Zapomniana więź Francji z Polską.

Podczas rozpraw na temat nieudolności europejskiego wsparcia dla sprawy ukraińskiej podczas wojny z Federacja Rosyjską, w pierwszej kolejności na myśl przychodzą dwa państwa - Niemcy i Francja. Chociaż Berlin historycznie zwykle dążył do konsolidacji z kontynentalną Rosją, co może tłumaczyć poniekąd jego dzisiejsze wybory, tak Paryż zwykle starał się ten układ łamać m.in. wchodząc w bliskie relacje z Polską. Dzisiaj z różnych powodów, Francja wspiera koncepcję euroazjatycką, którą można w skrócie nazwać „Europą od Lizbony do Władywostoku”, której Rosja jest niezastępowalnym uczestnikiem. O sensowności tego wyboru, z punktu wiedzenia francuskiego interesu narodowego, debatuje Daniel Foubert z Excalibur Insight.

Przepowiednia De Gaulle’a

Francja zdaje się ignorować dwa, istotne wydarzenia z najnowszej historii: Zjednoczenie Niemiec i pojawienie się niezależnej Europy Środkowej. Nadal zachowuje się tak, jakby nie potrzebowała przeciwwagi dla Niemiec, jakby Rosja nadal była wielką potęgą polityczną i gospodarczą, która mogłaby jej pomóc w dążeniu do niezależności od Stanów Zjednoczonych, i jakby Europa Środkowa była polityczną pustynią. To błąd. Zatem zacznijmy od przypomnienia kilku zaniedbanych elementów francuskiej tradycji geostrategicznej.

Przez cały XVII i XVIII wiek głównym sojusznikiem Francji na wschód od ówczesnych Niemiec była Polska. Stosunki z Wielkim Księstwem Moskiewskim, poza sporadycznymi sojuszami, były fatalne. Przyczyny tego stanu rzeczy były dwie. Pierwszy - odwieczne antypruskie i antyaustriackie interesy monarchii francuskiej, na które preferowanym remedium była Rzeczpospolita Obojga Narodów. Drugi - to zacofanie kulturowe, gospodarcze, polityczne i społeczne Rosji.

Wiek XIX również nie był politycznie urodzajny dla stosunków francusko-rosyjskich, z efemerycznym traktatem w Tylży, i wojną krymską w tle. Brutalne tłumienie polskich powstań przez Rosję carską, a także deportacje polskich elit na Syberię doprowadziły do francuskiego poparcia dla sprawy polskiej i do ponownego pogorszenia stosunków francusko-rosyjskich.

Francja utrzymywała silne więzi z Polską, mimo że ta zniknęła z mapy Europy. Epoka napoleońska dała temu kilka przykładów, z utworzeniem Wielkiego Księstwa Warszawskiego na czele. Ponadto polskie wojska stanowiły najlepszą kawalerię w cesarstwie - szarża polskich szwoleżerów w bitwie pod Somosierrą zaliczana jest do najgenialniejszych wyczynów oręża cesarstwa. Natomiast polska emigracja polityczna i kulturalna systematycznie wybierała Paryż na swoje miejsce zamieszkania. Na cmentarzu Père Lachaise znajduje się około 600 polskich grobów, w tym grób Fryderyka Chopina, który jest najlepszym przedstawicielem przyjaźni francusko-polskiej.

W obliczu frankofilii polskiej elity Rosjanie przeszli do strategii podkopywania. Rosyjska elita z jednej strony uczyła się francuskiego, z drugiej deportowała i niszczyła elitę polską, tak jak kukułka wyrzuca jajko w przejętym przez siebie gnieździe. Ta strategia z powodzeniem doprowadziła do rosyjsko-francuskiego porozumienia z 1891 roku.

Zauważmy, że istnieje kilka rodzajów sprzymierzeńców, podobnie jak kilka rodzajów wrogów. Są sojusznicy okolicznościowi, jak Rosja, której sojusze z Francją zawsze były kruche, a nawet ograniczone, i są sojusznicy naturalni, którzy, jak Polska, wytrzymują pomimo katastrof, jak stałe geografii.

