Niemcy na rozdrożu.

Podmiot, którego historia od prawie dwóch tysięcy lat rozgrywa się pomiędzy Renem, a Labą jest nierozłącznym i kluczowym elementem krajobrazu politycznego Europy. Począwszy od klęski cesarza Variana pod Osnabruckiem z koalicją plemion germańskich w 9 roku naszej ery, przez powstałe w wyniku Traktatu w Verdun w 843 roku państwo Franków Wschodnich. Przez Święte Cesarstwo Rzymskie i Cesarstwo Bismarcka. Przez Rzeszę Hitlera i Odrodzone RFN Adenauera. Aż po dzisiejsze Niemcy Merkel i Scholza. W trakcie tych wielu stuleci, niczym sinusoida Niemcy lub ich poprzednicy doświadczały wielu momentów chwały i potęgi, jak i upadku i upokorzenia. Ostatni moment, zasłużonego, poniżenia nastąpił w 1945 roku. Potem Niemcy były na ścieżce ciągłego i szybkiego wzrostu. Wzrost ten, który opierał się na czterech filarach, właśnie osiągnął szczyt sinusoidy, a cały niemiecki model rozwoju stoi pod znakiem zapytania.

Przegrani, choć zwycięzcy

Eksport jest siłą napędową niemieckiej gospodarki. To banał, ale na początku należy to podkreślić. Firmy takie jak Volskwagen, Mercedes, BASF, czy Siemens posiadają niezwykły wpływ na działania niemieckiego rządu. Zwłaszcza kiedy mówią jednym głosem, a tak się dzieje kiedy w grę wchodzi polityka zagraniczna Berlina. Niemiecki biznes opiera się o firmy przemysłowe. Z 30 największych niemieckich firm, ponad 20 uzależniona jest od co najmniej dwóch zmiennych, na który bezpośredni wpływ ma polityka zagraniczna niemieckiego rządu - mowa tu po pierwsze o eksporcie tj. tworzeniu dogodnych warunków handlu na głównych rynkach zbytu niemieckich produktów. Po drugie na energetyce, która tworzy warunki będące podstawą konkurencyjności niemieckiego przemysłu. Nawiasem mówiące pozostałe 10 firm, z wymienionych 30, to organizacje obsługujące efektywność niemieckiego przemysłu wewnątrz samych Niemiec, więc są również nierozerwalnie powiązane z polityką zagraniczną Berlina.

Po przegranej II Wojnie Światowej, oprócz moralnej depresji, Niemcy były w stanie całkowitej zapaści ekonomicznej. Wg projektu Madison w 1945 roku, powojenne, niemieckie społeczeństwo zamożnością odpowiadało temu z roku 1880. Alianci, mając świeżo w pamięci wywołane przez Niemców dwie światowe wojny i masowe ludobójstwo, w wyrazie ostatecznej dezaprobaty chcieli niemal całkowicie zakończyć historię Niemiec. Plan Morgenthau, od nazwiska ówczesnego amerykańskiego Sekretarza Skarbu Henergo Morgenthau Juniora, zakładał rozczłonkowanie terytorialne Niemiec i rozmontowanie niemieckiego potencjału industrialnego, tak by kraj stał się w praktyce pariasem, jednym wielkim polem uprawnym. Niemniej, mimo że plan na początku uzyskał pewien posłuch, szybko upadł. Waszyngton bowiem zdał sobie sprawę, że silne i odbudowane Niemcy Zachodnie będą zdecydowanie bardziej przydatne - jako bufor i tarcza, a może nawet ostrze przeciwko rosnącemu w siłę Związkowi Radzieckiemu. Niemcy, przynajmniej Ci zachodni, mimo że wojnę przegrali, to w praktyce ją wygrali. Mieli szczęście, którego moralni zwycięscy Czesi, czy Polacy nie mieli. To swoją drogą jeden z lepszych przykładów, jak amoralna może być geopolityka.

