Nadchodzi zima.

Latem ubiegłego roku francuskie i niemieckie kontrakty na energię elektryczną z rocznym wyprzedzeniem były notowane po około 100 euro (118 dolarów) za megawatogodzinę. Ostatnio wzrosły one powyżej 1.000 euro. Jednym słowem ceny prądu urosły dziesięciokrotnie. Podczas, gdy rosyjska inwazja na Ukrainę ma wymiar kinetyczny, rosyjską broń w walce z gospodarkami Unii i NATO, stanowi przede wszystkim energia. Wysokie uzależnienie Europy, przede wszystkim Niemiec, od rosyjskiego gazu, sprawia że nadchodząca zima będzie jedną z najtrudniejszych od dekad.

Czas taniej energii się skończył

“Mamy astronomiczne ceny gazu, a jesteśmy w dalszym ciągu kilka miesięcy od momentu kiedy zapotrzebowanie na gaz sięgnie zenitu - czyli w zimie. Jest realna niepewność, czy będzie dość gazu by sprostać zapotrzebowaniu w czasie zimy” - to zdanie Alexa Muntona, eksperta rynków gazowych w Rapidan Energy Group. Według innego eksperta ds. energii Llewellyna Kinga, koniec tego roku dla Europy będzie prawdopodobnie „najgorszą zimą od tej z końca II wojny światowej, z lat 1944-1945”. „Czas taniej energii dla Europy się skończył”. Takich opinii w branży jest coraz więcej.

Jednak dlaczego tak jest, skoro nie wszystkie kraje Europy są w równym stopniu uzależnione do rosyjskich węglowodorów? Dlaczego Wielka Brytania, która sama importuje jedynie 4% swojego gazu z Rosji ma takie same, lub nawet większe problemy, niż Niemcy, które do tej pory importowały ponad połowę swojego zapotrzebowania na gaz z Federacji Rosyjskiej?

Zacznijmy od tego, że największy wpływ na obecne ceny ma właśnie gaz, którego ceny wystrzeliły w kosmos. Gaz odpowiada za ¼ miksu energetycznego Europy, natomiast 40% tego surowca do czasu inwazji Europa importowała z Rosji.

Patrząc w przeszłość, można jasno stwierdzić, że Rosja przygotowywała międzynarodowy grunt pod inwazję na Ukrainę już w 2021 roku kiedy rozpoczęła opróżnianie niemieckich magazynów gazu. Natomiast po inwazji zaczęła stopniowo ograniczać jego dostawy wykorzystując europejskie uzależnienie i wysokie ceny, które rekompensowały mniejszy wolumen eksportu. Dostępność gazu zaczęła spadać.

Zatem Niemcy, które do tej pory kupowały gaz w Rosji, musiały szukać innych dostawców np. Norwegii. Jeśli Oslo dostarcza więcej surowca Berlinowi, zaczyna go brakować dla innych odbiorców np. Wielkiej Brytanii. A trzeba pamiętać, że Londyn jest szczególnie narażony na takie zakłócenia - 42% energii krajowej produkuje spalając gaz. To tworzy efekt kuli śnieżnej. To stąd mamy informacje, że Wielka Brytania przygotowuje się na możliwe blackouty. Z kolei najnowsze dane, pochodzące z firmy konsultingowej Auxilione, sugerują, że średnia cena gazu może osiągnąć poziom 5 000 funtów w przyszłym roku. Obecnie wynosi około 2000 funtów.

Gaz ustala obecnie ceny energii elektrycznej w Europie, ale na tę sytuację nakładają się również problemy z innymi źródłami energii. Z powodu dotkliwej suszy wiele europejskich rzek notuje rekordowo niskie poziomy przyczyniając się do spadku wydajności europejskiej sieci elektrowni nuklearnych - przede wszystkim we Francji, największej europejskiej potęgi nuklearnej. Również z tego powodu, Norwegia - ważny eksporter energii, ostrzegła że ograniczy transfer energii do Europy, jeśli poziomy wód w jej hydroelektrowniach pozostaną niskie. Niski poziom wód to także problem dla niemieckiej żeglugi śródlądowej. 30% węgla, ropy i gazu Niemcy transportują po Renie, a jego niskie poziomy czynią problem jeszcze bardziej złożonym.

Rosyjska broń energetyczna

Nie trzeba mieć doktoratu, by wywnioskować, że taka sytuacja odbija się na zwykłych konsumentach, którzy coraz boleśniej doświadczają szalejącej w Europie inflacji. Europejskie ceny gazu są momentami 10 razy wyższe od cen w Stanach Zjednoczonych. To pokazuje, jak ważna jest przez lata budowana dywersyfikacja źródeł energii i odporność na szantaż energetyczny. Za opieszałość i umysłowe lenistwo europejskich decydentów najwyższą cenę płacą teraz zwykli obywatele. Z uzależnieniem od rosyjskich węglowodorów, jest trochę jak z uzależnieniem od śmieciowego jedzenia. Jest tanie, łatwe, ale po 30 latach orientujesz się, że masz cukrzycę, problemy sercowe i ważysz 150kg. Moment samouświadomienia jest bolesny i nadszedł właśnie teraz.

