2025 przyniesie ostateczne rozstrzygnięcia?

Wojna na Ukrainę przechodzi w fazę przesilenia. Być może nawet największego przesilenia, od momentu odparcia przez Ukraińców rosyjskiego natarcia w 2022 roku i odbicia części okupowanego obszaru. Najpewniej końcowego przesilenia.

Wiele oddzielnych składowych, tej niezwykle kompleksowej budowli jaką stanowi wojna o takiej skali, osiąga swój kulminacyjny punkt niemal po trzech latach od jej rozpoczęcia.

Być może niektórzy z Was pamiętają, że przy początkowych raportach z wojny, na starcie odcinka, podawaliśmy dokładny dzień jej trwania. Dzisiaj jesteśmy po jej tysięcznym dniu trwania. Po tak długim okresie intensywnej wymiany, obie strony są już nią ekstremalnie wyczerpane, ale niejako widząc metę próbują docisnąć przeciwnika by na koniec przechylić szalę na swoją korzyść.

Gdyby był to pojedynek bezpośredni, bez udziału aktorów trzecich, jego rezultat byłby z góry łatwy do przewidzenia. Wygrałby większy. Jednak tak nie jest. To równanie uzupełnione jest o trzecią zmienną X. Tą zmienną jest Donald Trump.

Problem polega na tym, że nie wiemy jak ta zmienna się zachowa, jakie są jej priorytety i jaka będzie polityka. Już w poprzednim odcinku próbowaliśmy szukać pewnych śladów możliwych scenariuszy wobec Ukrainy. Po kilku kolejnych tygodniach, ponownie, wiemy nieco więcej.

Po tysiącu dni postarajmy się zatem zebrać kluczowe determinanty i zrozumieć dokąd zmierza największa wojna w Europie od niemal 80 lat.

Słaniając się na linach

„Na niektórych odcinkach frontu przewaga liczebna jest większa niż sześć do jednego, a żołnierze i dowódcy twierdzą, że przeszkadza im brak bojowej piechoty po latach ciężkich walk oraz, co równie ważne, brak doświadczonych dowódców plutonów i kompanii, którzy mogliby poprowadzić do walki niesprawdzonych rekrutów. Doprowadziło to do osłabienia ukraińskich linii, co pozwoliło Rosji na osiągnięcie największych zysków od pierwszych tygodni wojny."

Tak opisywał sytuację Ukraińców na froncie - Marc Santora w listopadowym artykule dla NYT. Ukraińskie oddziały są wyczerpane, cierpią na deficyt jakościowych dowódców i niski stan kadrowy. Po trzech latach wojny Ukraina zwyczajnie jedzie na kadrowych oparach i jest niemal pewne, że bez wsparcia Zachodu tę wojnę przegra. Co więcej może ją przegrać w sposób znacznie gorszy, niż wydawało się jeszcze przez ostatnie 2 lata.

Na tym nagraniu widzimy pełzające postępy rosyjskiej armii na kierunku Pokrovska i Kurkhove z ostatnich 4 miesięcy. Raporty z okopów mówią o miejscami tragicznie niskim poziomie „obsadzenia” okopów.

Sytuacja jest krytyczna” - powiedział CNN East, dowódca jednostki dronów pracującej w okolicach Pokrowska. „Brakuje nam piechoty do walki i utrzymania się przez jakiś czas, podczas gdy drony wykonują swoją pracę. Dlatego często widzimy sytuacje, w których wróg w niekontrolowany sposób penetruje wrażliwe obszary [...] Jeden z dowódców powiedział, że Selydove, kluczowe miasto poza Pokrowskiem zajęte przez Rosję w październiku, było bronione tylko przez sześć ukraińskich pozycji, co według niego oznaczało, że w operację zaangażowanych było około 60 żołnierzy. Szybko zostali okrążeni, mieli przewagę liczebną i wycofali się ze znacznymi ofiarami.

Oprócz ilości, bardzo dużym problemem jest także jakość. Na ten aspekt w wywiadzie dla ukraińskiej pravdy, szczególną uwagę zwraca Andrii Biletskyi, dowódca trzeciej brygady szturmowej.

„Obecnie 80% osób w ośrodkach szkoleniowych nie było na wojnie. Powstaje więc pytanie: czego mogą nauczyć?” - pytana retorycznie Ukrainiec. Uważa, że Ukraina powinna dążyć do osiągnięcia stanu 4000 profesjonalnych instruktorów, którzy mogą w jednym momencie szkolić 40 000 osób (10 na 1 instruktora).

Ponadto Biletskyi uważa, że zima nie zwolni działań zbrojnych, a może wręcz być większym problemem dla Kijowa, który swoje niedobory rekompensuje przez umiejętne korzystanie z dronów. Trudne warunki mogą skomplikować ich wykorzystanie.

