Ukraina sobie nie pomaga.

„Nadchodząca zdrada Ukrainy” - tak zatytułował swój tekst analityk prestiżowego ośrodka RUSI Tim Willasey-Wilsey. W nim Brytyjczyk, zbierając w całość kluczowych czynników - w tym wybory w Stanach, zmęczenie Zachodu wojną, oraz problemy wewnętrzne Ukraińców dochodzi do złowieszczego, z perspektywy Kijowa, wniosku - Ukraina może zostać przymuszona do negocjacji, z pozycji uległego.

Tekst RUSI, jest tylko jednym, z wielu przejawów pesymizmu wokół wojny wśród światowego i ukraińskiego komentariatu. Nasilił się on po wyprawie administracji Volodymyra Zelenskiego do USA, oraz następującej po nim objazdówce po stolicach Starego Kontynentu, a także wraz z poprawiającymi się sondażami Donalda Trumpa. W Stanach i Europie Zelenski przedstawiał swój „plan zwycięstwa”, jako narzędzie, które zapewni trwały pokój Ukrainie, a aliantom zwycięstwo. Jednak, już od momentu, gdy plan został udostępniony do wglądu Amerykanom, osoby ze establishmentu zaczęły przemycać negatywny odbiór prezentowanego Zelenskiego planu.

Faktem jest, że „plan zwycięstwa” jest polityczną porażką prezydenta Zelenskiego.

Kierunek Kursk

Zakres wyłomu kurskiego stopniowo, ale stale, zmniejsza się. Ukraińcy zostali odepchnięci od Koreneva, a także w okolicach Lyubimovki. Z drugiej strony kotła, od wschodu, sytuacja jest stabilniejsza, choć i tam rosyjski napór zwiększa się. Mimo naporu Ukraińcy utrzymują również trzy małe przyczółki na zachód. Jeden przy lesie Glushkovskim, drugi w okolicach Tyotkino, zaś trzeci na wysokości Rylska.

Przy okazji operacji w kurskim regionie, należy zwrócić uwagę na rzekome przygotowanie północnokoreańskich żołnierzy do wejścia do walki, właśnie na tym odcinku. O zaangażowaniu piechoty reżimu z Pjongjangu donosi zarówno wywiad ukraiński, jak i południowokoreański. Póki co są to informacje niesprawdzone, choć to nagranie miało jakoby pokazywać właśnie żołnierzy z półwyspu koreańskiego. Według szefa ukraińskiego wywiadu mają oni wejść do walki już 1 listopada, w liczbie 2600. Jeśli stanie się to faktem, przekonamy się to tym szybko.

Kierunek Charków

Patrząc z lotu ptaka w okolicach regionu charkowskiego nie zaszły większe zmiany w trakcie ostatniego miesiąca. Napór Rosjan trwa dalej. Należy jednak zwrócić uwagę na dwa miejsca, w których Rosjanom udało się przesunąć linię frontu. W Synkivce, na północny-wschód od Kupiańska zbliżyli się do miasta na ok. 3 km. Poprawili swoje pozycje również na południe od tego miejsca na wysokości Senkove, gdzie dotarli niemal do rzeki Oskil i drogi P-79.

Szef administracji wojskowej obwodu charkowskiego Ołeh Synehubow poinformował, że władze ukraińskie ewakuują ludność cywilną z Kupiańska i okolic.

Kierunek Ługańsk

Na kierunku ługańskim należy zwrócić uwagę na posunięcie Rosjan pod Makiivką, ale przede wszystkim na wysokości Nevske, gdzie odepchnęli Ukraińców na znaczące 6 kilometrów. Od południa siły Kremla napierają także na Terny.

Kierunek Donieck

Najwięcej dzieje się na kierunku dla Rosjan priorytetowym - w Donbasie. Federacja Rosyjska poprawiła swoją pozycję pod Chasiv Yarem, gdzie wychodząc z „Niemieckiego Lasu” podchodzi do miasta od południa. W ciągu ostatnich tygodni ten postęp można oszacować na ok. 3 kilometry.

