- Łukasz Sakowski
Zapewne większość ludzi na Zachodzie, w tym w Polsce, spotkała się z poglądem, że płeć jest konstruktem społecznym bądź że płci jest więcej niż dwie. Albo poglądem, że osoby czarnoskóre są zawsze ciemiężone, w każdej możliwej interakcji – nawet zwykłym, codziennym przywitaniu się – i biali muszą wobec tego dawać czarnoskórym przywileje, jak np. dodatkowe punkty za rekrutację na studia i do pracy. Podobnie chrześcijanie względem muzułmanów. Prawdopodobnie słyszeliście też o tym, że otyłość nie jest chorobą, lecz normalnym, zdrowym stanem organizmu, a może nawet natknęliście się na informacje o paradach otyłości, propagujących tę ideę. Jakakolwiek krytyka działań ruchów czarnoskórych, takich jak Black Lives Matter, np. za zamieszki, dewastowanie mienia publicznego i prywatnego oraz ataki na policję – wiąże się z oskarżeniami o rasizm. Sceptycyzm wobec zmieniania dzieciom płci szybko spotyka się z reakcją w postaci zarzucania sceptykom transfobii i robienia na nich nagonek. Lekarze udzielający wywiadów o negatywnym wpływie otyłości na zdrowie są określani fatfobami. A niechęć do przyjmowania muzułmańskich imigrantów i krytyka tych już osiadłych na Zachodzie za ich fanatyzm religijny i przestępczość, jest nazwana islamofobią. Zwrócenie uwagi, że do ruchu Me Too podłączyło się wiele influencerek i aktywistek, które stawiały fałszywe oskarżenia wobec byłych partnerów dla własnych korzyści – oznacza seksizm. A nazwanie zaburzeń ze spektrum autyzmu „zaburzeniami” – zgodnie ze stanem faktycznym – to objaw nienawiści wobec „neuroróżnorodnych”. Te i pokrewne poglądy i postawy na różne sprawy kulturowo-społeczne nazywane są kulturą lub ideologią woke, która w ostatnich 15 latach bardzo znacząco wpłynęła także na stosunki wewnątrz państw zachodnich oraz pomiędzy nimi a autorytarnymi potęgami.
***
Kultura woke, nazywana też ideologią woke lub wokeizmem – po polsku powiedzielibyśmy „ideologia przebudzonych” – to jeden z najgorętszych „towarów eksportowych” USA w ostatnich 15-20 latach. Wypływając z Ameryki do całego Zachodu znacząco zmieniła ona działanie polityków, mediów, korporacji oraz krajowych i międzynarodowych instytucji w Kanadzie, Unii Europejskiej, Norwegii, Islandii, Szwajcarii, Australii czy Nowej Zelandii. Można powiedzieć, że w sferze kultury, obyczajowości i relacji międzyludzkich wprowadziła wręcz rewolucję. Ale dziś zarówno w Ameryce, jak i w Europie, widać początki odwrotu od kultury woke. Dlaczego tak się dzieje? I jaki wpływ ma kultura woke na geopolitykę wewnątrz Zachodu oraz między Zachodem a Rosją i Chinami? Żeby to zrozumieć, trzeba najpierw wyjaśnić, czym ideologia woke jest i skąd się wzięła.
CZĘŚĆ I
Czym jest i skąd pochodzi woke
Chociaż w obecnej formie ideologia woke przyszła do Europy ze Stanów Zjednoczonych, to jej faktyczne korzenie znajdują się we Francji. Bowiem głównym filarem wokeizmu jest filozofia postmodernistyczna i postmodernistyczny relatywizm. To z nich wywodzi się większość zasad, stosunków, nakazów i zakazów charakterystycznych dla kultury woke.
Filozofię postmodernistyczną rozwijał zwłaszcza Michel Focault, urodzony w Paryżu w 1926 roku w bogatej lekarskiej rodzinie – jego ojciec był chirurgiem oraz profesorem wykładającym anatomię, a matka też pochodziła z medycznej rodziny. Focault w swojej karierze filozoficznej skupiał się na walce z medycyną, systemem szkolnictwa czy więziennictwa. Miał obsesję na punkcie stosunków władzy między ludźmi i wszędzie gdzie mógł, dopatrywał się ucisku tych z większą władzą przeciwko tym postawionym niżej. Z dzisiejszej perspektywy można zauważyć, że choć w odniesieniu do niektórych sytuacji miał rację, to w wielu przypadkach nadinterpretował rzeczywistość, doszukując się ucisku tam, gdzie go nie było lub wyolbrzymiając jego obecność i skutki.
Dla współczesnej ideologii woke oprócz idei, by we wszystkim doszukiwać się dyskryminacji i bycia ofiarą, istotny jest też paradygmat, że informacja jest w pełni zależna od języka. A ten kreowany jest przez mających władzę – w związku z czym nie istnieje obiektywna, empiryczna rzeczywistość i jej opis, według postmodernistów. Są tylko idee i narracje, pochodzące od ludzi mających władze, które odzwierciedla kreowany przez nich język.
Focault głosił zatem, że władza jest obecna w języku i wyrażanej przez niego informacji. „Władza produkuje wiedzę (…) władza i wiedza wprost się ze sobą wiążą; nie ma relacji władzy bez skorelowanego z nimi pola wiedzy, ani też wiedzy, która nie zakłada i nie tworzy relacji władzy” – pisał w „Nadzorować i karać. Narodziny więzienia”. W ten sposób Focault i jego następcy podważali wszelkie fakty, które dla postmodernizmu były niewygodne. Jeśli określone fakty lub znaczenia pojęć przeczyły celom i poglądom postmodernistów, z góry twierdzili, że wywodzą się one od tych, którzy mają władzę, a więc nie wolno im ufać. Zwolennicy kultury woke do dziś stosują ten mechanizm, negując rozmaite fakty z zakresu nauk przyrodniczych czy medycznych, ale też z zakresu psychologii, a nawet socjologii, o czym przekonamy się w dalszej części odcinka.
Michel Focault ukuł też pojęcie „biowładzy”, jako pejoratywne określenie na nauki przyrodnicze i medyczne, gdyż posługiwały się empiryzmem, obiektywizmem, tym co można autentycznie zweryfikować, a co dla Focaulta było objawem władzy i dominacji. Żeby pokazać na konkretnym przykładzie, tak Focault krytykował instytucję policji w eseju „Gry władzy”: „Przestępstwo jest zbyt pożyteczne, aby można było marzyć o tak niedorzecznej i tak w końcu niebezpiecznej sprawie, jak społeczeństwo bez przestępstw. Bez przestępstwa nie ma policji. Co pozwala ludności zaakceptować obecność policji, kontrolę policyjną, jeśli nie lęk przed przestępcą? To cudowna gratka. On i tylko on usprawiedliwia tę tak nową a tak potężną instytucję”.
Kolejny główny twórca postmodernizmu to Jacques Derrida – francuski Żyd, który urodził się w roku 1930 w Algierii. Do filozofii, która poskutkowała powstaniem wokeizmu, włączył i rozwinął relatywizm postmodernistyczny. Argumentował, że wszystko jest względne, rozmyte, niekonkretne, nie ma realnej definicji. Z odpowiedzi „to zależy” lub „zdefiniuj to pojęcie” zrobił narzędzia erystyczne i retoryczne, utrudniające lub uniemożliwiające merytoryczną debatę. Stworzył narzędzie dekonstrukcji postmodernistycznej: negowania znaczenia każdego słowa, zjawiska lub ich kontekstu, które w jakiś sposób nie pasowały do postmodernizmu. „Nie ma nic poza tekstem” – brzmi słynny cytat z Derridy. Dziś dekonstrukcję widzimy w negowaniu przez kulturę woke takich zjawisk, jak płeć, otyłość, rasa czy niepełnosprawność. Otyłość nie jest chorobą, bo w końcu „to zależy”, czy przypadkiem osoba otyła nie trafi na warunki, w których nadmiar tłuszczu może się przydać, a niepełnosprawność może być „przedefiniowana” jako forma tożsamości – jeśli osoba widząca utożsamia się jako niewidząca, jak złym człowiekiem trzeba być, żeby to zanegować? Nie są to oczywiście poglądy samego Jacquesa Derridy. Kiedy żył, postmodernizm jeszcze nie przerodził się w wokeizm. Lecz takie poglądy, reprezentowane obecnie przez kulturę woke, zostały wydedukowane i utrzymane właśnie dzięki postmodernistycznemu relatywizmowi Derridy, a z dalszej części tego odcinka dowiemy się, że gdyby wciąż żył, prawdopodobnie by je poparł.
Ale Michel Focualt i Jacques Derrida nie byli jedynymi prekursorami wokeizmu. „Papieżem postmodernizmu” nazywany był Jean-Francois Lyotard, urodzony w Wersalu, który jako filozof i wykładowca krytykował Oświecenie wraz z typowymi dla niego wartościami rozwoju nauk przyrodniczych i humanizmu. Do ikon tej filozofii należał też Jean Baudrillard, skupiony na tym, że współczesny świat to zbiorowisko kopii i imitacji. Do krytyki masowej produkcji czy nieautentyczności zachowań włączał filozoficzny aparat postmodernistyczny. Współcześnie żyjącym i znanym w całej Europie postmodernistą jest pisarz oraz filozof Didier Eribon – urodzony w 1953 w Reims, w Polsce znany zwłaszcza za sprawą książki „Powrót do Reims”, był też poniekąd wychowankiem Michela Focaulta.
Przeobrażenie postmodernizmu w wokeizm w USA
Filozofia postmodernistyczna i związane z nią idee zdobyły popularność w innych krajach europejskich, ale przede wszystkim w Stanach Zjednoczonych Ameryki. Najpierw na uniwersytetach. W latach 80. i 90. coraz częściej pojawiały się kierunki studiów, które z perspektywy empirycznych i obiektywnych nauk nie są naukowe. Chodzi o gender studies czy (post)colonial studies, a potem także queer studies, fat studies czy disability studies i neurodiversity studies. Ten zbiór „studiów” bywa ogółem nazywany studiami „krytycznymi” ze względu na to, że zasadniczo zajmują się dekonstrukcją znaczeń, faktów i historii w ramach ukutej przez Derridę dekonstrukcji znaczeń, a przedtem poszukiwania w nich dyskryminacji w nurcie tropienia stosunków władzy i kultu ofiar, jak u Focaulta.
Amerykańskie odrodzenie filozofii postmodernistycznej na kampusach nie było przełożeniem 1:1 z francuskiej akademii. Poza przejęciem relatywizmu postmodernistycznego, dekonstrukcji znaczeń i kultu ofiar poprzez doszukiwanie się wszędzie dyskryminacji, do postmodernizmu dodano konkretne obszary, w których powinien być on wykorzystywany. Co jeszcze istotniejsze, stworzono ramy aplikowania postmodernizmu w społeczeństwie w codziennym życiu. Z tego powodu zaczęto go nazywać postmodernizmem stosowanym, a później pod obecnie znanym słowem wokeizmu, czyli przebudzenia.
Na kampusach amerykańskich oraz w liberalno-lewicowej prasie zaczęto wykuwać konkretne obszary ideologii woke, w tym przede wszystkim genderowy i queerowy. Jedną z czołowych postaci jest tutaj feministyczna amerykańska filozofka Judith Butler, autorka książki „Uwikłani w płeć” i główna propagatorka idei, że płeć jest konstruktem społecznym, że można ją zmieniać lub ignorować jej istnienie. Postać ta zarabia ogromne sumy za jeżdżenie do różnych instytucji i firm i udzielanie wykładów na temat płynności płciowej i podobnych zagadnień.
Podobnie jak Robin DiAngelo, tyle że jej tematyka to doszukiwanie się rasizmu wszędzie, gdzie jest biały człowiek. Napisała ona bestsellerową książkę „White fragility” („Biała kruchość”). „Bycie dobrym lub złym nie jest istotne. Rasizm jest wielowarstwowym systemem osadzonym w naszej kulturze. Każdy z nas jest uspołeczniony w systemie rasizmu. Rasizmu nie da się uniknąć. Biali są ślepi na rasizm, ja też jestem ślepa na rasizm” – przekonuje. Jej przekaz nie jest jednak kierowany do osób czarnoskórych. DiAngelo mobilizuje wyższą białą klasę średnią oraz liberalnych zamożnych Amerykanów i Europejczyków do samobiczowania za bycie białym i potępiania innych białych. Ona sama do tej grupy należy, jako biała i bardzo zamożna Amerykanka. Rolę antagonizowania czarnych wobec białych poprzez wygłaszanie podobnych tez pełni czarny pisarz Ibram X. Kendi. Niezwykle popularny w Ameryce, kierujący instytucjami zajmującymi się „badaniem rasizmu”, wykładający na uniwersytetach i również zarabiający ogromne kwoty na grantach czy ze sprzedaży swoich książek. Posunął się on nawet do publicznego ogłoszenia, że wirus HIV został wynaleziony przez białych po to, aby wykończyć czarnoskórych. W normalnych warunkach uznano by to za kuriozalną teorię spiskową, ale ze względu na fakt, że Kendi jest czarnoskóry oraz że reprezentuje silny nurt wokeizmu, jest on traktowany całkowicie na poważnie przez zachodnie, a zwłaszcza amerykańskie elity.