Zamiast planu Morgenthau, Niemcy dostały Plan Marshalla, do którego zostają dopuszczone w 1949 roku, choć należy zaznaczyć ten nie miał decydującego wpływu na powojenny wzrost Niemiec. Rok później kończy się demontaż niemieckiego przemysłu przez aliantów, a Niemcy Zachodnie stają się jednym z państw założycieli Europejskiej Wspólnoty Węgla i Stali. W 1955 roku Niemcy wstępują do NATO. W ciągu dziesięciu lat sytuacja międzynarodowa kraju nad Renem obraca się o 180 stopni i stanowi fundament pod przyszły wzrost państwa. Powstają również dwa pierwsze filary niemieckiej polityki zagranicznej. Pierwszy to rozwój własnego przemysłu i handel międzynarodowy. Drugi to uzależnienie od USA w kwestiach bezpieczeństwa, co Amerykanie po prostu na Niemcach wymusili. Ten narzucony pacyfizm, nastawienie na przemysł oraz otwarcie się na rynki europejskie i światowe skutkuje gwałtownym wzrostem ekonomicznym, co Niemcy nazywają Wirtshaftswunder - ekonomicznym cudem nad Renem. Tylko między rokiem 1950, a 1960 siła nabywcza Niemców wzrosła o 73%. Od tego momentu Niemcy Zachodnie miały jedną z najsilniejszych gospodarek na świecie.

Teraz szybko przenosimy się o 30 lat do przodu. Upada Związek Sowiecki i następuje zjednoczenie Niemiec. Niemieccy politycy szybko widzą w tym wielowątkowy potencjał. W tym miejscu musimy podkreślić co najmniej trzy zjawiska, które niemal jednocześnie na siebie zachodzą.

Idealna koniunkcja

Po pierwsze już w 1990 rozpoczynają się pierwsze negocjacje na temat dołączenia do Unii Europejskiej krajów na wschód od Niemiec, która 14 lat później skutkuje największym rozszerzeniem wspólnoty. Niemiecki przemysł, mając wieloletnią przewagę komperatywną w wiedzy i kapitale szybko penetruje te rynki tworząc zaplecze przemysłowe komponentów prostych dla rdzenia swojego przemysłu, które ulokowane jest nad Renem. Z drugiej strony pozwala to zacofanym, po niemal pięciu dekadach komunistycznych rządów, krajom Europy Środkowo-Wschodniej na szybki wzrost ekonomiczny. Choć bardziej skrajne komentarze mówią, że czego z Lebensraumem nie udało się dokonać Adolfowi Hitlerowi, udało się pokojowo dokonać w XXI wieku. Kraje V4 tj. Polska, Czechy, Węgry i Słowacja to najważniejszy obszar handlowy z perspektywy Niemiec. Obecnie wymiana z tymi czterema krajami znacznie przewyższa wymianę Berlina z Chinami, największym pojedynczym partnerem handlowym Niemiec.

Przed niemieckimi politykami i niemieckim przemysłem otwiera się też druga szansa. Rosja z dnia na dzień, staje się (w teorii) demokracją. Nie pozostaje to obojętne dla energochłonnego przemysłu niemieckiego. Eksport gazu ziemnego ze Związku Sowieckiego do Niemiec Zachodnich rozpoczął się już w latach siedemdziesiątych. Niemcy pomagali Sowietom budować swój przemysł wydobywczy, w zamian otrzymywali gaz na promocyjnych warunkach. W efekcie czego system płatności został zaprojektowany w taki sposób, aby zapewnić gazowi przewagę konkurencyjną nad innymi paliwami w niemieckim sektorze energetycznym.

Oba kraje, pod innymi szyldami, jednak z wybudowanymi już wcześniej fundamentami współpracy wkroczyły w latach dziewięćdziesiątych w nową rzeczywistość. Od roku 1990 do 2020 import gazu z Rosji do Niemiec wzrasta trzykrotnie - z 20 do 60 bcm. Jednak nowa, postsowiecka rzeczywistość tworzyła również nowe problemy dla niemiecko-sowieckiego, a później niemiecko-rosyjskiego zbliżenia. Teraz gazociągi za pomocą których Niemcy dostawały surowiec przebiegały przez terytorium nowych państw - Ukrainy i Białorusi, a także tych których Moskwa dłużej nie kontrolowała tj. przez Polskę. Rosja w celu pozbawienia sąsiadów tego lewara na własną politykę, doszła do porozumienia z Niemcami, które z kolei motywowane były dalszym wzmacnianiem konkurencyjności własnego przemysłu opartego na tanim, rosyjskim gazie. Efektem porozumienia był gazociąg Nord Stream, do którego dołączył z czasem Nord Stream 2, choć ten nie doczekał się uruchomienia. Stało się tak, mimo wieloletnich sprzeciwów Ukrainy i państw sojuszniczych Niemiec wewnątrz UE m.in. Polski i Państw Bałtyckich, a także USA. Oba projekty na celu miały przekierowanie całego rosyjskiego gazu z nitek południowych tj. gazociągów Jamal i Braterstwo na podmorskie nitki Nord Stream. Z ominięciem problematycznych państw rosyjski gaz trafiać miał do Niemiec i w wizji Berlina dalej do Europy. Oba projekty najpierw reklamowane jako projekt czysto komercyjny, będą później wymieniane jak kluczowy budulec pod późniejszą rosyjską inwazję na Ukrainę.

