- Andrzej Krajewski
Detroit - niegdyś stolica amerykańskiego i światowego przemysłu motoryzacyjnego. W roku 1960 było to najbogatsze miasto Stanów Zjednoczonych i jedna z najbogatszych metropolii świata. Pięćdziesiąt lat później w 2013 r. znaczniej bliżej było miastu do miana „stolicy nędzy” w amerykańskim „pasie rdzy”. Metropolia strasząca przyjezdnych najwyższym wskaźnikiem przestępczości w USA i przerażająca bezrobociem sięgającym 40 proc. dorosłych mieszkańców miasta.
Po przeszło dekadzie miasto jest jednak inne. Dalej nie przypomina lat świetności z czasów zimnej wojny, jednak Detroit roku 2024 emanuje świeżą energią. Dziś to podnoszący się ruin ośrodek nowoczesnego przemysłu z bezrobociem na poziomie 8,9 proc.
Nowe życie Detriot poniekąd pokazuje konferencja „Reindustrialize 2024” (reindustrializacja), z czerwca 2024 roku, na którą przybyło ponad 500 szefów firm przemysłowych z całych Stanów Zjednoczonych.
Obrady otworzył pomysłodawca i współorganizator wydarzania - Chris Power. Założyciel oraz szef start-upu automatyki przemysłowej Hadrian. W wywiadach udzielanych mediom Power lubi się chwalić, że w 2019 r. przyjechał do USA z Australii z jedynie z 6 tysiącami dolarów w kieszeni. Jednak wierzył w amerykański sen oraz to, ze Stany Zjednoczone potrzebują odbudowy swego przemysłu. Minęły ledwie cztery lata, a firma Hadrian uruchomiła dwie fabryki, które wytwarzają wysoko zaawansowane technologicznie wyroby, generując przychód w wysokości 20 mln dolarów rocznie. Power nie osiągnąłby tego sukcesu, gdyby wcześniej inwestorzy nie powierzyliby mu 9,5 mln dolarów, przekonani biznesplanami inwestycji, jakie im przedstawił. On sam lubi napomykać, że poza finansami i zarządzaniem studiował również historię.
„Historia się powtarza. W szczególności cykl wznoszenia się i upadania imperiów” – często podkreślał Power w wywiadach udzielanych mediom.
Do tej tezy odwołał się także w swym wystąpieniu na konferencji „Reindustrialize 2024”. Zaczął je od słów: „Zamieniliśmy twardą siłę przemysłową na zyski finansowe; dziś płacimy za błędy lat 80. i 90. To jest ten sam błąd, który popełnia każde wielkie imperium”.
Słów tych uważnie słuchali, obecni na sali przedsiębiorcy. Nota bene przeważnie równie młodzi i rzutcy jak założyciel Hadriana. Power opowiadał im o ogromnych kosztach, jakie ponieśli Amerykanie za sprawą głupich wyborów dokonanych przez polityków pod koniec ubiegłego stulecia. Ale nie popadł w pesymizm.
„Dobra wiadomość jest taka, że nadal wierzę, że my wszyscy na tej sali, jak i Amerykanie mamy wszystko, czego potrzeba aby znów stać się przemysłową super-potęgą” – podkreślał. Wspominając o tym, że USA przez klika dekad budowały „potęgę przemysłową Komunistycznej Partii Chin” i pora z tym skończyć, bo między oboma mocarstwami szykuje się walka o to, które zostanie największą potęgą przemysłową globu.
Stawka tej rozgrywki jest ogromna. Zdecyduje ona zadanie Power: „czy w ciągu tej dekady Zachód powstanie, czy upadnie”. Ponieważ zwycięzca będzie kontrolował rozwój sztucznej inteligencji, zasiedlanie Układu Słonecznego i narzuci swoje wartości całemu światu. Na koniec mówca ogłosił, że w Stanach Zjednoczonych: „Od czasu II wojny światowej każde pokolenie okazywało się zasadniczo mniej poważne. A USA zbudowali poważni ludzie. Nie pijacy, poeci i głupcy, ale poważni ludzie”.
Gdy Power skończył przemowę pięciuset szefów i szefowych firm przemysłowych z całych Stanów Zjednoczonych urządzało mu długą owację.
Power i Detroit są osobową i fizyczną manifestacją zmiany jako obecnie zachodzi w polityce przemysłowej Stanów Zjednoczonych Ameryki. Zmiany, która ma odwrócić dekady negatywnych dla Ameryki procesów, które ją osłabiały i zarazem wzmacniały jej głównego konkurenta. Zmianę tę można by najłatwiej określić słowem „reindustrializacja”.
Po dekadach operowania na zyskach generowanych przez własny system finansowy, jednak bez zasadniczego dodawania wartości do produktu, elity największego światowego mocarstwa wracają do podstaw - wytwórstwa i kontroli produkcji dóbr fizycznych. Jak się to objawia, co to oznacza i dlaczego w tej sprawie Donald Trump i Joe Biden mogliby uścisnąć sobie ręce?
Pierwsze symptomy budzenia się giganta
Jeśli spojrzeć na statystyki Federal Reserve Economic Data, to łatwo zauważyć, że w Stanach Zjednoczonych produkcja przemysłowa od czasów II wojny światowej rosła z małymi korektami nieprzerwanie do 2008 r.
Za: https://fred.stlouisfed.org/series/INDPRO
Choć od końca XX w, już bardzo powoli, natomiast światowy krach finansowy przyniósł nienotowany od 1930 r. spadek. Po wyjściu z kryzysu udało się powrócić do poziomu z 2008 r., po czym nastąpiła całkowita stagnacja, trwająca aż do dziś. Trwa ona de facto od około dwudziestu lat.
Taką właśnie cenę niosła ze sobą, promowana przez Stany Zjednoczone od zakończenia zimnej wojny - globalizacja. Jej najistotniejszymi elementami stało się znoszenie barier celnych w świecie dla promowania wolnego handlu oraz przenoszenie lokalizacji firm zajmujących się produkcją na Daleki Wschód. Głównie do Chin. Symptomatyczne, że zatrzymanie się rozwoju przemysłu w USA, zbiegło się z przyjęciem Państwa Środka do Światowej Organizacji Handlu (WTO) w 2001 r. Czego wielkim orędownikiem była administracja Billa Clintona. Wkrótce udział Chin w światowym eksporcie wzrósł z zaledwie 2 proc. do znaczących 15 proc. Głównymi chińskimi produktami eksportowymi stały się zaś wyroby przemysłowe. To, z rządzonego przez komunistyczny reżym państwa, uczyniło gospodarcze mocarstwo.
W zaledwie dwie dekady wartość chińskiego sektora produkcji osiągnęła oszałamiającą kwotę 4 bilionów dolarów. Oznacza to, że ponad 28 proc. światowego przemysłu znalazło się w Chinach. Natomiast wartość amerykańskiego sektora produkcji zatrzymała się na 2,33 bln dolarów i jego udział w światowym przemyśle spadł do niewiele ponad 11 proc.
Za: https://howmuch.net/articles/map-worlds-manufacturing-output
Po popadnięciu w stagnację ostatnim motorem rozwoju w amerykańskim przemyśle był wzrost wydajności pracowników. Ale im dłużej trwał marazm, tym bardziej po 2010 r. to i ta ostatnia iskierka ożywienia wygasała.
Bardzo podobnie prezentowała się kwestia nowych inwestycji w branży przemysłowej. Ich wysokość można ująć w zaledwie trzech słowach – dwadzieścia lat stagnacji.
Aż pod koniec 2022 r. coś gwałtownie zaczęło się zmieniać. Wykres obrazujący wysokość kwot zainwestowanych w branże produkcyjną w USA zamiast przypominać wolno falujące morze, jak to było od lat, nagle zaczął się zachowywać niczym wznosząca do startu rakieta „Starship” z firmy SpaceX Elona Muska.
Za: https://www.piie.com/research/piie-charts/2024/investment-us-factories-has-soared-end-2022
Dosłownie, z miesiąca na miesiąc, inwestycje w środki produkcji wzrosły z 60-70 mld dolarów kwartalnie do ok. 140 mld dolarów. Nastąpił więc ponad dwukrotny wzrost wskaźnika, zwiastujący że dla amerykańskiego przemysłu nadchodzą zmiany. Pojawiła się szansa, że proces reindustrializacji USA będzie zaskakiwał tempem zmian oraz swym rozmachem. Wystarczy, że kapitał amerykański i zagraniczny znów pokocha USA.
„Przegląd BIZ (Bezpośrednich Inwestycji Zagranicznych – przyp. aut.) w USA przeprowadzony przez Colliers w 2023 r. wykazał, że inwestycje transgraniczne w USA przekroczyły oczekiwania” – zauważył magazyn „Forbes” pod koniec marca 2024 r.
Wedle raportu firmy doradczej Colliers, liczba nowych miejsc pracy w USA w 2023 r., dzięki Bezpośrednim Inwestycjom Zagranicznym wzrosła we wszystkich sektorach przemysłu o 6 proc., zaś takich inwestycji w USA od 2019 r. przybyło aż o 65 proc.
