Plany ofensywy zatwierdzone.

„Izraelskie Plany operacyjne ofensywy libańskiej są zatwierdzone” - sztab Sił Obronnych Izraela.

Żadne miejsce nie będzie bezpieczne w Izraelu podczas wojny. Walka odbędzie się bez zasad i bez granic” - lider Hezbollahu, Hassan Nasrallah.

„62% izraelskich żydów popiera atak na Hezbollah z pełną siłą” - badanie Jewish People Policy Insititute.

„Hezbollah może wystrzelić od 2500 do 3000 rakiet dziennie, 25 razy tyle ile w czasie wojny roku 2006” - raport Reichman University.

To tylko mały wycinek prezentujący skalę napięć na linii Izrael - Hezbollah, które od 7 października 2023 roku, niemal każdego dnia wchodzą na wyższy stopień eskalacji.

Izrael musiał ewakuować swoich obywateli z północy kraju, która jest regularnie ostrzeliwana przez Hezbollah. Proirańska bojówka zawieszenie broni warunkuje rozejmem w Strefie Gazy. Gabinet Netanjahu nie wierzy w intencje grupy Nasrallaha i przygotowuje się do inwazji na północ, celem neutralizacji grupy. Problem w tym, że Hezbollah uważany jest za najsilniejszego aktora niepaństwowego na świecie, który dysponuje arsenałem rakietowym szacowanym od 120 000 do nawet 500 000 rakiet - sponsorowanych głównie przez Islamską Republiką Iranu.

28 lipca kilka z tych rakiet spadło na miasteczko Majdal Shams na okupowanych przez Izrael Wzgórzach Golan, zabijając 12 młodych Izraelczyków jeszcze bardziej potęgując i tak bardzo napięte relacje.

Obserwując działania obu stron można odnieść wrażenie, że jesteśmy na nieuchronnej ścieżce do wojny. Czy wojna Izraela z Hezbollahem jest nieunikniona?

---

Efekt domina nie do zatrzymania?

Cała sekwencja eskalacji na linii Hezbollah-Izrael najlepiej ilustruje beznadzieję sytuacji. Każda ze stron czuje, że nie może zrobić kroku wstecz, musi podejmować każdą rękawicę rzucaną przez rywala i podnosić stawkę.

W ciągu przyczynowo-skutkowym moglibyśmy się cofać w nieskończoność, do historycznych początków animozji izraelsko-arabskich, więc skupmy się wyłącznie na wydarzeniach najnowszych - począwszy od 7 października i ataku bojówek Hamasu na Izrael.

Już od 8 października, dzień po ataku Hamasu, Hezbollah otwiera niejako drugi front - na północy. Pomaga Hamasowi odciągając uwagę Sił Obronnych Izraela, jednocześnie motywując swoje ataki niewspółmierną odpowiedzią Izraela. Motyw ten zyskuje szczególnie na znaczeniu po wyparciu przez Izrael bojowników Hamasu, kiedy to Izrael przechodzi do fazy metodycznej destrukcji Hamasu, co obejmuje de facto destrukcję Strefy Gazy. Lider Hezbollahu - Hassan Nasrallah, wyraził poparcie dla działań Hamasu, a Yahyę Sinwara - przywódcę Hamasu – określił „wielkim, odważnym liderem”.

Wymiana między stronami początkowo była ograniczona, jednak z czasem rozciągała się horyzontalnie, na całej długości tzw. niebieskiej linii demarkacyjnej wyznaczającej granicę izraelsko-libańską. Niemniej zasięg był z reguły ograniczony do kilku kilometrów wgłąb, choć to stopniowo zaczyna się zmieniać. Hezbollah z reguły atakował okoliczne wioski i moszawy tj. żydowskie spółdzielnie rolnicze. IDF odpowiadało atakami, głównie starając się neutralizować źródła ataków, które Hezbollah często przeprowadzał z miasteczek takich jak Marwahin, czy Ayta Ash Shab.