W tym miejscu dochodzimy do trzeciego przełomowego wydarzenia, które ukształtowało niemiecką politykę jaką znamy dzisiaj. W 2001 Chińska Republika Ludowa wkracza do Światowej Organizacji Handlu. Najludniejsze państwo świata w pełni otwiera się na zachodnie produkty, fabryki, pieniądze. W momencie akcesji do organizacji niemiecki eksport do Chin wynosi ok. 10 mld dolarów. Już w 2002 roku Volkswagen ustanawia rekord, sprzedając 513 000 pojazdów w Chinach. Przez dwadzieścia lat niemiecki eksport do Chin wzrasta 12 krotnie i dzisiaj wynosi 120 miliardów dolarów. Jeszcze bardziej rośnie niemiecki import. Do tego stopnia, że Berlin ma ujemny bilans względem Pekinu. Obecnie wymiana handlowa pomiędzy dwa państwami wynosi bagatela 245 miliardów euro.

Wszystkie wydarzenia z ostatnich dwudziestu lat to zasługa przede wszystkim jednego aktora, albo raczej aktorki - Angeli Merkel. Niemiecka kanclerz przez 16 lat realizowała niemiecki interes narodowy najlepiej jak mogła. Wszystkie cztery podstawy niemieckiego sukcesu funkcjonowały jak dobrze naoliwiona maszyna. Na wschodzie niemiecki przemysł stworzył sobie geograficznie bliskie zaplecze taniej siły roboczej i intelektualnej. Szerokim, północnym strumieniem płynął negocjowany przez Merkel rosyjski gaz. Niemiecki przemysł penetrował chłonny rynek chiński. A to wszystko nadal działo się, tak jak 70 lat wcześniej, pod amerykańskim protektoratem. I to mimo, że Waszyngton wprost sprzeciwiał się budowie gazociągów Nord Stream i zbliżeniu z Chinami. I tak z poczuciem dobrze wykonanego obowiązku 8 grudnia 2021 roku Angela Merkel ustąpiła ze stanowiska. Wydawało się, że niemiecki kurs strategiczny jest perfekcyjnie skalibrowany, a następcy „Mutti Merkel” muszą tylko kontynuować politykę poprzedniczki. Dwa miesiące później wybuchła wojna Rosji z Ukrainą, która wszystko zmieniła.

Gdybyśmy pod kątem realizacji interesu narodowego mieli ocenić politykę rządu Merkel, tak najpewniej otrzymałaby ona najwyższe możliwe oceny - wzrost zamożności społeczeństwa, wzrost wpływów w regionie i na świecie, wzrost konkurencyjności względem sąsiadów, przy jednoczesnym braku przesadnej antagonizacji. Taka byłaby ocena gdybyśmy przeprowadzali ją do dnia 23 lutego 2022. Jednak historia nigdy się nie zatrzymuje i dzisiejsza ocena polityki Berlina musi być znacznie bardziej surowa.

Wrócmy zatem do początku i zastanówmy się jak w nowej rzeczywistości wyglądają, wspomniane wcześniej, cztery filary niemieckiej polityki.