„Pomimo popularnej narracji o przenoszeniu miejsc pracy w przemyśle z USA do Azji, azjatyckie inwestycje w USA pozostają szczególnie silne, a Korea Południowa jest liderem jako źródło BIZ. Inwestycje południowokoreańskich firm w produkcję w USA wzrosły o 6 proc. w 2023 r. w porównaniu z rokiem poprzednim” – podkreślał „Forbes”.
Co to może oznaczać w swym raporcie próbował określić ING Think. Zdaniem ekonomistów i analityków pracujących dla banku ING w tym roku produkcja przemysłowa w Stanach Zjednoczonych wzrośnie o 1,5 proc., zaś w kolejnym - 2025 roku już o 3 proc. Całkiem nieźle jak na początek zmiany, po dwóch dekadach dreptania w miejscu.
Zauważmy, że chodzi o sektor gospodarki USA, który obecnie oferuje bezpośrednio 13 mln dobrze płatnych miejsc pracy. Przez ponad sto lat przemysł i jego rozwój były głównym kołem zamachowym wzrostu dobrobytu w Stanach Zjednoczonych, a co za tym idzie gwarantował istnienie silnej klasy średniej oraz samą mocarstwowość kraju. Gdy Ameryka musiała ruszać na wojnę, moce produkcyjne jakie posiadała dawały jej olbrzymią, strategiczną przewagę. Dlatego Niemcy, Japonia, czy Związek Radziecki w starciu z USA nie miały na dłuższą metę najmniejszych szans na końcowy sukces. Wprawdzie żaden z dotychczasowych wrogów Stanów Zjednoczonych nie posiadał równie potężnego przemysłu co Chiny, to jednak nie należy zapominać o kluczowych atutach, które pozostają w rękach Waszyngtonu.
Amerykański Produkt Krajowym Brutto nadal jest zauważalnie większy, niż chiński, i co być może ważniejsze - ta różnica przestała się zmniejszać, a wręcz zaczęła rosnąć.
Według IMF w 2021 roku różnica między konkurentami była rekordowo mała. Chiny odpowiadały za 75% amerykańskiego PKB (17.8 - Chiny; 23.6 - USA). Problem w tym, że amerykański króliczek zamiast dać się Pekinowi złapać, zaczął coraz szybciej uciekać. Przez trzy kolejne lata chińskie PKB miało urosnąć jedynie o 700 miliardów dolarów, natomiast amerykańskie o 5.2 biliona, co sprawiło że ta proporcja spadła do 64% (18.5 - Chiny; 28.8 - USA) i nominalnie wynosi dzisiaj bagatela 10 bilionów dolarów. Według pronogz IMF ta różnica ma się utrzymywać przez kolejne 5 lat.
Jest to wynikiem innego z amerykańskich atrybutów władzy tj. trzymania kluczy do najważniejszych zworników globalnego systemu, na czele z amerykańskim dolarem, którego koszt dodruku naturalnie spada na cały świat.
Dodając do tego przemysłowy powrót do korzeni, uśpiony magnat budzi się do życia.
Ojcowie reindustrializacji
Przełomowy zwrot, jaki się właśnie dokonuje w gospodarce USA, zaczął wzbudzać coraz większe nadzieje. Nic zatem dziwnego, że rządzący Stanami Zjednoczonymi chcą go jak najszybciej przekuć w polityczne korzyści.
Trzy dni po rezygnacji ze startu Joe Bidena w wyborach na stronie internetowej Białego Domu zawisł elaborat pełen szczegółowych opisów na temat postępów w realizowaniu programu: „Made in America”.
Dokument zaczyna się od słów: „Od pierwszego dnia prezydent Biden i wiceprezydent Harris pracowali nad tym, aby «Made in America» stało się rzeczywistością”. Dalej znaleźć można wiele deklaracji stanowiących pochwałę dla osoby - schodzącego ze sceny politycznej - Joe Bidena, a jednocześnie promujących Kamalę Harris.
Jak napisano: „Pod rządami prezydenta Bidena i wiceprezydent Harris firmy budują fabryki, które będą napędzać naszą gospodarkę przez wiele lat. Sektor prywatny przeznaczył prawie 900 miliardów dolarów na inwestycje w amerykańską produkcję i nasz sektor energetyczny, w tym w sektory kluczowe dla naszej siły przemysłowej. Budowa fabryk podwoiła się – do rekordowego poziomu – po upadku pod rządami poprzedniej administracji” - podkreślono. Ostatnie zadanie stanowi nieskrywany prztyczek w nos dla Donalda Trumpa. Takimi regułami rządzi się kampania wyborcza. Jednak należy tu zauważyć, że program reindustrializacji Stanów Zjednoczonych, którym szczyci się administracja Bidena był de facto reakcją na trumpowski „Make America Great Again”.
Do roku 2015, pomimo stagnacji w jakiej znalazł się amerykański przemysł, ani prezydent Barack Obama, ani też liderzy Partii Demokratycznej nie widzieli palącej potrzeby zmierzenia się z narastającym problemem. Choć skutki przenoszenia produkcji do Chin stawały się dla obywateli coraz mocniej odczuwalne. Wprawdzie gospodarka USA po 2008 r. szybko podźwignęła się ze światowego kryzysu finansowego, jednak w 2011 r. liczba ludzi żyjących w ubóstwie przekroczyła za Atlantykiem 46 mln. Nigdy w historii Stanów Zjednoczonych nie było ich aż tak wielu. Jak zauważał na początku listopada 2011 r. portal informacyjny telewizji ABC News: „w porównaniu z latami 90. XX wieku, jest bardziej prawdopodobne, że Ci najubożsi będą biali, mieszkają na Środkowym Zachodzie, mają dyplom ukończenia szkoły średniej i posiadają dom”.
Opublikowany w tym czasie raport Brookings Institute mówił, że wprawdzie podczas Wielkiego Kryzysu lat 1929-1935 nie istniał jeszcze wskaźnik ubóstwa, jednak wedle przeprowadzanych współcześnie szacunków doświadczała go wówczas jedna trzecia amerykańskich rodzin. W 2010 r. dochody poniżej progu ubóstwa osiągało 15,1 proc. rodzin w USA. „Jednakże, ponieważ populacja prawie potroiła się od 1940 r., obecnie w ubóstwie znajduje się większa liczba Amerykanów niż podczas Wielkiego Kryzysu” – podkreślano.
Przy czym zjawisko gwałtownego ubożenia dotknęło przede wszystkim starych ośrodków przemysłowych, bardzo zamożnych zaledwie pokolenie wcześniej, zlokalizowanych na środkowym zachodzie USA. Mowa tu o stanach: Indiana, Illinois, Michigan, Missouri, Ohio, Wisconsin, Pensylwania, Wirginia Zachodnia oraz stanie Nowy Jork. Obszar rosnącej nędzy wynikającej z dezindustralizacji zyskał nazwę „Pasa rdzy” (Rust Belt).
Badający to zjawisko socjolodzy, jako główne plagi społeczne dotykające mieszkańców owych stanów wymieniali: wysokie bezrobocie, idące z tym w parze wysokie wskaźniki przestępczości, narkomanii, rozbitych rodzin. Towarzyszył temu upadek szkolnictwa i usług publicznych. Wreszcie następowała depopulacja, bowiem kogo było na to stać, uciekał z „Pasa rdzy” na wschodnie lub zachodnie wybrzeże USA.
Za: https://www.britannica.com/place/Rust-Belt
Pojawienie się w szerszym dyskursie publicznym terminu „Pas Rdzy” i ogłoszenie 18 lipca 2013 r. bankructwa przez Detroit, sprawiło, że coraz częściej zaczęto zauważać, iż od 1979 r. w amerykańskim przemyśle ubyło 8 milionów miejsc pracy.
„Nie jest też przypadkiem, że w tym samym okresie nastąpiła ogromna zmiana w bogactwie, która przeniosła się na rzecz 20 proc. najlepiej zarabiających kosztem 80 proc. najuboższych” – podkreślał na łamach „IndustryWeek” we wrześniu 2015 r. prezes firmy konsultingowej MPC Management Michael P. Collins.
Trzy miesiące wcześniej Donald Trump ogłosił, że zamierza się ubiegać o prezydenturę. Początkowo analitycy polityczni nie traktowali jego osoby poważnie, ale on bardzo szybko wspiął się na szczyty sondaży. Jednym z kluczowych punktów swojej kampanii wyborczej uczynił upadek amerykańskiego sektora wytwórczego i konsekwencje tego dla całego kraju. Kluczowe problemy Stanów Zjednoczonych ujmował w bardzo prostych słowach. Zamieniały się one w komunikaty idealnie dopasowane do odczuć mieszkańców „Pasa Rdzy”. Dawało się to już zauważyć, gdy Trump 16 czerwca 2015 r. ogłaszał swą chęć ubiegania się o urząd prezydenta. W wygłoszonej wówczas mowie zakomunikował odbiorcom; „Nasz kraj jest w poważnych tarapatach. Nie mamy już zwycięstw. Kiedyś mieliśmy zwycięstwa, ale ich nie mamy. Kiedy ostatni raz ktoś widział, jak pokonaliśmy, powiedzmy, Chiny w umowie handlowej? To oni nas zabijają”
Dodał także: „Kiedy pokonaliśmy Japonię w czymś? Wysyłają nam miliony samochodów, a my co robimy? Kiedy ostatni raz widzieliście Chevroleta w Tokio?”.
