- Hubert Walas
Gasnący Łukaszenka?
9 sierpnia 2020 roku odbędą się kolejne wybory prezydenckie na Białorusi. Jednak obecna sytuacja wewnętrzna sugeruje, że tym razem reżim Łukaszenki odczuwa oddech zmiany znacznie bardziej, niż we wszystkich poprzednich, sfałszowanych wyborach. Zewnętrzna dywersja, kandydatka z ostatniej chwili, tysiące ludzi na ulicach - białoruskie wydarzenia przypominają teraz scenariusz dobrego filmu sensacyjnego.
Zielone ludziki 2.0
Oficjalne raporty donoszą, że 24 lipca do jednego z mińskich hoteli przyjechała grupa obywateli rosyjskich. Po kilku dniach przeniosła się do jednego z senatoriów w regionie mińskim. Paradoksalnie zwrócili uwagę na siebie tym, że nie dopuszczali się żadnych typowych dla takich miejsc czynów - m.in. nadużywania alkoholu. Na zwołanej 29 lipca Radzie Bezpieczeństwa Narodowego oraz birefingu Sekretarza Obrony Białorusi Andreia Raukou, który miał miejsce dzień później zakomunikowane zostało, iż władze wiedzą o przyjeździe ponad 200 bojowników z tak zwanej grupy Wagnera. Wagnerowcy zostali przysłani rzekomo w celu destabilizacji kraju podczas nadchodzących 9 sierpnia wyborów prezydenckich na Białorusi. Zatrzymano jednak tylko 33 osoby, co oznacza że blisko 170 dywersantów pozostało na terenie kraju. Zatrzymani to m.in. snajperzy, specjaliści IT oraz eksperci w zakresie ładunków wybuchowych. Spekuluje się, że dwie kolejne grupy czekają przy granicy rosyjsko-białoruskiej. Jedna pod Pskowem, druga pod Newlem. Co więcej Raukou nie wykluczył zablokowania internetu z uwagi na bezpieczeństwo narodowe. Grupa Wagnera, z angielska Wagner PMC - private military company, to rosyjska organizacja zastępcza, która służy poszerzaniu geopolitycznych i geoekonomicznych wpływów Kremla w różnych regionach świata. Oficjalnie należy do rąk prywatnych, jednak decyzje o jej miejscach zapadają na Kremlu.
Mińsk przeciwko Moskwie?
Co uderzające i niespotykane w relacjach na linii Mińsk-Moskwa, Łukaszenka wprost oskarżył Kreml o wrogie intencje w stronę Białorusi. Takie publiczne oświadczenia można odczytywać jako celowe eskalowanie konfliktu, komplikujące potencjalne zakulisowe uzgodnienia. To bezprecedensowe pogorszenie stosunków między Białorusią, a Rosją. Łukaszenka wprawdzie stara się nieco złagodzić ton oskarżenia mówiąc: „Jeśli są winni, musimy z tej sytuacji wyjść z godnością. Jeśli niewinni - cóż, nie mamy powodów, aby zdyskredytować kraj, który jest nam bliski”. Jednakże dalsze ochłodzenie stosunków jest nieuniknione, a dalsza eskalacja, włączając całkowite zerwanie stosunków, niewykluczona.
Moskwa wydaje się być zaskoczona obrotem spraw i odpiera zarzuty. Rosyjscy oficjele, w tym MSZ i rzecznik Kremla Peskow wprawdzie nie zaprzeczają, że ich obywatele znajdowali się na terenie Białorusi, ale twierdzą, że Ci nie łamali prawa. Władimir Putin zwołał na tę okazję Radę Bezpieczeństwa, po której ukazał się komunikat, iż Rosja oczekuje natychmiastowego uwolnienia zatrzymanych. Z kolei rosyjski ambasador w Mińsku Dimitrij Mezencew argumentował, że aresztowani Rosjanie byli zatrudnieni w firmie ochroniarskiej i odbywali podróż służbową do innego kraju, a w Mińsku byli jedynie przejazdem. Co również ciekawe, do sprawy odniosła się również Ukraina, która wystąpiła do Mińska do ekstradycję 28 zatrzymanych, jako podejrzanych o działania po stronie separatystycznych republik ludowych.