Kiedy Izraelczycy zaatakowali fabrykę aluminium w Nabatieh 17 listopada, Hezbollah odpowiedział atakiem na kwaterę dowodzenia IDF 20 listopada.

Mimo, że zasięg z reguły pozostawał ograniczony, długie ramię Izraela z czasem zaczęło sięgać coraz głębiej szukając neutralizacji celów wysokiej wartości - takimi były m.in. domniemane fabryki amunicji lub ośrodki bojowe Hezbollahu zlokalizowane wgłąb terytorium, a także ataki bezpośrednio na wysokich rangą przedstawicieli. W jednym z takich ataków precyzyjnych, 2 stycznia, zginął Saleh al-Arouri - jeden z przywódców Hamasu i założyciel jego wojskowego skrzydła - brygad al-Qassem.

Nie dość, że zginął jeden z przywódców sojuszniczej organizacji, to jeszcze atak miał miejsce w Dahiyeh, na południowych przedmieściach Bejrutu - stolicy Libanu, które uchodzą za enklawę Hezbollahu. Hezbollah odpowiedział atakiem na bazę lotniczą Meron, salwą 62 rakiet.

W kolejnych tygodniach wymiana tylko postępowała. IDF zabił m.in. Wissama Tawila, zastępcę dowódcy elitarnych sił Hazbollahu - Radwan; dowódcę oddziału dronowego Aliego Husseina Barji, czy innego przedstawiciela Radwanu - Ali al-Debsa .

Hezbollah odpowiadał atakami na centra dowodzenia w Safed, czy atakami na bazy IDF na Wzgórzach Golan. Izrael likwidował magazyny i fabryki broni na północ od rzeki Litani, uderzając m.in. w lokalizacje takie jak Ghaziyeh, Baalbek, czy lotnisko Birket Jabbour. Hezbollah odpowiadał wystrzeliwując kolejne setki rakiet na terytorium Izraela. Ogółem przez ostatnich 8 miesięcy wystrzelił ich około 5000 - co obejmowało rakiety krótkiego zasięgu, artylerię rakietową, pociski przeciwczołgowe, drony i inne.

Równolegle obie strony angażują się w coraz bardziej wyrafinowaną rozgrywkę psychologiczną, sugerując jak bardzo dotkliwe straty jedna strona może zadać drugiej.

W czerwcu Yossi Cohen, były szef Mossadu, izraelskiego wywiadu powiedział: „Znamy dokładną lokalizację sekretarza generalnego Hezbollahu (Hassana Nasrallaha) i możemy go zdjąć w każdym momencie”.

Następnego dnia, 18 czerwca, Hezbollah opublikował wideo z jednego ze swoich dronów, latających jak gdyby nigdy nic nad jednym z najbardziej wartościowych celów w Izraelu - portem w Hajfie.

Krótko potem Siły Obronne Izraela poinformowały, że dowództwo zaakceptowało plany ofensywy w Libanie.

Na to szef Hezbollahu - Nasrallah odpowiedział, że jeśli Izrael zaatakuje, to Hezbollah odpowie z pełną siła, a walka będzie odbywała się bez żadnych zasad. Zagroził nawet członkowi Unii Europejskiej - Republice Cypru, jeśli jej lotniska miałyby być używane do atakowania terytorium Libanu.

Chwilę później Netanjahu potwierdził, że Izrael jest gotowy na wysłanie żołnierzy na północ, kiedy tylko obecna faza wojny w Gazie są zakończy. „Możemy walczyć na kilku frontach i jesteśmy na to przygotowani” - powiedział.

Najnowszy epizod eskalacji napisał sobotni atak na miasteczko Majdal Shams, na okupowanych przez Izrael Wzgórzach Golan. Zginęło 12 osób, w tym 10 dzieci, doprowadzając złość opinii publicznej do rekordowych szczytów. Chociaż, należy zaznaczyć - Hezbollah stanowczo odmówił przyznania się do ataku.