Trump skupił się na problemach związanych z przegrywaniem przez USA konkurencji z krajami Dalekiego Wschodu na niwie: przemysłowej i handlowej oraz wykorzystywaniem Ameryki przez wszystkich jej sojuszników. „USA stały się wysypiskiem problemów wszystkich innych” - twierdzi. Tak z najmniej poważnego kandydata wyrósł na zwycięzcę wyborów prezydenckich w 2016 r. Szermując obietnicą przywrócenia Ameryce dawnej świetności - Make America Great Again.
Poparli go mieszkańcy ze stanów, które okazały się ofiarami globalizacji oraz idącego z nią w parze przenoszenia produkcji przemysłowej z USA na Daleki Wschód - głównie do Chin.
Wyniki głosowania elektorskiego w 2016 r. W „czerwonych stanach” wygrał Trump
Za: https://en.wikipedia.org/wiki/Donald_Trump#/media/File:ElectoralCollege2016.svg
Podczas swej prezydentury Trump wykonał szereg działań mających zatrzymać dalszą ucieczkę przemysłu z USA, skupiając się przede wszystkim na podkopywaniu jednego z filarów globalizacji, jakim był wolny handel.
W 2017 r. Stany Zjednoczone opuściły Trans-Pacific Partnership. Umowę o wolnym handlu między 12 krajami regionu Pacyfiku, której autorem był Barack Obama - uważający ją za ukoronowanie swej prezydentury.
Za: https://www.researchgate.net/profile/Dirk-Kohnert/publication/354077108/figure/fig4/AS:1060087351222272@1629755928647/Map-Trans-Pacific--------Comprehensive-and-Progressive-Agreement-for-Trans-Pacific.png
Administracja Trumpa renegocjowała też Północnoamerykańskie Porozumienie o Wolnym Handlu z 1994 r., które według prezydenta było przyczyną utraty milionów miejsc pracy w przemyśle na rzecz Meksyku.
Równolegle Trump pod hasłem „America First” zainicjował wojnę celną z Chinami. Sukcesywnie podnosił taryfy celne na produkty importowane z Państwa Środka, którymi w większości były wyroby przemysłowe, korzystając z tego, że to prezydent Stanów Zjednoczonych decyduje o wysokości stawek celnych. Przy tej okazji Trump uderzył nimi także w wybrane produkty z Europy, przede wszystkim – stal i aluminium. Jednak to Pekin pozostawał jego głównym wrogiem, wobec którego użyto broni celnej i to bardzo mocno. Średnia wysokość stawek celnych do końca prezydentury Trumpa wzrosła 6-krotnie. A Chiny odpowiedziały tym samym.
Za: https://www.oecd.org/en/publications/oecd-economic-surveys-united-states-2024_cdfff156-en.html, str 45
Te działania sprawiły, że wyroby przemysłowe produkowane w Chinach stawały się na rynku amerykańskim coraz droższe i mniej konkurencyjne. Jednak wbrew oczekiwaniom Białego Domu nie wyrwało to rodzimego przemysłu z marazmu i nie zwiększyło kwot inwestycji lokowanych weń przez rodzimych i zagranicznych inwestorów. Nie nastąpiła też masowa przeprowadzka zachodnich inwestorów z Państwa Środka do USA. Nawet wycofanie się Stanów Zjednoczonych z paryskiego porozumienia klimatycznego, nakładającego obowiązek redukcji emisji CO2, co wiąże się z dodatkowymi kosztami dla przemysłu, nie przyniosło pożądanego przez Trumpa trendu. Acz należy pamiętać iż bardzo dla niego pechowo w tym czasie przez świat przetoczyła się pandemia COVID, destabilizując globalną gospodarkę. W każdym razie produkcja przemysłowa w Ameryce wciąż tkwiła w marazmie.
Ówczesny prezydent bardzo dobrze zdiagnozował chorobę, jednak lekarstwa jakie na nią zaordynował okazywały się mało skuteczne. No może poza jednym – jego osobą oraz lękiem jaki wzbudził. Przerażeni Trumpem Demokraci, gdy Joe Biden wygrał wybory, natychmiast zabrali się do działania. Sięgając po strategię, stanowiącą odwrotność tej, jaką wytyczył dekadę wcześniej Barack Obama. Stany Zjednoczone zrywały ostatecznie z rolą globalnego strażnika i propagatora wolnego handlu (a zatem globalizacji), obierając kurs na ochronę własnego rynku oraz reindustrializację.
Centralnie sterowana odbudowa przemysłu
Biden i jego otoczenie podeszli do problemu ożywienia produkcji przemysłowej w USA od zupełnie innej strony niż Trump. Acz wykorzystując atut w postaci już wyśrubowanych stawek celnych. Do nich dołożono nowe zapisy prawne, które tworzyły cały system: przepisów, ulg podatkowych oraz państwowych subwencji mających gwarantować osiągnięcie jednego celu. Dać inwestorom pewność, iż jeśli wyłożą kapitał na budowę zakładu przemysłowego w USA, to im się to opłaci. Przy czym całą rzecz tak sformatowano, by inwestycje w wytwórstwo związane z odnawialnymi źródłami energii oraz transformacją energetyczną otrzymały najwyższą gwarancję opłacalności. Nota bene administracja Bidena zrobiła właściwie dokładnie to samo, co przywódcy komunistycznych Chin kilkanaście lat wcześniej. Acz oni działali jak najdyskretniej, zaś Amerykanie z wielką pompą.
Filarami reindustrializacji stały się trzy ustawy. Uchwalony przez Kongres w 2021 The Infrastructure Investment and Jobs Act (IIJA) oraz przyjęte w 2022 r. - The Inflation Reduction Act (IRA) i The CHIPS and Science Act. Ta triada wzajemnie się uzupełnia i wedle oficjalnego komunikatu Białego Domu z 24 lipca 2024 r. zapewniła utworzenie: „prawie 800 000 miejsc pracy w sektorze produkcyjnym po tym, jak ostatnia administracja traciła miejsca pracy w przemyśle”.
Za rzecz najważniejszą ze strategicznego punktu widzenia administracja Bidena uznaje zainwestowanie przez 13 firm ok 400 miliardów dolarów w budowę fabryk półprzewodników, które wsparto 30 mld dolarów dotacji rządowych oraz preferencyjnymi kredytami w wysokości 25 mld dolarów. Te gigantyczne sumy mają zapewnić Ameryce przełom, prowadzący do uniezależnienia się od konieczności zakupów półprzewodników od zagranicznych producentów - na czele z Tajwanem. Rzecz bezcenna w dobie zaostrzającego się konfliktu z Chinami. Chodzi bowiem o podzespoły bez, których nie może funkcjonować żadne nowoczesne urządzenie, od pilota telewizora poczynając na odrzutowym myśliwcu piątej generacji kończąc. Odcięcie od regularnych dostaw półprzewodników oznaczałoby dziś krach dla amerykańskiej gospodarki, a także poważnie osłabiłoby potencjał militarny USA.
W raporcie The Center for Strategic and International Studies (CSIS) z 8 czerwca 2022 ujęto problem następująco: „Wszystkie główne systemy i platformy obronne USA opierają się na półprzewodnikach, uzależniając od nich swoją wydajność. W związku z tym erozja możliwości USA w zakresie mikroelektroniki stanowi bezpośrednie zagrożenie dla zdolności Stanów Zjednoczonych do obrony siebie i swoich sojuszników”. W opinii autorów raportu bez produkcji własnych półprzewodników Stany Zjednoczone były skazane na utratę zdolności obrony nawet własnego terytorium, o terytoriach państw sojuszniczych już nie wspominając. Dlatego nawet Departament Obrony w ramach programu reindustrializacji zaczął fundować ze swego budżetu nowe ośrodki badawcze, zajmujące się rozwojem technologii półprzewodników oraz przygotowywaniem ich do wdrożenia przez przemysł. Informujący o tym komunikat Białego Domu z dnia 24 lipca 2024 r., podkreśla, iż: „jesteśmy na dobrej drodze do ożywienia naszego krajowego przemysłu półprzewodników poprzez utworzenie ponad stu tysięcy miejsc pracy w całym kraju”.
Koncern Intel, korzystając ze wsparcia gwarantowanego przez The CHIPS and Science Act, zainwestował 20 mld dolarów w nowe zakłady produkcyjne półprzewodników w Ohio. Zaś tajwański producent układów scalonych TSMC wyłożył 65 mld dolarów na trzy nowe zakłady w Arizonie, otrzymując od amerykańskiego rządu wsparcie w wysokości 6,6 mld USD. Azjatycka firma chce rozpocząć wytwarzanie w nich półprzewodników już w 2025 r.
