nieufność między narodami Europy dalej istnieje.
Drugą przeszkodą jest obawa przed potęgą odradzających się Niemiec. Pamiętajmy, że Fulbright pisał ten tekst zaraz po II Wojnie Światowej. Niemcy już dawno się odrodziły i po dwóch klęskach w XX wieku obecnie prezentują się jako naród pacyfistyczny, o czym może świadczyć relatywnie słaba, w stosunku do siły gospodarki, potęga militarna Niemiec. Niemcy to najsilniejsza gospodarka Unii, jednak jej 22% udział w unijnym PKB nie dominuje znacząco nad resztą państw. Nieufność wobec Berlina dalej jest jednak problemem, który może przeszkodzić przed unifikacją Europy. Dość powiedzieć, że wschodnia flanka Unii znacznie bardziej w kwestii bezpieczeństwa, niż Niemcom ufa oddalonym o tysiące kilometrów Amerykanom.
Trzecim problemem wg Fulbrighta były zakusy Sowietów by zjednoczyć Europę wedle własnego uznania, w stylu podobnym do Napoleona, Kaisera, czy Hitlera. Związek Sowiecki jak wiadomo już nie istnieje. Jednak odrodzona na jego gruzach Federacja Rosyjska, mimo że dysponuje znacznie mniejszym potencjałem od Europy w każdym aspekcie, oprócz militarnego próbuje grać w tej samej lidze co Sowieci. I tylko ten jeden aspekt wystarcza, by Moskwie się to w dużym stopniu udawało.
Czwartą przeszkodą jest bariera językowa, która utrudnia wolną wymianę pomysłów i informacji. W 1948 roku problem ten był większy, niż dzisiaj. Obecnie w języku angielskim porozumiewa się w każdym kraju Unii m.in. 50% obywateli, a w niektórych wskaźnik ten osiąga 70%. Oczywiście z wyłączeniem krajów, gdzie angielski jest językiem urzędowym. Swoją drogą paradoksem jest, że ojczyzna języka, który ma potencjał Unię zespolić, niedawno tę Unię opuściła.
Piątym problemem są groźne ideologie polityczne. Fulbright w swoim tekście zauważa, że faszyzm i komunizm po wojnie, w dalszym ciągu miały swoich zwolenników w Europie. Mimo, że nie można mówić o ruchach tak skrajnych jak 70 lat temu, to ideologiczny podział Europy rzeczywiście istnieje. Są społeczeństwa skłaniające się ku liberalnemu spojrzeniu na świat, jak i te bardziej konserwatywnie podchodzące do życia, jednak wydaje się, że podziały te nie są większe, niż te w różnych stanach USA.
Szóstym i siódmym problemem są z kolei różnice religijne i kulturowe, które „często są silniejsze, niż więzy krwi”. To również, w dalszym ciągu pozostaje aktualne. Europa dalej pozostaje mozaiką kulturową, co jest również jest jej niewątpliwą wartością.
USA drogowskazem dla Stanów Zjednoczonych Europy?
Fulbright dokonuje również, interesującego porównania problemu europejskiej integracji z sytuacją przed zjednoczeniem USA. Możemy przypomnieć sobie, pisze Fulbright, wiele wysiłków na rzecz zjednoczenia, które charakteryzowały stosunki trzynastu amerykańskich kolonii przed uzyskaniem przez nie niepodległości. Dziś osiągnięcie konstytucji i rządu federalnego w 1787 roku wydaje się być łatwiejsze, niż obecnie osiągnięcie federacji w Europie. Ale zapiski pokażą, że nie tylko proces ratyfikacji amerykańskiej konstytucji był kontrowersyjny, ale rząd federalny z 1787 roku poprzedzony był luźną konfederacją, która z kolei poprzedzona była niepewnymi kongresami i związkami z wcześniejszych czasów. Nieustające zagrożenie ze strony Indian, a następnie niebezpieczeństwo ze strony wielkich mocarstw Francji, Hiszpanii i Anglii były tak samo potężnymi czynnikami zjednoczenia Stanów Zjednoczonych, jak krajowe potrzeby gospodarcze i impulsy społeczne.
Często słyszymy, że problemy zjednoczenia Europy nie mogą być porównywane z problemami związanymi z federacją Stanów Zjednoczonych. Bez wątpienia zjednoczenie USA było znacznie łatwiejsze niż zjednoczenie Europy. Ale mimo to nie należy zapominać, że wszystkie trudności, z którymi boryka się obecnie Europa, w pewnym stopniu występowały w państwach kolonialnych przed federacją. Istniały problemy z granicami, problemy z walutą, spory taryfowe i wiele innych kwestii, które musiały zostać rozwiązane, zanim doszło do zjednoczenia. Istniały różnice językowe, religijne i dotyczące instytucji społecznych. W Stanach Zjednoczonych kwestia niewolnictwa nie została rozwiązana na początku i w końcu musiała zostać oczyszczona przez krwawą wojnę domową. Niewolnictwo było niemałą przeszkodą na drodze do zjednoczenia.