I tak sytuacja ciągnie się od ponad 8 miesięcy, a niemal każdy dzień przynosi eskalację, lub co najmniej utrzymanie obecnego stopnia wymiany. Bezpośrednie straty są znacznie wyższe po stronie Hezbollahu - ogółem po stronie libańskiej zginęło ponad 400 osób, w tym wysocy rangą przedstawiciele - na dzień 7 lipca 2024, śmierć poniosło 35 takich osób; zniszczono także istotne strategicznie cele. Niemniej o ile straty Izraela są niewspółmiernie mniejsze - 30 ofiar i ograniczone straty materialne, tak Tel Aviv wyraźnie cierpi na ciągłej wymianie ognia z proirańską bojówką.

Chodzi o cywili, a konkretnie ich ewakuację. Wedle różnych szacunków nawet 200 000 osób musiało zostać przesiedlonych w wyniku działań zbrojnych. Więcej po stronie Libanu - ponad 100 000, jednak w przypadku Izraela są to również znaczące liczby - szacowane na około 70 000 osób.

Każda z tych osób musiała opuścić swój dom, co jest pośrednio dowodem na to, że Państwo Izrael nie potrafiło uchronić obywateli przed takim scenariuszem i zapewnić im bezpieczeństwa. Z tego powodu temperatura wewnątrz Izraela rośnie, i z nią presja na rząd by w końcu rozprawił się z Hezbollahem.

Jedno z największych ewakuowanych na północy miast to 22 tysięczne Kiryat Shmona. To miasteczko - niegdyś twierdza Likudu, jest dziś puste. To właśnie tam, czując miejscowe nastroje, w czerwcu Benjamin Netanjahu stwierdził, że „jesteśmy gotowi na bardzo intensywną akcję na północy, która przywróci bezpieczeństwo w taki, czy inny sposób”.

Ramię „jastrzębi” w Izraelu jest silne, nie tylko wśród środowiska militarnego. Opinię mówiącą, że IDF powinien rozprawić się z Hezbollahem w tradycyjny sposób i że jest to opcja nie tylko konieczna, ale i nieunikniona, utrzymuje większość społeczeństwa. Wg badania Jewish People Policy Insititute aż 62% izraelskich żydów którzy stanowią ok. 75% społeczeństwa popiera atak na Hezbollah „z pełną siłą”. 57% ankietowanych jest zdania, że ofensywa powinna zacząć się natychmiast.

Dlatego ofensywne stanowisko Netanjahu nie powinno dziwić - izraelskiemu premierowi zależy na utrzymaniu się na szczycie władzy, do czego w obecnych czasach wymagane jest kreowanie się na silnego lidera, który nie ugnie się pod żadną presją, nawet największego na świecie mocarstwa. Również Benny Gantz, były szef sztabu Sił Obrony Izraela nie przebiera w słowach: “Możemy całkowicie pograżyć Liban w ciemności, i rozbić siłę Hezbollahu w przeciągu dni” - powiedział. “Izrael musi militarnie zniszczyć Hezbollah. Nie będzie na to lepszej okazji. Rząd Izraela jest zobowiązany do przygotowania izraelskiej opinii publicznej na szeroko zakrojoną wojnę w Libanie, która zniszczy organizację Hezbollah, w tym okupację całego południowego Libanu oraz zniszczenie Bejrutu i innych głównych miast w Libanie.” - twierdzi dr. Omer Dostri, ekspert Israel’s Defense and Security Forum.

Takich głosów jest w Izraelu mnóstwo, a to rodzi coraz większe obawy, że wojna jest tuż za rogiem.

Słoń w pokoju, potężnych rozmiarów

Słoń w pokoju jest jednak wielki i nie da się go nie zauważyć. A jest nim potencjał Hezbollahu. Potencjał ludzki libańskiej bojówki jest ponad trzykrotnie większy od Hamasu. Ten miał liczyć około 30 000 bojowników. Hezbollah ponad 100 000. Geograficznie Hamas został szybko odcięty od świata, Hezbollah dysponuje własną głębią strategiczną, do której może uciekać w razie potrzeby - nie grozi mu okrążenie. Jednak bodaj najczęściej wymienianym zasobem Hezbollahu jest jego potencjał rakietowy. Te szacunki są niezwykle rozpięte, w zależności od strony która je prezentuje.