Natomiast Koreańczycy z Północy nie są dla niego aż takim zmartwieniem, jak broń i amunicję, którą reżim z Pjongjangu śle Moskwie.

„To, co Koreańczycy z Północy dostarczyli Rosjanom, to mniej więcej tyle samo amunicji artyleryjskiej, ile wszystkie kraje NATO dostarczyły nam w ciągu prawie trzech lat. To jest problem.“ - twierdzi Biletskyi. Zgadza się, że ta amunicja jest słabszej jakości, ale jest. Bez niej Rosjanie byliby obecnie na wielkim „amunicyjnym głodzie”. Potwierdzają to stałe pielgrzymi Rosjan do Pjongjangu. Ostatnio był tam minister obrony Andrei Belousov.

Ogółem Biletskyi ocenia, że dzisiaj wojna jest najbardziej wymagająca w swojej historii, być może nawet bardziej niż wiosną 2022 roku.

Kijów jest zatem na linach. Może nie jest jeszcze liczony, ale istnieje ryzyko, że przy kolejnym ciosie i braku dostatecznej obrony może dojść do przełamania linii frontu, która na kierunku Pokrovska chwieje się. Ukraińcy stopniowo się cofają.

Moskwa czuje krew. Wysyła na Ukrainę tysiące osób, które Biletskyi nazwya „mięsem armatnim”. Po trupach własnych żołnierzy Kreml pełznie do przodu - taktyka, która tak bardzo wpisuje się w archetyp rosyjskiego dowódcy. Dynamika ofiar po stronie rosyjskiej dobitnie pokazuje to, że Rosja chce zakończyć tę wojnę na swoich warunkach. Dziennie Rosjanie mają tracić nawet powyżej 1500 osób. W samym tylko listopadzie rannych lub zabitych mogło być nawet 45 000 osób. Innymi słowy - liczy się tylko cel, a koszty ludzkie na drodze do jego osiągnięcia są jedynie statystyką.

Podbijając stawkę Kreml miał nawet niedawno opublikować swój aktualny, docelowy „kształt” tego co zostanie po Ukrainie. Wg Bilda kraj zostałby podzielony między strefy:

  1. Która bezpośrednio trafi do Rosji (+/- terytoria obecnie kontrolowane)
  2. Największa, centralna część miałaby uformować „prorosyjski twór parapaństowy”, czyli Białoruś bis.
  3. Natomiast zachód byłby „obszarem spornym” do rozlokowania między Rumunię, Węgry i Polskę, co jest klasycznym podjudzaniem Zachodu w celach rozczłonkowania Ukrainy.

W takiej formie plan realizowałby niemal w całości przewojenne cele Moskwy. Ukraina w obecnej formie przestałaby istnieć.

I gdybyśmy zatrzymali się w tym punkcie - ukraińskiej niewydolności oraz rosyjskiej przewagi „po trupach do celu”, można by zakładać, że wykonanie tego planu byłoby jedynie funkcją czasu.

Pokój z pozycji siły

Pojawia się jednak problem. Problem, który w ostatnim czasie przybrał twarz tego starszego Pana. 27 listopada Keith Kellogg został mianowany przez Donalda Trumpa „Asystentem Prezydenta i Specjalnym Wysłannikiem ds. Ukrainy i Rosji”. 80-latek de facto został namaszczony na najważniejszą rolę, której ruchy zadecydują o losie wojny Ukrainy i Rosji.

Oczywiście przed ostatni rok nasłuchaliśmy się z ust Donalda Trumpa wiele o tym, że wojna zostanie momentalnie zakończona, gdy on przejmie władzę. Jednakże - tak jak szeroko omawialiśmy w ostatnim odcinku - sytuacja jest znacznie bardziej zniuansowana i bynajmniej nie jest zero jedynkowa.

W skrócie problemem w szybkim zakończeniu wojny jest to, że Amerykanie chcą ją zakończyć z pozycji siły, przyjmując mniej więcej obecny podział i dając obu stronom coś co chociaż częściowo ich zadowoli - Ukraińcom wsparcie militarne i „jakieś”(?) gwarancje bezpieczeństwa. Rosjanom np. częściowe zniesienie sankcji oraz terytoria, które już zdobyli. Po szczegóły potencjalnego planu pokojowego odsyłam do odcinka “Ekipa Trumpa ustala nowy porządek”.

Cały szkopuł w tym, że z uwagi na to, że Rosjanom całkiem nieźle idzie na froncie (z perspektywy makro), a ich gospodarka jest w całości nastawiona na wojnę - wcale nie zależy na tym, by wojnę na takich warunkach kończyć. Wręcz przeciwnie - wysyłają sygnały, że w obecnym kształcie jest to dla nich niedopuszczalne. Chcą osiągnąć pierwotne cele „Specjalnej Operacji Wojskowej”, co oznacza całkowite pokonanie Ukrainy, kapitulację rządu Zelenskiego i podporządkowanie - zgodnie z planem pokojowym przedstawionym w Bildzie.