Do głównego nurtu kultury woke należy też ruch otyłościowy, zwany fat-feminizmem (tłuszczowym feminizmem), zdaniem którego otyłość jest zdrowa, a traktowanie jej jako choroby, mierzenie masy ciała czy wskaźnik BMI to objaw „fatfobii”. Aktywistki otyłościowe porównują uznawanie otyłości jako choroby do uznawania homoseksualizmu jako choroby. Choć lekarze i psycholodzy podkreślają, że otyłość powoduje liczne negatywne konsekwencje zdrowotne – w przeciwieństwie do homoseksualności – to ich zdanie uznawane jest za „fat-shaming”, czyli celowe zawstydzanie osób otyłych za ich dużą masę ciała. W wielu dużych miastach zaczęły przechodzić marsze pod hasłem „Fat Pride”, mające być analogicznymi do gejowskich parad równości. Aktywistki tłuszczowe organizują też bojkoty olimpiad od Olimpiady 2012 roku w Londynie, którą uznały za bardzo „fatfobiczną”, promującą szczupłe i wysportowane sylwetki. „Każda osoba, która żyje w kulturze nienawidzącej otyłości, nieuchronnie wchłania antyotyłościowe przekonania” – przekonuje badaczka fat studies Marilyn Wann. Inny przykład: protłuszczowa komiczka Sofie Hagen oskarżyła brytyjską Cancer Research o „fatfobię” za zorganizowanie kampanii społecznej, uświadamiającej, że otyłość zwiększa ryzyko zachorowania na nowotwory. Ruch fat-feministyczny zorganizował też medialną burzę wokół niedawnego filmu „Wieloryb”, który uznano za fatfobiczny, bo przedstawiający otyłość w negatywnym świetle. Aktywistki otyłościowe zarzuciły też jego twórcom, że aktor odgrywający główną rolę był zbyt szczupły.
Bardzo silny w kulturze woke jest też pogląd, że prostytucja, sutenerstwo i kuplerstwo to normalne zawody, a zakaz prostytucji lub ściganie sutenerów bądź klientów prostytutek to forma opresji i dyskryminacji. Dla zwolenników wokeizmu już samo słowo „prostytucja” uchodzi za „slut-shaming” i preferują oni określenie „pracownica seksualna”. Ale to nie wszystko. Do kultury woke zalicza się też nurt, według którego chrześcijaństwo to najgorsza religia, krytyka islamu to „islamofobia”, Europejczycy są winni większości konfliktów na świecie – co określa się postkolonialnym nurtem kultury woke. Sprzeciw wobec nielegalnej imigracji to w kulturze woke przykład „faszyzmu”. W ostatniej dekadzie na znaczeniu zyskał wokeistyczny nurt neuroróżnorodności, postulujący że zaburzenia psychiczne i rozwojowe, w tym zwłaszcza autyzm, schizofrenia, borderline oraz choroba afektywna-dwubiegunowa są formami różnorodności neurologiczno-psychologicznej, a nie zaburzeniami, i należy je traktować tak, jak odmienne kolory włosów czy oczu.
W Kanadzie szczególnym odłamem wokeizmu jest podejście do narkomanii, gdzie problem ten jest wyjątkowo powszechny. W kraju tym wprowadzono bardzo liberalne prawa narkotykowe, w niektórych miejscach legalizując nawet ciężkie narkotyki. Postawiono też na podawanie narkomanom czystych strzykawek i narkotyków, zamiast wyprowadzania ich z nałogu. Jakakolwiek krytyka takiej polityki – zwanej „redukcją szkód” – była uznawana za formę dyskryminacji narkomanów. Wrażliwość na tym punkcie była połączona z tym, że spory odsetek uzależnionych w Kanadzie to rdzenni mieszkańcy, z przyczyn historycznych traktowani z taryfą ulgową. Po kilku latach takiego podejścia dane pokazały, że jest coraz więcej uzależnionych, coraz więcej zgonów z przedawkowania, a różne miejsca publiczne ze względu na nienaruszalnych narkomanów stały się niebezpieczne – włącznie z placami zabaw czy bibliotekami. „Od ponad 20 lat władze Kanady, a na ich czele Kolumbia Brytyjska, prowadzą eksperymentalną politykę narkotykową – bardzo liberalną. Zakładano kliniki, w których uzależnieni mogą wstrzyknąć sobie heroinę pod okiem fachowego personelu (bezpiecznie, jak argumentowano), dostarcza się „czyste” narkotyki za darmo i przymyka oko, gdy ktoś pali crack w miejscach publicznych. (…) Liczba śmierci z przedawkowania rośnie” – pisze dla Tygodnika Powszechnego dziennikarka i pisarka mieszkająca w Kanadzie, Małgorzata Sidz.
Narzędzia kultury woke stały się bardzo użyteczne w domaganiu się przywilejów. Relatywizowanie pojęć lub negowanie znaczeń pozwala odrzucać racjonalne argumenty. Kult ofiar ze swoim doszukiwaniem się w zwykłych sytuacjach opresji i dyskryminacji pozwala ustawić sytuację w osi oprawca-ofiara-wybawca, a to umożliwia uniknięcie uczciwej, merytorycznej debaty. Co więcej, do kultu ofiar dodano zjawisko tak zwanych mikroagresji, czyli przypadkowych i nieświadomych form presji lub zwykłych zachowań ochrony własnych granic. Na przykład spojrzenie na osobę czarnoskórą ma być rasistowską mikroagresją, a znalezienie innego miejsca w autobusie, gdy obok nas usiadła bardzo duża osoba otyła, to fatfobiczna mikroagresja, zaś nie zwrócenie się do mężczyzny w sukience jak do kobiety to transfobiczna mikroagresja. Na tego typu narrację skusili się także aktywiści niepełnosprawności w nurcie woke. Uważają oni, że są oni niepełnosprawni nie dlatego, że mieli wypadek, chorobę, albo urodzili się niepełnosprawni, lecz z powodu społeczeństwa, które nie dostosowuje się do nich. Brak ruchomych taśm czy schodów zamiast chodników ma być więc „ableizmem” – uprzedzeniem wobec osób niepełnosprawnych, nie mogących się samodzielnie poruszać. Aktywistka antyableistyczna, Lydia X. Y. Brown, utożsamiająca się jako „autystyczna, niepełnosprawna, aseksualna, i genderqueerowa” głosi, że „ableizm może opisywać system wartości ablenormatywności, który uprzywilejowuje rzekomo neurotypowych i sprawnych, podczas gdy dysfunkcjonalizm może opisywać brutalny ucisk wymierzony w ludzi, których ciała-umysły są uważane za dewiacyjne, a więc niepełnosprawne. Innymi słowy, ableizm jest dla heteroseksizmu tym, czym disableizm dla queerantagonizmu”. Z uwagi na fakt, że w kulturze woke wszystko jest względne i zależy od tego, jak ktoś się subiektywnie utożsamia, doszło nawet do przypadków, że osoby pełnosprawne zaczęły się identyfikować jako niepełnosprawne i jeździć na wózkach lub uszkadzać swoje ciała, aby faktycznie zostać niepełnosprawnymi. Na przykład na konferencję Polskiego Towarzystwa Seksuologicznego w 2023 roku zaproszono Finn Galton z San Francisco, który „»identyfikuje« się jako osoba białoskóra, autystyczna i niebinarna”.
Dopełnienie ideologii woke
Na owładniętych wokeizmem kampusach amerykańskich powstał jeszcze jeden kluczowy element tej ideologii. Obok filaru kultu ofiar i doszukiwania się wszędzie opresji, filaru postmodernistycznego relatywizmu oraz filaru dekonstrukcji znaczeń: pojawił się cancelling, zwany też cancel culture, czyli kulturą kasowania. Studenci coraz częściej domagali się w USA zakazu debat, jeśli jedna ze stron miała poglądy minimalnie bardziej w kierunku centrum od skrajnej lewicy. Gdy wykładowcy wypowiadali się inaczej, niż główne „przykazania” wokeizmu, np. uznawali istnienie płci biologicznej, krytycznie podchodzili do islamu na zajęciach z analizy Koranu czy wyrażali sprzeciw wobec tzw. „pozytywnej dyskryminacji”, czyli przyznawania dodatkowych punktów przy rekrutacji dla osób czarnoskórych, kobiet oraz mężczyzn identyfikujących się jako kobiety – byli ofiarami szykan, zgłoszeń do administracji i innych negatywnych działań. Włącznie z publicznym oczernianiem i oskarżaniem o „faszyzm”. Organizacje studenckie zaczęły „sterylizować” przestrzeń akademicką z wszelkich przejawów różnorodności światopoglądowej czy mówienia o oczywistych faktach i debatowania na sporne tematy, jeśli naruszały one opisane wcześniej paradygmaty wokeizmu.
Jak wygląda to w praktyce dobrze obrazuje przykład dr Kathleen Stock – brytyjskiej filozofki. Pochodzi ona z Wielkiej Brytanii, gdzie wokeizm rozwijał się pioniersko równolegle z USA. Dr Stock opowiedziała się przeciwko ustawie o samoidentyfikacji płci, czyli zmiany płci na podstawie deklaracji w urzędzie – bez żadnych badań psychiatrycznych i psychologicznych, obserwacji klinicznej, psychoterapii. Również medyczna zmiana płci według podejścia samoidentyfikacyjnego ma być dozwolona bez ograniczeń: psychiatra ma wystawiać odpowiednie diagnozy i przepisywać recepty na leki z hormonami płci przeciwnej i blokerami własnej płci oraz na operacje narządów płciowych na żądanie. Dr Stock wyraziła też obawę, że obecnie często lesbijkom-chłopczycom wmawia się, że powinny zmienić płeć i zostawać chłopcami, zamiast zaakceptować siebie.
W reakcji na wypowiedzi i teksty dr Kathleen Stock, studenci zorganizowali na nią nagonkę na Sussex University. Wieszano plakaty przeciwko niej, zostawiano wrogie listy pod jej drzwiami, krzyczano na nią na alejach. Inni wykładowcy przestali jej mówić „dzień dobry”, a nawet podpisali petycję za tym, aby wyrzucić ją z uczelni za transfobię. W mediach społecznościowych pojawiły się szkalujące ją wpisy i zarzucano jej nienawiść do transseksualistów. Dodajmy, że ona sama jest lesbijką w związku z kobietą i prezentuje poglądy socjaldemokratyczne. Ostatecznie dr Stock sama zrezygnowała z pracy w Sussex University, bojąc się o swoje zdrowie fizyczne i psychiczne. Gdy jej historia została nagłośniona w dużych mediach, takich jak BBC czy The Guardian, została zaproszona na wykład na Uniwersytecie Oksfordzkim. Ponieważ otrzymywała groźby ze strony transaktywistów, na wykład przyszła w obstawie kilku ochroniarzy. Tego rodzaju sytuacje stały się na Zachodzie na tyle akceptowalne, że zwyczajnie się powtarzają, również w Polsce. Na przykład na Uniwersytecie Jagiellońskim czy na Śląskim Festiwalu Nauki.
[Zdjęcie: https://unherd.com/2023/06/the-oxford-kids-are-alright/]
Aktywiści kultury woke doprowadzili więc stare zjawisko stygmatyzacji do nowego poziomu skrajnego wykluczenia z debaty publicznej, miejsca pracy czy miejsca zamieszkania. Aktualnie na porządku dziennym jest tworzenie petycji lub organizowanie protestów, aby kogoś wyrzucono z pracy za domniemany „rasizm”, „transfobię” czy „islamofobię”.
Zjawisko cancel culture przybrało wyjątkowo agresywną formę wobec dziennikarzy i osób publicznych. Na przykład prof. Richard Dawkins, biolog, został uznany za „transfoba” za stwierdzenie, że istnieją wyłącznie dwie płcie, i odebrano mu nagrodę Humanisty Roku, nadanej 20 lat wcześniej. Redaktor The New York Timesa Adam Rubenstein odszedł z redakcji po tym, jak zrobiono na niego nagonkę za tekst o wykorzystaniu armii do zaprowadzenia porządku na ulicach niszczonych i rozkradanych przez aktywistów ruchu Black Lives Matter. Liberalny publicysta Matthew Yglesias odszedł z magazynu Vox po linczu za jego wypowiedzi krytykujące odbieranie funduszy dla policji w związku z protestami Black Lives Matter, jak również krytykujące mówienie „Latynosx” zamiast „Latynosi” – forma „Latynosx” ma według wokeistów być formą sprzyjającą niebinarności. Sprzedaż i promocja książki „Nieodwracalna krzywda” autorstwa Abigail Shrier, opisującej historie nastolatek, którym ucięto piersi i wstrzykiwano testosteron w Kalifornii w ramach programów zmiany płci – była oprotestowana przez aktywistów woke z powodu „transfobii”. Amazon zablokował możliwość reklamowania książki na swojej stronie, a sieć sklepów i e-commerce Target – jeden z największych w USA obok Amazona i Walmarta – tymczasowo zablokował możliwość kupienia książki online po otrzymaniu skarg o „transfobiczność”.