Przedstawiciel irańskiej Quds Force powiedział Foreign Policy, że Hezbollah ma mieć blisko milion (!) różnego typu rakiet, włączając w to broń precyzyjną, artylerię rakietową, czy broń przeciwczołgową. To górna granica szacunków, niemal na pewno nierealistyczna. Na pół miliona różnego typu rakiet, szacuje potencjał Hezbollahu, szyicki mufti Libanu, Ahmad Qabalan.

Zachodni analitycy uważają, że górna granica to połowa tej liczby, a bardziej realnie jest to 120 000 - 200 000 rakiet - jak twierdzi CSIS. Niemniej w dalszym ciągu jest to nawet o cztery, do ośmiu razy więcej, niż potencjał rakietowy, którym dysponował Hamas. Nasrallah stwierdził, że do tej pory Hezbollah zużył jedynie małą porcję własnego arsenału. Oczywiście zdecydowana większość z nich dostarczana jest przez patrona Hezbollahu - Iran, choć bojówka najpewniej posiada własne zdolności wytwórcze , o ograniczonej skali. „Już od dłuższego czasu w Libanie produkujemy drony” - powiedział Nasrallah w 2022 r., co powtórzył w czerwcu.

Większość z rakiet Hezbollahu to broń nieprecyzyjna krótkiego zasięgu, której Hezbollah używa obecnie do ograniczonej wymiany z Izraelem, jednak nie tylko. Hezbollah dysponuje również precyzyjnymi rakietami balistycznym irańskiej produkcji - Fateh-110 o ładunku wybuchowym 500kg. Bojówka może mieć nawet 400 takich pocisków, których skutki ataku na miasto mogą być zbliżone do destrukcji jaką niesie atak rosyjskim Iskanderem. Zasięg 300 kilometrów sprawia, że wszystkie kluczowe ośrodki miejskie Izraela - włączając w to Tel Aviv i Jerozolimę znajdują się w zasięgu rakiety.

Hezbollah ma posiadać również rakiety SCUD, które mimo że mniej precyzyjne, mają jeszcze większy ładunek wybuchowy (podchodzący pod tonę) i w zależności od wariantu zasięg do 500km - obejmując cały Izrael.

Można zatem założyć, że w razie izraelskiego ataku, Hezbollah chciałby przytłoczyć systemy obrony przeciwlotnicznej Izraela, takie jak Iron Dome, atakami saturacyjnymi. Pociski nieprecyzyjne takie jak rakiety Fajr, Raad, Kahibar,czy Zelzal, których Hezbollah ma mnóstwo, zostałyby wystrzeliwane na izraelskie miasta w wielkiej liczbiem a pośród nich leciałyby mniej liczne rakiety Fateh-110 wymierzone w cele strategiczne. Izrael posiada znakomity system obroni przeciwlotniczej - Żelazna Kopuła, Proca Dawida i Arrow stanowią trzy różne wartwy ochrony, jednak w przypadku masowej salwy z północy nawet tak zaawansowany, wieluwarstwowy system przepuści rakiety wroga. Zauważmy również, że zaawansowana rakieta defensywa jest z reguła droższa od “głupiej” rakiety ofensywnej. Hezbollah, a za jego sprawą Iran, może szybko wyczerpać Siły Obronne Izraela.

Nieopublikowany raport Uniwersytetu Reichman w Herzliya, autorstwa ponad 100 izraelskiech ekspertów wskazuje, że Hezbollah stać na wystrzeliwanie od 2500 do 3000 rakiet dziennie, co oznaczałby 25(!) krotny wzrost w porównaniu do intensywności ostrzału z wojny roku 2006. To byłaby największa salwa rakietowa w historii świata. Ofiary mogłyby ściegnąć wartości dziesiątek tysięcy, twierdzi raport.