Z tych powodów, cała wymiana ma obecnie ma tendencję do eskalowania i tę eskalację obu stron obserwujemy. Jednak bardziej niż rosyjsko-ukraińska, obecnie ta eskalacja ma miejsce na linii Rosja-USA, z Ukrainą jako pośrednikiem.

Zanim się pochylimy nad dynamiką tej eskalacji, przyjrzyjmy się najpierw samemu Kelloggowi, jako nowemu Asowi Kier, który właśnie dołączył do talii Trumpa, którą rozgrywać będzie partię z Kremlem. Kellogg, emerytowany generał US Army, nie jest postacią z przypadku. Oprócz obfitego doświadczenia wojskowego (walczył m.in. w Wietnamie), pełnił też funkcje administracyjne. Co ciekawe był doradcą ds. Bezpieczeństwa było wiceprezydenta Trumpa - Mike’a Pence’a, który później wyrzekł się współpracy z obecnym prezydentem elektem. Mimo tej afiliacji, Trump postawił właśnie na niego.

Kellogg, zresztą bardzo obszernie, przedstawił nam swój punkt widzenia na wojnę w kwietniowym artykule dla think tanku America First Policy Institute - mocno związanego ze środowiskiem Trumpa.

Już na starcie Amerykanin nazywa wojnę „niezwykle kompleksowym wyzwaniem dla Ameryki”, zaznacza że trzeba na nią patrzeć przez przymat amerykańskiego interesu narodowego i ostrzega że może ewoluować w konflikt nuklearny. Przy tym krytykuje niekompetencję Bidena - ten motyw przewija się przez cały artykuł, przy jednoczesnych słowach pochwalnych dla Donalda Trumpa i jego poprzedniej administracji. Kellogg dochodzi do wniosku, że Joe Biden popełniał błędy na każdym etapie wojny i w wielu momentach, ciężko odmówić emerytowanemu generałowi racji.

Podczas okresu przedwojennego wytyka Joe Bidenowi m.in. nieefektywną strategię “odstraszania” Rosji, która nie niosła za sobą esencji, w postaci realnego i dużego dozbrojenia Ukrainy jeszcze przed wojną. W opinii Kellogga Demokraci powinni również wykonać pewne ruchy koncyliacyjne w stronę Kremla np. odkładając perspektywę dołączenia Ukrainy do NATO o 10 lat. Ta i tak byłby mało prawdopodobna wcześniej z uwagi na podział wśród członków. Później przytacza jeszcze gafy Bidena ze stycznia 2022, w którym rozmywał on perspektywę przyjścia Ukraińcom z pomocą w razie wojny. To wszystko pchało Władimira Putina do faktycznej inwazji.

Co ciekawe przyszły wysłannik ds. wojny uważa, że jeśli już do wojny doszło, a Ukraińcy się twardo postawili, to Amerykanie powinni byli wesprzeć ich pełnią swojego aresnału: „Aby promować amerykańskie interesy i wartości, prezydent Biden powinien był zapewnić Ukrainie broń potrzebną do wypędzenia sił rosyjskich na początku wojny i wykorzystać wszystkie formy działań państwowych, aby zakończyć wojnę, w tym sankcje, dyplomatyczną izolację Rosji, a ostatecznie negocjacje.“ - stwierdza Amerykanin.

Kellogg następnie krytykuje opóźnienia dostaw HIMARSów, ATACAMSów, czołgów, czy nawet samolotów. Pomoc Bidena była nijaka i bez planu. „Dostarczył większą liczbę zaawansowanej broni, ale nie na tyle, by zmienić losy wojny na korzyść Ukrainy”. „Powtarzające się oświadczenia Bidena, że jest gotów wysyłać broń do Ukrainy „tak długo, jak będzie to konieczne”, bez przedstawienia strategii wygrania wojny przez Ukrainę lub planu zakończenia konfliktu, uosabiały prawdziwą intencję jego polityki wykorzystania konfliktu jako wojny zastępczej USA przeciwko Rosji.” - krytykuje Bidena 80-letni Kellogg.

Emerytowany generał dochodzi niejako do wniosku, że dzisiaj jest już za późno by naprawić wiele błędów Bidena i Amerykanie muszą zakończyć swój udział w tej wojnie, bo za bardzo obciąża ona amerykański system obronny, który powinien skupiać się na Chinach.