Aby zmierzyć wymierne znaczenie sojuszu francusko-polskiego i ogólnie Europy Środkowej we francuskim narodowym myśleniu strategicznym, powróćmy na chwilę do źródeł francuskiej geostrategii w XX wieku, wyrażonych piórem generała Charlesa de Gaulle'a. W 1919 r. De Gaulle wygłosił w Warszawie konferencję pt. „Sojusz Francusko-Polski”, której tekst jest tyleż zapomniany, co potępiający dla interesów „rosyjsko-niemieckich”. De Gaulle nie oddzielał problemu niemieckiego, od problemu rosyjskiego: uważał Niemcy i Rosję za naturalnych sojuszników. W naturalnym sojuszu Rosji i Niemiec widział zwornik ich wspólnego interesu w ucisku innych narodów Europy Środkowej. Ucząc się na wielkim błędzie Napoleona III, wówczas jeszcze kapitan de Gaulle widział, że wspólna dominacja Niemiec i Rosji nad Europą Środkową stanowi egzystencjalne niebezpieczeństwo dla Francji. Ponieważ zapewniało to Niemcom skalę, która mogła doprowadzić do dominacji kontynentu, zostawiając Paryż na łasce Berlina. A dominacja nad heartlandem kontynentu europejskiego oznacza dominację nad całym kontynentem. De Gaulle sprzeciwiał się temu w 1919 i sprzeciwiałby się temu niewątpliwie także dzisiaj.

W tym miejscu warto cofnąć się do konkretnych słów kapitana de Gaulle’a z 1919 roku. Ponad 100 lat po ich wypowiedzeniu nadal dotyczą spraw bardzo bieżących.

„W osiemnastowiecznej Francji, jak niemal zawsze w naszym kraju, dominowana partia ludzi, która odmawiała jakichkolwiek interwencji poza granicami. To właśnie wpływ tej partii w XVIII wieku spowodował, że straciliśmy Kanadę i Indie, a także odmówiliśmy udzielenia jakiejkolwiek poważnej pomocy umierającej Polsce. [...] Francja zapłaciła wysoką cenę za swoje zaniedbania wobec Polski. Dziś wie, ile kosztowało ją pozwolenie Berlinowi i Wiedniowi na zniszczenie tej naturalnej przeciwwagi dla germanizmu pomiędzy Europą Środkową, a Wschodnią.”

„Chcemy silnej Polski, przede wszystkim dlatego, że jest rozwiązanie sprawiedliwe. Państwo to było potężne do czasu, gdy rozczłonkowała je drapieżność sąsiadów, a jego potęga, krótko mówiąc, była wykorzystywana przeciwko wrogom cywilizacji europejskiej. Dlatego polska niepodległość zasługiwała by ją zachować. W naszym najbardziej oczywistym interesie narodowym jest to, żeby Polska była silna. Dzisiaj Niemcy są pobite. Ale już się odradzają, w momencie gdy armie naszych anglosaskich sojuszników oddalają się od Renu. Wszystko trzeba przewidzieć: kto gwarantuje nam wieczny i przede wszystkim natychmiast skuteczny sojusz Anglii i Stanów Zjednoczonych? Aby mieć na oku Niemcy, które są chytrze zdeterminowane do zemsty, i jeśli to konieczne, by pokonać je raz jeszcze, potrzebujemy sojusznika kontynentalnego, na którego zawsze możemy liczyć. Polska będzie tym sojusznikiem. Każdy krok germanizmu na Zachód jest zagrożeniem dla Polski, tak jak każda pruska przewaga zdobyta na Wschodzie jest zagrożeniem dla nas.”

„Bolszewizm nie będzie trwał w Rosji wiecznie. Nadejdzie fatalny dzień, gdy zostanie tam przywrócony porządek i Rosja, odbudowując swoje siły, znów się rozejrzy. Tego dnia zobaczy, jak opuszcza ją pokój. Pozbawiona Estonii, Inflant, Kurlandii, Finlandii, Polski, Litwy, Besarabii, może Ukrainy, sprowadzona jednym słowem do granic starego księstwa moskiewskiego. Czy zadowoli się tym? My w to nie wierzymy. Te same przyczyny tworzą te same skutki. Niedługo zobaczymy, jak Rosja wznowi swój marsz na zachód i południowy zachód [...]. Po której stronie Rosja będzie szukać pomocy w przywróceniu dzieła Piotra Wielkiego i Katarzyny II? Nie mówmy tego za głośno, ale niechybnie zwróci swoje nadzieje do Niemiec.