Merkantyliczny zew niekończącego się wzrostu

Najpierw amerykański protektorat. Na początku wymuszony, potem okazał się wybawieniem dla Berlina czemu towarzyszyła pacyfistyczna podbudowa ideologiczna. Niemcy inwestowali w przemysł obronny, ale wyłącznie z myślą o eksporcie, co potwierdzały dramatycznie niskie wydatki na wojsko. Waszyngton przez lata własnej hegemonii nie zwracał przesadnej uwagi na tę odwróconą zależność. Jednak kiedy Amerykanie coraz mocniej zaczęli odczuwać presję Chin i Rosji, Waszyngton zorientował się, że to nie oni, a Niemcy korzystają na obecnym układzie. Co więcej Berlin wbrew Amerykanom, coraz mocniej, zbliżał się do Rosji i Chin. Jeszcze przed wojną Biały Dom prawdopodobnie odbył kilka strofujących rozmów z Niemcami, bo retoryka Berlina momentami ulegała zmianie o czym świadczyło pro-amerykańskie wystąpienie Annegret Kramp-Karrenbauer. Niemniej zasadniczo Berlin starał się wygodnie usadowić na skrzyżowaniu trzech płotów: amerykańsko-chińsko-rosyjskiego. Co się okazało po wojnie? Berlin z zaskoczeniem odkrył, że jego armia nie przedstawia poważnej wartości bojowej i szybko ogłosił inwestycje na poziomie 100 miliardów euro. Jednak co jeszcze boleśniejsze Niemcy szybko przypomnieli sobie jak bardzo uzależnieni w kwestiach bezpieczeństwa są od Amerykanów. Natomiast brak realnej siły militarnej w tak turbulentnych czasach jak obecna dekada mocno degraduje zdolności wpływu Niemców na region. Oprócz skromnej pomocy militarnej i finansowej, Niemcy praktycznie nie mają żadnego wpływu na wydarzenia na Ukrainie.

Ocena drugiego i trzeciego czynnika, a zatem - niemiecka strefa wpływów w Europie Środkowo-Wschodniej oraz uzależnienie od rosyjskiego gazu musi być dokonana wspólnie. Już teraz wiadomo, że pełne postawienie na rosyjski gaz okazało się spektakularną porażką. Niemcy przymuszone presją światową i własnego społeczeństwa zapowiedziały rezygnację z rosyjskiego gazu do połowy 2024 roku. Rosyjskie uzależnienie sprowadziło potężne zagrożenie nie tylko na Europę, ale przede wszystkim na niemiecki przemysł - oczko w głowie każdego urzędującego kanclerza, w tym przede wszystkim Merkel. Ta podległość Kremlowi, sprawiała i dalej sprawia, że Berlin podczas obecnej wojny wije się jak węgorz wyrzucony na ląd. Politycy młodszego pokolenia, mniej związani z establishmentem przemysłowym, tacy jak minister spraw zagranicznych Anna Lena Baerbock domagają się twardego podejścia do Rosji. Niemniej w Niemczech dalej dominuje partia pt. „handel ponad wszystkim”, której głównym reprezentantem jest Olaf Scholz. Kanclerz werbalnie stara się deklarować jak największą pomoc Ukrainie, z drugiej strony biurokratycznie opóźniając zapowiadaną od miesięcy pomoc militarną. Inni politycy merkantylicznego nurtu nawołują wręcz do natychmiastowego powrotu rosyjskiego gazu do Niemiec, gdy tylko wojna się skończy. Taka polityka Berlina jest z wielką dezaprobatą obserwowana m.in. w Polsce, Ukrainie, czy Państwach Bałtyckich. Do tego stopnia, że w Warszawie i Kijowie zaczęto mówić o powojennym bloku państw, którego jednoczącym interesem byłoby odstraszanie Rosji, opieranie się na anglosaskiej projekcji siły i mówienie wspólnym, silniejszym głosem na arenie międzynarodowej. W zależności od tego jakie narody byłby częścią takiego zgrupowania, mowa tu o potencjale rzędu 80-100 milionów ludzi. Zatem demograficznie dorównującym lub nawet przewyższającym Niemcy. Abstrahując od szans powodzenia takiego projektu, taki układ jest niechybnie oceniany w niemieckich gabinetach jako zagrażający ich dominującej pozycji w regionie.

Gdy w posadach trzęsą się dwa filary niemieckiej polityki, a trzeci tj. energetyka, całkiem się załamał, Berlin stara się ratować czwarty. Tu nie pomaga fakt, że podobnie jak w przypadku Rosji, również oparty jest on na autorytarnym reżimie.