Proponuje plan pokojowy podobny do tego przytaczanego przez nas w ostatnim odcinku, a zatem zawieszenie broni, strefa zdemilitaryzowana, częściowa ulga sankcyjna. Ukraińcy nie tracą praw do terytoriów pozostających pod kontrolą Rosjan, jednocześnie zostaje określona nowa architektura bezpieczeństwa i dwustronna umowa obronna. Natomiast ukraińska rekonstrukcja miałaby być refinansowana przez “podatki” nałożone na rosyjskie surowce eksportowe, co jest ciekawym konstruktem finansowym. Niemniej by był skuteczny (z perspektywy Kijowa) ten podatek musiałby być bardzo wysoki, rzędku kilkunastu, czy nawet kilkudziesięciu procent.

Ciężko zatem nie uciec od konkluzji, że Kellogg wyraża dużą dozę empatii dla walki Ukraińców, ale jest przy tym jednocześnie jest przy tym realistą.

Trzeba zauważyć, że jego poglądy na przestrzeni ostatnich miesięcy się nie zmieniły. W niedawnym wywiadzie dla Fox News Kellogg opisywał wojnę z perspektywy formowania wrogiej osi (Moskwa-Teheran-Pekin-Pjongjang), która “wzajemnie się karmi”. Ten aspekt światowej rywalizacji również dobitnie podkreśla we wspomnianym artykule.

W kontekście zezwolenia na uderzenia bronią dalekiego zasięgu Kellogg po raz kolejny podkreślił, że ta decyzja powinna zapaść co najmniej rok wcześniej, by dać Ukraińcom realne szanse na zwycięstwo. „Jeśli musisz toczyć wojnę, robisz to. Zasadniczo wycofaliśmy z pozwolenia Zelenskiemu na toczenie wojny, którą powinien walczyć dawno temu. Przewagi, które miał zeszłej wiosny już nie istnieją.” - powiedział.

Co nam to wszystko mówi??

Eskalacja na drodze do porozumienia?

Kellogg nie jest osobą, którą wybierasz na takie stanowisko, jeśli chcesz zakończyć wojnę jak najszybciej, bez patrzenia na cokolwiek. Wręcz przeciwnie, jest mu znacznie bliżej do jastrzębia, niż np. Jake’woi Sullivanowi. Przez jego wypowiedzi często przewija się motyw negocjacji z pozycji siły.

I teraz wróćmy do motywu postępującej eskalacji. Rosja angażuje cały swój aparat państwowy, gospodarkę i rzuca ludzi na śmierć by przytłoczyć Ukrainę przed potencjalnymi rozmowami pokojowymi. Jednocześnie dochodzi do zapowiedzi zmiany administracji w Ameryce, która głośno mówi o zakończeniu wojny. Dodatkowo po chwili dostajemy informację o dużej transzy pomocowej dla Ukrainy oraz zezwoleniu do uderzeń wgłąb Rosji rakietami ATACMS i innymi pociskami dalekiego zasięgu zawierającymi technologię amerykańską.

Po chwili Rosja odpowiada uderzeniem IRBM (broni balistycznej średniego zasięgu zdolnej do przenoszenia głowic nuklearnych) na Dniepr i rozpoczyna kolejny zmasowany atak rakietowy na ukraińską energetykę.

I tu wracając do Kellogga - na pytanie o niedawny atakiem ładunkiem IRBM emerytowany generał słusznie wpisał go w ramy gry psychologicznej, w której „nie wolno ustąpić”. Natomiast w przypadku pozwolenia na używanie broni dalekiego zasięgu na terenie Rosji, Kellogg wyraził nadzieję, że ta decyzja była konsultowana z Mickiem Waltezem i Donaldem Trumpem. Ale (ówcześnie) nie wiedział, czy miało to miejsce. Tymczasem Waltz wprost potwierdza, że w istocie następuje “jedność” administracyjna pomiędzy oboma gabinetami.

Czołowi doradcy ds. bezpieczeństwa narodowego prezydenta elekta Donalda Trumpa i ustępującego prezydenta Joe Bidena pracują „ręka w rękę”, aby stanowić zjednoczony front przeciwko przeciwnikom USA podczas transformacji prezydenckiej, powiedział w niedzielę doradca Trumpa Mike Waltz.” - czytamy w depeszy Reutersa.

Innymi słowy to oznacza, że Trump i spółka (nieoficjalnie) wyrazili zgodę na zwiększenie pomocy dla Ukrainy i większą presję na Rosję. Na to może wskazywać także milczenie Trumpa, który zwykle korzysta z okazji do krytyki swoich oponentów politycznych. Kellogg wprost przyznaje, że taki ruch daje Trumpowi większe pole do nacisku Rosji (w domyśle przed negocjacjami).

Natomiast w lipcowym wywiadzie Kellogg straszył Rosjan mówiąc: „Mamy w naszych magazynach, w tym również w Niemczech, jeszcze mnóstwo rzeczy, których możemy się pozbyć. Ukraina dostała 31 czołgów Abrams, podczas gdy mamy ich setki. Mamy setki transporterów opancerzonych M113, samolotów A10 i wszystko to moglibyśmy przekazać Ukrainie."