Idąc dalej na południe, rosyjskie postępy zostały w pewien sposób zahamowane pod Toreckiem, gdzie front nie uległ zmianie. Czego nie można powiedzieć o Niu-Yorku i Nelipivce. Rosjanie prą w kierunku Scherbynivki, okrążając Toreck.

Po miesiącu, dowódcy Kremla powrócili do napierania frontalnego na Pokrovsk. Zbliżyli się do miejscowości Mykolaivkar, a także Sukhiy Yar i znajdują się ok. 6 kilometrów od granic Pokrovska.

To nie oznacza, że porzucone zostały wysiłki na południe od miasta. To tam Rosjanie odnotowują największe zdobycze terytorialne. Po przejściu przez Ukrainsk, siły Federacji zdobyły Tsukuryne, a to wraz poprawą sytuacji na wysokości Hostre, oznacza że Kurakhivka - kolejny ważny węzeł logistyczny, jest otoczona z trzech stron. Na pewną korzyść obrońców przemawiają bariery wodne na południe od miasta, ale w dalszym ciągu sytuacja jest bardzo trudna.

Nasz ostatni raport powstał także na chwilę przed upadkiem Vuhledaru, który zmaterializował się w kolejnych dniach. Ukraińcy zmuszeni byli do odwrotu także na wysokości Kostiantynivki.

Na pozostałym odcinku frontu nie doszło do znaczących zmian.

---

Wydarzenia na froncie, kolejny miesiąc (z wyłączeniem akcji kurskiej), podążają podobnym torem - stopniowego progresu Rosjan, kosztem stopniowego ustępu Ukraińców. Motywy dla tych zmian niezmiennie odmieniane są przez wszystkie przypadki każdego miesiąca: zbyt słabe zaangażowanie zachodu, problemy dowódcze Ukraińców (w tym stale obecny element „”sowiecki” wśród kierownictwa SZU), nieustępliwość Kremla (mimo nawarstwiających się kosztów), czy zwyczajnie różnica skali obu walczących stron. To wszystko prawda.

Dlatego też przy powtarzającym się schemacie wydarzeń można było oczekiwać, że propozycja prezydenta Zelenskiego, będzie bazować na poprawnym odczytaniu tych sygnałów, zmianie podejścia, i sformułowaniu planu w oparciu, o nieprzychylne, z punktu widzenia Kijowa warunki międzynarodowe oraz wewnętrzne. Innymi słowy Ukraina potrzebowała świeżego podejścia, innego niż do tej pory. Czy tak się stało? Przyjrzyjmy się planowi Zelenskiego, który oficjalnie przedstawił on Werchownej Radzie 16 października. Zawiera on 5 zasadniczych punktów otwartych, oraz 3 niejawne.

Pkt.1 to wystosowanie dla Ukrainy oficjalnego zaproszenia do NATO i faktyczne członkostwo. A zatem niejako zagranie w grę faktów dokonanych feit accompli, i eskalację na warunkach podobnych do tego, jak to robi Federacja Rosyjska. Chodziło o przypieczętowanie przyszłości Ukrainy, tak by jej los nie podlegał żadnym negocjacjom przy potencjalnym stole rozmów z Rosją.

Pkt.2 to zwiększenie pomocy militarnej dla Ukrainy. Większa skala dostaw sprzętu i amunicji, zniesienie atakowania celów na terenie Federacji Rosyjskiej, a także potencjalnie niszczenie przez NATO rosyjskich rakiet z terytorium państw flanki - w tym Polski, Słowacji, czy Rumunii. Ponadto rozwój krajowego przemysłu zbrojeniowego na Ukrainie, by ten zaspokajał większość potrzeb SZU.

Pkt. 3 to „zwiększenie potencjału konwencjonalnego odstraszania Rosji na Ukrainie” - za tym enigmatycznym stwierdzeniem stoi pomysł przesunięcia NATOwskich systemów na Ukrainę, by te odstraszały działania Rosji. Z NATOwskiego podręcznika możnaby nazwać takie posunięcie ruchem „extended deterrence”.

Pkt. 4 to zaproszenie partnerów z Zachodu do eksploracji ukraińskich złóż surowcowych. Ukraina posiada bogate złoża minerałów strategicznych w tym uranu, litu, czy tytanu - o czym szeroko mówiliśmy dwa lata temu w jednym z odcinków. Byłaby to niejako zachęta dla Zachodu, a jednocześnie element finansowania wojny dla Kijowa.