Takich sytuacji były tysiące, a rewolucja woke nie oszczędzała nawet zmarłych, doprowadzając do obalania pomników. O ile niektóre z uwiecznionych pomnikami postaci historycznych miały na swoim koncie haniebne czyny, jak np. Król Leopold II, który doprowadził do śmierci kilku milionów Kongijczyków, to zwolennicy woke za „rasistów” i „faszystów” uznali m.in. byłych prezydentów USA, premiera Wielkiej Brytanii Winstona Churchilla czy jednego z najważniejszych biologów w historii, Karola Darwina. Choć znany był z otwartego sprzeciwu wobec niewolnictwa, to i tak kultura woke uznała go za rasistę i kolonialistę.
CZĘŚĆ II
Wokeizm w mainstreamie
Gdy te specyficzne poglądy były niszowe, to nie miały większego wpływu na codzienność przeciętnego Amerykanina, Kanadyjczyka czy Europejczyka bądź Australijczyka. Jednak od początku XXI wieku poglądy te zaczęły się upowszechniać. Najpierw na amerykańskich uczelniach, a potem także europejskich. Później kultura woke zaczęła przenikać do mediów, już nie tylko skrajnie lewicowych, ale też liberalnych i mainstreamowych, a nawet centroprawicowych. Równolegle zdobywała serca polityków Partii Demokratycznej w USA, Laburzystów i Liberalnych Demokratów w UK, Zielonych i SPD w Niemczech, PO i Lewicy w Polsce, Liberalnej Partii Kanady, czy Podemos i Socjaldemokratów w Hiszpanii. W tym samym czasie zaszedł jeszcze jeden niezwykle istotny proces: duże międzynarodowe korporacje zachodnie zaczęły wdrażać ideologię woke do swojej administracji i etykiety na poziomie systemowym, w postaci programów DEI: Diversity, Equity, Inclusion.
Gdy uczelnie, media, politycy i korporacje zaczęły masowo stosować zasady kultury woke, stała się ona mainstreamowa. A więc i odczuwalna przede wszystkim dla osób publicznych, ale i dla zwykłych ludzi. Przyjrzyjmy się historii J. K. Rowling. W 2019 roku wstawiła się ona za Mayę Forstater, która straciła pracę za stwierdzenie, że płci nie da się zmienić. Potem Rowling napisała jeszcze, że mówienie „menstruatory” czy „osoby menstruujące” zamiast „kobiety” nie jest właściwe. Kpiła z tego odczłowieczającego jej zdaniem języka, który dla aktywistów transseksualnych i niebinarnych stanowi paradygmat ich języka. W reakcji na wpisy Rowling spadła na nią fala krytyki, hejtu, a nawet mowy nienawiści i gróźb. Zaczęła być wykluczana z różnych programów i wywiadów – czasem nawet tych dotyczących samego Harrego Pottera. Niektórzy aktorzy odgrywający główne role odcięli się od pisarki i krytykowali ją, co szczególnie żarliwie robiła Emma Watson, w filmach grająca Hermionę. Transaktywiści w pewnym momencie zaczęli publikować w mediach społecznościowych zdjęcia domu Rowling w Szkocji, dając do zrozumienia, że nie może czuć się bezpieczna. Mimo wszelkich nagonek pisarka utrzymała się na powierzchni, choć niewątpliwie gdyby nie jej wcześniejsza sława i pieniądze, jej kariera mogłaby zostać zniszczona, tak jak stało się to z wieloma innymi osobami, które stały się ofiarami kultury woke.
Konflikt o temat płci z mediów i uniwersytetów przeniósł się do powszechnych przestrzeni zwykłych ludzi. Wybuchały coraz to nowe skandale, kiedy mężczyźni przebrani za kobiety czy po zmianie płci, ale wyglądający ewidentnie jak mężczyźni, zaczęli pojawiać się w kobiecych szatniach, łazienkach, przebieralniach. Te konfliktowe sytuacje często były rozwiązywane na rzecz osób transseksualnych, jak w Kanadzie, gdzie transseksualista, któremu odmówiono depilacji miejsc intymnych w kobiecym SPA, wywołał o to medialną awanturę. Ale zdarzało się, że różne placówki nie szły im na rękę. Jak w przypadku niemieckiej siłowni tylko dla kobiet, która została pozwana przez mężczyznę identyfikującego się jako kobieta, za dyskryminację.
[zdjęcie pozywającego: https://reduxx.info/germany-balding-trans-identified-male-now-demanding-e2500-from-womens-gym-after-being-denied-access-to-showers/ - chyba warto dla zobrazowania widzom o co chodzi dodać do nagrania]
W różnych krajach zachodnich zaczęło dochodzić do przypadków skazanych na karę pozbawienia wolności mężczyzn, którzy deklarowali, że są trans i na tej podstawie przenoszono ich do kobiecych więzień lub na żeńskie oddziały psychiatryczne. W niektórych przypadkach dochodziło potem do gwałtów na więźniarkach i tak absurdalnych scen, jak ciąże w kobiecych więzieniach. Jednym z najgłośniejszych przypadków była transseksualna Szkotka Isla Bryson, biologicznie mężczyzna, która zgwałciła dwie kobiety w 2016 i 2019 roku, a potem trafiła do kobiecego więzienia. Skandal ten, w połączeniu z przygotowywaniem przez Szkocję nowego prawa ułatwiającego zmianę płci, doprowadził do upadku szkockiej premier Nicoli Sturgeon.
W roku 2021 BBC opublikowało rozbudowany reportaż o tym, że lesbijki są coraz częściej zmuszane do randek i seksu z transseksualistami – heteroseksualnymi mężczyznami identyfikującymi siebie jako lesbijki. A w 2022 i 2023 roku doszło do takich incydentów, jak wyrzucenie lesbijek z parady równości w Cardiff, stolicy Walii, bo miały transparent, że nie lubią męskich narządów płciowych. Wyrzucenie uzasadniono „transfobią”. Inny przykład: na paradzie równości w stolicy stanu Vermont doszło do fizycznego linczu na 74-letnim gejowskim aktywiście Fredzie Sargaencie, znanym z założenia największej na świecie, nowojorskiej parady równości, jak i udziału w gejowskich protestach z 1969 roku, gdy geje byli fizycznie prześladowani przez policję w USA. Podczas parady równości w stanie Vermon w 2022 roku transaktywiści przewrócili Freda Sargaenta, oblali go kawą, stratowali i zniszczyli jego transparent, krytykujący ruch trans.
[Warto pokazać w tym odcinku zdjęcia z tego zajścia: https://www.dailymail.co.uk/news/article-11231895/Veteran-gay-rights-protester-74-1969-Stonewall-Riots-attacked-pro-trans-mob.html]
Znane są też przypadki nauczycieli zawieszanych lub wyrzucanych z pracy z powodu nie mówienia do dzieci według płci przeciwnej do ich prawdziwej płci. A całym dodatkowym tematem jest kwestia obniżania wieku zmiany płci, co w niektórych krajach lub stanach USA doszło do wieku kilku lat, jak w Kalifornii.
Kultura woke obroniła się w mainstreamie także podczas protestów Black Lives Matter, zwłaszcza po zabiciu George’a Floyda, który był duszony przez okolo 10 minut przez byłego policjanta Dereka Chauvina. Choć rzucano hipotezy, że Floyd zmarł z powodu bycia pod wpływem ciężkich narkotyków, niezależne sekcje zwłok wskazały, że przyczyną śmierci było uduszenie. Co bardziej dramatyczne a zarazem trudne do pojęcia, gdy Floyd umierał, mówił, że nie może oddychać, a mimo to policjant dusił go dalej. W reakcji na to wydarzenie w całych Stanach Zjednoczonych doszło do ogromnych protestów antyrasistowskich, organizowanych głównie przez ruch Black Lives Matter. Jednak nie były to zwykłe antyrasistowskie marsze i happeningi, lecz często przemocowe zamieszki, włącznie z niszczeniem samochodów zaparkowanych na ulicach, okradaniem sklepów, napaściami na białych Amerykanów oraz na policję niezależnie od koloru skóry policjantów. Równocześnie z tymi działaniami aktywiści BLM żądali, zależnie od miejscowości, zmniejszenia funduszy policji lub całkowitego usunięcia instytucji policji, co zbiega się z wywodami Michela Focaulta. Ci, którzy krytykowali ten postulat, zwracali uwagę, że ograniczenie roli policji przekłada się na większą przestępczość – zwłaszcza w dzielnicach i miastach zdominowanych przez czarnych. A zatem ten rzekomo antyrasistowski postulat uderzał przede wszystkim w społeczności czarnoskórych Amerykanów. Niemniej po stronie Demokratów, mediów, uniwersytetów, korporacji i organizacji pozarządowych była silna presja, by nie krytykować rozruchów, zamieszek i postulatów, nawet jeśli niosą ze sobą przemoc i zniszczenie. Uznawano, że powód, przez który protestują, uzasadnia ich destrukcyjne zachowania, a „rasizm instytucjonalny” naprawdę istnieje i trzeba mu przeciwdziałać.
Gdy ktoś ze strony liberalno-lewicowej wychylił się z głosem, że w USA istnieje silna dyskryminacja, która w dużej mierze dotyka czarnych, ale nie dlatego że są czarni, lecz dlatego, że wielu czarnych jest w niższych warstwach społecznych, i że ta sama dyskryminacja, będąca klasizmem, silnie dotyka też białych z przedmieść czy tzw. pasa Rdzy – był on natychmiast napiętnowany, publicznie obrażany, a jeśli istniała taka możliwość, aktywiści woke donosili na niego do pracodawcy i próbowali doprowadzić do utraty pracy. Za jeden z najbardziej ostrych przykładów można uznać ten, gdy maintreamowe media krytykowały protesty w czasie pandemii jako ułatwianie rozprzestrzenianie się wirusa Covid, a wkrótce potem, nadal w okresie pandemicznym, te same media przekonywały, że nie ma dowodów, by protesty Black Lives Matter miały wpływ na roznoszenie wirusa. Jednym z symboli BLM stała się sprawa Marka i Patricii McCloskey’ch, którzy broniąc swojej posesji przed agresywnymi protestującymi, wyjęli broń i kazali im odejść. Skończyło się na wymianie wyzwisk, ale później małżeństwo zostało ukarane za niewłaściwe użycie broni karą 3 tysięcy dolarów, a dodatkowo Markowi odebrano prawo wykonywania zawodu prawnika na czas nieokreślony, potem karę zmieniono na roczne zawieszenie licencji na okres próbny.
[Zdjęcie z zajścia: https://www.reuters.com/resizer/v2/PIDFJ5CVY5PWVF2LCAVBRZNITI.jpg?auth=b595ecbd1786d6980ba4fbc29d6b22c12d99c35a50ac65e1ff2e4bbc63ea8d54&width=1920&quality=80 Źródło REUTERS/Lawrence Bryant]
Do głównego nurtu przedarły się prawie wszystkie odmiany wokeizmu. Na znaczeniu zyskał na przykład także ruch Me Too, w ramach którego doszło do fali fałszywych oskarżeń o molestowanie lub gwałty, głównie ze strony kobiet. Często celebrytek, influencerek czy aktywistek. Napisanie w mediach społecznościowych „Me Too” stało się formą zdobycia popularności, zyskania polubień i zwrócenia na siebie uwagi.
Pod wszystkie ruchy woke podłączały się duże korporacje. Nie tylko technologiczne, które są znane z wsparcia wokeizmu i banowania profili krytycznych wobec tej kultury, ale też koncerny odzieżowe, farmaceutyczne, spożywcze, biotechnologiczne, meblarskie, bankowe, transportowe. Korporacje zaczęły uruchamiać jednostki DEI, czyli różnorodności, równości i inkluzywności, w ramach których ułatwiano donoszenie na współpracowników za rzekomy rasizm, transfobię czy fatfobię. Ośrodki DEI dbały o to, by czarnoskórzy czy mężczyźni identyfikujący się jako kobiety byli lepiej traktowani podczas rekrutacji. Do męskich łazienek w biurach zaczęto stawiać słoiczki z tamponami dla „transseksualnych mężczyzn”, czyli biologicznie kobiet, oraz osób identyfikujących się jako niebinarne. Krzywe spojrzenie na czarnoskórych mogło być uznane za „mikroagresję”, spojrzenie na pracownicę za „molestowanie seksualne”, a zwrócenie się do mężczyzny identyfikującego się jako kobieta jak do mężczyzny – za „transfobię”. Taka polityka tożsamości, nakierowana na kolor skóry, płeć, orientacje, identyfikacje, niepełnosprawność, otyłość czy bycie muzułmaninem, jest kolejnym podstawowym filarem wokeizmu.