Co ciekawe węglowodorowy McDonald sam zabrania wstępu po gazowego cheeseburgera, by przypomnieć Ci jak bardzo go potrzebujesz. Oczywiście w tej nieudolnej metaforze chodzi o stopniowe ograniczanie przez Kreml eksportu gazu do Europy. Co dobrze pokazuje ten wykres. Najpierw Moskwa wstrzymała przesył gazociągiem jamalskim, który biegnie przez Polskę. Z czasem Rosja zaczęła również ograniczać dostawy największym obecnie kanałem przesyłowym, czyli Nord Stream 1, zmniejszając dostawy do 40% możliwości, a potem do 20% wyszukując powody w postaci problemów turbinami Siemensa. Niemiecki rząd musiał się gimnastykować by w celu naprawy, z ominięciem sankcji, wysłać turbiny do Kanady. To wszystko było jednak bardziej zabawą w kotka i myszkę, ponieważ na początku września Gazprom ogłosił, że całkowicie wstrzymuje przesył gazu Nord Stream 1 na nieokreśloną długość czasu, a turbiny, podobnie jak szyny, dalej są złe. Konkluzja jest prosta - należy się przygotować, że tej zimy nie będzie rosyjskiego gazu, w ogóle.

MFW wyliczył w połowie lipca, że dla Węgier, Słowacji i Czech pełne odcięcie gazu ziemnego z Rosji mogłoby obniżyć PKB nawet o 6%. Globalny wzrost gospodarczy spadłby o 2,6 proc. w 2022 r. i o kolejne 2 proc. w 2023 r.

Dlatego też w Pradze doszło do protestów przeciwko wysokim cenom energii oraz przeciwko sankcjom uderzającym w Rosję . W podobnym tonie wypowiadali się ludzie protestujący w niemieckim Lubminie, gdzie gazociąg Nord Stream wychodzi z wód Morza Bałtyckiego i wchodzi na terytorium Niemiec. Domagali się dopuszczenia do użytkowania gazociągu Nord Stream 2, co zostało zablokowane przez Raichstag po inwazji. Takie wydarzenia są właśnie celem polityki Rosjan - podział Europy. Swoją drogą prawdopodobne jest, że do organizacji obu wydarzeń przyczyniły się rosyjskie służby, których nadrzędnym celem jest teraz rozłam Europejczyków.

Jakby tego było mało Rosjanie swoje nadwyżki spalają w eter. Jak pokazują zdjęcia satelitarne, Kreml spala gaz o wartości $10 milionów każdego dnia, czyli pół procenta dziennego zapotrzebowania całej Europy, raportuje Rystad Energy. Agencja donosi, że to również duży problem środowiskowy, wpływający na klimat koła podbiegunowego.

Jak na to wszystko reaguje Europa? Zaczynając od kluczowych w tej układance Niemiec, Berlin podniosły ceny energii o blisko 500 euro i szykuje pakiet pomocowy w wysokości bagatela 65 miliardów euro. “Alternatywą byłby upadek niemieckiego rynku energetycznego, a z nim większej części europejskiego rynku energii” powiedział niemiecki minister gospodarki Robert Habeck. Mimo to Habeck i cały niemiecki establishment polityczny kontynuuję politykę odchodzenia od czystego i najwydajniejszego źródła energii, czyli energii nuklearnej, które co więcej ma pod ręką. Wprawdzie Niemcy dwie z trzech wygaszanych w tym roku elektrowni nuklearnych pozostawią w zawieszeniu do wiosny 2023 roku, jednak podjęta przez Angelę Merkel decyzja o odejściu od atomu po katastrofie w japońskiej elektrowni Fukushima pozostaje w pełnej mocy. Na marginesie, Japończycy paradoksalnie wracają do energii atomowej i zapowiadają poważne inwestycje w ten sektor by mitygować problemy energetyczne. Niemcy pozostają jednak nieugięte. Rok temu Berlin uzyskiwał 12% swojego prądu z atomu. W tym roku ten udział spadł do 6%. Niemcy w pośpiechu instalują za to tymczasowe terminale LNG, chcąc sprowadzać skroplony gaz m.in. ze Stanów Zjednoczonych, czy Kataru. Tymczasem niektórzy obywatele RFN przezornie zbierają drewno by przygotować się na zimę. Uspokaja ich kanclerz Olaf Scholz - “przetrwamy tę zimę” zapewnia, dodając, że Rosja "nie jest już wiarygodnym partnerem energetycznym".