„Będę bardzo szczęśliwy, jeśli uda mi się utrwalić w Państwa umyśle przekonanie, że służąc w ten sposób Polsce, służymy par excellence francuskiemu interesowi narodowemu. […] Każdy nasz wysiłek w Polsce, panowie, to trochę więcej chwały dla wiecznej Francji.” - powiedział w 1919 r w Warszawie, młody Charles de Gaulle, który przypomnijmy rok później walczył w Bitwie Warszawskiej.

Przeciwwaga dla Stanów Zjednoczonych

Taka była logika francuskiej polityki w Europie Środkowej po Traktacie Wersalskim. Układ ten, wzmocniony później sojuszem francusko-polskim z 1921 r., gwarantował bezpieczeństwo Francji, podobnie jak traktaty westfalskie w XVII w. Francja udzieliła Polsce wsparcia politycznego i militarnego, a Polska gwarantowała w zamian znaczące ustępstwa gospodarcze, podług systemu porównywalnego z petrodolarem.

System ten, niestety, upadł, gdy Francja podpisała traktat w Locarno w 1924 r., który wynikał z braku oporu Francji wobec presji anglo-amerykańskiej, by znormalizować swoje stosunki z Niemcami. Francja porzuciła swoją europejską architekturę bezpieczeństwa, straciła wiarygodność w Europie Środkowej, a tym samym zrzekła się swojego statusu wielkiego mocarstwa. Wiemy, dokąd nas to zbiorowo zaprowadziło. Anglosaski błąd polegający na chęci utrzymania dobrych stosunków z Niemcami kosztem Francji zatruł kontynentalną Europę na ponad sto lat.

Po wojnie, wraz z rozwojem wydarzeń Francja, podobnie jak De Gaulle, straciła z oczu zarówno problem niemiecki, który można było uznać za rozwiązany, jak i sojusz z Polską, który można uznać za niemożliwy. Zwłaszcza że polska elita została zdziesiątkowana wspólnym wysiłkiem nazistów i sowietów, po tym jak 23 tys. oficerów zostało zgładzonych w Katyniu przez tych drugich.

W tym kontekście pragnienie „niepodległości” od Stanów Zjednoczonych uzyskało pierwszeństwo przed wszystkimi innymi geostrategicznymi troskami Francji i mogło doprowadzić do złagodzenia stosunków z ZSRR. To właśnie doprowadziło generała de Gaulla do słów o „amerykańskim protektoracie zainstalowanym w Europie pod przykrywką NATO” i do opuszczenia zintegrowanego dowództwa NATO w 1966 roku, oświadczając, że "wola Francji do dysponowania sobą jest nie do pogodzenia z organizacją obronną, której jest podporządkowana".

Choć solidnie zakotwiczona na Zachodzie, Francja rozwinęła antyamerykańską wrażliwość, wzmocnioną nie tylko upokorzeniem podczas kryzysu sueskiego i swoimi kolonialnymi interesami, ale także siłą Francuskiej Partii Komunistycznej. Stany Zjednoczone nie znalazły przychylności żadnej z francuskich partii politycznych w czasie zimnej wojny, a od lat 80 dołączyło do tego ogólne odrzucenie przez Francję anglosaskiej polityki neoliberalnej.

Francja miała i nadal ma trudności z oderwaniem się od koncepcji Rosji jako przeciwwagi dla Stanów Zjednoczonych. Trzyma się tego, co uważa za święty gaullizm, podczas gdy była to jedynie wariacja na temat własnej polityki wielkości. Antyamerykańskie nastroje we Francji pozostają silne. Przyczyn tego stanu rzeczy jest kilka.

Na początek - Francja postrzega amerykański neoliberalizm jako zagrożenie dla swojego paternalistycznego modelu gospodarczego, co dodatkowo pogłębia agresywna optymalizacja podatkowa amerykańskich firm, które płacą podatki w Irlandii od zysków wypracowanych w pozostałych częściach wspólnego rynku (co dotyczy ok. 70% z nich). Drugim jest proarabska polityka Francji. Najlepszym tego przykładem było wystąpienie Dominique de Villepina w Radzie Bezpieczeństwa ONZ w 2003 roku i odmowa Francji udziału w wojnie w Iraku. Trzeci to modny we Francji błąd analityczny, który polega na myśleniu, że Stany Zjednoczone są trwale osłabione w świecie, który stał się "wielobiegunowy", co jest produktem doktryny Primakowa, powstałej w czasie konwergencji francusko-rosyjskiej pod koniec lat 90. Nasz świat jest rzeczywiście wielobiegunowy, ale jeden biegun dominuje. Myślenie, że istnieje równość sił między Stanami Zjednoczonymi, Unią Europejską i Chinami jest błędem. Ten błąd doprowadził Emmanuela Macrona, zgodnie z jego poprzednikami, do zdefiniowania Francji jako „siły równoważącej w służbie pokoju i bezpieczeństwa” i prowadzenia jej jako swoistego banku dyplomatycznego. Skutkuje to sporadycznymi, ale powtarzającymi się kryzysami dyplomatycznymi, takimi jak wypowiedzenie przez Australię w październiku 2021 roku umowy na dostawę okrętów podwodnych na rzecz nowego kontraktu amerykańsko- brytyjskiego.