Pkt. 5 to propozycja by siły ukraińskie, w razie zakończenia wojny, zastąpiły na Starym Kontynencie Amerykanów, jako element stabilizowania systemu bezpieczeństwa. Tym ruchem Ukraińcy mieliby pozwalać Amerykanom na łatwiejsze odejście w inne teatry zbrojne świata - m.in. Tajwan, czy Bliski Wschód.

Na wstępnie trzeba zaznaczyć, że nie znamy detali tego planu, (w tym trzech niejawnych punktów), a szczegóły mogą czasami zmienić postrzeganie pewnym spraw, jednak po pierwszych reakcjach światowych stolic wiadomo, że plan został przyjęty chłodno. Mówiąc brutalnie, w tym momencie wojny bardziej Ukrainie zaszkodził, niż pomógł.

Taka ocena może zbulwersować niektórych odbiorców, szczególnie Ukraińców, dla których również tłumaczymy nasze treści, ale fakty są takie, że kancelaria prezydenta źle odczytała sytuację międzynarodową, i dlatego też skonstruowała nieskuteczny plan.

Owszem, nie ulega wątpliwości, że ten plan, jeśli zostałby zrealizowany przyniósłby Ukrainie drastyczną poprawę sytuacji. Być może nawet pomógłby Ukrainie całkowicie wypchnąć Rosję z kraju, i wygrać pokój na własnych warunkach. Gdyby jego wprowadzenie zależało od nas, czy od Was - zwracam się do widzów przychylnych losowi Ukrainy - nikt nie zwlekałby minuty z jego realizacją. Niestety rzeczywistość jest inna, i od dwóch lat Zachód na wołania Kijowa o samoloty, amunicję, rakiety, czy czołgi, reaguje z podobnym lenistwem, ociąganiem i niemal niechęcią.

„Szaleństwem jest robić wciąż to samo i oczekiwać różnych rezultatów” - miał kiedyś powiedzieć Albert Einstein, a tak właśnie wygląda plan Kijowa.

Tymczasem gdy sytuacja zmierza w stronę niemal najważniejszych rozstrzygnięć, wystosowanie listy próśb/oczekiwań/wołań, które są wręcz o kilka poziomów większe, niż te wcześniej wysyłane i które również nie były adekwatnie spełnianie, było skazane na porażkę i spowodowało dużą konsternację w zachodnich stolicach. Można wręcz powiedzieć, że było zachowaniem nieodpowiedzialnym, z punktu widzenia ukraińskiego interesu. Odpowiedzialna polityka polega na dostosowaniu planu do rzeczywistości. Obrońcy planu twierdzą, że należało wyjść od wysokiej stawki, by było później z czego schodzić, jednak kiedy licytuje się za wysoko, zamiast podejścia do negocjacji, można uzyskać jedynie „przewrócenie oczami”.

No dobrze, więc co mogła zrobić administracja Zelenskiego?

Przede wszystkim należało wyjść od propozycji własnego wkładu, własnej oferty dla sojuszników. Ponownie - wielu z Was powie, że Ukraina robi wystarczająco dużo, i jej zwycięstwo powinno być warte dla Zachodu, każdego wydanego dolara. Zgoda, ale argument ten powtórzony tysiąc razy nie sprawi, że za 1001 razem zostanie adekwatnie wysłuchany.

Zachód, a przede wszystkim Amerykanie, uważa że ewentualna porażka Ukrainy, jest pewną turbulencją, ale w dużym obrazie sytuacji - wiele nie zmieni. Znacznie ważniejsza jest sytuacja wewnętrzna, rywalizacja z Chinami, czy nawet wspieranie Izraela, który może liczyć w Waszyngtonie na znaczniej silniejsze lobby, niż Kijów. Oczywiście, może to być błędna ocena i wielu analityków uważa że jest błędna, ale posiadanie racji w momencie jak Rosja wygra wojnę, na niewiele się przyda elitom w Kijowie.