Acz do amerykańskich mediów wyciekły liczne skargi nowych pracowników TSMC, zaszokowanych morderczym tempem pracy, narzucanym przez Tajwańczyków. W odpowiedzi dyrektor ds. komunikacji i relacji pracowniczych w arizońskiej filii koncernu Richard Liu, przekazał mediom komunikat o treści: „Aby pomóc poradzić sobie z konfliktem kulturowym, TSMC wysyła pracowników z USA na Tajwan, aby mogli obserwować tajwański sposób życia. Jednocześnie przeprowadza szkolenia komunikacyjne dla swoich menedżerów, aby pomóc im lepiej współpracować z pracownikami z USA”. Natomiast możliwość niewykonania założonych planów inwestycyjnych nie jest brana w TSMC pod uwagę. Zaś ich wykonanie oznacza stopniowe przenoszenie produkcji półprzewodników z Tajwanu do USA.
W tym kontekście spójrzmy na Europę. Przed wejściem w życie trój-pakietu bidenowskich ustaw koncern Intel przedstawił szeroki plan inwestycji w Europie. Pod Paryżem miało powstać centrum badawczo-rozwojowe dla sztucznej inteligencji i superkomputerów, we Włoszech fabryka półprzewodników o wartości 4,5 miliarda euro. Do kompletu dwa razy większa pod Magdeburgiem w RFN oraz zajmujące się końcową fazą procesu technologicznego w produkcji półprzewodników - zakłady pod Wrocławiem. Na początku lipca 2024 r. szefostwo Intela bez zbędnej wrzawy, zdecydowało, iż inwestycji pod Paryżem i we Włoszech w najbliższym czasie nie będzie. Co tłumaczono kłopotami w jakie popadła firma i groźbą strat finansowych. W przypadku fabryki pod Magdeburgiem koncern aby dokończyć projekt oczekuje od niemieckiego rządu dotacji wyższych niż 10 mld euro. Inaczej inwestowanie w Europie uzna za nieopłacalne.
Amerykanie grają bez litości
Skutki amerykańskiego protekcjonizmu i rozpoczęcia walki o reindustrializację dopiero zaczną być odczuwalne zarówno dla Chin, jak i Europy. I nie chodzi tylko o naturalne opóźnienie między momentem rozpoczęcia wdrażana w życie programu „Made in America”, a tym, gdy będzie on przynosić widoczne efekty. W grę wchodzi bowiem też to, jak wiele różnorodnych aspektów ona zawiera. Wszystkie będą rodzić konsekwencje dla światowej gospodarki.
Dla przykładu weźmy ustawę Build America Buy America Act, uchwaloną 15 listopada 2021, jako element składowy wspominanej wcześniej IIJA, czyli The Infrastructure Investment and Jobs Act. Prawo nazywane potocznie: „Kupuj amerykańskie” nakazuje m.in. aby każdy produkt kupowany przez rząd federalny (wszelkie zamówienia rządowe) składał się w 65 proc. z komponentów wyprodukowanych w USA. Przy czym w roku 2029 r. ten próg zostanie podniesiony do 75 proc. Podobnie rzecz się ma z dotacjami na inwestycje. Jeśli zatem w ramach programu „Broadband Equity, Access and Deployment (BEAD)” zaplanowano wydać 42,4 mld dolarów na rozbudowę w USA ultraszybkiej, szerokopasmowej sieci internetowej, to wszelkiej maści urządzenia techniczne dla niej niezbędne będą musiały zostać wyprodukowane w USA i docelowo w 75 proc. składać się z podzespołów również powstałych na amerykańskiej ziemi. Podobnie rzecz ma się z samochodami elektrycznymi, turbinami wiatrowymi, panelami fotowoltaicznymi, bateriami, etc. Administracja Bidena zaoferowała szeroki pakiet wsparcia dla inwestycji związanych z produkcją urządzeń kluczowych dla wielkiej transformacji energetycznej i odejścia od paliw kopalnych. Ale w zamian wymaga ich amerykanizacji.
Zatem wedle obecnie już obowiązującej normy nie mniej niż 40 proc. elementów baterii produkowanej w USA musi zostać wykonanych z podzespołów także wyprodukowanych w USA. Ale w 2026 r. próg ten automatycznie podniesie się już do 80 proc.
Inwestorzy poszli na ten deal i jak chwali się Biały Dom w swym komunikacie: „Od czasu objęcia urzędu przez prezydenta Bidena i wiceprezydent Harris firmy ogłosiły inwestycje o wartości ponad 250 miliardów dolarów w amerykańską produkcję czystej energii i pojazdów elektrycznych”.
Tymczasem w pakiecie jest jeszcze np. 20 miliardów dolarów dotacji, na unowocześnienie i rozbudowę infrastruktury portowej w USA. Ale wziąć w tym programie udział mogą jedynie firmy działające w Ameryce i używające amerykańskich maszyn. Z tego powodu, specjalizujący się w takich inwestycjach japoński koncern MITSUI E&S i jego spółka zależna w USA - PACECO, zdecydowały o przeniesieniu produkcji dźwigów portowych na amerykańską ziemię. Po 30 latach przerwy te specjalistyczne urządzenia, znów będą wytwarzane w Stanach Zjednoczonych. Przy czym Japończykom w podjęciu jedynie słusznej decyzji, oprócz dotacji bardzo pomógł także Departament Bezpieczeństwa Krajowego.
Na początku 2024 r. ukazały się prezydenckie dyrektywy wykonawcze, do nowych przepisów przygotowanych przez wspomniany departament. Dotyczyły one ochrony statków, portów i obiektów nabrzeżnych, a także cyberbezpieczeństwa w tych obszarach. Po wejściu przepisów w życie, urządzenia portowe produkowane w Chinach w tym przede wszystkim dźwigi okazały się zagrożeniem dla bezpieczeństwa narodowego USA.
Zatem jedyne co pozostało MITSUI E&S, to relokacja zakładów do Stanów Zjednoczonych. Acz Japończycy nie powinni narzekać, po wyeliminowaniu chińskich konkurentów.
Takich przykładów, jak twardo zaczęli grać Amerykanie wciąż przybywa. Wydawanie 3 mld federalnych funduszy na projekty kolei dużych prędkości będzie przebiegało dokładnie według tych samych reguł. Podobnie jak dotowanie rozbudowy 40 zakładów produkujących ładowarki dla samochodów elektrycznych, a następnie wspieranie rozwoju sieci ładowarek na terenie USA.
„Ta nowa polityka dotycząca ładowarek do pojazdów elektrycznych przywróciła standardy Buy America dla tych produktów, dając jednocześnie czas łańcuchom dostaw na dostosowanie się, dzięki czemu nowo ogłoszone moce produkcyjne komponentów ładowarek pojazdów elektrycznych będą miały niezbędny czas na zwiększenie produkcji” - chwalił się Biały Dom w swym komunikacie z 24 lipca 2024. Nota bene suma planowana na wsparcie rozwoju sieci ładowarek produkowanych w USA, to kwota 7,5 mld dolarów.
Ten schemat działania rząd federalny możne powtarzać w odniesieniu do każdej gałęzi przemysłu, którą uzna za przyszłościową lub strategiczną. Acz dla administracji Bidena priorytetem były inwestycje w branże związane z wytwarzaniem czystej energii oraz transformacją energetyczną. Zainicjowano tak ponad 450 różnych inwestycji wartych łącznie ponad 160 mld dolarów. Jednak za wcześnie jest, by mówić o wielkim sukcesie.
Za: https://www.energy.gov/sites/default/files/2023-09/InteractiveMap.png
Słabości centralnego planowania
W wielkim planie reindustrializacji USA, przedsięwziętym przez administrację Joe Bidena, zaczęły się objawiać także jego słabe strony. Typowe zresztą dla przedsięwzięć opartych na centralnym planowaniu i uzależnionych od rządu oraz oferowanych przez niego publicznych dotacji. Wedle ustaleń dokonanych przez trójkę dziennikarzy „Financial Times” na początku sierpnie 2024 r. aż 40 proc. głównych projektów produkcyjnych wspieranych na postawie The Inflation Reduction Act (IRA), a zatem z branż elektromobilności i transformacji energetycznej dotknęły opóźnienia w realizacji lub zostały nawet wstrzymane. A chodzi o inwestycje na sumę 84 mld dolarów. Jako przyczyny takiego stanu rzeczy „Financial Times” wylicza: słabnący popyt na tego rodzaju produkty przemysłowe (zwłaszcza samochody elektryczne), nadprodukcję turbin wiatrowych, paneli słonecznych i baterii w Chinach oraz brak pewności, co do kontynuacji obecnej polityki przez przyszłego lokatora Białego Domu.