Jednak obie wersje przedstawione przez Mińsk i Moskwę rodzą pewne podejrzenia. Andriej Porotnikow, z bloga Belarus Security Blog sugeruje nawet, że Grupa Wagnera została wciągnięta przez Mińsk w pułapkę. Istnieje na to kilka poszlak. Ciężko stwierdzić, aby rosyjska grupa proxy się na Białorusi ukrywała - przez cały czas pobytu widziana była w strojach militarnych. W swoich decyzjach po zatrzymaniu, władze białoruskie wydają się bardzo przygotowane, a wręcz zrelaksowane. Mimo, że kategoria wydarzenia bezpośrednio odpowiada stanowi zagrożenia bezpieczeństwa narodowego, to władze nie zdecydowały się na zamknięcie granic z Rosją; wojska białoruskie nie przesunęły się na wschód by odpowiedzieć na obecność kolejnych grup dywersyjnych - zrobiono to dopiero później. Ponadto, Mińsk nie zgłosił się po żadną międzynarodową pomoc dyplomatyczną. Hipotezą autora Belarus Security Blog jest to, że Białoruś doskonale zdawała sobie sprawę z obecności Grupy Wagnera, co więcej Mińsk stale świadczył grupie Wagnera usługi transportowe m.in. do Syrii. W takim scenariuszu, jeśli obie strony zdają sobie z tego sprawę, ale nie mogą publicznie ogłosić - jest to agresywny akt Mińska w stronę Moskwy i bezpośrednia wiadomość władz białoruskich o gotowości do eskalacji relacji politycznych.
Potencjalnym celem Łukaszenki tak odważnej gry politycznej może być obniżenie wiarygodności Kremla. Moskwa od wielu lat stara się o międzynarodowe uznanie statusu Republik ludowych Donbasu. Afera z Wagnerowcami, oświadczenie że większość z nich była aktywna w dywersji na wschodzie Ukrainy oraz oskarżenie ich o próbę przewrotu na Białorusi w bardzo dużym stopniu odbiera rosyjskiej narracji wiarygodność. Ponadto mógłby być to ruch wyprzedzający potencjalne działania Moskwy, która może w pewnym momencie zakwestionować integralność terytorialną Białorusi, podobnie jak miało to miejsce na Ukrainie. Tym samym Łukaszenka zwraca uwagę opinii międzynarodowej, że Rosja wprowadza nową wersję zielonych ludzików, tym razem na Białoruś.
Strategie wyjścia
Jednak zrywanie relacji z państwem, na którym spoczywa twoja gospodarka nie jest rozważne, więc zastanówmy się nad alternatywnymi scenariuszami dla Mińska. Mimo, że chiński wpływ nad Niemnem stale rośnie - szacuje się, że Chińczycy zainwestowali już na Białorusi nawet 20 miliardów dolarów, to z uwagi na geograficzną przepaść ciężko uznać, aby białoruskie władze całkiem polegały na Pekinie. Tym bardziej, że w ostatnim czasie można odnotować ponowne ocieplenie relacji z Zachodem, szczególnie z USA i Polską. Waszyngton już zapowiedział ponowne powołanie swojego ambasadora w Mińsku, a Łukaszenka zapowiada koniec okresu ochłodzenia. Polska po latach podążania za unijną agendą ograniczania stosunków z Białorusią z uwagi na jej niedemokratyczny ustrój również zaczyna odczuwać potrzebę oddziaływania na kierunku wschodnim. Nic dziwnego bowiem, Białoruś jest obok Ukrainy kluczowym geostrategicznie dla Polski państwem, o czym mówiłem w odcinku o Geopolityce Polski. Póki co działania Warszawy mają charakter głównie soft power m.in. wysyłania konwoju z materiałami medycznymi na Białoruś w związku z pandemią koronawirusa. Jednak w ostatnim czasie pojawiła się również informacja o powołaniu ciała dyplomatycznego, które w przyszłości potencjalnie może odgrywać istotny wpływ w regionie - Trójkąta Lubelskiego. Jest to powołana niedawno platforma współpracy między Polską, Litwą i Ukrainą. Format różni się od innych inicjatyw typu Trójmorze lub platform wewnątrz UE i NATO tym, że obejmuje również Ukrainę.
Warszawa, Kijów i Wilno wydają się jednak zdawać również sprawę z istotności Mińska, ponieważ białoruski MSZ także otrzymał zaproszenie na pierwsze spotkanie Trójkąta Lubelskiego. Póki co w roli gościa honorowego, jednak być może wraz z ociepleniem relacji z Zachodem i dalszym pogorszeniem relacji z Moskwą, Mińsk mógłby dołożyć kolejny wierzchołek nowej platformy. Jednak większa integracja z szeroko rozumianym Zachodem to na chwilę obecną to odległa perspektywa. Odbudowanie zapomnianego kierunku białoruskiego wymagać będzie wielu lat.