I tak, w przypadku krytyki transaktywizmu zyskiwało się łatkę „transfoba”, przy krytyce zamieszek robionych przez BLM było się „rasistą”, edukacja na temat negatywnych skutków otyłości w rezultacie kończyła się oskarżeniami o „fatfobię”, sceptycyzm wobec Me Too, ewidentnie wykorzystywanego do fałszywych oskarżeń, był kwitowany jako „seksizm” czy „mizoginia”. A bardziej ogólną szufladką, do której się trafiało z powodu krytyki kultury woke, był „faszyzm”. W pewnym momencie większość Amerykanów czy Europejczyków – w tym często tych o poglądach centrolewicowych czy umiarkowanie liberalnych – została zaliczona przez aktywistów, dziennikarzy i polityków wokeizmu do „faszystów” lub „skrajnej prawicy”.
Warto zwrócić uwagę na jeszcze jeden szczególny nurt wokeizmu, jakim jest „emancypacja” parafilii seksualnych, w tym pedofilii, oraz poligamistów. Seksuolodzy i psychiatrzy zaczęli używać określenia „Minor Attracted Person”, aby „nie stygmatyzować” pedofilii. Publiczna krytyka przemocy seksualnej wobec dzieci zaczęła spotykać się z oskarżeniami o napiętnowanie pedofilów. Poligamię przemianowano na „poliamorię”, aby brzmiała lepiej i nowocześniej i zaczęto lobbować na rzecz legalizacji bigamii, czyli małżeństw z wieloma osobami. Ruchy te często mieszały się wzajemnie, wraz z nurtem niebinarności płciowej, jak w głośnym przypadku Allyna Walkera, 34-latka identyfikującego się jako niebinarny płciowo, z Uniwersytetu Johna Hopkinsa. I w tym miejscu wracamy do ojca postmodernizmu: Michela Focaulta. Zmarł on w 1984 roku, a po jego śmierci ujawniono, że był pedofilem. Krążyły o tym niepotwierdzone informacje jeszcze za jego życia. W świetle tego nie dziwi, że Focault wraz z innymi filozofami postmodernistycznymi, w tym Jacquesem Derridą, był jednym z czołowych sygnatariuszy pod Francuską Petycją Przeciwko Wiekowi Zgody z 1977 roku, która żądała by stosunki seksualne między dorosłymi a osobami przed 15. rokiem życia zostały zalegalizowane. Choć Michel Focault sprzeciwiał się władzy silniejszych nad słabszymi, sam jako starszy obcował seksualnie z dziećmi i w ramach swojej postmodernistycznej filozofii bronił tego rodzaju relacji. Zatem obecna w ruchu woke idea normalizacji pedofilii czy poliamorii nie wzięła się od aktywistów gejowskich – jak można często przeczytać w rozmaitych artykułach skupionych na tym, by krytykować gejów – lecz ma ona długą już tradycję i historię, powstałą i podtrzymywaną przez postmodernistycznych filozofów.
CZĘŚĆ III
Jak kultura woke wypaczyła dobre i przydatne idee
Nim przyjrzymy się temu, jak wokeizm rozdziera społeczeństwa zachodnie i jak destrukcyjnie wpływa na politykę oraz instytucje publiczne, dostrzeżmy pewien sens w niektórych założeniach ideologii woke.
Jednym z najbardziej godnych pochwały postulatów jest przystosowywanie infrastruktury dla osób niepełnosprawnych. Jednak ideologia woke wyniosła go do podejścia, że brak wszelkich możliwych przystosowań jest z gruntu dyskryminacją i opresją, oraz że bycie pełnosprawnym w takich okolicznościach może być odbierane jako forma agresji. Tymczasem karanie ludzi za bycie pełnosprawnymi i zdrowymi to wyjątkowo toksyczne podejście, tak do człowieka personalnie, jak i w skali systemowej i społecznej. Presja nałożona w środowiskach aktywistów woke, by identyfikować się jako dyskryminowana grupa, doprowadziła też do tego, że coraz więcej osób identyfikowało się jako niewidome, poruszające się na wózku czy nieme, mimo iż były w pełni sprawne. Trudno zinterpretować to inaczej, niż uwłaczanie faktycznie niepełnosprawnym, zmagającym się z brakiem zdolności samodzielnego funkcjonowania na co dzień. Polskim akcentem wokeizmu w tym nurcie jest też krytykowanie lub wręcz atakowanie tych, którzy używają określenia „osoba niepełnosprawna” – dla aktywistów woke tylko „osoba z niepełnosprawnością” jest określeniem sygnalizującym, że używający go nie jest „ableistą”. Zatem z potrzebnego postulatu wspierania niepełnosprawnych przez działania strukturalne i systemowe (np. na rynku pracy) kultura woke zrobiła karykaturalne narzędzie do oskarżania zdrowych ludzi o „ableizm”.
Inny przykład tego, że źródłowe założenia określonego nurtu woke mogą być logiczne, spójne i potrzebne, dotyczy ruchu Me Too. Faktyczne przypadki molestowania, gwałtów lub uzależniania czyjegoś awansu w pracy od stosunku seksualnego, jak i problem z zamiataniem tego wszystkiego pod dywan we wszelkich instytucjach – nie tylko chrześcijańskich, ale i wielkich korporacjach, dużych redakcjach czy w środowiskach artystycznych, jak i samych organizacjach pozarządowych – zostały przykryte przez influencerki czy aktywistki ogłaszające masowo „Me Too” lub posuwające się do konkretnych publicznych, fałszywych oskarżeń. Natomiast próba wmówienia społeczeństwu, że zbyt długie spojrzenie na kobietę jest „molestowaniem” lub „gwałtem” zwyczajnie rozmydliła znaczenie tego słowa, w typowy dla wokeizmu, czyli postmodernistyczny sposób. Bo skoro spojrzenie jest „gwałtem”, to jak nazwać faktyczny gwałt? I dlaczego system prawny i organy ścigania mają traktować długie czy przenikliwe spojrzenie na równi z seksualnym naruszeniem nietykalności cielesnej? Zabieg zrelatywizowania pojęcia „molestowanie”, „gwałt” i „przemoc seksualna”, aby odnosiły się do spojrzenia bądź nieprzyzwoitej rozmowy, pozwolił tysiącom aktywistek ogłosić „Me Too”. Zyskały w ten sposób polubienia, udostępnienia, atencję i współczucie, ale równocześnie umniejszyły faktycznym ofiarom gwałtów i molestowań, a co gorsze, doprowadziły do tego, że teraz wiele młodych ludzi w sposób lekceważący odnosi się do tych słów, bo nigdy nie wie, czy znaczą one to, co pierwotnie, czy chodzi o znaczenie wymuszone przez kulturę woke, a więc już nawet nie tyle naciągnięte czy podkoloryzowane, co po prostu przekłamane.
Trzeba też dostrzec pewną hipokryzję: z jednej strony wokeiści walczą z „kulturą gwałtu”, ale z drugiej utrudniają lub uniemożliwiają prowadzenie krytyki i debat na temat faktycznie systemowej przemocy seksualnej w kulturze islamskiej, gdzie dochodzi do wydawania za mąż małych dziewczynek, do wielożeństwa – przez wokeistów widzianego jako „poliamoria” – czy gwałtów w małżeństwach, a także do fizycznej przemocy i znęcania się nad osobami homoseksualnymi. Publicznie podnoszone głosy, że tego typu stosunki powinny być zakazane w krajach Europy – a są tolerowane w Londynie, Berlinie, Sztokholmie, Paryżu czy Hadze – natychmiast były kontrowane przez publicystów i aktywistów woke oskarżeniami o „islamofobię”, „ksenofobię” i „rasizm”. Z tego samego powodu pod dywan zamiatano problem islamsko-pakistańskich gangów pedofilskich, których ofiarami padły tysiące brytyjskich dziewczynek oraz młodocianych imigrantek. Omawiana obłuda staje się widoczna również gdy skontrastujemy fakt, że europejskie postępowe partie potępiają zwykłych ludzi za rzekomą „islamofobię” w sytuacji, gdy dochodzi do licznych zamachów, morderstw, porwań i kradzieży, ewidentnie związanych z narodowościami z krajów islamskich i obyczajami wynikającymi z kultury islamu – a jednocześnie te same partie nie robią nic w sprawie ludobójstwa muzułmańskich Ujgurów w Chinach czy zabijania gejów w państwach muzułmańskich. Oskarżanie o islamofobię stało się formą sygnalizowania cnoty: „Patrzcie, jestem postępowy, powinniście mnie lubić i popierać. Należę do kultury woke!” – przy jednoczesnym braku jakichkolwiek konstruktywnych i sensownych działań.
Oskarżenia o rasizm stały się kuriozalne także dlatego, że do mainstreamu ideolodzy woke wprowadzili pojęcie mikroagresji i rasizmu systemowego. Przykładowo, Ikea Polska wydała „Leksykon dobrego języka”, w którym przekonuje, że skomplementowanie osoby czarnoskórej, że dobrze mówi po polsku, jest objawem rasizmu. Ale skomplementowanie obcokrajowca o innym kolorze skóry już rasizmem nie jest – według tego podejścia. Ten chwyt został żywcem wzięty z amerykańskich poradników dotyczących inkluzywności i różnorodności. Wywodzi się on z zauważenia, że faktycznie rasistowscy – a raczej klasistowscy – biali Amerykanie sztucznie komplementują Afroamerykanów za dobry amerykański, aby podkreślić, że dobre posługiwanie się tym językiem nie jest dla Afroamerykanów czymś naturalnym. Aby lepiej zrozumieć sens tego zjawiska dla Europejczyka, można to porównać do sytuacji, gdy ktoś ze wsi w kontakcie z mieszkańcem miasta z wyższych sfer słyszy od tego drugiego „Nawet nauczyli Was się wypowiadać na tej wsi”. Samo zwrócenie uwagi na tego typu uszczypliwości, mogące przybierać formę pasywnej agresji jest jak najbardziej uzasadnione, ale wyolbrzymianie jej do przykładu „rasizmu” staje się groteskowe. Tym bardziej, gdy odrzuca się kontekst i w efekcie za „rasizm” uznany zostaje autentyczny komplement. Nawet na amerykańskim gruncie doszukiwanie się w tym rasizmu jest wątpliwe, ale gdy jeszcze przeniesiemy to z amerykańskiego podwórka do krajów europejskich, jak poczyniła Ikea i masy aktywistów, to otrzymujemy żart z faktycznych działaczy przeciwko faktycznej dyskryminacji wynikającej z koloru skóry.
Podobne są oskarżenia o „przywłaszczenie kulturowe”. Pierwotnie chodziło o przejmowanie lokalnych i ludowych motywów przez duże firmy i instytucje rozrywkowe, by następnie motywy te zinfantylizować, uegzotycznić, mocno spłycić lub oderwać je od ich faktycznego znaczenia. Typowy przykład to przedstawianie ludowych tańców rdzennych Amerykanów czy Afrykanów jako przygłupiego „uga-buga!”. I o ile krytyka takiego „zawłaszczania” wydaje się być zasadna, tak węszenie „zawłaszczenia kulturowego” na siłę – nawet w naprawdę pięknych bajkach Disney’a – jest wypaczeniem pierwotnej idei. Tym bardziej, gdy doszukiwaniu się zawłaszczenia kulturowego towarzyszy robienie nagonek z wykorzystaniem metod cancel culture.
Przypomnijmy teraz Gretę Thunberg – szwedzką młodą kobietę urodzoną w Sztokholmie w 2003 roku w rodzinie aktorsko-śpiewackiej. Wychowywana w wyższych sferach Sztokholmu Greta szybko zainteresowała się tematami klimatycznymi. Jak sama mówi, gdy miała 8 lat, dowiedziała się o globalnym ociepleniu i w reakcji na tę informację przestała jeść, chudnąc 10 kg w ciągu dwóch miesięcy. Okazało się, że za jej dziwne zachowania odpowiada szereg zaburzeń psychicznych i neuropsychicznych: autyzm, ADHD, depresja i zaburzenia lękowe, zwłaszcza zaburzenie obsesyjno-kompulsywne oraz mutyzm wybiórczy. O jej zaburzeniach publicznie poinformowała jej własna matka, uzasadniając to jako happening na rzecz rodzin z dziećmi z autyzmem. Sama Greta określiła swoje zaburzenia jako supermoce i została aktywistką na rzecz wspomnianego nurtu neuroróżnorodności, opisującego zaburzenia psychiczne jako niezaburzenia lub specjalne umiejętności.