IDF liczy, że w walce pomoże im US Navy patrolująca okolice, jednak w przypadku konfliktu, również okręty muszą mieć się na baczności, jako że Hezbollah dysponuje pociskiem C-802, przy pomocy którego zaatakował w 2006 roku izraelski statek INS Hanit. Do tego dochodzi pokaźny arsenał dronów m.in. HUDHUD i ABABIL, które mogą przenosić do 50kg ładunku. Ponadto o ile Amerykanie mogą pomóc w przypadku ataków o zasięgu średnim i dalekim; tak rakiety krótkiego zasięgu lecą zwyczajnie za krótko, by US Navy mogło je strącać. A tych rakiet Hezbollah ma najwięcej.

Co niespotykane dla grupy niepaństwowej, Hezbollah ma również zdolności przeciwlotnicze, a konkretnie irański system Sayyad, czy sowiecko-rosyjskie Osy, Buki, czy Pancyry - znane z wojny na Ukrainie. Mimo, że to najczęściej leciwy sprzęt, to jednak może stanowić zagrożenie dla izraelskich myśliwców, co sprawia, że w przypadku wojny, przynajmniej na początku, IDF nie będzie dysponował niekwestionowaną przewagą w powietrzu, którą cieszył się w strefie Gazy.

To wszystko rzecz jasna nie oznacza, że mamy parytet w potencjale militarnym obu stron, bynajmniej. Przewaga Sił Obronnych Izraela dalej jest druzgocąca i Izrael niechybnie takie starcie by wygrał.

A na końcu wygrywa Iran

Jednakże - to już opinia bardziej powściągliwej części izraelskiego komentariatu - nie chodzi o to, by Izrael wygrał takie starcie niezależnie od kosztów. Oponenci otwierania kolejnego, znacznie większego frontu na północy uważają, że wtedy sytuacja ze nieciekawej, stałaby się wręcz bardzo zła - a na wojnie skorzystałby przede wszystkim strategiczny rywal Izraela, którym nie jest przecież Hezbollah, a Islamska Republika Iranu.

W przypadku erupcji napięć Izrael mógłby spodziewać się aktywacji całej sieci irańskich bojówek stanowiących o sile tzw. Osi Oporu. Według niektórych izraelskich analityków, celem Iranu jest utworzenie wokół Izraela tzw. pierścienia ognia i otworzenie wielu frontów naraz, tak by zdławić konwencjonalną przewagę IDF. Iran miałby to zrobić nawet bez własnego uczestnictwa w ataku, jedynie dyrygować poszczególnymi skrzydłami, uzbrajać i szkolić je na tyłach. Problem w takim podejściu jest taki, że grupy te są z zasady niezarządzalne. Wg autora Yochanana Vissera Hamas decyzję o ataku z 7 października miał podjąć bez konsultacji z Iranem, co ułatwiło Izraelowi zdławienie zagrożenia.

Gdyby akcja Hamasu była skoordynowana z większym atakiem Hezbollahu i innych grup w regionie, a może i samego Iranu - skutki byłby druzgocące. Niemniej dalej atak neutralizujący Hezbollah najpewniej otworzyłby kilka nowych, mniejszych i większych frontów - które z uwagi na strukturę przeciwnika, byłyby bardzo trudne do zdławienia. Te obejmowałyby Liban, Syrię, Jemen, Irak, Judeę i Samarię - czyli Zachodni Brzeg.

Tym bardziej, że po 8 miesiącach kampanii izraelscy żołnierze są najzwyczajniej w świecie zmęczeni i brakuje im rekruta. Jak pisze The Economist: „Obecnie siły zbrojne IDF w Strefie Gazy i na Zachodnim Brzegu są bardzo rozciągnięte. [...] Nie wiem, skąd wezmą wystarczającą liczbę żołnierzy” - mówi jeden z rezerwistów, który brał udział w tych ćwiczeniach.

Reasumując tragizm całej sytuacji. Hezbollah warunkuje zaprzestanie ataków pokojem w Gazie. Izrael, nawet gdy pokój nastąpi, nie ufa Hezbollahowi, że ten dotrzyma swojego słowa o wycofaniu się. Co więcej, nawet gdyby wstrzymał ataki, potencjał grupy wymierzonej w Izrael dalej wisiałby nad głową Izraela, oraz niechybnie rósłby.