Pretendentka
Nie możemy zapomnieć o tle dla całości wydarzeń. Wszystko dzieje się raptem o moment przed zaplanowanymi na 9 sierpnia wyborami. O ich stałym, niedemokratycznym charakterze, jak i po więcej informacji na temat najnowszej historii rządów Łukaszenki zapraszam do poprzedniego raportu na temat Białorusi. Nie inaczej jest tym razem. Białoruski aparat władzy podjął cały szereg działań, które mają na celu uniemożliwić rodzimym i zagranicznym wysłannikom obserwowanie przebiegu wyborów. Odmawia się akredytacji zagranicznym dziennikarzom. W wyniku aresztowań pod mglistymi zarzutami aresztowano dwóch głównych kandydatów opozycyjnych Wiktara Babarykę i Siergieja Cichanouskiego. Babaryka został oskarżony o malwersacje finansowe w Biełgazprombanku, którym kierował od 20 lat. Powód aresztowania Cichanouskiego jest jeszcze bardziej kuriozalny - zarzucono mu zakłócenie porządku publicznego podczas wiecu, na którym zbierał podpisy pod kandydaturą. Wydawało się zatem, że podczas obecnych wyborów wszystko zmierza podobnym torem. Jednakże istnieje wiele sygnałów, że tym razem może być inaczej. Społeczeństwo białoruskie wydaje się zmęczone 26 letnimi rządami Aleksandra Łukaszenki. Mimo, że oficjalne, propagandowe sondaże prognozują Łukaszence poparcie rzędu 60-70%, to w rzeczywistości jest ono minimalne. Kiedy w białoruskim internecie można było jeszcze przeprowadzać własne ankiety poparcia, zanim cenzura je zablokowała, poparcie dla Łukaszenki nie przekraczało 5% - na tej podstawie powstał nawet ruch internetowy „Szasza 3%”, co według wielu oddaje realny poziom poparcia. Po tym jak doszło do aresztowania Cichanouskiego, swoją kandydaturę postanowiła zgłosić jego żona Swietłana. Co zaskakujące CKW dopuściła jej kandydaturę do startu w wyborach, a sztaby innych kandydatów opozycyjnych przekazały jej poparcie. Cichanouska od razu zebrała tłumy na ulicach, a jej wiece gromadzą tysiące ludzi. 10 tysięcy w Grodnie, 18tys w Brześciu, a w samym Mińsku 63 tysiące. To niespotykane wcześniej ruchy społeczne jak na Białoruś. Mimo to, nie można uznać, że opozycja jest jednoznacznie pro zachodnia i anty rosyjska. Wszyscy zdają sobie sprawę z bardzo głębokiego stopnia uzależnienia od Moskwy i jej geograficznej bliskości, dlatego wspólna agendą jest kreowanie się na państwo neutralne, współpracujące zarówno ze Wschodem i Zachodem. Jednym z sukcesów kampanii jest to, że ludzie nie są zmuszeni wybierać między Moskwą, Warszawą, czy Brukselą. Jednakże odnotować również należy, że nieoficjalnym hymnem wieców Cichanouskiej jest utwór „Mury” Jacka Kaczmarskiego, na melodii katalońskiej L’Estaca, w tłumaczeniu białoruskim i rosyjskim. Ta sama piosenka towarzyszyła Polakom przy obalaniu komunizmu w latach 80. Tak poważne ruchy społeczne opowiadające się za zmianą, stwarzają ostatni powód, który wskazywałby że sprawa grupy Wagnera to konspiracja Łukaszenki. Niezależni białoruscy eksperci są zgodni, że dzięki temu władza będzie mogła jeszcze bardziej dokręcić przedwyborczą śrubę. Ponadto aparat propagandowy w całym zamieszaniu próbuje kreować Aleksandra na zbawcę narodu, który odkrył i powstrzymał zewnętrzne zagrożenie Mińska. Jednak naród zdaje się nie kupować tej opowieści.
Zmierzch Saszy?
Do tej skomplikowanej układanki należy dołożyć zły stan zdrowia prezydenta Łukaszenki. Media spekulują o powikłaniach po cukrzycy, a nawet wirusie COVID-19. Zwrócono uwagę, że Łukaszenka na spotkanie Rady Bezpieczeństwa przyszedł z zabandażowaną ręką. Dostęp do niego ma tylko kilku najbardziej zaufanych ludzi.
Łukaszenka jest teraz w politycznym okrążeniu. Każdy krok, który teraz zrobi: odwołanie wyborów, wycofanie Cichanouskiej, represje, prowokacje zaszkodzą jego wizerunkowi i pozycji. Czuje, że stracił nawet swój prorosyjski elektorat, który był dla niego polityczną poduszką powietrzną. Wiele wskazuje na to, że gra teraz we własną grę, której rezultat jest niewiadomy. Mieszane sygnały płyną również z Kremla, który mógł podjąć decyzję o końcu wspierania Łukaszenki. Zwycięstwo Cichanouskiej w wyborach byłoby jednak ogromnym zaskoczeniem, sama kandydatka przyznaje, że spodziewa się ponownego sfałszowania wyborów i porażki. Przy tym mówi, że prawdziwa walka rozpocznie się po wyborach i prawdziwy wybór może dokonać się na ulicach. Jedno jest jednak pewne - Łukaszenka nie odda władzy bez walki.