Ale to nie z tego jest najbardziej znana, lecz z aktywizmu na rzecz klimatu. Gdy organizowała klimatyczne strajki szkolne i obsesyjnie siała panikę w mediach na temat globalnego ocieplenia, zaczęły się nią interesować dziennikarze. Wśród wszystkich głosów i wywiadów mało komu przyszło do głowy, że jej zachowania nie mają wiele wspólnego z troską o klimat, są za to charakterystyczne dla wspomnianych zaburzeń psychicznych, zwłaszcza zaburzenia obsesyjno-kompulsywnego i autyzmu. Oprócz siania paniki przez straszenie apokalipsą klimatyczną Greta Thunberg zasłynęła też z bezczelnych wypowiedzi w konfrontacjach. To także usprawiedliwiano jej zaburzeniami i wyższą koniecznością dbania o klimat. Schemat uzasadniania destrukcyjnych czy toksycznych zachowań „wyższą koniecznością” nie jest typowy dla wokeizmu, lecz powszechnie znany. Ale to kultura woke, jako ta sprawiedliwa i wyzwalająca, miała być wolna od tego typu kalek historycznych. Co jednak kluczowe, sama idea ochrony klimatu jest ważna, lecz powinna być organizowana mądrze i systemowo. Happeningi Grety Thunberg czy aktywistów z Ostatniego Pokolenia negatywnie się kojarzą, demobilizują ludzi i są wymierzone przeciwko zwykłym obywatelom, irytowanym blokowaniem dróg czy straszonym katastrofą. A trzeba też dodać, że chociaż destabilizacja klimatu będzie się wiązała ze zmianami, to nie jest prawdą, jakoby miała doprowadzić – nawet w najgorszym scenariuszu IPCC – do spłonięcia planety, wyschnięcia rzek, zwiędnięcia lasów i innych katastrofalnych zdarzeń. Greta Thunberg i Ostatnie Pokolenie są więc dobitnym przykładem tego, jak z potrzebnych działań na rzecz klimatu uczyniono tożsamościowy ruch wokeistyczny, który antagonizuje społeczeństwo.
W niemal każdym nurcie kultury woke znajduje się ziarnko sensu. Nawet ciałopozytywność i fat-feminizm pierwotnie wychodziły z zasadnej krytyki przemysłu beauty, wmawiającego ludziom kompleksy z powodu naturalnych cech, oraz z obrony przed obrażaniem osób otyłych za ich wygląd. Tyle, że postmodernistyczny relatywizm, dekonstrukcja znaczeń, polityka tożsamości i cancel culture – a więc łącznie wokeizm jako taki – doprowadziły do przerysowania lub wypaczenia tego, co dobre, i wprowadzenia do tego wiele absurdalnych, nielogicznych, niesprawiedliwych idei. Na tym polega paradoks, że kultura woke, która miała być narzędziem walki o sprawiedliwość społeczną, uczciwe traktowanie niezależnie od płci czy koloru skóry, stała się opresyjnym systemem, prowadzącym do wyrzucania ludzi z pracy za światopogląd, nękania w Internecie i świecie rzeczywistym, cenzurowania wpisów niezgodnych z wokeizmem, blokowania debat i to nawet na poziomie akademickim, okaleczania dzieci poprzez zmianę płci, dyskryminowania białych i Azjatów na uniwersytetach i w miejscach pracy, obwiniania o wszystko Europejczyków lub chrześcijaństwo, wybielania masowych przestępstw popełnianych przez muzułmanów, i wielu innych niebezpiecznych zjawisk.
CZĘŚĆ IV
Wpływ kultury woke na politykę Zachodu
Ideologia woke znacznie wpłynęła na sytuację wewnętrzną w państwach zachodnich oraz na stosunki między nimi, jak również między kolektywnym Zachodem a Wschodem i globalnym Południem. Wpływ, jaki wywarła, wynika z kilku kluczowych mechanizmów.
Pierwszy pochodzi z polityki tożsamości. Wokeizm walczy z poczuciem jedności na podstawie bycia człowiekiem lub na podstawie podzielania wartości judeochrześcijańskich czy praw człowieka. Na tyle, na ile to możliwe, odrzuca też jedność w ramach państwa i wobec współobywateli. Zamiast tego proponuje jednoczenie się wokół pojedynczych cech lub tożsamości, takich jak płeć, rasa, niepełnosprawność, otyłość, autyzm, transseksualizm. Problem w tym, że osoby tej samej płci, rasy czy z tym samym zaburzeniem niekoniecznie mają wspólny interes, zbieżne cele czy osobiste więzi. Eklektyczna tożsamość kultury woke odbiera zatem ludziom wspólnotowość, poczucie należenia do autentycznej większej wspólnoty, wsadzając ich w szufladki minitożsamości. Gej, który nie popiera postulatów transseksualnych zostaje wykluczony i zarzuca mu się, że nie jest prawdziwym gejem. Feministka przeciwna aborcji na życzenie bez wskazań medycznych jest wyrzucana z organizacji feministycznych, podobnie jak feministka, która wątpi w sens popierania zmieniania dzieciom płci. Dla takich feministek kultura woke ukuła nawet specjalny obraźliwy termin „TERF”, czyli „Radykalna feministka wykluczająca osoby transseksualne”, znany choćby ze wspomnianego wcześniej konfliktu na linii J. K. Rowling vs. transaktywiści. Otyłościowe aktywistki szczują na osoby o zdrowej masie ciała, doszło nawet do przypadków wykluczania kobiet z ruchu ciałopozytywności, bo zarzucano im, że są zbyt ładne i szczupłe, jak w przypadku Charlie Howard, Jameli Jaamil, czy Kai Szulczewskiej. „Kazano mi publikować zdjęcia moich rozstępów, cellulitu i wałków tłuszczu” – skarżyła się Charlie Howard w wywiadzie dla „Glamour”, gdzie tłumaczyła, że zarzucano jej, że jest zbyt szczupła, by być ciałopozytywna, i na dowód swojej ciałopozytywności fatfeministki próbowały zmuszać ją do publikowania wstydliwych zdjęć. Osoby niepełnosprawne w nurcie woke oskarżają osoby pełnosprawne o dykryminację i supremację ableistyczną. A typowa niechęć do chrześcijaństwa łączy kulturę woke z islamem – tego typu ułomne i z góry sprzeczne sojusze są zawiązywane zwłaszcza we Francji, Szwecji, czy niektórych miastach USA.
Kultura woke antagonizuje zatem różne grupy społeczne, dezintegrując społeczeństwo. Ale to nie wszystko. W ramach polityki tożsamości zatrudniani do pracy i rekrutowani na studia są ludzie niekoniecznie najbardziej kompetentni. Za prezydentury Joego Bidena Biały Dom jako asystenta sekretarza ds. zdrowia zatrudnił Rachel Levine – admirała mundurowej służby zdrowia USA, który zmienił płeć. W roku 2024 ujawniono, że Rachel Levine w trakcie swojej służby w Białym Domu jako asystent sekretarza zdrowia, naciskał w organizacjach medycznych na obniżenie rekomendowanego wieku zmiany płci względem praktyk i praw przyjętych w poszczególnych stanach. Sam Brinton – mężczyzna identyfikujący się jako niebinarny płciowo – zastępca sekretarza Biura ds. Zużytego Paliwa i Utylizacji Odpadów w Departamencie Energii, został przyłapany na kilkukrotnej kradzieży kobiecych walizek na lotnisku w Waszyngtonie, zawierających drogie kobiece ubrania, bieliznę, kosmetyki i biżuterię.
[Warto dodać w tym miejscu do wideo zdj. Sama Brintona np.
https://nypost.com/wp-content/uploads/sites/2/2023/02/NYPICHPDPICT000006795562-1.jpg?resize=1536,1024&quality=75&strip=all – fot. Getty Images dla The Trevor Project
albo zdj. https://www.dailymail.co.uk/news/article-11544297/Sam-Brinton-helped-develop-trans-policy-schools-restricts-parents-told.html]
Polityka tożsamości może też działać na niekorzyść grup, które ma promować. Na przykład dr Marisa Franco – psycholog, psychoterapeutka i wykładowczyni akademicka – w książce „Przyjaźń w czasach samotności” przytacza przykrą sytuację, w której znajoma zwróciła uwagę, że zatrudniono ją na uczelni z programu parytetów rasowych. Dla kompetentnej ciemnoskórej kobiety fakt, że została zatrudniona w ramach tego typu polityki tożsamości, zamiast uczciwego procesu rekrutacyjnego, może być zwyczajnie umniejszająca.
Poparcie Kamali Harris dla kultury woke
Nie da się nie zauważyć, że na porażkę Kamali Harris w prezydenckich wyborach z 2024 roku istotny wpływ miały wojny kulturowe, a dokładnie wojna pomiędzy kulturą woke a zwykłymi zwyczajami relacji międzyludzkich. Osie sporu dotyczyły zwłaszcza czterech zagadnień: zmiany płci i ruchu transseksualnego, rasizmu i Black Lives Matter, seksizmu i Me Too oraz aborcji. Kamala Harris opowiedziała się za zmienianiem dzieciom płci, obecnością mężczyzn identyfikujących się jako kobiety w damskich szatniach i w kobiecym sporcie. Na Twitterze ustawiła sobie zaimki, co jest formą sygnalizowania cnoty, że popiera się kulturę woke w nurcie transseksualnym, gdyż system oznaczania zaimków daje sposobność mężczyznom, by podawali się jako „ona/jej” lub „onu/jenu” a kobietom „on/jego” bądź „ono/jeno”.
Amerykanów bulwersowało też umieszczanie mężczyzn identyfikujących się jako kobiety w żeńskich więzieniach, szczególnie, że mieli oni specjalne przywileje ze strony Demokratów i dodatkowe prawa w stanach rządzonych przez Demokratów. Oburzenie wzbudziła na przykład historia transseksualisty Brooke Lyn Sonia, który do więzienia trafił za wykorzystywanie seksualne 13-latki, a którego nie tylko skierowano do kobiecego, zamiast męskiego więzienia, ale dodatkowo stan Waszyngton zapłacił mu za laserowe usuwanie owłosienia oraz operację wytworzenia imitacji waginy – za publiczne pieniądze. Kamala Harris jednoznacznie kojarzyła się wyborcom z tego typu działaniami, wielokrotnie wspierając ruch trans. Harris skrytykowały nawet niektóre feministki, które zwróciły uwagę na fakt, że przez uznawanie mężczyzn za kobiety w szybkim tempie przybywa „kobiet”-gwałcicielek w statystykach policyjnych. Sam odsetek mężczyzn identyfikujących się jako kobiety obecnych w kobiecych więzieniach także jest coraz wyższy. „15 procent kobiet w więzieniach to kobiety transgenderowe” – informował niedawno „The New York Times”.
Kamala Harris poparła też Black Lives Matter i nie potrafiła skrytykować działań tego ruchu, gdy aktywiści BLM demolowali przestrzeń publiczną w Minneapolis, Denver, Chicago czy Nowym Jorku. Kontrowersje wzbudziły także próby zagrania przez Kamalę Harris na nutach czarnoskórej polityki tożsamości, gdy w trakcie kampanii wyborczej przedstawiała się jako osoba czarnoskóra – choć jej mama jest Induską. Przede wszystkim jednak wystawiła się na śmieszność przed samymi Afroamerykanami, gdy w skierowanych do nich programach próbowała mówić akcentem afroamerykańskim, co wychodziło jej sztucznie i topornie, z pewnością nie będąc dla niej czymś naturalnym. Jej działania w nurcie wokeizmu raczej nie przysporzyły jej czarnych wyborców, bo z tej części amerykańskich obywateli miała mniej głosów niż Hilary Clinton w 2016 i Joe Biden w 2020. Straciła też znaczną część głosów Latynosów.
Co więcej, choć Kamala Harris wspierała ruch Me Too, równocześnie gdy była prokuratorem dbała o to, by wysoko postawieni przestępcy seksualni mieli łagodne wyroki, jak w przypadku burmistrza San Diego Boba Filnera. Departament Sprawiedliwości Kalifornii wypłacił ponad 1 mln dolarów roszczeń z powodu zarzutów o molestowanie za czasy, kiedy Kamala Harris była kalifornijskim prokuratorem generalnym.
Oczywiście do porażki Kamali Harris przyczyniły się też inne czynniki, związane z migracją, gospodarką oraz kwestiami organizacyjnymi wśród Demokratów, w związku z wymuszoną rezygnacją Joego Bidena. Jednak wsparcie wokeizmu przez Kamalę Harris wydaje się być jednym z głównych elementów składających się na jej porażkę. Głosy niezadowolonych z kultury woke zyskał za to Donald Trump, który obiecywał zakazać zmieniania dzieciom płci czy umieszczania mężczyzn identyfikujących się jako kobiety w żeńskich więzieniach. Krytycznie odnosił się do protestów Black Lives Matter, a przede wszystkim zerwał z retoryką płaszczenia się na arenie międzynarodowej ze względu na dawne błędy kolonializmu i zaczął mówić o tym, by Ameryka znów była wielka i szanowana. Nie bez znaczenia był też jego sprzeciw wobec ekoaktywizmu w nurcie woke i słynne potyczki retoryczne między nim a Gretą Thunberg.