Natomiast Komisja Europejska ogłosiła, że pracuje nad długofalową, strukturalną reformą rynku energii elektrycznej. Wszystko wskazuje na to, że Unia przymierza się do interwencji i nałożenia limitu na cenę gazu i prądu.

Czy nałożenie limitów zadziała? Limit na gaz został wprowadzony już w Hiszpanii i Portugalii, natomiast Francja nałożyła limit na cenę energii elektrycznej. Dwa państwa iberyjskie płacą dostawcom gazu różnicę pomiędzy ceną rynkową, a limitem ustawionym na poziomie 40 euro za megawatogodzinę. Jednak takie podejście spotyka się z krytyką, ponieważ w praktyce takie rozwiązanie może okazać się długoterminową dotacją. To może sprawić, że limity nie ograniczą popytu na drogą energię, a wręcz mogą go zwiększyć. Tak było w Hiszpanii, gdzie limit na cenę gazu spowodował 42% wzrost produkcji z użyciem gazu. Bardziej racjonalnym rozwiązaniem wydaje się pozostawienie relacji popytu i podaży rynkowi, i jednoczesne wsparcie ludzi najbardziej narażonych na szok cenowy.

Co więcej Politico donosi, że Unia rozważa opłaty od nadmiernych zysków spółek energetycznych, które generują prąd ze źródeł innych, niż gaz i korzystają na obecnej sytuacji.

Motywujące upokorzenie

Reasumując mamy poważny kryzys grożący recesją. Realną, zdaniem wielu, groźbę niewystarczającej podaży gazu w zimie i rozdający karty Kreml. Czy jednak, aby na pewno? Spójrzmy na ten problem z innej strony.

W poszukiwaniu anomalii podobnych do dzisiejszych spójrzmy na karty historii. W tym celu najlepiej cofnąć się o 50 lat do kryzysu naftowego lat 1973-1974. Właśnie nad nim skupia się Gregory Brew w swojej analizie dla Foregin Policy, gdzie wyjaśnia, że głoszone dzisiaj apokaliptyczne wizje mogą być znacznie przesadzone.

Przypomnijmy podczas kryzysu naftowego lat 70, Europa doświadczyła głębokich problemów z dostępnością ropy, której ceny na światowych rynkach szybowały w górę. Podobnie jak dziś ceny gazu. W 1972 roku uzależnienie Europy od ropy było dramatyczne, Zachodnie Państwa używały ropy do produkcji ok. 60% swojej energii elektrycznej - znacznie więcej, niż dzisiaj gazu. A praktycznie całość była importowana z Zatoki Perskiej i Afryki Północnej.

Wtedy to, w sierpniu 1973 roku Syria i Egipt dokonały niespodziewanego ataku na Izrael, wywołując kaskadę zdarzeń skutkującą spadkiem produkcji ropy przez Zatokę i czterokrotnym zwiększeniem ceny surowca w przeciągu pół roku. Kryzys głównie pamiętany jest przez długie kolejki do stacji w Stanach Zjednoczonych, jednak miał on nie mniejsze znaczenie dla Europy Zachodniej. W zimie 1973 arabska ropa odpowiadała za 72% całego zużycia Zachodniej Europy. Nagle miało zabraknąć nawet 20% surowca powodując potężną inflację i głęboką recesję w 1974 roku. “Zachodni Europejczycy mogą niewiele zrobić” - mówił wówczas raport CIA.

Jednak najgorsze zapowiedzi nigdy się nie sprawdziły, a zima obeszła się praktycznie bez blackoutów. Skala kryzysu lat 70 odpowiadała lub nawet przewyższała obecny i podobnie jak wtedy nie należy ulegać apokaliptycznym prognozom twierdzi autor. Po tym wydarzeniu Europa obrała kurs na dogłębną dywersyfikację źródeł. Francja przyśpieszyła swój program nuklearny, a Wielka Brytania prężniej rozwijała swoje projekty poszukiwania ropy na Morzu Północnym. Europa nie jest jednak spójnym organizmem, zatem stopień tej dywersyfikacji był różny. Stany Zjednoczone, również poważnie upokorzone przez Arabów w latach 70, przeszły długą drogę do niezależności energetycznej i dzisiaj są energetycznym potentatem. W efekcie, w 2019 roku, Stany Zjednoczone po raz pierwszy od 70 lat wyeksportowały więcej energii, niż zużyły.

Inaczej reagujesz na reprymendy swojej mamy, inaczej gdy masz nóż na szyi. Ta sytuacja, mimo że w krótkiej perspektywie niezwykle bolesna, długofalowo może okazać się bodźcem, którego Europa potrzebowała od dawna.