A zatem Trump, Kellogg i reszta wyciągają kija, którym wymierzają Kremlowi coraz mocniejsze ciosy, niejako przygotowując grunt pod negocjacje z pozycji siły.

Rosja nie mając zbyt wielu własnych narzędzi eskalacji, regularnie ucieka się do jedynego, który wciąż działa na Zachód - szantażu nuklearnego.

21 listopada Rosja zaatakowała Ukrainę pociskiem, który w pierwszym momencie został uznany za ICBM, czy międzykontynentalna rakietę balistyczną. Celem było miasto Dniepr, i znajdujące się tam zakłady PA Pivdenmash, które zajmują się produkcją napędy rakietowe i podobnych. Dniepr, znany wcześniej jako Dniepropietrowsk, był centrum radzieckiej produkcji rakiet balistycznych w okresie zimnej wojny i był nazywany Rakietowym Miastem.

Atak IRBM był odpowiedzią na pierwsze ataki Ukraińców na rosyjskie terytorium z użyciem ATACAMSów, które miało mieć miejsce 19 listopada. Na nagraniach widać dostępnych po czasie widać, że rakiety zawierały sześć podzespołów, które zawierały sześć kolejnych - skutkując uderzeniem 36 członów łącznie. Możliwe, że amunicja ta nie zawierała materiałów wybuchowych, a wybuch pochodził od czystej energii kinetycznej. Energia dostarczana przez pociski poruszające się z prędkością Mach 10 tj. 12 000kmh / 7000 mph byłaby bardzo wysoka.

Z czasem okazało się, że Oreshnik - bo taką nazwę broni nadali Rosjanie - nie był ICBMem, ale IRBM - czy pociskiem balistycznym średniego zasięgu.

Po ataku na zakłady zbrojeniowe, Putin ostrzegł że kolejnym celem Oreshnika mogą być centra decyzyjne w Kijowie. Przemawiając na szczycie Organizacji Układu o Bezpieczeństwie Zbiorowym (CSTO) w Astanie, Putin powiedział, że rosyjskie dowództwo wojskowe „wybiera cele” w Ukrainie, aby uderzyć w nie Oresznikiem. Co więcej Putin, powiedział, że atak „może być porównany do ataku atomowego” oraz, że po udostępnieniu pocisków „konflikt nabrał globalnego charakteru”.

W kolejnych dniach Rosja zintensyfikowała również ostrzał ukraińskiej infrastruktury energetycznej, wystrzeliwując 200 różnego typu środków napadu powietrznego.

Uderzenie Oreshnikiem i kolejne groźby są próbą groźby nuklearnej, bez bezpośredniego użycia tej broni. Jest to znaczące wydarzenie, ponieważ poprzedzająca ją zgoda dla Kijowa na uderzenia wgłąb rosyjskiego lądu stanowi dla Moskwy bardzo groźny precedens.

Użytkownik DanieleB na łamach portalu Tochnyi opublikował obszerną analizę konsekwencji udzielenia Ukraińcom możliwości atakowania rosyjskich celów w rosyjskim interiorze. Na tej mapie widzimy zasięg rakiet ATACMS (ok. 300km) oraz SCALP-EG/Storm Shadow. W przypadku pocisków europejskich nie ma całkowitej pewności, co do ich specyfikacji. Model eksportowy ma zasięg ma zasięg ok. 250km, jednak Ukraińcy najpewniej dostali pociski z magazynów brytyjskich i francuskich. Te natomiast mają zasięg 560km, o ile nie zostały wcześniej zmodyfikowane do standardu eksportowego. Teoretycznie na mapie mógłby pojawić się zasięg także 700km - tj. niemieckiego Taurusa, ale Niemcy nie zdecydowali się na przekazanie tego uzbrojenia Ukraińcom.

Co istotne należy pamiętać, że Ukraińcy już byli zdolni trafiać we wszystkie obiekty w tym zasięgu - a to za pomocą dronów m.in. modelu Lutyi, którego deklarowany zasięg wynosi 1000km. Choć podejrzewa się, że może latać jeszcze dalej, jak pokazują ataki np. Na Murmańsk.

Jednakże co istotne - ATACAMSy i Storm Shadowy wyposażone są w zaawansowane naprowadzania (GPS, INS), co zapewnia wysoką precyzję (błąd trafienia często poniżej 10 m). Również przez kinetyczną siłę uderzenia oferują znacznie większą penetrację celu. To dlatego Lyuti nadaje się do atakowania celów miękkich np. wrażliwych rafinerii, ale już nie np. centrów dowodzenia i umocnionych składów.