Woke w Europie
Dezintegracyjny charakter kultury woke był szczególnie widoczny na Igrzyskach Olimpijskich w Paryżu w 2024 roku. Momentami to kontrowersje wokół płci niektórych uczestników były głośniejsze od samych zawodów. Podobnie jak otwarcie Olimpiady, gdzie wykonano przerysowaną Ostatnią Wieczerzę z udziałem transseksualistów, transwestytów scenicznych, czyli drag queen, oraz fatfeministki. Światowe oburzenie wzbudził jednak przede wszystkim fakt, że do żeńskiego boksu dopuszczono mężczyzn z zaburzeniami rozwoju płciowego – z Algierii i Tajwanu. Urodzili się oni jako mężczyźni i dorastali pod wpływem testosteronu, mają też chromosomy X i Y, ale ich narządy płciowe były przy narodzinach ukryte w jamie brzusznej, dlatego uznano ich wtedy za dziewczynki. Zamiast skorygować błąd, mężczyźni brali udział w żeńskich zawodach, doprowadzając do sporów wewnątrz MKOl oraz między MKOl a zespołami krajowymi.
Jeszcze większy skandal wydarzył się na zeszłorocznej Paraolimpiadzie, gdzie okazało się, że w sprincie kobiet konkuruje Włoszka Valentina Petrillo, która biologicznie jest mężczyzną, a płeć zmieniła w wieku średnim i wcześniej konkurowała w zawodach jako mężczyzna, zaś jej niepełnosprawność to stosunkowo niewielkie jak na Paraolimpiadę niedowidzenie. Ostatecznie skandale związane z wokeizmem w nurcie transgenderowym przyćmiły rozmach Olimpiady i promowanie europejskiej kultury, skłóciły wewnętrznie społeczeństwa zachodnie wokół tematu transseksualizmu i zaburzeń rozwoju płci i doprowadziły do nieuczciwej konkurencji kobiet z mężczyznami.
Ale politycznie głównym rozsadnikiem politycznym w Europie, skrupulatnie budowanym przez kulturę woke, jest migracja i islam. Głosy krytyczne wobec tworzenia równoległych społeczeństw, zamiast integracji i asymilacji imigrantów z krajów islamskich, były odgórnie wyciszane. Nadal są, ale z coraz mniejszym rozmachem i jeszcze gorszym skutkiem. Sceptyczny felieton czy reportaż w dużym, mainstreamowym medium był jeszcze do niedawna nie do pomyślenia, i to pomimo iż coraz częstsze były gigantyczne skandale, jak masowe gwałty sylwestrowe w Niemczech, w dodatku usprawiedliwiane przez niemieckich imamów. Inny przykład to opisane wcześniej gangi pedofilskie w Wielkiej Brytanii, rosnąca przestępczość we Francji i Holandii, islamskie dzielnice „no-go” w Szwecji, których istnienie potwierdził szwedzki premier w 2020 roku, napaści na gejów w Hiszpanii, małżeństwa dorosłych mężczyzn z kilkuletnimi dziewczynkami w UK, czy regularne zamachy w Paryżu, Brukseli, Berlinie, Sztokholmie, Amsterdamie i innych miastach.
Każdy, kto miał okazję dokładniej niż tylko turystycznie zwiedzić Sztokholm, Hagę, Berlin, Paryż, Barcelonę, Londyn, czy Brukselę, widział, jak źle funkcjonuje tkanka miejska ze społecznościami imigranckimi. Informacja z pierwszej ręki od osoby mieszkającej kilka lat w Hadze w dzielnicy imigranckiej: bardzo wysoka przestępczość, kradzieże, zaczepianie, regularne strzelaniny, dilerzy ciężkich narkotyków na prawie każdej ulicy. Kobieta sama po zmroku nie powinna wychodzić z domu, mężczyzna lepiej też, żeby został. Podobny opis uzyskałem również od osoby mieszkającej w Sztokholmie i Londynie, a w Berlinie dodatkowo na niektórych stacjach metra spotkać można licznych bezdomnych narkomanów, co przypomina Waszyngton czy Edmonton.
W tym wszystkim bardzo narzuca się kontrast do imigrantów z pozaunijnych państw europejskich, takich jak Białoruś, Ukraina czy kraje bałkańskie, a także z nieislamskich państw Azji i pojedynczych, głównie chrześcijańskich państw Afryki. Przybysze z tych regionów też mają trudności w integracji i asymilacji i również zdarzają im się poważne przypadki łamania prawa i obyczajowości europejskiej, ale ogółem integracja idzie im znacznie lepiej. Poza nielicznymi wyjątkami nie tworzą gett, nie prowadzą masowej przestępczości zorganizowanej, nie dokonują zbiorowych gwałtów na kobietach, napaści na dzieci ani nie praktykują pedofilskich małżeństw i wielożeństwa. Kultura i religia islamska jest drastycznie inna od kultury judeochrześcijańskiej i laickiej, a także od kultury hinduskiej, konfucjańskiej czy animistyczno-chrześcijańskich motywów z Afryki. A każda różnica między kulturą imigranta a kulturą państwa, do którego przyjechał, to kolejny dodatkowy stopień do przekroczenia. Im ich więcej, tym trudniej o integrację.
Z powodu drastycznych różnic w podejściu do związków, sąsiedzkości, religijności, moralności, obyczajowości i innych kwestii, muzułmanom o wiele ciężej jest się zintegrować w kraju o kulturze niemuzułmańskiej. Tymczasem w debacie publicznej w mediach i wśród polityków, a także w wielu organizacjach pozarządowych, mówienie o tym problemie było nieformalnie zabronione. Każdy, kto wyrażał sceptycyzm lub sprzeciw wobec tej sytuacji, był agresywnie napiętnowany. Nazywano go faszystą, rasistą i ksenofobem, czasem też nazistą lub hitlerowcem. Jeśli był osobą publiczną, np. publicystą czy politykiem, robiono na niego nagonki w Internecie, wysyłano donosy do pracodawcy, aby stracił źródło utrzymania. Wskutek tego niemożliwe było przedebatowanie, przemyślenie i przeprocesowanie tej sytuacji.
Kultura woke w postaci niezłomnego poparcia dla imigracji i blokowania jej krytyki jako wyrazu domniemanych „islamofobii” i „faszyzmu”, przez ostatnią dekadę zapanowała w europejskim mainstreamie, zarówno w partiach Angeli Merkel, Olafa Scholza, Emanuela Macrona, Pedro Sancheza, Alexandra Van der Bellena, Keira Starmera, czy Marka Ruttego, jak i w samej Komisji Europejskiej Jeana-Claude Junckera i jeszcze dobitniej w Komisji pod dowództwem Ursuli von der Leyen. Skrajnie lewicowe skrzydła w nurcie woke znalazły się nawet w centroprawicowych partiach chadeckich bądź konserwatywnych – nie tylko w CDU, ale i w Platformie Obywatelskiej, Austriackiej Partii Ludowej, u brytyjskich Torysów czy w Fine Gael w Irlandii. Na poziomie europejskim teoretycznie konserwatywna Europejska Partia Ludowa, z której wywodzi się Ursula von der Leyen, także mocno wsparła znaczną część postulatów kultury woke, na czele z bezkrytyczną tolerancją muzułmańskiej imigracji, ruchu transseksualnego czy wokeistycznego postkolonializmu, zgodnie z którym Europa powinna się biczować za swoją przeszłość i oddawać walkowerem różne potyczki krajom takim jak Chiny, RPA, Brazylia czy Arabia Saudyjska.
Alians partii lewicowych i zielonych z islamem ma jeszcze jeden silny atrybut. Muzułmanie często tworzą w Europie biedne środowiska, a we Francji, Niemczech, Szwecji czy Holandii wyborcy islamscy od kilkunastu lat stanowią niemały odsetek głosujących. Z powodu ich wyższego przyrostu demograficznego odsetek ten szybko się zwiększa. Istnieją miasta, gdzie imigranci i ich dzieci stanowią blisko połowę społeczeństwa, jak choćby w Marsylii czy Malmo. Partie lewicowe i niektóre centro-prawicowe zamiast pójść drogą integracji i asymilacji – o ile w ogóle jest ona w przypadku islamu możliwa – zdecydowali się wykorzystać sytuację i pójść na skróty. Retoryką wokeistyczną oraz polityką państwa opiekuńczego próbują zaskarbić sobie przychylność elektoratu muzułmańskiego, zrobić niego swego rodzaju nową klasę robotniczą. I być może miałoby to sens i działało na korzyść rozwoju państwa i całej Europy, gdyby nie fakt, że społeczności muzułmańskie się nie integrują. Co gorsza, ich dzieci lub wnuki często są bardziej radykalnie antyeuropejskie i proislamskie, mimo że urodziły się już w Europie i przeszły europejskie systemy szkolnictwa.
Udawanie, że problemu imigracji nie ma, doprowadziło do sytuacji, w której skrajna prawica, jako jedyna mówiąca głośno o patologiach, zyskuje na znaczeniu i otrzymuje coraz większe poparcie społeczne lub zaczyna tworzyć rządy. Widać to w całej Europie w postaci AfD w Niemczech, Zjednoczenia Narodowego we Francji, Wolnościowej Partii Austrii w Austrii, Szwedzkich Demokratów w Szwecji, Konfederacji w Polsce, Braci Włochów we Włoszech. Nawet partie mainstreamowe zaczynają używać języka skrajnej prawicy, zupełnie przecząc własnym rządom raptem sprzed roku. Nie wiemy jeszcze, dokąd nas to zaprowadzi. Czy rządy partii skrajnie prawicowych i nacjonalistycznych przyczynią się do integracji europejskiej, czy raczej rozpadu więzi europejskich, albo co gorsza do konfliktów?
Na osłabieniu integracji europejskiej zyskuje przede wszystkim Federacja Rosyjska oraz Komunistyczna Partia Chin. Podzielona Unia Europejska, w której przywracane są kontrole na granicach wewnętrznych, zamiast ochrony granic zewnętrznych, to spełnienie marzeń dla imperializmu rosyjskiego. Podobnie jak rządy partii nacjonalistycznych, negatywnie nastawionych do instytucji Unii Europejskiej, wspólnej waluty, wspólnej obronności. Często za to przyjaznych dla Władimira Putina. Silne, czasem nawet personalne powiązania, będą sprzyjać prowadzeniu polityki prorosyjskiej. Zdezintegrowana Europa będzie miała też znacznie słabszą siłę przetargową w negocjacjach gospodarczych z Chinami – komunistycznemu kolosowi znacznie łatwiej rozgrywać pojedyncze kraje, niż całą UE, która zebrana do kupy ma wciąż gigantyczną gospodarkę, przemysł i blisko pół miliarda ludności, a gdyby reformowała się we właściwym kierunku, mogłaby stać się światową potęgą.
Kultura woke wymuszając na Unii Europejskiej propagowanie imigracji muzułmańskiej oraz dla takich zjawisk, jak zmienianie dzieciom płci czy obecność transwestytów na eksponowanych stanowiskach, dała Federacji Rosyjskiej jeszcze jeden prezent. Teraz to Rosja może prezentować się jako bastion chrześcijaństwa oraz racjonalizmu, co w istocie robi, zwłaszcza w propagandzie wewnętrznej, skierowanej do własnych obywateli. Nie przeszkadza jej fakt, że udział obywateli w mszach świętych jest niższy, niż w Holandii. Jak podaje Ośrodek Studiów Wschodnich, w Rosji jedynie 12% obywateli deklarowało udział w mszy co najmniej raz w miesiącu (dane z 2024), podczas gdy w znanej ze świeckości Holandii na mszę co najmniej raz w miesiącu chodzi 13%, według danych agencji Statista z 2021 roku. Jednak Rosja retorycznie ma bardzo ułatwione zadanie w prezentowaniu się jako chrześcijańsko-racjonalistyczne centrum przez to, że UE pobłażliwie podchodzi do agresywnego islamu z jednej strony oraz przyjaźnie do ruchów takich jak transseksualny z drugiej. A pobłażliwość ta w obu przypadkach wynika z kultury woke. Rosji łatwo jest tym bardziej dlatego, że część kościołów protestanckich, zwłaszcza w krajach skandynawskich, ale i w USA i Kanadzie, również zaadoptowała wokeizm. Na przykład w różnych parafiach normą stało się wieszanie flag transseksualnych i popieranie poszczególnych nurtów wokeizmu, co wydaje się być objawem słabości tych wspólnot chrześcijańskich.