Za: https://www.ft.com/content/afb729b9-9641-42b2-97ca-93974c461c4c
Jak zauważa „Financial Times” – cyt: „Chociaż ulgi podatkowe IRA obowiązują do 2032 r., a ustawa Chips Act przyznaje hojne fundusze wybranym wnioskodawcom, firmy często nie mogą otrzymać finansowania, dopóki nie osiągną pewnych kamieni milowych w zakresie produkcji”. Zaś one boją się dziś zacząć inwestycję, nim nowa administracja nie potwierdzi, że subsydia pozostaną. Poza tym do ostrożności skłaniają też zawirowania dotykające rynki finansowe. Napędzają one obawy, że wkrótce gospodarkę USA może czekać recesja. A to nie sprzyja planowaniu nowych inwestycji, zwłaszcza w sektorze produkcji.
Za: https://www.ft.com/content/afb729b9-9641-42b2-97ca-93974c461c4c
Jednak suma wszystkich czynników sprawiających, iż plany administracji Bidena nie wchodzą w życie tak, jak się to marzy ich autorom, nie odwróci jednego, i tego co jest najważniejsze. W Stanach Zjednoczonych nastąpiła diametralna zmiana spojrzenia na to, jak powinien w przyszłości wyglądać model rozwoju gospodarczego USA. Zarówno Republikanie, jak i Demokracji są już w tym zgodni, że priorytetem przestał być wolny handel i swoboda przepływu inwestycji oraz kapitału, napędzające globalizację. Ameryka niczym potężny okręt nie mogła wykonać zwrotu w swym kursie o prawie 180 stopni od razu. Ale w zaledwie kilka lat tego dokonała. Teraz priorytetem stała się własna produkcja przemysłowa, skrócenie łańcuchów dostaw, przyciągniecie inwestorów z całego świata, ochrona rodzimych miejsc pracy i własnego rynku. Wreszcie samowystarczalność w obszarach gospodarki uznawanych za strategiczne. Nota bene opis ten idealnie pasuje do chińskiej strategii rozwoju przyjętej już na początku XXI w. (można tu odesłać do materiału, jak Chiny wygrywają z Europę w „zielonej” grze).
Jak wielkie zmiany w sposobie postrzegania świata i myślenia zachodzą w USA dobrze może obrazować artykuł, który ukazał się pod koniec lipca 2024 r. na łamach „The New York Times” autorstwa dr Stephena Lezaka. Wykładowca uniwersytetów Cambridge oraz Oksford, specjalizujący się w badaniami na klimatem apeluje o odbudowę w Stanach Zjednoczonych … górnictwa. Zwłaszcza tego prowadzącego wydobycie litu oraz metali ziem rzadkich. Oprócz kwestii o znaczeniu strategicznym na pierwszym planie stawia … etyczne. Jak pisze dr Lezak: „Chociaż Stany Zjednoczone mają bogate złoża wielu cennych minerałów wykorzystywanych w naszych pojazdach, urządzeniach elektronicznych i budynkach, to wydobywa się je głównie za granicą, w biedniejszych krajach, gdzie siła robocza jest tania (lub, co gorsza, pracownicy są niewolnikami), a przepisy dotyczące ochrony środowiska są bardziej pobłażliwe, rzadko egzekwowane lub można je łatwo obejść za pomocą łapówek”. Po czym dodaje długą listę przykładów, jakie szkody poczyniło wyprowadzenie branży górniczej poza granice USA. Wymieniając m.in.: „powszechną pracę dzieci i przemoc seksualną” w Afryce, niszczenie lasów deszczowych w Indonezji, zatrucie wód gruntowych w Mongolii. Wszystkie te nieszczęścia zdanie autora można by zredukować, gdyby wydobycie surowców niezbędnych dla transformacji energetycznej prowadzić na terenie USA. „Etycznym i strategicznym sposobem poradzenia sobie z tą sytuacją jest zachęcenie rządu federalnego i ekologów do powrotu tej branży do Stanów Zjednoczonych i utrzymywania jej zgodnie z najwyższymi standardami zrównoważonego rozwoju” – podkreśla dr Lezak na łamach pisma niezmiennie wspierającego Partię Demokratyczną.
Tekst ten dobrze wpisuje się w niezbyt eksponowane działania prowadzone przez rządowe Biuro ds. Energii Kopalnej i Zarządzania Węglem (Office of Fossil Energy and Carbon Management ) DOE, które od 2022 r. wspiera w USA projekty, mające na celu zlokalizowanie a następnie przygotowanie do eksploatacji złóż metali ziem rzadkich oraz innych surowców uznawanych za strategiczne. Kładąc podwaliny pod odbudowanie w Stanach Zjednoczonych branży górniczej.
Całą rzecz można zatem podsumować zdaniem – polityka przemysłowa po dekadach przerwy triumfalnie wróciła do Waszyngtonu. I ktokolwiek będzie nowym lokatorem od przyszłego roku w Białym Domu, ona w amerykańskiej stolicy już pozostanie. To zaś w nieco dłuższej perspektywie musi zmienić oblicze całego świata.
Europa z USA w tle.
Ostatnia wielka mijanka, jeśli idzie o gospodarczy wyścig mocarstw, wydarzyła się około półtora wieku temu. Wówczas gdy na straży wolnego handlu w skali globu stała Wielka Brytania oraz jej flota Zjednoczone Królestwo mogło pochwalić się, iż jeszcze w 1871 r. aż 31,8 proc, produkcji przemysłowej na globie zapewniał przemysł brytyjski. W tymże samym roku Stany Zjednoczone znajdowały się już na drugim miejscu w rankingu, generując 23,3 proc produkcji przemysłowej. Trzecie miejsce okupowały zjednoczone właśnie Niemcy, z przemysłem gwarantującym 13,2 proc. globalnej produkcji.
Po czym w krótkim czasie Amerykanie wykonali skok wprost niewyobrażalny. Acz jak się okazuje bardzo podobny do tego, będącego dziełem Chin w XXI wieku.
Oto już w 1906 r. przemysł USA zapewniał 35,3 proc. światowej produkcji, brytyjski ledwie – 14,7 proc., a niemiecki 15,9 proc. Przy czym ani Wielka Brytania ani tym bardziej Niemcy nie przestały się w tym okresie rozwijać gospodarczo. Wrażenie, iż oba europejskie mocarstwa stanęły w miejscu bierze się z stąd, że Stany Zjednoczone mogły pochwalić się wprost oszałamiającym wzrostem produkcji przemysłowej, 4-5 krotnie większym niż konkurenci, do tego jeszcze przyśpieszając na końcówce wyścigu przed wybuchem I wojny światowej.
Potem właściwie już tylko formalnością stało się to, iż Wielka Brytania musiała pogodzić się z faktem, że rolę najpotężniejszego mocarstwa globu przejmują od niej USA. I wojna światowa jedynie pozwoliła, mocno osłabionym przez nią Brytyjczykom, łatwiej przełknąć tę gorzką pigułkę.
Warto prześledzić, jak owa wymiana lidera przebiegła. Jak już wspomniano Wielka Brytania od czasów wojen napoleońskich i złamania za ich sprawą potęgi Francji, stała na straży wolnego handlu w skali globu. Gwarantował on największemu mocarstwu kolonialnemu świata gospodarczy rozwój. Flota handlowa, firmy kupieckie, banki, londyńska giełda, olbrzymie rzesze inwestorów - wszystkie te podmioty czerpały zyski z globalnego handlu. W przypadku brytyjskiego przemysłu dostosował on swój rozwój do zapotrzebowania generowanego przez rynek wewnętrzny i kolonie. Już w 1840 r. minister spraw zagranicznych Lord Palmerston w liście do ówczesnego generalnego gubernatora Indii lorda Aucklanda tłumaczył, że w Europie rywalizacja między wyrobami z fabryk z różnych państw się stale zaostrza. Zatem jak pisał: „Aby rywalizować z europejskimi manufakturami, musimy szybko wyłączyć nasze produkcje z rynków europejskich. Zatem należy bezustannie dążyć do znalezienia nowych rynków zbytu dla naszego przemysłu w innych częściach świata (…). Jeśli powiedzie się nam ekspedycja w Chinach, Abisynia, Arabia, kraje nad Indusem i Pacyfikiem w niedługim czasie staną się ważnym rozszerzeniem dla naszego handlu”. Wkrótce ruszyła brytyjska kolonizacja Chin, które stały się po Indiach dodatkowym rynkiem zbytu dla gospodarki Zjednoczonego Królestwa. Na dodatek oddającym swe największe bogactwa w postaci zasobów srebra, oraz herbaty i wyrobów rzemieślniczych w zamian za bardzo tanie w produkcji opium.
Największe atuty Wielkiej Brytanii, zapewniające jej gospodarczą dominację w skali globu, obróciły się przeciwko niej po zjednoczeniu Niemiec. Pod rządami Bismarcka II Rzesza zaczęła prowadzić protekcjonistyczną politykę gospodarczą, wspierając rozbudowę rodzimego przemysłu. Żelazny kanclerz jako kapitału inicjującego zmianę, użył olbrzymiej kontrybucji w wysokości 5 miliardów franków w złocie, wypłaconej przez Francję po przegranej wojnie. Większość tej sumy wpompowano w system bankowy oraz inwestycje infrastrukturalne. Łatwy dostęp do tanich kredytów przyniósł II Rzeszy bum gospodarczy. Prywatni inwestorzy zbudowali 20 tys. km linii kolejowych, zaś na giełdzie w Berlinie swe akcje zaczęło oferować ok. 900 nowych spółek, zajmujących się głównie produkcją przemysłową. Rząd w Berlinie wspierał je protekcjonistycznymi taryfami celnymi. Na największy koncern Europy wyrosły zakłady Alfred Kruppa, zatrudniające ponad 70 tys. robotników. Koncern produkujący m.in. znakomitą stal i działa, okazał się zdolny do szybkiego wprowadzania na rynek nowych, wciąż udoskonalanych technicznie wyrobów i podboju rynków w innych państwach.