Mimo istniejących w Europie antynuklearnych nastrojów, przede wszystkim w Niemczech, w laszym ciągu polityka pronuklearna cieszy się większym zaufaniem. Francja, Słowacja, Finlandia, Wielka Brytania są w trakcie stawiania nowych bloków elektrowni atomowych. Natomiast Czechy, Węgry, Polska, Rumunia, Słowenia planują ich postawienie. Tam, gdzie nie stawia sie na atom, duża presja położona zostanie przede wszystkim na odnawialne źródła energii. Trudno o lepszą motywację do działania, niż obecny kryzys. Krótkoterminowy ból może zmienić się w długofalowy spokój. W tym miejscu europejscy decydenci powinni wziąć sobie do serca sentencję Winstona Churchilla - „Nigdy nie pozwól by dobry kryzys się zmarnował”.

Na koniec wrócmy do Rosji i popularnej, w niektórych kręgach, narracji że Kreml wygrywa wojnę energetyczną. Owszem Moskwa posiada swoją broń energetyczną. Jednak należy pamiętać, że jest to miecz obusieczny. Obecne masakrowanie przez Kreml europejskiego rynku energii jest, w praktyce, zasobem wyczerpywanym, podobnie jak… gaz. Rosja kapitalizuje swoje przewagi w perspektywie krótkoterminowej, jednak w długoterminowej płaci czymś znacznie cenniejszym - zaufaniem. Moskwa, jakby nie było jutra, uderza i zraża do siebie Unię Europejską, która jest jej największym klientem i strategicznym partnerem, i w efekcie burzy to na co pracowała przez lata. To możne tłumaczyć poniekąd porażkę polityki energetycznej Niemiec. Racjonalni Niemcy nie dopuszczali możliwości, w której Moskwa zacznie obcinać najważniejszą gałąź - tj. eksport węglowodorów do Europy, na której spoczywa lwia część jej gospodarki. Rosjanie jednak to robią i pomagają Europie w podjęciu decyzji o całkowitym odrzuceniu rosyjskiej energii.

Również dzisiaj widać pierwsze nieśmiałe symptomy tego, że nie musi być tak źle, jak niektórzy przewidują. Napełnianie niemieckich magazynów gazu idzie zaskakująco dobrze i te już osiągnęły poziom napełnienia wymagany w listopadzie. Po decyzji Rosjan o całkowitym wstrzymaniu dostaw gazociągiem Nord Stream 1, rynki najpierw zareagowały gwałtownym, 33% wzrostem cen. Jednak, w momencie pisania tego artykułu, po kilku dniach cena gazu spadła do poziomów z lipca. Nie na to liczył Władimir Putin.

Nadchodząca zima na pewno będzie trudna. Jednak zmierzenie się z rzeczywistością może przynieść lekcje, które okażą się znacznie cenniejsze, niż kilka miesięcy niedogodności. Natomiast miejsce Rosji w międzynarodowym systemie energetycznym zmienia się fundamentalnie i długoterminowo, i zdecydowanie nie na jej korzyść.

Źródła:

https://www.dw.com/en/energy-crisis-can-the-eu-tame-soaring-prices/a-62960012
https://www.ft.com/content/81e74eb3-c191-4391-8e0a-35a93dc8d971
https://foreignpolicy.com/2022/08/26/europe-energy-crisis-natural-gas-economy-winter/
https://www.dw.com/en/germany-stockpiling-wood-in-fear-of-gas-shortage/a-62601419
https://www.reuters.com/business/energy/could-germany-keep-its-nuclear-plants-running-2022-09-02/
https://foreignpolicy.com/2022/08/30/europe-energy-crisis-bad-winter-russia-ukraine-gas/
https://www.ft.com/content/c8f5f2ac-2937-4679-b4c1-fd3f52afa170
https://history.state.gov/historicaldocuments/frus1969-76v36/d223
https://markets.businessinsider.com/news/commodities/europe-energy-crisis-gas-prices-organized-blackouts-power-cuts-uk-2022-8
https://www.bloomberg.com/news/articles/2022-08-09/uk-braces-for-blackouts-gas-cuts-in-january-in-emergency-plan#xj4y7vzkg
/https://twitter.com/AndreasSteno/status/1564160287636430848?
https://time.com/6209272/europes-energy-crisis-getting-worse/
https://www.reuters.com/business/energy/no-stream-eu-gas-markets-brace-price-surge-after-latest-russia-gas-cut-2022-09-04/
https://www.reuters.com/business/energy/why-russia-drives-european-british-gas-prices-2022-09-02/
https://edition.cnn.com/2022/08/26/energy/russia-burning-natural-gas/index.html
https://edition.cnn.com/2022/06/01/energy/eu-russia-gas-cut-off-value/index.html