Krytykę w tym tonie słychać z resztą na samej Ukrainie: „Zgodnie z planem wygląda na to, że ktoś musi zrobić wszystko za nas” - powiedział Oleksiy Goncharenko, członek ukraińskiej partii Solidarność Europejska.

Wyjście od własnej oferty stanowiłoby zasadniczą zmianę, przy której zachodnim stolicom byłoby znacznie łatwiej „sprzedać” dalszą i większą pomoc Ukrainie, swoim poszczególnym elektoratom. Mimo bardzo złej sytuacji, Ukraina dalej ma możliwości przedstawienia pewnej oferty, i choć z perspektywy ukraińskiej każdy jest bolesny - tak ponownie, na tym etapie nie ma magicznych rozwiązań:

Po pierwsze: obniżenie wieku poborowego. Przeciwnicy tego ruchu mówią jeśli stracimy jeszcze nasze najmłodsze pokolenie, które ma odbudować kraj, to po co to wszystko kontynuować? Zwolennicy: jeśli nie zrobi się wszystkiego we własnej mocy by uratować Ukrainę, nie będzie żadnej Ukrainy. Jednak ruch ten, oprócz oczywistego - czyli wsparciu dla własnej armii, ma drugą zaletę - pokazanie niechętnemu Zachodowi, że Ukraina jest w stanie posunąć się do wszelkich poświęceń by tę wojnę wygrać.

Po drugie, indywidualizacja podejścia do każdego z potencjalnych sojuszników. Czasem zapominamy, co kieruje politykami, tymczasem jest to zawsze to samo - zwycięstwo w kolejnych wyborach i poprawa własnej sytuacji politycznej. Kijów może zastosować takie podejście w każdym kierunku: amerykańskim, niemieckim, francuskim, włoskim, brytyjskim, czy polskim. Zaoferować coś, w zamian za konkretne wsparcie wojskowe.

Oczywiście mogą to być typowe kontrakty handlowe np. wsparcie militarne, w zamian za kontrakty na obudowę miast Ukrainy. Mogą to być kontrakty technologiczne - Ukraina szybko rozwija swój kompleks militarny, ze szczególnym uwzględnieniem dronów, czy rakiet. Wiele krajów chętnie poznałoby te techniki, a za dostęp do nich Ukraińcy mogą oczekiwać konkretnego wsparcia.

Pod ten wariant może również podlegać baza surowcowa Ukrainy, o której również mówi plan zwycięstwa. Tutaj ważne są właśnie detale, których nie znamy. Kijów, na czas wojny, mógłby, a nawet powinien, posunąć się do kroku zezwolenia na eksploatację tych złóż przez Zachód w zamian za wsparcie militarne. W każdym innym wypadku ciężko by ktokolwiek chciał łożyć własny kapitał na eksplorację złóż w kraju ogarniętym wojną.

Przeciwieństwem indywidualizacji jest to, co w Ameryce zrobiła administracja Volodymyra Zelenskiego wspierając kampanię Kamali Harris. To mógł być bardzo kosztowny ruch, jeśli okaże się, że wybory wygra Donald Trump - a coraz więcej na to wskazuje. W praktyce, przy tak wyrównanych sondażach, Kijów powinien mieć oferty dla obu obozów i nie faworyzować żadnego z nich.

Co więcej oferta wcale nie musi być typowo ekonomiczna. W przypadku stosunków polsko-ukraińskich, cały czas nierozwiązana pozostaje kwestia rzezi Wołyńskiej, której administracja Volodymyra Zelenskiego nie ma ochoty poruszać z Warszawą.

Teoretycznie Kijów, oprócz surowców zaproponował również swój wkład, w postaci zastąpienia wojsk amerykańskich na kontynencie europejskim, wojskami ukraińskimi, po zakończonej wojnie. W tym scenariuszu miałoby to zwolnić Amerykanów z Europy, a z drugiej strony przyczyniać się do budowania europejskiej architektury bezpieczeństwa.