Tymczasem o wiele mniejsze, brytyjskie stalownie przez kilkadziesiąt lat nie musiały zmagać się z żadnym, poważnym konkurentem. Dostęp do łatwych rynków kolonialnych nie wymuszał ani innowacyjności ani też tworzenia wielkich korporacji. Ten fakt posiadał olbrzymie znaczenie, bo stal stanowiła kluczowy produkt przemysłowy w XIX w. To z niej budowano setki tysięcy kilometrów tras kolejowych, wszelkie maszyny, broń, przęsła mostów, szkielety budynków. W kilka lat, wspierany przez własny rząd Krupp, wyeliminował brytyjskie stalownie z europejskich rynków. Podobnie działo się w innych branżach gospodarki: przemyśle chemicznym, włókienniczym, maszynowym. Na dokładkę Londyn sam odstrzelił sobie stopę, na samym początku drugiej rewolucji przemysłowej, napędzanej przez motoryzację i elektryfikację. W 1865 r. brytyjski parlament uchwalił „Red Flag Act”. Nakazując, by przed każdym pojazdem z napędem mechanicznym, jadącym drogą, szedł człowiek z ostrzegawczą czerwoną flagą. W ciągu dwóch następnych dekad prawo to zabiło raczkujący w Anglii przemysł motoryzacyjny. Jego europejskim centrum stały się Niemcy.
To nad Renem produkowano najwięcej silników spalinowych i napędzanych nimi pojazdów. To, że sprawy nie zmierzają w dobrym kierunku zaczął dostrzegać dopiero rząd lorda Salisbury’ego. Powołał więc Królewską Komisję ds. Kryzysu w Handlu i Przemyśle. W jej raporcie, opublikowanym w 1886 r. wskazano, że protekcjonistyczna polityka II Rzeszy zabija brytyjski przemysł. Jednak Wielka Brytania nie potrafiła oderwać się od dogmatu utrzymywania wolnego handlu, broniąc go wręcz za każdą cenę. Dlatego komisja i Salisbury wymyślili rozwiązanie, które jak mu się wydawało pozwalało „zjeść ciastko i mieć ciastko”. Z inicjatywy premiera Izba Gmin w 1887 r. przyjęła ustawą, narzucającą obowiązek oznaczania niemieckich produktów etykietą „Made in Germany”. Robert Salisbury żył w przeświadczeniu, że widząc takie ostrzeżenie każdy Brytyjczyk wybierze towar rodzimej produkcji. Tymczasem oznaczenie, iż coś wyprodukowano w Niemczech, stało się szybko symbolem najwyższej jakości. Ponieważ wyroby przemysłu niemieckiego, zmuszonego walczyć o nowe rynki, okazywały się lepsze niż brytyjskie. Jednak Londyn wciąż obawiał się wszczęcia wojny celnej, gdyż w ocenie rządu najbardziej ucierpiałby na niej brytyjski handel. Rząd Salisbury’ego podjął więc dyskretne rozmowy z Bismarckiem na temat współpracy. A ten zgodził się złagodzić politykę protekcjonistyczną i w ostatniej dekadzie XIX w., choć gospodarka niemiecka rozwijała się już o wiele szybciej niż brytyjska, konflikt został złagodzony. Zajęte sobą europejskie mocarstwa zupełnie wówczas przegapiły moment, wejścia do gry Stanów Zjednoczonych.
Ameryka wchodzi na scenę
Gdyby szukać symbolu obrazującego, jak USA stały się największym mocarstwem przemysłowym świata, to powinna nim zostać „gruszka Bessemer”. Łączyła ona w sobie szansę na utrzymanie dominacji przez Wielką Brytanię, którą zaprzepaszczono, z tym jak szansę tę przejęli Amerykanie i już nikomu nie oddali. Drugą połowę XIX w charakteryzował stały głód stali z powodu zbyt małej produkcji, wobec rosnących potrzeb. W klasycznym piecu hutniczym jeden wytop żelaza, wraz z uzupełnieniem składu surówki węglem i innymi dodatkami, trwał około tygodnia. Dopiero angielski wynalazca Henry Bessemer, choć miał mgliste pojęcie o metalurgii, w trzy tygodnie zaprojektował nowatorski model pieca w kształcie gruszki, z dodaną do niej dmuchawą. Nawiew podnosił temperaturę spalania i pozwalał szybciej usunąć z surówki zanieczyszczenia. Gdy 24 sierpnia 1856 r. zaprezentował w Cheltenham „gruszkę Bessemera”, w ciągu zaledwie 20 minut wytopił znakomitą stal. Zużyto przy tym siedem razy mniej węgla niż potrzebował klasyczny piec hutniczy na jeden wytop.
To była rewolucja na miarę wynalezienia maszyny parowej. Ale gdy zaczęto powtarzać proces technologiczny Bessemera w jego konwertorze, to otrzymywano stal bardzo słabej jakości. Dopiero w 1878 r. walijski metalurg Sidney Gilchrist Thomas odkrył w czym leżał problem. Podczas pierwszego, pokazowego wytopu Bessemer przypadkiem użył żelaza zanieczyszczonego fosforem. Dzięki temu dodatkowi uzyskał stal bardzo wysokiej jakości. Odkrycie Thomasa nie zainteresowało żadnej, brytyjskiej huty. Tymczasem okazało się, że od Bessemera patent na jego wynalazek odkupił projektant lokomotyw i założyciel Amerykańskiego Stowarzyszenia Inżynierów Aleksander Holley. W spółkę z nim za oceanem wszedł emigrant ze Szkocji Andrew Carnegie. Skupił on grupę biznesmenów gotowych wyłożyć fundusze, żeby stworzyć metalurgiczny koncern. Jak wyliczył wspólnie z Holley’em, ich nowoczesna stalownia mogła produkować tonę szyn w cenie 69 dolarów. Tradycyjne huty nie były wstanie zejść poniżej 100 dolarów za tonę. Wkrótce Carnegie okazał się prawdziwym rekinem, bezlitośnie eliminującym z rynku konkurentów. Gdy któraś z konkurencyjnych hut wpadała w długi, on ją wykupywał. Koncern Carnegie Steel w ciągu dwóch dekach przejął większość amerykańskich stalowni i natychmiast przestawił je na nową technologię. Wyroby brytyjskich hut zniknęły ze Stanów Zjednoczonych. Jednak jedyne czego Carnegie nie potrafił, to wyprzeć z rynku w USA wyrobów Kruppa. Jego najgroźniejszy rywal, równie szybko wprowadzał do użytku nowe sposoby wytopu stali. Sięgnął też po technologię opracowaną przez Pierre Martin’a. Francuz zauważył, iż w procesie besemerowskim tracone są wielkie ilości energii, gdy przedmuchuje się roztopione żelazo, chłodnym powietrzem. Zastąpił je więc gazem uzyskiwanym ze spalanego pyłu węglowego. Piec martenowski wytapiał stal wolniej od besemerowskiego ale koszty produkcji spadły, a do tego jeszcze pozwalał wytwarzać różnego rodzaju stopy. Dzięki temu w Stanach Zjednoczonych linie kolejowe i wieżowce budowano z niemieckiej stali. Zaś Carnegie Steel uciekały wielkie kontrakty rządowe, w tym na dostarczanie stali dla pośpiesznie rozbudowywanej marynarki wojennej.
Waszyngton bowiem podobnie jak Londyn stał na stanowisku, że wolny handel i niskie bariery celne są fundamentami bogacenia się. Do momentu aż Stanami Zjednoczonymi zaczęły wstrząsać niepokoje społeczne. Buntowali się słabo opłacani, pracujący po 12 godzin dziennie i stale narażeni na zwolnienie z pracy robotnicy. Im protesty były większe i gwałtowniejsze, tym brutalniej je tłumiono, a robotniczy przywódcy lądowali w więzieniach. Apogeum buntu przypadło na głośne w całym świecie zamieszki w Chicago, które wybuchły 1 maja 1886 r. W ich trakcie śmierć poniosło 6 policjantów i kilkudziesięciu protestujących robotników.