Dlatego, jak czytamy w analizie Tochnyi:

Broń uderzeniowa dalekiego zasięgu zapewnia więcej niż tylko wartość taktyczną na polu bitwy. Umożliwiają one osiągnięcie strategicznych efektów, które wykraczają poza indywidualne starcia bojowe, docierając do krytycznych celów za liniami wroga.”

Autorzy wskazują wiele potencjalnych celów, które mogłyby paść ofiarą zachodniej broni. W zasięgu ATACAMSów są np. 19 i 67 arsenał broni. Wartościowymi celami byłby również węzły kolejowe, a także bazy lotnicze np: Shaykovka i Voronezh Malshevo.

Natomiast zasięg Storm Shadow/Scalp-EG pozwala uderzyć jeszcze głębiej, w cele w okolicach Voronezha, Saratova, czy Kazania. „Ze względu na zdolność penetracji pocisków Storm Shadow, składy amunicji rozproszone w tych regionach stają się ważnymi celami. W szczególności, 68th arsenał GRAU, zlokalizowany w południowo-zachodniej części Rosji, wyróżnia się jako jeden z największych i najbardziej zmodernizowanych składów amunicji.” - czytamy w raporcie.

Gdyby Niemcy zdecydowali się przekazać Taurusy, nagle w zasięgu broni dalekiego zasięgu znalazłyby się okolice Morza Kaspijskiego, Jekaterynburga, czy nawet Moskwy!

„Zapewnienie Ukrainie broni uderzeniowej dalekiego zasięgu ma nie tylko znaczenie taktyczne, ale także strategiczne, zwalczając wiele wymiarów trwającego konfliktu. Broń ta pozwala Ukrainie zrównoważyć rosyjską przewagę liczebną i zasobową poprzez celowanie w krytyczną infrastrukturę, logistykę i struktury dowodzenia głęboko na terytorium kontrolowanym przez Rosję. Przerywając linie zaopatrzenia, degradując zdolności przywódcze i dowodzenia wroga oraz utrudniając operacje wojskowe z dala od linii frontu, może zmienić dynamikę pola bitwy na korzyść Ukrainy.” - czytamy w podsumowaniu raportu.

Wiadomo, że krótko po uzyskaniu pozwolenia Ukraińcy uderzyli ATACAMsami m.in. w lotnisko Khalino. Na tym nagraniu widzimy moment ataku.

Po tym ustępstwie Amerykanie oczekują jednak ustępstwa od Ukraińców. Naciskają by, jak donosi Reuters, Ci obniżyli wiek mobilizacyjny do 18 lat. Dzisiaj wynosi on 25 lat. Obniżenie najpewniej oznaczałoby otwarcie puli ponad miliona nowych potencjalnych rekrutów, ale oznacza wielki koszt: postawienie na szali przyszłości narodu. Niemniej pojawia się pytanie - skoro Trump chce zaraz kończyć wojnę, po co miałoby mu zależeć na obniżeniu wieku mobilizacyjnego? Odpowiedź która jest najbardziej logiczna brzmi: bo chcą jak najbardziej przycisnąć Rosjan, by Ci nie mieli manewru, ale zgodzili się na warunki postawione przez Waszyngton.

Pikujący rubel

Czymś co z pewnością nie uchodzi uwadze Stanów Zjednoczonych jest także stan rosyjskiej gospodarki. Osoby trywializujące temat gospodarki Rosji mają tendencję do prezentowania jej jako pewnego monolitu, który oparł się sankcyjnej presji i wręcz uczynił państwo i jego ekonomię silniejszą, niż była. W te narracje wpisywały się także głowy niektórych państw - np. Wiktor Orban.

Tymczasem, rosyjska gospodarka jest dzisiaj motorem, któremu w każdym momencie może pęknąć pasek klinowy. I są to informacje z samego źródła, bowiem od szefowej Banku Centralnego Rosji Elviry Nabiulliny:

„Prawie wszystkie dostępne zasoby w rosyjskiej gospodarce są już wykorzystane, powiedziała Elvira Nabiullina, szefowa Banku Centralnego, przemawiając w Dumie Państwowej”. „Kiedy gospodarka osiąga granice swoich możliwości produkcyjnych, ale popyt jest nadal stymulowany”, pojawia się stagflacja, powiedziała Nabiullina.

Marazm rosyjskiej ekonomii szczególnie widoczny był 27 listopada, gdy byliśmy świadkami rajdu na kursie rubla, który w szczytowych momentach siegał poziomi 114 rubli za 1 dolara. Ogólnie od początku sierpnia, kurs rubla spadł o 25%. Bank Rosji w konsekwencji zawiesił wszelkie zakupy zagranicznej waluty do momentu, aż rubel wróci do swojego “normalnego” poziomu. Dzisiaj rubel jest na poziomie najwyższym od szoku wywołanego inwazją Rosji na Ukrainę.