[zdjęcie, flaga trans powiewająca przy kościele na Brooklinie, źródło Brookline News
https://i0.wp.com/brookline.news/wp-content/uploads/2023/06/IMG_1009-min-scaled-1.jpg?resize=1536%2C1024&ssl=1]
Spójrzmy jeszcze na rywalizację Unii Europejskiej z Chinami. Podczas gdy gospodarka, polityka i siły zbrojne Chin rosną, UE nie potrafi na to odpowiednio reagować. Na politykę ugłaskiwania Chin i robienia z nimi wątpliwych interesów, włącznie ze sprzedawaniem lub wynajmowaniem krytycznej infrastruktury portowej, wpływ miała i ma po dziś dzień ideologia woke. Głosy, aby adekwatnie reagować na chiński zalew europejskich rynków byle jakimi produktami nie spełniającymi norm bezpieczeństwa z Temu czy Shein, wypieranie europejskiej produkcji motoryzacyjnej czy fotowoltaicznej i wiatrowej, są regularnie przykrywane argumentami o tym, że Francja i Wielka Brytania kolonizowały Chiny w XIX wieku i wobec tego należy im się teraz ulgowe traktowanie. Jest to retoryka niemal identyczna jak w przypadku łagodnego podejścia do ekspansywnego i agresywnego działania świata islamu w Europie. Jest w niej także dużo hipokryzji, co widać zwłaszcza na przykładzie zachodnich korporacji technologicznych, odzieżowych i spożywczych, które z jednej strony wprowadzają programy Różnorodności i Inkluzywności w państwach zachodnich, a z drugiej przeniosły produkcję do Chin, gdzie za mizerne stawki i bez przestrzegania praw pracowniczych pracują chińscy dorośli, ale i dzieci czy ujgurscy niewolnicy. Ideologia woke sprawiła, że zaczęliśmy przymykać oko na łamanie praw pracowników w korporacjach, bo te dały zachodnim pracownikom kluby wsparcia dla niebinarnych.
Cynizm korporacji widać dziś na przykład w niedawnym wycofaniu się Marka Zuckerberga i Mety z ideologii woke. Jeszcze w 2024 roku krytyczne wobec nielegalnej imigracji czy okaleczania dzieci poprzez zmianę płci wpisy były banowane za „mowę nienawiści”. Ale wraz z nadejściem prezydentury Donalda Trumpa Zuckerberg zapowiedział wycofanie się z programów Różnorodności i Inkluzywności, zmniejszenie cenzury i usunięcie tamponów z męskich toalet w biurach Mety, które miały sygnalizować cnotę, jaką w kulturze woke jest wsparcie dla kobiet identyfikujących się jako mężczyźni.
Ci, którzy dziś są przeciwnikami, a czasem otwartymi wrogami dla Unii Europejskiej, są w kulturze woke przedstawiani jako rzekome ofiary przez wydarzenia sprzed 200 lat. Wydarzenia, które też nie zawsze były tak jednoznaczne, jak się je dzisiaj przedstawia. Przed podbojem Afryki, Azji czy Ameryk przez Europejczyków tamtejsze rdzenne ludności także prowadziły przeciwko sobie krwawe wojny, składały ludzi w ofiarach bogom, a czasem praktykowały kanibalizm. Europejskie podboje nie były wolne od przemocy, lecz niejednokrotnie także wybawiały słabsze narody i plemiona spod jarzma tych silniejszych, wprowadzały medycynę i higienę czy oświatę i podstawową infrastrukturę. Błędem prezentyzmu jest też zapominanie, że gdyby Europejczycy nie podbili świata kilkaset lat temu, prawdopodobnie zrobiłyby to w końcu Chiny – a wtedy sprawy potoczyłyby się zapewne znacznie, znacznie gorzej. A mimo to kult ofiar obecny w wokeizmie bardzo pomaga w forsowaniu wizji, że za większość zła na świecie odpowiadają Europejczycy i ich potomkowie budujący dziś Amerykę.
Ameryka pod wodzą Donalda Trumpa zaczyna odrzucać taką retorykę, ale Europa jeszcze nie nabyła odporności na ten emocjonalno-moralny szantaż. I chociaż widać pierwsze jaskółki zmian, establishment europejski wciąż nie wypracował adekwatnej odpowiedzi na ekspansję Chin czy agresywne działania państw islamskich oraz wewnętrznych grup islamskich w Europie. Zaś jeszcze przed 2022 rokiem normą było w UE, że krytyków uzależniania energetyki od Rosji nazywano rusofobami. „Męczy mnie, że znajomość Rosji jest nazywana rusofobią” – mówiła przed inwazją Czeszka Věra Jourová, była wiceprzewodnicząca Komisji Europejskiej.
CZĘŚĆ V
Początki sprzeciwu i kontrrewolucja wobec kultury woke
Media społecznościowe nie tylko przyspieszyły rozprzestrzenienie się kultury woke i wdrożenie jej w USA, UE, Kanadzie czy Australii do oficjalnej polityki uniwersytetów, organizacji pozarządowych, korporacji i instytucji państwowych. Doprowadziły one również do stosunkowo szybkiej reakcji społeczeństwa na tę ideologię. Dawniej zapewne potrzeba by było 2-3 pokoleń, nim zostałaby wdrożona i odrzucona. Tymczasem teraz po około 15 latach jej obecności w mainstreamie i około 10 latach wdrażania na masową skalę – bo okres zależy też od kraju – zaczynamy widzieć pierwsze oznaki wycofywania się z wokeizmu.
Ponieważ kultura woke najbardziej rozprzestrzeniła się w zakresie nurtu transseksualnego, siłą rzeczy zaczyna on być też jako pierwszy odrzucany. Świadczy o tym szereg faktów. Finlandia już w 2020 roku zakazała zmiany płci u osób niepełnoletnich. W roku 2021 zmiany płci u dzieci zakazał w swoich szpitalach szwedzki Instytut Karolinska – znany z przyznawania Nagrody Nobla z Medycyny lub Fizjologii. W roku 2022 cała Szwecja poszła jego śladem i tamtejsza publiczna służba zdrowia Socialstyrelsen ogłosiła, że od teraz zmiana płci u osób niepełnoletnich będzie dozwolona wyłącznie w ramach procedur eksperymentalnych – na które trzeba szeregu trudnych do uzyskania zgód. W 2023 Dania ogłosiła ograniczenie dostępu do zmiany płci, a norweska Komisja Zdrowia Ukom wydała raport zalecający, aby w Norwegii wprowadzono prawo na wzór Finlandii i Szwecji. Wśród przyczyn podawano niezrozumiały wprost liczby nastolatków deklarujących, że są transseksualne – w UK było to 4400 proc. na przestrzeni 10 lat, w Belgii 4200% w 15 lat, w Szwecji 1700%. „Z dnia na dzień w szpitalu Gregorio Marañón jesteśmy świadkami eksplozji, boomu, wykładniczego wzrostu liczby nastolatków, którzy twierdzą, że są trans. U wielu z nich to kwestia mody. W naszym oddziale szpitalnym zwykle mieliśmy jednego lub dwóch nastolatków rocznie, którzy twierdzili, że są transpłciowi. Teraz identyfikuje się tak od 15% do 20% przyjmowanych osób” – powiedział prof. Celso Arango, ordynator oddziału psychiatrycznego we wspomnianym szpitalu, w rozmowie z dziennikarzem hiszpańskiego dziennika „El Mundo”.
W roku 2022 brytyjskie władze zamknęły publiczną klinikę Tavistock, która zmieniała dzieciom płeć. Decyzja zapadła w związku z coraz większą liczbą pozwów o okaleczenie po tym, jak dzieci te dorastały i zaczynały rozumieć, co im zrobiono. Również w 2022 roku Francuska Akademia Medyczna wydała oświadczenie ostrzegające przed procedurami zmiany płci, zwłaszcza u dzieci, i zaznaczyła, że w wielu przypadkach chęć bycia transseksualistą lub osobą niebinarną to kwestia „mody”. W 2024 roku cała Wielka Brytania zakazała zmiany płci u osób niepełnoletnich, a tamtejsza służba zdrowia NHS zapowiedziała kontrole przestrzegania tego prawa również w jednostkach prywatnych.
Na początku 2025 roku Donald Trump podpisał rozporządzenie o zaprzestaniu finansowania zmiany płci u osób przed 19. rokiem życia z środków federalnych i zapowiedział dalsze prace nad ograniczaniem zmiany płci u dzieci. W trakcie wszystkich tych zmian prawnych i formalnych publikowano kolejne badania naukowe pokazujące, że zmiana płci nie poprawia stanu psychicznego pacjentów, lecz go pogarsza, a także wywołuje szereg nieodwracalnych i niebezpiecznych dla zdrowia zmian. Opublikowano też szereg śledztw. Na przykład dziennikarz piszący dla New York Timesa, Jesse Singal, wykrył, że w badaniach, które miały potwierdzać, iż zmiana płci jest korzystna dla zdrowia, fałszowano wyniki i wnioski. Dane pokazywały brak poprawy lub pogorszenie, ale w wynikach i wnioskach naukowcy pisali, że jest poprawa.
W 2024 roku ujawniono też wewnętrzną korespondencję ekspertów od zmiany płci z organizacji WPATH, zrzeszającej psychologów, lekarzy i aktywistów zajmujących się zmianą płci. Wynikało z niej, że lekarze zmieniający dzieciom płeć sami między sobą przyznają, że ich pacjenci z powodu terapii hormonalnych chorują, a niektórzy nawet umierają, oraz że widzą, że dzieci, którym zmieniana jest płeć, nie są w stanie wyrazić świadomej zgody i zrozumieć informacje o skutkach ubocznych zmiany płci. Jeden z lekarzy rozmowę z dziećmi, którym zmieniał płeć, nazwał „mówieniem do ściany”. W mniej więcej tym samym czasie, w którym ujawniono korespondencję WPATH opublikowano też brytyjski raport dr Hilary Cass, zlecony przez brytyjski NHS. Z obszernego raportu wynikało, że zmiana płci nie pomaga w leczeniu dysforii płciowej, depresji czy zaburzeń lękowych, lecz pogarsza stan pacjentów.
Jedynymi krajami zachodnimi, które poszły w kierunku ułatwienia zmiany płci, są Hiszpania, Niemcy i Polska. W Hiszpanii w 2022 wprowadzono ustawę Ley Trans, zgodnie z którą zmiana płci jest od 2023 roku możliwa od wieku 12 lat za zgodą sądu, od 14 roku za zgodą rodziców, a od 16 na żądanie, bez ograniczeń. To właśnie to prawo komentował cytowany prof. Celso Arango. Podobne prawo weszło w Niemczech w 2023 roku, a w Polsce rozporządzeniem ministra sprawiedliwości z 2024 roku ustanowiono, że prawny proces zmiany płci będzie domyślnie traktowany w trybie pilnym, zarekomendowano też rezygnowanie z powoływania psychiatrów i psychologów do oceny stanu zdrowia osób zmieniających płeć. Trzeba jednak zauważyć, że przeciwko nowemu prawu w Hiszpanii protestowały m.in. Hiszpańskie Towarzystwo Pediatryczne, Hiszpańskie Towarzystwo Psychiatrii Dzieci i Młodzieży czy Kolegium Medyczne w Madrycie. W Niemczech wkrótce po przegłosowaniu nowego prawa Niemieckie Zgromadzenie Medyczne wezwało polityków do zakazania zmiany płci u osób niepełnoletnich.
Odchodzenie od kultury woke w nurcie trans widać też w sporcie. Początkowo lokalne zakazy udziału mężczyzn w kobiecym sporcie wprowadzały organizacje sportowe, działające na uniwersytetach. Wkrótce poszczególne stany USA zaczęły uchwalać takie zakazy, a obecnie Biały Dom i parlament amerykański pracują nad ogólnokrajowym zakazem. Argumentują go tym, że jest to forma dyskryminacji kobiet, ponieważ mężczyźni, nawet jeśli identyfikują się jako kobiety i zażywają żeńskie hormony czy przeszli operację usunięcia penisa, mają przewagę w sile i kondycji fizycznej nad kobietami z powodu wpływu testosteronu na mięśnie, kości, stawy czy serce, już od okresu płodowego, kiedy testosteron działa na organizm męski.
England Hockey wprowadził zakaz dla transseksualistów w kobiecym hokeju. World Athletics także wprowadziła zakaz obecności mężczyzn w kobiecej rywalizacji na swoich wydarzeniach. Podobną decyzję podjęła organizacja World Aquatics. Znana transseksualna pływaczka Lia Thomas, która zaczęła identyfikować się jako kobieta i po przejściu do kobiecej konkurencji pływackiej zaczęła zdobywać nagrody, złożyła pozew do sądu arbitrażowego przeciwko tej decyzji, jednak sąd ją oddalił. Lia Thomas oskarżyła przeciwników udziału transseksualistów w kobiecym sporcie o transfobię. Po skandalach na Olimpiadzie w 2024 roku w Paryżu środowiska bokserskie zaczęły debatę nad wprowadzeniem zakazu, podobnie jak zrzeszenia sportowe piłki nożnej, piłki siatkowej i w innych dyscyplinach sportowych.