Zgodnie ze swoją polityką zagraniczną z czasów zimnej wojny, Francja jest nieufna wobec otwarcie proamerykańskiej Europy Środkowej. Udział Polski, Rumunii, Czech, Bułgarii, Łotwy i Estonii w wojnie w Iraku był bardzo źle postrzegany przez Paryż. Fakt, że kraje te kupują większość swojego sprzętu wojskowego od Stanów Zjednoczonych, jest stałą przyczyną irytacji w Paryżu. I wreszcie Francja znajduje trudności w umiędzynarodowieniu się, w dostosowaniu się do płynności świata anglosaskiego, w wywieraniu wpływu na globalne zarządzanie, a także w uczestniczeniu w określaniu międzynarodowych standardów.

Inne powody, które mogą sprzyjać Rosji we Francji to przede wszystkim korupcja i wpływy Rosji. Jak inaczej nazwać sytuację, w której były premier Francji (François Fillon) może zasiadać w zarządzie rosyjskiej firmy?

Europa z Lizbony do Władywostoku

Gdy weźmiemy pod lupę relacje gospodarcze między Francją a Rosją, to zobaczymy, że są one znacznie mniej znaczące niż te, które Francja utrzymuje z Europą Środkową. Na przykład łączna wartość (towary i usługi) obrotów handlowych między Francją, a Europą Środkową (Polska, Rumunia, Czechy, Węgry, Słowacja, Słowenia, Ukraina, Bułgaria, Litwa, Chorwacja, Estonia i Łotwa) osiągnęła w 2019 roku 80 mld dolarów, podczas gdy wartość obrotów między Francją, a Rosją wyniosła zaledwie 16 mld dolarów. Dla porównania, wartość handlu z Włochami, drugim po Niemczech (173 mld) partnerem handlowym Francji, wyniosła 91 mld, ze Stanami Zjednoczonymi 90 mld, z Chinami 83 mld, z Hiszpanią 82 mld, a z Wielką Brytanią 63 mld. Nawet w przypadku gazu Francja importuje z Rosji tylko jakieś 20%. Z tej perspektywy protekcjonalność Pałacu Elizejskiego wobec Europy Środkowej, w porównaniu z jego nieustającymi wysiłkami na rzecz poprawy stosunków z Rosją, wydaje się tym bardziej absurdalna.

Polityka partnerstwa rosyjsko-francuskiego od dawna kończy się porażką. Od 2013 roku upadają wszystkie więzi Paryża z Moskwą, ale niestety dzieje się to pod przymusem i przyjmowane jest to ze zdziwieniem, a nie wynika z własnej inicjatywy strategicznej. I to dzieje się przy jednoczesnym zaniedbywaniu kontaktów z Europą Środkową, z którą Paryż nigdy nie konsultuje własnej agendy względem Moskwy. Francja ma więc złe relacje zarówno z Rosją, jak i z Polską.
Emmanuel Macron chciał “strategicznie autonomicznego” „europejskiego mocarstwa” „od Lizbony do Władywostoku”, bez uwzględnienia kwestii bezpieczeństwa Europy Środkowej. Widzimy dziś, dokąd go to doprowadziło.

Wzmocnienie więzi z Europą Środkową pozwoliłoby Francji uzyskać użyteczną przeciwwagę dla Niemiec i wzmocnić jej pozycję wobec Stanów Zjednoczonych. A Waszyngton potrzebuje Paryża. m.in. by poprzeć sankcje wobec Rosji i pomóc Ukrainie wygrać wojnę. Tym samym rozwijać bezpieczeństwo europejskie w ramach NATO, a nie w perspektywie nierealnych i kontrproduktywnych koncepcji w rodzaju strategicznej autonomii od Lizbony do Władywostoku. Co więcej, Francja jest potencjalnie cennym sojusznikiem w powstrzymywaniu wpływów Chin w Europie, wobec niechętnych Niemiec.