Dlatego niektórzy eksperci są zdania, że Izrael swoje działania wymierza w złym kierunku. Tego zdania jest m.in. profesor Gerlad Steinberg, który przekonuje, że Izrael powinien przenieść swoją komunikację strategiczną z Libanu na Iran i poprzez szantaż, przekonać ajjatolahów, że ich przetrwanie zależy od zakończenia ataków Hezbollahu.

Chodzi na przykład o zawoalowaną groźbę zniszczenia całego kompleksu paliwowego Iranu, który jest najważniejszym źródłem dochodu państwa, jeśli kierowany z Iranu Hezbollah nie wycofa się z swojej kampanii atakowania Izraela. Steinberg zasadniczo omawia tu opcję “usunięcia pośrednika” i zaadresowania problemu bezpośrednio do patrona. Problem z tym podejściem jest oczywisty - jeszcze większa eskalacja. Z potencjalnie ograniczonego konfliktu obejmującego Liban i Izrael, dostajemy pełnoskalową wojnę obejmującą wielki region Bliskiego Wschodu, a nawet i graczy globalnych jak USA, Rosja, czy nawet Chiny. Skuteczna groźba musiałaby stawiać sprawę na ostrzu noża, a wtedy kostki domina mogą szybko się posypać.

Nawet sam Hezbollah, którego przywódca twierdzi, że wojna jest do uniknięcia i że jego grupa zaprzestanie ataków, o ile zapanuje pokój w Gazie, ma wiele motywatorów, które pchają ją do konfliktu. Jej głównym patronem i fundatorem jest Islamska Republika Iranu - jeśli Hezbollah nie będzie szedł z nurtem płynącym z Teheranu, w strukturach grupy szybko może dojść np. do kontrolowanej zmiany na szczycie i obsadzenie osoby bardziej uległej na sugestie ajatollahów. Ponadto w obrębie ideologicznym i religijnym Hezbollah musi wykazywać działania sprzeciwiające się Izraelowi, który pogwałca islam i jego wyznawców - szczególnie tych w Strefie Gazy i na Zachodnim Brzegu. Ataki na Izrael to zatem równocześnie, wzmacnianie własnej pozycji w świecie arabskim.

Głosy niezadowolenia płyną również zza Oceanu Atlantyckiego. Kolejna, tym razem znacznie większa, wojna na Bliskim Wschodzie to ostatnie co w tej chwili potrzebuje administracja Joe Bidena, i ogółem Stany Zjednoczone Ameryki - skupione na wojnie na Ukrainie i jeszcze większym wyzwaniu chińskim. Tymczasem tarcia Izrael-Hezbollah pokazują niejako kruchość polityki hegemona. Tego dotyczy krytyka Daniel DePetrisa. Fellow Defense Priorities zauważa na łamach msnbc, że USA stały się niejako zakładnikiem Izraela i jest zdane na ruchy państwa żydowskiego. Dlaczego?

Teoretycznie administracja Bidena apeluje o zdrowy rozsądek i powstrzymanie się od eskalacji, ale jednocześnie zapewnia Izrael o niemal bezwarunkowym wsparciu w przypadku wojny. Takie podejście jeszcze bardziej utwierdza gabinet Netajahu o pozycji prowojennej, jako że Izrael prezentuje się jako gracz niekontrolowany, który mimo to może liczyć na wsparcie Waszyngtonu.

Wszystko to pokazuje z jak trudną sytuacją mamy do czynienia. Niezależnie jaki sznurek pociągniemy, ryzyko erupcji jest wielkie.

A może jest droga przez środek?