Wówczas prawa pracowników wzięli na swe sztandary liczni politycy. Ale jeden z nich uczynił to w nietypowy sposób. William McKinley swoją karierę polityczną zaczął w 1876 r. od podjęcia się obrony za darmo grupy górników, aresztowanych po strajku i starciu z policją. Choć sprawa wyglądała na beznadziejną McKinley udowodnił, że jest błyskotliwym prawnikiem i doprowadził do ich uniewinnienia. Czym zyskał sobie olbrzymią sympatię wśród robotników w całym stanie Ohio. Wówczas startujący w wyborach prezydenckich Rutherford B. Hayes. namówił przyjaciela, żeby kandydował do Izby Reprezentantów. Jako kongresmen McKinley zajął się nie tylko prawami robotników, przyciągając ich głosy do Partii Republikańskiej ale też propagowaniem idei wprowadzenia przez USA wysokich taryf celnych. Tak, aby chroniły one rodzime górnictwo i przemysł. Czym początkowo wprawił w konfuzję Republikanów. Jednak jako kongresmen uparcie walczył o realizację postulatu, odrzucanego także przez Partię Demokratyczną. Po wielkich protestach robotniczych pod koniec lat 80. XIX wieku dopiął swego. W 1890 r. Kongres przyjął „taryfy McKinley’a”. On sam wkrótce wygrał wybory na gubernatora Ohio. A w 1896 r. wybory prezydenckie. Cztery lata wcześniej, korzystając z ogólnej fali poparcia dla podnoszenia ceł, do Białego Domu osobiście udał się Andrew Carnegie. Rezydujący tam prezydent Gover Cleveland dał się mu łatwo przekonać, że musi wprowadzić wysokie cła na zagraniczne wyroby stalowe. Tak wypychając koncern Kruppa z USA. Jak ta decyzja wpłynęła na dochody Carnegie Steel łatwo prześledzić na podstawie zapisów księgowych.. W 1893 r. koncern mógł się pochwalić 3 mln dolarów czystego zysku rocznie, a zaledwie siedem lat później było to już 21 mln USD.
Za: https://legacy.voteview.com/carnegie.htm
Andrew Carnegie stał się wówczas najbogatszym człowiekiem na globie, nim na początku XX w. wyprzedził go John D. Rockefeller, którego z kolei wyprzedził J.P. Morgan.
Zerwaniu Stanów Zjednoczonych z wolnym handlem i niskimi taryfami celnymi towarzyszyło bowiem powstanie wielkich monopoli, nazywanych trustami. Rynek paliw płynnych w USA a następnie w skali świata zdominował koncern Standard Oil stworzony przez Johna D. Rockefellera. Natomiast rynek usług bankowych, ubezpieczeniowych i kolejowych znalazł się w rękach Johna Pierponta Morgana.
„Na przełomie wieków Morgan był czołowym bankierem świata i żadna firma nawet nie zbliżyła się do poziomu władzy, jaką cieszył się w Stanach Zjednoczonych” – twierdzi Charles R. Morris w książce „Giganci”.
Z amerykańskimi koncernami tamtej doby nie była wstanie rywalizować żadna, europejska firma. Nawet Krupp na ich tle prezentował się zaledwie jak średniak. Państwa europejskie z Niemcami na czele oczywiście zaczęły bronić swych rynków przy użyciu ceł, lecz przeciwnik posiadał przewagę skali za sprawą tego, jak olbrzymimi organizmami gospodarczymi stały się trusty. Poza tym dysponowały one najnowocześniejszymi technologiami oraz nowatorskimi metodami zarządzania produkcją. Amerykański inżynier Frederick Taylor opracował system naukowej organizacji pracy, a w zakładach samochodowych Forda rozpoczęto produkcję taśmową, co zwiększyło wydajność pracy oraz w istotny sposób obniżyło koszty wytwarzania każdego modelu.
Dzięki temu amerykańskie cła były o wiele skuteczniejsze niż europejskie, ponieważ koncerny z USA produkowały: więcej, lepiej, taniej. Dlatego choć w USA mieszkało na początku XX w. zaledwie 76 mln ludzi a w Europie ok 400 mln, to przemysł amerykański produkował wyroby o wartości takiej, jak łącznie wytwarzane przez fabryki: brytyjskie, niemieckie i francuskie. Ta nokautująca zmiana dokonała się w ciągu dwóch dekad. Ale triumf miał swoją ciemną stronę. Potęgę trustów w Stanach Zjednoczonych zbudowano kosztem zwykłych Amerykanów. To monopolistyczne koncerny narzucały im wysokość płac i ceny produktów. Kształtując je tak aby posiadać jak najwięcej środków na ekspansję. Dlatego też na początku XX w. przeciętny zjadacz chleba w USA szczerze nienawidził trustów i uznawał je za przyczyny wszystkich swoich nieszczęść. Ale wówczas na scenie politycznej zjawił się do dziś najmłodszy prezydent w dziejach Stanów Zjednoczonych. Liczący sobie 43 lata w momencie inauguracji prezydentury Theodore Roosevelt. Na szczytach Partii Republikańskiej jego osoba nie wzbudzała entuzjazmu. Obawiano się, że do władzy dochodzi ktoś, kogo nie uda się w żaden sposób okiełznać. Obawy te nowy lokator Białego Domu potwierdził już 3 grudnia 1901 r. swoim przemówieniem, wygłoszonym przed Kongresem. Zaskoczeni Republikanie usłyszeli zapowiedź pójścia przez administrację Roosevelta na wojnę z tymi, których zwykli Amerykanie zaczęli obawiać się najbardziej.
„Wielkie korporacje istnieją tylko dlatego, że są tworzone i chronione przez nasze instytucje” – oznajmił prezydent, dodając iż: „naszym prawem i obowiązkiem jest dopilnowanie, aby działały one w harmonii z tymi instytucjami”. Tak Roosevelt rozpoczął swą wojnę z trustami, którą prowadził przy użyciu ustaw antymonopolowych oraz Departamentu Sprawiedliwości. Dokończył ją prezydent Woodrow Wilson. W praktyce do 1913 r. wszystkie wielkie monopole w USA zostały rozbite i podzielone na wiele, konkurujących ze sobą firm. Zwykli Amerykanie szybko to odczuli w swych portfelach, bogacąc się jak nigdy wcześniej. Proces demonopolizacji w Stanach zbiegł się ze zbiorowym samobójstwem Europy, także na niwie ekonomicznej, jakim była I wojna światowa. Po niej przez prawie sto lat gospodarka żadnego innego państwa, nie była wstanie choćby tylko zbliżyć się swym potencjałem do amerykańskiej.
Na podsumowanie, wspominając o tym jak Wielka Brytania straciła pozycję największej gospodarki świata na rzecz Stanów Zjednoczonych, jeszcze nim utraciła swe imperium kolonialne oraz status najpotężniejszego z mocarstw, warto zauważyć kilka rzeczy. Brytyjczycy mieli pod ręką wszystkie potrzebne atuty, żeby nie przespać drugiej rewolucji przemysłowej, włącznie z nowatorskimi technologiami i potrzebnym do modernizacji przemysłu kapitałem. Tymczasem nie tylko nie skorzystali z tych możliwości ale wręcz zrobili co tylko mogli, by to sobie uniemożliwić. Włącznie z wprowadzeniem paraliżujących zmiany zapisów prawnych.
Wbrew pozorom działania te nie były całkowicie irracjonalne. Imperium Brytyjskie stworzyło kilkadziesiąt lat wcześniej globalny ład gospodarczy i polityczny, który był jego oszałamiającym sukcesem. Politycy bronili więc starego porządku w szczerym przekonaniu, iż jest on fundamentem potęgi Wielkiej Brytanii. Nie dostrzegając, że na skutek zmian technologicznych, ekonomicznych i politycznych zachodzących wokół imperium, to co robią nie pomaga, lecz przyśpiesza jego upadek. Z otwartego przez Londyn „okna możliwości” z wielką determinacją usiłowała wykorzystać II Rzesza aby samą stać się największym mocarstwem globu. Jednak widząc to zagrożenie Brytyjczycy od początku XX w, robili wszystko co było w ich mocy, żeby pokrzyżować plany Berlina. Tymczasem państwem, które idealnie wykorzystało wszystkie, posiadane atuty i zajęło w skali globu miejsce Wielkiej Brytanii okazały się Stany Zjednoczone. Proces ten przebiegł w miarę bezboleśnie, bo dzięki bliskości kulturowej i pogodzeniu się Londynu z utratą imperium, Wielka Brytania zgodziła się na koniec przyjąć rolę junior-partnera USA. Stając się najbliższym z sojuszników Ameryki. Ta zaś wzięła na siebie rolę kluczowego gwaranta bezpieczeństwa Zjednoczonego Królestwa.
Do niedawna kolejne administracje prezydencie w Stanach Zjednoczonych zachowywały się jak brytyjskie rządy w XIX w., stojąc na straży globalnego porządku, jaki USA budowały po II wojnie światowej. Dopiero Donald Trump wyłamał się z tego schematu, a Joe Biden de facto kontynuował zmianę zainicjowaną przez swego poprzednika. Staliśmy się więc świadkami porzucenia przez Waszyngton doktryny wolnego handlu i globalizacji na rzecz protekcjonizmu i obrony własnego przemysłu. Przy czym jest to dopiero początek zmian, które każdy tak radykalny zwrot w polityce kluczowego mocarstwa, musi przynieść.