Portal RBK przypomina, że Bank Centralny może uruchomić narzędzie, które ma w swoim instrumentarium by mitygować negatywne procesy ekonomiczne: podnieść stopy procentowe. Dzisiaj wynosi ona 21%. Jak wysoko musiałby powędrować? Wg analityków RBK do 30, a nawet 40% lub wyżej. Ale jest mało prawdopodobne, że gospodarka wytrzymałaby taki poziom stóp.

Na tym oczywiście problemy się nie kończą. Oficjalna inflacja jest na poziomie 8%, ta nieoficjalna ok. 20% (dlatego stopy są na poziomie 21%). Brakuje rąk do pracy, 73% przedsiębiorstw deklaruje niedobory kadrowe.

A co w tym wypadku robi Kreml? Zapowiada zwiększenie wydatków wojskowych o 25% w 2025 roku. Kolejny akt eskalacji, tym razem ze strony Moskwy. Kolejny obraz tego, jak bardzo militarystycznym państwem jest dzisiaj Federacja Rosyjska, a takie twory dążą do wypychania z siebie tej ofensywnej energii do czasu jak imploduje jej źródło.

Najwyraźniej w plany Waszyngtonu coraz mocniej wtajemniczani są Europejczycy i ich rola w przymuszaniu Rosji do negocjacji lub rozwiązaniu po zawieszeniu broni. W związku z tym we francuskim Le Monde rozpoczęły się (a może wróciły) rozważania nad wysłaniem na Ukrainę żołnierzy europejskich. Zgrywa się to z deklaracjami administracji Trumpa co do zabezpieczenia potencjalnej linii zamrożenia frontu. Według periodyku ostatnio temat ten omawiano na osi Paryż-Londyn. Pokrywa się to również z zapowiedziami administracji Trumpa, że niejako zmusi on Europejczyków by to oni byli odpowiedzialni za sytuację bezpieczeństwa na Ukrainie po zawiązaniu zawieszenia broni.

A więc jak możemy to wszystko rozumieć? Składowa X, Donald Trump i jego ludzie nosią wielką niepewność i nieprzewidywalność. Jednak coraz bardziej pewne jest to, że (cóż za zaskoczenie) będzie chciał wszystkich “rozstawiać po kątach”. Nominacja Kellogga pokazuje, że Trump chce rozwiązać wojnę na ściśle określonych zasadach, które Kremlowi niekoniecznie mogą się podobać.

W efekcie tego procesu następuje eskalacja, jeszcze przed objęciem przez Trumpa stołka w Białym Domu. O ile “eskalacyjne zasoby” Ukrainy są znacznie mniejsze, niż Rosji, tak USA w dalszym ciągu maja cały wachlarz narzędzi, które mogą użyć by podbijać stawkę: dostawy broni, wzmożenie szkoleń, załatanie dziur sankcyjnych, presja na sojuszników Moskwy itd. Moskwy, której oprócz wysyłania własnych ludzi na rzeź oraz pielgrzymek do Pyongyangu o dostawy broni, w instrumentarium zostaje jedynie szantaż nuklearny. Dlatego bardzo prawdopodobne jest wzmożenie „nuklearnej narracji: i być może kolejne próby ataku Oreshnikiem, w tym, być może, na Kijów.

Jeśli administracja Zelenskiego uwierzyłaby w plan Trumpa pt. „Pokój przez eskalację” (o ile faktycznie tak się będzie rozwijał), w teorii może wesprzeć go obniżeniem wieku poborowego by w ostatnich miesiącach przed negocjacjami zagrać va banque. Musiałby jednak uwierzyć w administrację Republikanina bardziej, niż tę Bidena, podczas której nie zdecydowała się na takie poświęcenie.

Czy 2025 rok będzie zatem rokiem końca wojny? Gdybym miał się pokusić o personalną opinię - powiedziałbym, że tak. Ale prawdopodobieństwo takiego scenariusza oceniam na 51%. Bowiem z drugiej strony coraz więcej wskazuje na to, że wykuwanie się “planu pokojowego” będzie procesem coraz bardziej brutalnym, niż nawet sytuacja z ostatnich miesięcy.

W trakcie tego wykuwania może okazać się, że:

  1. Rosjanie nie zechcą zaakceptować warunków przedstawianych przez Waszyngton, z uwagi na szereg czynników (głównie wewnętrznych) oraz obecną przewagę na froncie
  2. Amerykanie uznają, że przy relatywnie (jak na ich potencjał) lekkim dociśnięciu i przeczekaniu jeszcze kilku miesięcy, mogą osiągnąć o wiele lepsze rezultaty, niż gdyby naciskali na zakończenie wojny tu i teraz

Co do punktu „A”: Rosjanie już sygnalizują, że odrzucą wstępne propozycje Amerykanów. Na łamach FT potwierdził to rosyjski magnat Konstantin Malofeyev, będący blisko Kremla.