Również w samowystarczalnej, prowincjonalnej gospodarce roku 1776, z jej powolnymi środkami komunikacji i ograniczoną siłą masowego rażenia, wątpię - zaznacza Amerykanin, by konieczność federacji była dla ówczesnych obywateli tak oczywista, jak powinna być dla dzisiejszego Europejczyka. Jeśli Holender z Nowego Jorku i Anglik z Connecticut, jeśli Francuz z Luizjany i Hiszpan z Kalifornii, jeśli Szwed z Delaware i Niemiec z Pensylwanii mogli zostać uformowani w jedno ciało polityczne, żyjące razem w zgodzie i dążące do wspólnych celów narodowych, to istnieją wszelkie powody, aby wierzyć, że Francuzi z Francji, Anglicy z Anglii, Holendrzy z Holandii, Niemcy z Niemiec, Hiszpanie z Hiszpanii i wszyscy ich sąsiedzi, jeśli tylko będą mieli odpowiednie warunki, mogą zjednoczyć się dla odbudowanej i silnej Europy. Analiza Fulbrighta, mimo że liczy już blisko 76 lat, dalej zawiera w sobie wiele prawdy.
Jakie są zatem szanse, że Stany Zjednoczone Europy powstaną w najbliższym czasie? Jednym słowem - nikłe. Europa dalej pozostaje gruntownie podzielona. Południe zmaga się z problemami ekonomicznymi i nieustającym problemem migracji; Francja szuka sposobności, by wykorzystać potencjał unijny do realizacji polityki globalnej wedle własnego interesu; Polska, Szwecja, Finlandia, Państwa Bałtyckie i Rumunia obawiają się o swoje bezpieczeństwo w kontekście coraz agresywniejszej polityki Kremla i swoje nadzieje pokładają przede wszystkim w Stanach Zjednoczonych, a Niemcy w dalszym ciągu na pierwszym miejscu stawiają merkantylizm i umiejętne rozgrywanie największych światowych aktorów USA, Chin, czy Rosji dla wzmacniania własnej siły gospodarczej.
Stany Zjednoczone Europy by powstać potrzebują wspólnej, fundamentalnej wartości jednoczącej wszystkie narody. Równość w mocarstwowej rywalizacji z USA, czy Chinami jest dla przeciętnego Europejczyka zbyt abstrakcyjnym argumentem, by stanowił racjonalną przesłankę do odrzucenia suwerennych praw np. w obrębie polityki bezpieczeństwa, jakie obecnie przysługują każdemu narodowi. Tym bardziej, że dzisiaj na europejskiej szachownicy narody znowu zaczynają obawiać się o takie fundamentalne prawa jak bezpieczeństwo i niepodległość. Berlin słusznie zakłada, że inicjatywa jednocząca i reformująca Stary Kontynent musi wyjść od jej najsilniejszego państwa. Problem w tym, że w wielu aspektach polityka Niemiec bardziej Unię dzieli, niż łączy. Przede wszystkim to musi się zmienić, by Stany Zjednoczone Europy wyszły poza sferę abstrakcji.
Źródła:
https://www.spiegel.de/politik/deutschland/ampel-koalitionsvertrag-kommen-jetzt-die-vereinigten-staaten-von-europa-a-3eaacdca-dbd4-4bda-bc21-74c0587b3cf4
https://globalnetwork.io/perspectives/2021/09/will-there-ever-be-united-states-europe-new-paper-ubc-sauder-weighs
https://www.telegraph.co.uk/world-news/2021/11/26/germany-back-united-states-europe-green-leader-named-foreign/
https://euobserver.com/democracy/153624
https://www.euractiv.com/section/politics/short_news/german-government-will-push-for-a-european-federation/
https://carnegieeurope.eu/strategiceurope/85862
https://www.neweurope.eu/article/will-the-new-german-coalition-lead-europe-towards-a-federal-union-with-room-for-common-debts/
https://www.nytimes.com/2021/12/10/world/europe/macron-scholz-france-germany-meeting.html
http://www.nationalreview.com/comment/ramosmrosovsky200412200804.asp
https://www.theguardian.com/world/2017/dec/07/martin-schulz-united-states-of-europe-germany-sdp
https://www.cer.org.uk/in-the-press/europe-new-superpower
https://www.jstor.org/stable/1026642?read-now=1&seq=1#page_scan_tab_contents
https://carnegieeurope.eu/strategiceurope/84286