Bez silnego zaangażowania ze strony Francji Stany Zjednoczone nie mogą odnieść w Europie pełnego sukcesu. USA potrzebują Europy, która działa bez silnego zaangażowania ze strony Stanów Zjednoczonych, co jest kluczem do ich strategicznej reorientacji na Azję. Albo Francja ugruntuje swoją pozycję jako wiarygodny i szanowany partner Stanów Zjednoczonych, albo narazi się na coraz większą izolację na arenie międzynarodowej i wystawi cały Zachód na chińskie zagrożenie. Udając, że załatwia się interesy wszystkich, by załatwić własne, w końcu załatwia się interesy swoich przeciwników.

Polityka Francji w Europie Środkowej jest tym bardziej nielogiczna, że istnieje swoisty rozdźwięk między zachowaniem francuskiej klasy politycznej, a postawą francuskich firm wobec tego regionu. Stany Zjednoczone bardzo dobrze zrozumiały polityczne znaczenie Europy Środkowej, pomimo stosunkowo niewielkich inwestycji i stosunkowo skromnej obecności gospodarczej. Tymczasem negatywne nastawienie polityczne Francji uniemożliwia jej wykorzystanie swojej obecności gospodarczej w regionie. Przykładowo, skumulowana wartość francuskich BIZ w Polsce wyniosła 5 mld euro w 2020 roku, tuż za inwestycjami niemieckimi BIZ (7,5 mld). Europa Środkowa mogłaby zapewnić Francji kontrakty, których ona potrzebuje, by ożywić swoją gospodarkę; to niewykorzystana rezerwa wzrostu, której jej brakuje. Potencjał jest szeroki: kontrakty zbrojeniowe, energetyczne (jądrowe), zamówienia lotnicze, infrastruktura. Wszystkie najnowocześniejsze produkty i usługi Francji mogą przyczynić się do rozwoju Europy Środkowej, która potrzebuje Francji, zwłaszcza że musi uzyskać niezależność gospodarczą od niemieckich łańcuchów produkcyjnych.

Region ten, choć zamieszkany przez 120 milionów ludzi i obdarzony ogromnym potencjałem, boryka się z wieloma trudnościami strukturalnymi, które pokona z Francją lub bez niej. Dla Francji istotne jest by była częścią tej zmiany. Europa Środkowa ma deficyt infrastrukturalny w wysokości około 1,5 biliona dolarów. Niezrozumiałe jest, że Francja, w przeciwieństwie do Niemiec i Stanów Zjednoczonych, nie zdecydowała się na udział w Inicjatywie Trójmorza, która ma na celu przekształcenie tego regionu.

Postęp, jaki dokonał się w zakresie know-how, umiejętności i organizacji w ciągu ostatnich 30 lat, jest znaczny, ale pozostały potencjał jest równie duży. Europa Środkowa wciąż może się wiele nauczyć od Francji.

Najlepszym sojusznikiem Francji nigdy nie była Rosja, Niemcy czy Anglia (ani zabory tej ostatniej), ale Polska. To jest fakt historyczny. Dlatego dzisiaj Francja musi dokonać wyboru pomiędzy: a) dalszym myśleniem o sobie jako o światowym mocarstwie, w praktyce tracąc na znaczeniu lub b) staniem się silnym i szanowanym mocarstwem regionalnym, którym w obecnej sytuacji nie jest.

Równoważenie obszaru, który znajduje się między Renem a Sudetami, jest priorytetem francuskiej polityki zagranicznej od ponad 1000 lat. Nasza siła w świecie to przede wszystkim nasza siła w Europie. W ostatnich czasach nasza polityka wobec Rosji, była w istocie polityką Niemiec. Jeżeli się nie obudzimy i nie umieścimy interesów Francji tam, gdzie ich miejsce, czyli w Paryżu, a nie w Berlinie czy Moskwie, to naród francuski umieści je tam w sposób żywiołowy i chaotyczny, tak jak zawsze to robił: 60% Francuzów głosowało na antyeuropejskie partie polityczne w ostatnich wyborach prezydenckich, w dodatku Emmanuel Macron nie uzyskał większości do kierowania krajem. To powinno dać nam do myślenia.