„Kellogg przyjeżdża do Moskwy ze swoim planem, my go przyjmujemy, a następnie mówimy mu, żeby się pieprzył, bo ten nam się w ogóle nie podoba. To byłyby całe negocjacje” - powiedział Małofiejew w wywiadzie udzielonym w luksusowym kurorcie w Dubaju. „Aby rozmowy były konstruktywne, musimy rozmawiać nie o przyszłości Ukrainy, ale o przyszłości Europy i świata”. Malofeyev zatem wraca do ultimatum z grudnia 2021 i negocjacji nad podziałem strefy wpływów w Europie.

A jeśli to się nie stanie, to..? Zgadliście. Rosja użyje broni jądrowej. Malofeyev straszy użyciem nuklearnego ładunku taktycznego. „Chcemy długoterminowego pokoju - jakiegoś ogólnego porozumienia w sprawie globalnego porządku” - kończy rosyjski oligarcha. Rosja, przy takich stratach własnych i podupadnięciu państwa, nie jest zainteresowana kilkoma obwodami Ukrainy. Weszli All-In i grają po całą stawkę.

Rosyjskie żądania mogą pchać Amerykanów w stronę scenariusza “B” tzn. Większego dociśnięcia i przeczekania Kremla, co może przynieść większe korzyści, niż pokój natychmiast, za wszelką cenę. I mam tu na myśli lepsze rezultaty, z punktu widzenia amerykańskiego interesu w walce z “wrogą czwórką” - nie tylko Rosją, ale także i przede wszystkim: Chinami oraz Iranem i Koreą Płn. Nie ulega wątpliwości, że Rosja jest kluczowym węzłem dla tej czwórki, który spina ją nie tylko geograficznie.

Tę tezę przedstawiałem również w naszym geopolitycznym podsumowaniu sprzed roku. Tutaj natomiast ponownie natrafiamy na pytanie - na ile nowa administracja Trumpa może się obawiać całkowitego kolapsu Rosji i będzie starała się mu profilaktycznie zapobiec kosztem Ukrainy, co było naczelną zasadą polityki „Bidenowsko-Sullivnowskiej”. Wypchnięcie Rosji z Ukrainy oczywiście nie musi oznaczać upadku tej pierwszej, ale szanse na takie rozwiązanie byłby wówczas większe, nawet niż podczas Rajdu Prigożyna.

Ukraina, choć najbardziej poszkodowana, której to rękami jest toczona ta wojna, jawi się jak listek na wietrze, który poleci tam gdzie w której strony zawieje mocniej. Czy będzie to mocny i ciepły wiatr z Zachodu, który popchnie ją na wschód? Czy zimny strumień płynący ze wschodu? Przekonamy się już w 2025 roku.

Źródła:

  1. https://www.nytimes.com/2024/11/20/world/europe/russia-ukraine-war-attacks-trump.html
  2. https://deepstatemap.live/en#9/48.1349337/36.6064453
  3. https://edition.cnn.com/2024/11/27/europe/ukraine-drones-russian-advances-pokrovsk-intl/index.html
  4. https://www.pravda.com.ua/eng/articles/2024/11/22/7485754/
  5. https://x.com/JayinKyiv/status/1863532424681910617
  6. https://x.com/Inside_the_AFU/status/1863455093535674794
  7. https://www.reuters.com/world/us/trump-eyes-retired-general-keith-kellogg-ukraine-envoy-sources-say-2024-11-27/
  8. https://www.pravda.com.ua/eng/news/2024/11/20/7485425/
  9. https://x.com/generalkellogg/status/1860030803314639031
  10. https://www.reuters.com/world/us/trump-adviser-vows-unity-over-security-during-transition-2024-11-24/
  11. https://www.euronews.com/2024/11/19/ukraine-has-used-us-supplied-missiles-on-russian-territory-for-first-time-moscow-says
  12. https://kyivindependent.com/putin-threatens-to-target-decision-making-centers-in-kyiv-with-oreshnik-missile/
  13. https://tochnyi.info/2024/11/reaching-further-and-without-limits/
  14. https://www.twz.com/news-features/atacms-hit-air-field-in-russia-for-the-first-time
  15. https://x.com/Tendar/status/1861048198107636109/video/2
  16. https://www.moscowtimes.ru/2024/11/19/nabiullina-zayavila-obischerpanii-pochti-vseh-resursov-rossiiskoi-ekonomiki-a148135
  17. https://x.com/BBCSteveR/status/1861679522514391468
  18. https://www.reuters.com/world/europe/russia-hikes-national-defence-spending-by-23-2025-2024-09-30/