Dziś Stany Zjednoczone nie zamierzają podzielić losu Imperium Brytyjskiego i pogodzić się z przekazaniem swej roli, szybko rosnącemu w siłę pretendentowi, jakim stały się Chiny. Jednak obrona ich dotychczasowej pozycji musi odbywać się kosztem Państwa Środka. Zatem program reindustrializacji USA w swej konsekwencji zaostrzy konflikt z Chinami, czym poniekąd wypełnia definicję “samo spełniającej się przepowiedni”.
Organizator konferencji amerykańskich przemysłowców w Detroit „Reindustrialize 2024” Chris Power, w wywiadzie udzielonym przed jej rozpoczęciem powiedział: „Nigdy wcześniej w historii nie zdarzyło się, aby upadające imperium pokonało imperium wschodzące”.
Jednak w trakcie obrad wyrażał nadzieję, że tym razem zdarzy się wyjątek i nowe pokolenie amerykańskich przemysłowców odbuduje dawną świetność, zasobność i siłę Ameryki. Faktem jest, że podobnie jak Brytyjczycy około 1870 r., owe pokolenie posiada wszystkie potrzebne ku temu narzędzia. Wprawdzie wyzwanie jest ogromne, ale wcale nie takie nierealne do zrealizowania. Właśnie na tych ludziach opiera się największa nadzieja Stanów Zjednoczonych na ich przyszłość. A w konsekwencji zależy od nich przyszłość całego świata.
Źródła:
- https://histmag.org/Detroit-jak-bankrutowal-symbol-amerykanskiego-przemyslu-22738
- https://ycharts.com/indicators/detroit_mi_unemployment_rate
- https://www.reindustrialize.com/
- https://www.hadrian.co/
- https://techcrunch.com/2024/02/21/hadrian-automations-ceo-wants-to-defy-history-and-revitalize-american-industry/?guccounter=1&guce_referrer=aHR0cHM6Ly93d3cuZ29vZ2xlLmNvbS8&guce_referrer_sig=AQAAANe9ns8ec6OWi8tkpJboOZADF9PTKnzkhbgwkdx1i95gbnNYrNulBQUqlTQQPmBA0vjlFGntx_FJuVwc55JlYXslmQpuio7ugbiSqxu6wLp4AWqNefhawy0gScVyk5VJLJF6qePtKw3iIvwMBLFET9nFY9iSA31-eJ-RXPolVW82
https://www.google.com/search? - sca_esv=8dca5a6e4fb2a16a&sca_upv=1&rlz=1C1GCEA_enPL1051PL1051&q=Chris+Power+REINDUSTRIALIZE&source=lnms&fbs=AEQNm0Dvr3xYvXRaGaB8liPABJYdGovAUMem85jmaNP43N9LWkpJzPExVfN1dM6Qi4rL-ZCUpN5qLHKOqAlKUxwZpsmlgO4P478MY3iYDYbhN5Ag-1yquA0FYUmrWorBH6Gu9C2RGIvUckG7QXTmFaNhheXczh4HuTn4nSwo5utQ3HEP4HG-tiqxoYp-tLp9CUM4mlNTqCEPnzHpVDeSWk3xq7KCgfKWbA&sa=X&ved=2ahUKEwj-84-c_MGHAxUxDRAIHTv5FnkQ0pQJegQIDxAB&biw=1163&bih=539&dpr=1.65#fpstate=ive&vld=cid
- https://x.com/MikeSlagh/status/1782485170450272321
- https://fred.stlouisfed.org/series/INDPRO
- https://www.globalxetfs.com/from-stagnation-to-resurgence-u-s-industrial-productions-new-path-highlights-infrastructure-automation-and-commodities-themes/
- https://howmuch.net/articles/map-worlds-manufacturing-output
- https://www.bls.gov/opub/mlr/2021/article/the-us-productivity-slowdown-the-economy-wide-and-industry-level-analysis.htm
- https://www.piie.com/research/piie-charts/2024/investment-us-factories-has-soared-end-2022
- https://www.forbes.com/sites/courtneyfingar/2024/03/29/manufacturing-investment-defies-expectations-in-us-and-europe/
- https://think.ing.com/articles/us-manufacturing-outlook-better-times-are-coming/
- https://www.whitehouse.gov/briefing-room/statements-releases/2024/07/24/fact-sheet-biden-harris-administrations-progress-creating-a-future-made-in-america/
- https://abcnews.go.com/blogs/politics/2011/11/poverty-rate-doubled-in-the-midwestern-rust-belt-over-past-decade
- https://www.britannica.com/place/Rust-Belt
- https://geekweek.interia.pl/raport-miasta-jak-z-horroru/news-niezwykle-detroit-upadle-amerykanskie-miasto-i-jego-historia,nId,6028299
- https://www.industryweek.com/the-economy/competitiveness/article/22007267/the-financialization-of-the-economy-hurts-manufacturing
- https://time.com/3923128/donald-trump-announcement-speech/
- https://www.reuters.com/article/world/factbox-donald-trumps-legacy-six-policy-takeaways-idUSKBN27F1GH/
- https://businessinsider.com.pl/finanse/handel/donald-trump-wprowadzil-cla-na-stal-i-aluminium/nc9n1sg
- https://en.wikipedia.org/wiki/Infrastructure_Investment_and_Jobs_Act
- https://en.wikipedia.org/wiki/Inflation_Reduction_Act
- https://en.wikipedia.org/wiki/CHIPS_and_Science_Act
- https://www.whitehouse.gov/briefing-room/statements-releases/2024/07/24/fact-sheet-biden-harris-administrations-progress-creating-a-future-made-in-america/
- https://www.csis.org/analysis/semiconductors-and-national-defense-what-are-stakes
- https://www.whitehouse.gov/briefing-room/statements-releases/2024/07/24/fact-sheet-biden-harris-administrations-progress-creating-a-future-made-in-america/
- https://constructionreviewonline.com/commentary/intels-20-billion-ohio-plant-a-look-at-the-latest-updates/
- https://www.tomshardware.com/tech-industry/semiconductors/tsmc-arizona-struggles-to-overcome-vast-differences-between-taiwanese-and-us-work-culture
- https://www.politico.eu/article/intel-pauses-french-italian-microchip-investments-after-manufacturing-loss/
- https://www.commerce.gov/oam/build-america-buy-america
- https://broadbandusa.ntia.doc.gov/funding-programs/broadband-equity-access-and-deployment-bead-program
- https://www.oecd.org/en/publications/oecd-economic-surveys-united-states-2024_cdfff156-en.html
- https://www.whitehouse.gov/briefing-room/statements-releases/2024/07/24/fact-sheet-biden-harris-administrations-progress-creating-a-future-made-in-america/
- https://www.seatrade-maritime.com/ports/biden-administration-bring-port-crane-manufacturing-back-us
- https://www.environmentenergyleader.com/2023/09/new-map-shows-where-clean-energy-investments-are-being-made-in-usa/
- https://www.ft.com/content/afb729b9-9641-42b2-97ca-93974c461c4c
- https://www.cmcmarkets.com/pl-pl/puls-rynku/suma-wszystkich-strachow-uderza-w-rynki-finansowe-wracaja-wydarzenia-z-2007-roku
- https://www.nytimes.com/2024/07/23/opinion/lithium-copper-minerals-mining.html
- https://www.energy.gov/articles/biden-harris-administration-invests-17-million-strengthen-nations-critical-minerals-supply
- W. Turner, British Opium Policy and its Results in China (London, 1876), s. 56.
- https://en.wikipedia.org/wiki/Locomotive_Acts
- https://eprints.lse.ac.uk/113000/1/Harvey_hidden_british_protectionism_published.pdf
- https://en.wikipedia.org/wiki/Bessemer_process
- https://en.wikipedia.org/wiki/Andrew_Carnegie
- https://de.wikipedia.org/wiki/Siemens-Martin-Verfahren
- https://www.money.pl/gospodarka/wiadomosci/artykul/swieto-pracy-1-maja-zawdzieczamy-amerykanskim,81,0,1780561.html
- https://en.wikipedia.org/wiki/William_McKinley
- https://legacy.voteview.com/carnegie.htm
- https://en.wikipedia.org/wiki/Standard_Oil
- https://en.wikipedia.org/wiki/J._P._Morgan
- Charles R. Morris, Giganci, Warszawa 2006
- https://cejsh.icm.edu.pl/cejsh/element/bwmeta1.element.desklight-ca6ece58-735c-4d05-bbde-7b3fed20a161/c/169-178-Zejmo-Istota.pdf
- https://en.wikipedia.org/wiki/Theodore_Roosevelt
- https://techcrunch.com/2024/02/21/hadrian-automations-ceo-wants-to-defy-history-and-revitalize-american-industry/?guccounter=1&guce_referrer=aHR0cHM6Ly93d3cuZ29vZ2xlLmNvbS8&guce_referrer_sig=AQAAANe9ns8ec6OWi8tkpJboOZADF9PTKnzkhbgwkdx1i95gbnNYrNulBQUqlTQQPmBA0vjlFGntx_FJuVwc55JlYXslmQpuio7ugbiSqxu6wLp4A