[zdjęcie transseksualnej pływaczki Lii Thomas, fot. Jesse Zhang, https://snworksceo.imgix.net/dpn/0d2b39e8-96e4-4c98-a717-70fbd25a1f59.sized-1000x1000.jpg?w=1000]
Jaskółki zmian widać także w organizacjach LGBT, od których zaczęli odchodzić ich członkowie. Geje i lesbijki zaczęli zakładać nowe organizacje „LGB”, na przykład LGB Alliance, GetTheLOut, Gays Against Groomers, Kolektyw Labrys. Celowo odrzucają oni transseksualizm, uważając, że łączenie zaburzenia identyfikacji płciowej z orientacją homoseksualną jest niewłaściwe. Sprzeciwiają się też zmienianiu dzieciom płci, gdyż jak pokazały badania, większość dzieci i nastolatków chcących zmienić płeć to nie akceptujące swojej orientacji lesbijki i geje. Organizacje lesbijskie protestują także przeciwko udziałowi mężczyzn identyfikujących się jako kobiety w kobiecym sporcie, oraz ich obecności w damskich szatniach, łazienkach czy więzieniach. Szkocja zaczęła już przenosić transseksualistów z kobiecych do męskich więzień, podobne działania zapowiada legislacja Donalda Trumpa w USA.
Opisana wcześniej sprawa Mai Forstater, która straciła pracę za „transfobię” – a za którą wstawiła się J. K. Rowling – skończyła się ostatecznie zasądzeniem przez sąd II instancji odszkodowania dla wyrzuconej z pracy w wysokości ~100 tys. funtów. Została też oficjalnie przeproszona. Nauczyciel z Wirginii również wygrał proces za niesłuszne zwolnienie, które otrzymał za odmowę stosowania zaimków płci przeciwnej – do chłopców jak do dziewczynek, a do dziewczynek jak do chłopców. Sąd nakazał szkole wypłatę blisko 600 tys. dolarów odszkodowania. Brytyjska pielęgniarka Sandy Peggie została objęta postępowaniem dyscyplinarnym i zawieszona w pracy z powodu odmowy korzystania z szatni wspólnie z transseksualnym lekarzem, identyfikującym się jako kobieta, w Victoria Hospital w miejscowości Fife. Pielęgniarka uważa, że zmuszanie jej i innych pracownic przez pracodawcę do przebierania się w obecności mężczyzny to molestowanie, a zawieszenie w pracy za odmowę przebierania się w obecności mężczyzny to łamanie prawa pracy. Kobieta wytoczyła postępowanie w sądzie pracy i choć sprawa wciąż się toczy, to sąd uznał, że nie będzie jej karał za mówienie o transseksualnym lekarzu jako o mężczyźnie.
Odwilż widoczna jest też w odniesieniu do imigracji w Europie. Wokeistyczna retoryka o tym, że Unia Europejska ma obowiązek wpuszczać do siebie każdego, kto tego chce, a także dawać przybyłym zasiłki, zaczyna upadać. Szwecja jeszcze za czasów poprzedniego, socjaldemokratycznego rządu zaostrzyła prawo migracyjne, ograniczając możliwość sprowadzania rodzin, co objęło także uchodźców. Ponieważ w Holandii, Austrii, Niemczech, Francji czy Szwecji coraz lepsze wyniki zyskują partie krytyczne wobec imigracji, wkrótce można spodziewać się korekty tej polityki. Nawet jeśli AfD w Niemczech czy Zjednoczenie Narodowe we Francji nie wejdą do przyszłych rządu, to rządzący będą musieli wziąć pod uwagę ich postulaty i przynajmniej częściowo je realizować, by nie stracić poparcia społecznego.
Wreszcie, z programów kultury woke pod postacią DEI – Diversity, Equity i Inclusion – rezygnują lub okrawają je korporacje, a nawet uniwersytety. Chociaż wycofywanie się z nich jest zawsze kłopotliwe, ponieważ zaprzęgnięto do nich całe armie urzędników pilnujących przestrzegania „inkluzywności”, to proces ten następuje. Wśród uczelni ograniczających lub rezygnujących z DEI są m.in. Stanford University, University of Texas w Dallas, University of Florida, Rutgers University, University of Kentucky, University of North Carolina, Appalachian State University, University of Nebraska i wiele innych. Wśród coraz liczniejszych korporacji rezygnujących z DEI są Walmart, McDonald’s, Boeing, Toyota czy Catepillar.
Jeszcze dwa-trzy lata temu mogło się wydawać, że zmiany w kierunku coraz radykalniejszej kultury woke są nieuchronne i staną się chcianą czy niechcianą oczywistością. Dziś widać, że następuje korekta kursu. Oświeceniowe tradycje Zachodu, tak silnie przez kulturę woke podważane i krytykowane, okazują się być przynajmniej częściowo odporne na zagrożenie. Bo choć nie da się nie dostrzec, jak łatwo kraje zachodnie uległy wokeizmowi, nawet jego najbardziej absurdalnym nurtom, to trzeba przyznać, że z czasem instytucje naukowe stopniowo z nich rezygnują, podobnie jak instytucje państwa i firmy.
Odbudowa zaufania społecznego dla instytucji publicznych potrwa, ale prędzej czy później zapewne się ono podniesie. Klimat cenzury i kulturowego zamordyzmu z czasem zniknie z uniwersytetów, ostając się co najwyżej na najgorliwszych wydziałach humanistycznych. Korporacje coraz rzadziej będą prały swój wizerunek oświadczeniami o wspieraniu osób niebinarnych, a państwa jako takie będą szukały innych filozofii przewodnich. Odejście od kultury woke z pewnością nie jest za to dobrą informacją dla Federacji Rosyjskiej oraz dla Chin. Rozgrywanie społeczeństw zachodnich według podziałów polityki tożsamości wydaje się być prostsze od jakichkolwiek innych. Warto przytoczyć, że kiedy Władimir Putin pochwalił J. K. Rowling za krytykowanie ruchu transgenderowego – co było oczywistym sposobem na podsycenie niepokojów na tle transseksualnym w Wielkiej Brytanii – pisarka szybko skrytykowała rosyjskiego dyktatora, odrzuciła jego wsparcie i dalej otwarcie wspierała finansowo Ukrainę.
- https://www.cambridge.org/core/journals/hypatia/article/abs/foucault-feminism-and-sex-crimes/1F10465A889DD42AC21740025D8FE408
- https://www.bbc.com/sport/swimming/articles/c4nn20w0x0zo
- https://www.o2.pl/sport/transplciowa-plywaczka-uderza-w-krytykow-jestescie-transfobami-6891669982722656a
- https://www.cbsnews.com/news/virginia-school-board-settlement-teacher-refusal-trans-student-pronoun/
- https://www.bbc.com/news/uk-scotland-64413242
- https://www.nytimes.com/2025/01/23/us/trump-transgender-inmates-prison.html
- https://ksiazki.wp.pl/michel-foucault-pedofilem-padly-mocne-oskarzenia-6623671178828736a
- Helen Pluckrose i wsp. „Cyniczne Teorie”, wyd. WEI.
- https://www.telegraph.co.uk/news/2025/01/26/scotland-transgender-nhs-fife-employment-tribunal-nurse/
- Alan Sokal, Jean Bricmont. „Modne bzdury. O nadużyciach nauki popełnianych przez postmodernistycznych intelektualistów”.
- https://www.theguardian.com/commentisfree/2024/mar/09/disturbing-leaks-from-us-gender-group-wpath-ring-alarm-bells-in-nhs
- https://edition.cnn.com/2025/01/14/politics/house-vote-ban-transgender-athletes-womens-sports/index.html
- https://sport.rp.pl/lekkoatletyka/art38205671-zakaz-udzialu-kobiet-transplciowych-w-rywalizacji-trudna-decyzja-world-athletics
- https://www.bbc.com/news/health-68770641
- https://ukom.no/rapporter/pasientsikkerhet-for-barn-og-unge-med-kjonnsinkongruens/sammendrag
- https://www.academie-medecine.fr/la-medecine-face-a-la-transidentite-de-genre-chez-les-enfants-et-les-adolescents/
- https://www.lgbtmap.org/equality-maps/youth/sports_participation_bans
- https://www.socialstyrelsen.se/om-socialstyrelsen/pressrum/press/uppdaterade-rekommendationer-for-hormonbehandling-vid-konsdysfori-hos-unga/
- https://www.theguardian.com/commentisfree/2018/apr/10/fat-pride-obesity-public-health-warnings-dangerous-weight-levels
- https://onlinelibrary.wiley.com/doi/full/10.1111/1468-5922.12711
- https://www.vrt.be/vrtnws/nl/2023/03/26/trans-tieners/
- https://x.com/totylkoteoria/status/1638995844211920900?mx=2
- Bradley Campbell i wsp. „The Rise of Victimhood Culture: Microaggressions, Safe Spaces, and the New Culture Wars”.
- https://www.npr.org/2024/04/08/1243548261/naia-transgender-athlete-sports-ban
- https://jessesingal.substack.com/p/researchers-found-puberty-blockers
- https://www.elmundo.es/papel/2022/10/08/634062b8e4d4d89c0c8b45b3.html
- https://www.forbes.com/sites/lisettevoytko/2019/12/19/sex-is-real-jk-rowlings-support-for-woman-fired-over-gender-remarks-stirs-debate/
- https://news.sky.com/story/maya-forstater-woman-who-lost-her-job-over-transgender-views-wins-100k-compensation-12913100
- https://www.cbc.ca/news/canada/british-columbia/transgender-woman-human-rights-waxing-1.5330807
- https://www.bbc.com/news/uk-scotland-64413242
- https://www.tygodnikpowszechny.pl/kanada-odchodzi-od-poblazliwej-dotad-polityki-narkotykowej-jednak-czy-wystarczy-zatrzymac-epidemie
- https://www.bbc.com/news/uk-england-oxfordshire-65688163
- https://www.npr.org/2021/06/02/1002479412/a-virginia-teacher-was-put-on-leave-after-opposing-a-new-policy-for-trans-studen
- https://www.cbsnews.com/news/virginia-school-board-settlement-teacher-refusal-trans-student-pronoun/
- https://www.reuters.com/pictures/black-lives-matter-protests-that-swept-america-beyond-after-murder-george-floyd-2024-05-24/
- https://pubmed.ncbi.nlm.nih.gov/39279235/
- https://www.theatlantic.com/ideas/archive/2024/02/polyamory-ruling-class-fad-monogamy/677312/
- https://www.economist.com/the-economist-explains/2018/03/19/why-polygamy-breeds-civil-war
- https://cbn.com/news/us/nonbinary-odu-professor-calls-destigmatizing-pedophilia
- https://www.dailymail.co.uk/femail/article-13081871/Non-binary-author-Lucas-Rijnevelds-controversial-novel-paedophile-grooms-14-year-old-girl-leaves-critics-sickened-hail-International-Booker-Prize-winner-literary-talent.html
- https://www.dailymail.co.uk/news/article-10813233/Trans-professor-DEFENDED-pedophiles-minor-attracted-persons-hired-Johns-Hopkins-center.html
- https://www.theguardian.com/environment/ng-interactive/2021/sep/25/greta-thunberg-i-really-see-the-value-of-friendship-apart-from-the-climate-almost-nothing-else-matters
- https://wiadomosci.wp.pl/greta-thunberg-nie-prowadzi-swojego-profilu-na-facebooku-pokazal-to-blad-6466309752387713a
- https://www.huffpost.com/archive/ca/entry/stop-telling-me-im-too-fit-to-be-body-positive_ca_5cd50d3de4b07bc729744f8b
- https://www.glamourmagazine.co.uk/article/charli-howard-how-positive-is-body-positivity
- https://www.forbes.com/sites/brianbushard/2022/12/10/biden-official-sam-brintons-2nd-alleged-theft-included-1700-in-jewelry/
- https://nypost.com/2023/02/22/fashion-designer-claims-sam-brinton-wore-her-stolen-clothes/
- https://reformcalifornia.org/news/kamala-harris-lenient-deal-for-sexual-predator-bob-filner
- https://www.nytimes.com/2024/10/12/us/politics/poll-black-voters-harris-trump.html
- https://apnews.com/article/election-harris-trump-women-latinos-black-voters-0f3fbda3362f3dcfe41aa6b858f22d12
- https://reduxx.info/exclusive-transgender-child-rapist-given-free-laser-hair-removal-vaginoplasty-while-housed-in-washington-womens-prison/
- https://www.nytimes.com/2025/01/23/us/trump-transgender-inmates-prison.html
- https://www.osw.waw.pl/en/publikacje/osw-commentary/2024-04-12/a-holy-war-russian-orthodox-church-blesses-war-against-west
- https://www.ndtv.com/world-news/mark-zuckerberg-orders-removal-of-tampons-from-mens-bathrooms-at-meta-offices-7454369
- https://www.svt.se/nyheter/inrikes/lofven-ser-sociala-spanningar