O ile doświadczenie i umiejętności Ukraińców na pewno przydadzą się w powojennej Europie, tak niemniej w ten sposób skonstruowana ‘oferta’ ponownie pokazuje złe odczytanie sytuacji międzynarodowej. O ile dla samych Amerykanów taka ewentualność mogłaby być w pewnych warunkach korzystna, tak dla krajów Europy wiąże się z dużym ryzykiem. W obecności US Marines w Europie nie chodzi o sam fakt stacjonowania jakichkolwiek żołnierzy w danej liczbie na Starym Kontynencie - chodzi o to, że są to żołnierze amerykańscy, a wraz z nimi powiązana jest cała potęga ekonomiczno-przemysłowa Stanów Zjednoczonych. Uderzenie w tych żołnierzy wiąże się z ryzykiem uderzenia w całe USA, dlatego propozycja Kijowa mogła być dla Polaków, czy Niemców - gdzie stacjonują wojska amerykańskie - wręcz niebezpieczna, bo obniżałaby ich poczucie bezpieczeństwa.

Reasumując, plan Zelenskiego jest zły nie dlatego, ponieważ jego realizacja nie doprowadziłaby do pokonania Rosji - przeciwnie, mogłoby się tak stać. Jest zły, ponieważ nie odzwierciedla rzeczywistości i chęci sojuszników do jego realizacji. Dobry plan powinien mieć jeden cel: przedstawiać narzędzia w celu jak najlepszej poprawy sytuacji Ukrainy, przy jednocześnie najwyższych szansach na to, że sojusznicy zechcą go realizować (to drugie zastrzeżenie jest równie ważne, jak pierwsze).

Przedstawienie nieefektywnego planu ma swoje koszty. Ukraina walczy o uwagę medialną oraz atencję światowych przywódców - takie kampanie można przedstawiać raz na jakiś czas i tę próbę Kijów stracił. Po drugie, może utwierdzać, że Kijów tak naprawdę nie ma pomysłu na wojnę, poza powielaniem dotychczasowych postulatów - a to może tylko wzmacniać głosy o potrzebie jak najszybszych negocjacji pokojowych. Istnieje również trzecia opcja - mianowicie taka, że ukraińscy liderzy bardziej dbają o swoją pozycję polityczną wewnątrz kraju i zamiast podejmować czasem niepopularne decyzje, płyną z nurtem “wyborczym”.

Czy to oznacza, że Ukraina zostanie zdradzona, jak mówi tytuł? Niekoniecznie, jednak błędem jest w ogóle myślenie w tych kategoriach, oraz ustawienie siebie w roli ubezwłasnowolnionej ofiary. Należy w pierwszej kolejności zadbać o dopilnowanie wszystkich kwestii, które pozostają w mocy Kijowa. W drugim kroku, patrząc na wsparcie zagranicy - trzeba myśleć kreatywnie. Szukać różnych opcji, również w oparciu o niepopularne na pierwszy rzut oka decyzje. Jedna z odwiecznych prawd mówi - szczęście sprzyja przygotowanym.

Ukraińcy dalej grają w pokera, w tym rozdaniu mają słabsze karty od przeciwnika, ale to nie oznacza przegranej partii. Nikt nie wie, jaką kartę krupier wyciągnie w kolejnym kroku. Może Ramzan Kadyrow przewróci się na skórce od banana i niepokój ogarnie Czeczenię. Może Korea Południowa postawi na strategię walki proxy z Północą, poprzez Ukrainę, gdzie jednocześnie będzie testować swój zaawansowany arsenał rakietowy? A może nowy prezydent USA wykaże się innym rozumowaniem, i odmrozi wiele czerwonych linii nałożonych na Kijów do tej pory? W 2025 roku wydarzy się wiele scenariuszy, których dzisiaj nawet nie rozważamy. Ukraina walczy, ale pierwszym krokiem do tego by nie przegrała, jest lepsza reakcja na sygnały wysyłane przez rzeczywistość.

Źródła:

  1. https://www.rusi.org/explore-our-research/publications/commentary/impending-betrayal-ukraine
  2. https://www.understandingwar.org/sites/default/files/UAF%20Kursk%20Incursion%20October%2021%2C%202024.png
  3. https://x.com/sternenko/status/1847202618071818460
  4. https://abcnews.go.com/International/wireStory/ukraines-victory-plan-receives-mixed-reactions-western-allies-114958883