Mimo tego, wydaje się że istnieje droga, która ma potencjał uchronić oba narody przed wojną. Właśnie w tym celu Amerykanie wysłali swojego przedstawiciela, dyplomatę Amosa Hochsteina, w celu znalezienia rozwiązania pokojowego. Spotkał się on z przedstawicielami Hezbollahu, a także Izraela, badając grunt przed mediacjami. Porozumienie najpewniej obejmowałoby pewną formę zawieszenia broni w Gazie, a także odsunięcie bojówek Hezbollahu na kilka do kilkunastu kilometrów wgłąb Libanu, tak by cywile po obu stronach mogli powrócić do swoich domów. Izrael najchętniej widziałby omawiane odsunięcie aż za rzekę Litani - jednak wątpliwe jest, by Nasrallah poszedł aż na takie ustępstwa.

Ogółem jednak takie rozwiązanie zakłada chłodną kalkulację, racjonalność, ufność i dotrzymanie słowa po obu stronach. Czy jest to w ogóle możliwe w momencie, gdy tak wiele złej krwi zostało już przelanej?

Pewne symptomy, że jest to jednak możliwe wysyła m.in. szef Sił Obronnych Izraela. W Time czytamy: „Herzi Halevi przyznaje, że osiągnięcie nowego status quo na północy będzie wymagało pośredniego porozumienia z Hezbollahem. Zarys takiego porozumienia został przedstawiony przez amerykańskich i francuskich mediatorów. Obejmują one wycofanie krytycznych zdolności Hezbollahu do sześciu mil od granicy, zwiększoną obecność Libańskich Sił Zbrojnych (LAF) i Tymczasowych Sił Zbrojnych ONZ w Libanie (UNIFIL), sił pokojowych, które przekraczają granicę, w połączeniu z gwarancjami i strategicznym monitorowaniem przez USA i Francję.”

Wywiadzie dla BBC również wysoki rangą przedstawiciel Hezbollahu mówi: „wojna jest możliwa, ale do uniknięcia”.

Pozytywy, w morzu negatywów, próbuje znajdować także Dr Lina Khatib z Chantham House, która stwierdza że obecna eskalacja werbalna i psychologiczna może być poniekąd substytutem eskalacji kinetycznej. Obu stronom nie zależy na wyniszczającej wojnie, jednak obie muszą przedstawiać się jako nieugięte, zdolne do poświęceń. Hezbollah przed Iranem i światem arabskim, Netanjahu i jego gabinet przed społeczeństwem Izraela. Obie strony, zauważa profesor Eyal Zisser z Uniwersytetu w Tel Awiwie, nauczyły się niejako tolerować obecny status quo. Mimo że zasadniczo jest on negatywny, to mimo wszystko lepszy od wojny, która w najczarniejszym scenariuszu mogłaby objąć cały region - włączając w to Stany Zjednoczone i Iran.

Izrael najechał lub zbombardował Liban co najmniej 5 razy: w latach 1978, 1982, 1993, 1996, 2006 i choć za każdym razem Izrael teoretycznie wychodził z potyczki zwycięsko, najczęściej triumf trwał jedynie do czasu. Inwazja z roku 1982 była szczególnie krwawa i doprowadziła do okupacji trwającej niemal 20 lat, i przyczyniła się do powstania Hezbollahu. Ostatnia wojna z 2006 była natomiast taktycznym sukcesem Izraela, ale strategiczną porażką. Hezbollah roku 2024 jest większy, lepiej uzbrojony, bardziej doświadczony i politycznie silniejszy niż Hezbollah roku 2006. Czy wojna roku 2024 lub 2025 roku będzie kolejnym pyrrusowym zwycięstwem Netanjahu?

Co niesie przyszłość? Przede wszystkim - niepewność. „Naprawdę nie wiem, dokąd to zmierza, a twoja opinia jest tak samo dobra jak moja” mówi Sarit Zehavi, dyrektor Alma Research and Education Center, think tanku, który zlokalizowany jest ledwie kilka kilometrów od granicy z Libanem i który zajmuje się konfliktem z Hezbollahem.

Jedno jest jednak pewne - kolejna wojna w regionie to kolejne dziesiątki tysięcy ofiar cywilnych. Po obu stronach. A ryzyko, że wojna rozleje się po wiecznie niestabilnym regionie, jest niepokojąco duże.

Źródła:

  1. https://www.timesofisrael.com/nasrallah-says-no-place-in-israel-would-be-safe-in-war-threatens-to-target-cyprus/
  2. https://israel-alma.org/2024/07/15/the-northern-arena-and-the-shiite-axis-weekly-review-of-events-and-key-data-july-8-july-15/
  3. https://www.elnashra.com/news/show/1639934/%D8%A7%D9%84%D8%AC%D8%B2%D9%8A%D8%B1%D8%A9-%D8%BA%D8%A7%D8%B1%D8%A9-%D8%A5%D8%B3%D8%B1%D8%A7%D8%A6%D9%8A%D9%84%D9%8A%D8%A9-%D8%B9%D9%84%D9%89-%D9%85%D8%AD%D9%8A%D8%B7-%D8%A8%D9%84%D8%AF%D8%A9-%D9%85%D8%B1%D9%88%D8%AD%D9%8A%D9%86-%D8%A7%D9%84%D8%AD%D8%AF%D9%88%D8%AF
    https://www.elnashra.com/news/show/1639936/%D8%A7%D9%84%D9%86%D8%B4%D8%B1%D8%A9-
  4. %D9%82%D8%B5%D9%81-%D8%A5%D8%B3%D8%B1%D8%A7%D8%A6%D9%8A%D9%84%D9%8A-%D8%B9%D9%84%D9%89-%D8%A3%D8%B7%D8%B1%D8%A7%D9%81-%D8%A8%D9%84%D8%AF%D8%A9-%D8%B9%D9%8A%D8%AA%D8%A7-%D8%A7%D9%84%D8%B4%D8%B9%D8%A8-%D9%88%D9%8A%D8%B7%D8%A7
  5. https://www.newarab.com/news/israeli-drone-strikes-aluminium-plant-lebanons-nabatieh
  6. https://www.timesofisrael.com/liveblog_entry/idf-base-damaged-by-hezbollah-rocket-fire-from-lebanon/
  7. https://www.timesofisrael.com/senior-hezbollah-commander-killed-in-alleged-israeli-strike-as-border-tensions-mount/
  8. https://www.chathamhouse.org/2024/06/israel-and-hezbollah-are-destroying-meaning-red-lines
  9. https://www.aljazeera.com/program/newsfeed/2024/6/18/hezbollah-drone-footage-claims-to-show-surveillance-over-israel
  10. https://www.france24.com/en/middle-east/20240618-%F0%9F%94%B4-live-gaza-fighting-slows-during-pause-but-israel-operations-continue-as-planned
  11. https://www.reuters.com/world/middle-east/head-lebanons-hezbollah-threatens-israel-cyprus-televised-address-2024-06-
  12. 19/#
  13. https://www.theatlantic.com/international/archive/2024/06/israel-hamas-hezbollah-war/678791/
  14. https://www.jpost.com/israel-hamas-war/article-806578
  15. https://foreignpolicy.com/2024/06/12/israel-lebanon-hezbollah-war-deterrence/
  16. https://kayhan.ir/en/news/128867/israeli-ex-official-hezbollah-among-world%E2%80%99s-top-five-rocket-superpowers
  17. https://www.csis.org/analysis/coming-conflict-hezbollah
  18. https://www.israeltoday.co.il/read/analysis-the-state-of-affairs-in-israels-multi-front-war/
  19. https://www.economist.com/middle-east-and-africa/2024/07/02/the-next-terrifying-war-israel-v-hizbullah
    https://today.lorientlejour.com/article/1306250/nasrallah-comments-on-war-with-israel-says-war-not-
  20. inevitable.html
  21. https://www.msnbc.com/opinion/msnbc-opinion/israel-hezbollah-war-looming-know-rcna159948
  22. https://time.com/6990650/coming-israel-hezbollah-war/
  23. https://www.bbc.co.uk/news/articles/c8vdmlymrdno
  24. https://www.jpost.com/israel-hamas-war/article-808071
  25. https://foreignpolicy.com/2024/05/23/israel-and-hezbollah-inch-closer-to-war/