Koniec października i początek listopada to pokaz hołdu jaki Niemcy złożyli Chińczykom. Najpierw niemiecki rząd zezwolił chińskiemu gigantowi COSCO na kupno 24.9% udziałów w operatorze terminalu w Hamburgu - HHLA. Niesmaku nie zmienia fakt, że zatwierdzony zakup jest mniejszy, od początkowo planowanego zakupu 35% u działów przez Chińczyków i nie daje firmie kluczowego głosu w decyzjach strategicznych. Kanclerz Scholz, na marginesie były burmistrz Hamburga, zrobił to mimo sprzeciwów partnerów koalicyjnych i sześciu ministerstw. MSZ kierowany przez Annalene Bearbock podkreślił, że inwestycja nieproporcjonalnie rozwija chińskie wplywy w niemieckim i europejskim systemie infrastrukturalnym i zwiększa zależność Berlina od Pekinu. To wszystko dzieje się w momencie, gdy większość zachodniego świata sygnalizuje coraz większą utratę zaufania względem Chin.

Niewiele ponad tydzień później Scholz pojawił się w Chinach zabierając ze sobą świtę 12 prezesów gigantów niemieckiego przemysłu, w tym Volkswagena, Siemensa, czy BASFu. Scholz pojechał do Chin, mimo że niedługo później i tak spotkałby się z Xi Jipingiem na szczycie G20. Problem polega na tym, że mimo nielicznych aktów sprzeciwu, działania Berlina znowu są jednowymiarowe i polegają na całkowitym podporządkowaniu interesów następnemu reżimowi. Pekin nie ukrywa, że zamierza w ten czy inny sposób zająć Tajwan. Co będzie jeśli do inwazji na wyspę w końcu dojdzie? Wartość niemieckich inwestycji w Państwie Środka i łańcuchów dostaw o nie opartych to setki miliardów euro. Sam Volkswagen posiada ponad 40 fabryk w Chinach, a BASF w prowincji Guangdong tylko w tym roku ogłosił inwestycje na poziomie 10 miliardów euro. Audi i BMW również stale, ostro inwestują w Chinach.

Berlin w swojej polityce zagranicznej kieruje się przede wszystkim interesem swojego przemysłu. To na pierwszy rzut oka niekoniecznie zła droga, bowiem mocny przemysł to bogate społeczeństwo. I patrząc przez ten pryzmat, ocena niemieckiej polityki do dnia 23 lutego 2022 roku byłaby niemal rewelacyjna. Historia nigdy nie jednak nie kończy. To co wydarzyło się dzień później i w kolejnych miesiącach zmusza nas do konkluzji, że niemiecka polityka po 30 latach staje nad przepaścią. Niemal wszystkie najważniejsze sfery państwa zostały podporządkowane obcym graczom i są od nich uzależnione. Bezpieczeństwo - od Amerykanów. Energetyka - od Rosjan. Handel i przemysł - od Chin i krajów Europy Środkowo-Wschodniej, które w astronomicznym tempie tracą zaufanie do Berlina i myślą o utworzeniu własnego ośrodka siły. Stało się tak mimo tego, że Berlin miał alternatywne ścieżki rozwoju i potencjał by je rozwijać, jednak kierowany merkantylicznym zewem niekończącego się zysku decydował się je ignorować.

Lwia część odpowiedzialności za ten stan rzeczy spoczywa na Angeli Merkel, jednak na szczęście dla Merkel, a na nieszczęście dla Scholza rachunek za tę katastrofę został odroczony. Teraz Scholz stara się ratować tę sytuację, ale ratunek ten nie różni się niczym od działań, które ten problem w pierwszej kolejności stworzyły.

Historia Niemiec z ostatnich 30 lat pokazuje nam jedno. Merkatyliczne rządy, ukierunkowane przede wszystkim na wsparcie rodzimego przemysłu to niebezpieczna droga. Owszem w czasach dobrobytu i geopolitycznego autopilota taka polityka służyła niemieckiemu przemysłowi, a ten napędzał bogacące się społeczeństwo. Niemniej problem takiej strategii polega na rozbieżności horyzontów i perspektyw państwa i przedsiębiorstw. Państwo narodowe ma na celu dbać o dobrobyt i bezpieczeństwo obywateli w jak najdłuższym horyzoncie czasowym i przewidywać różne sytuacje, które mogą wynikać z polityki jaką prowadzi państwo w czasie 20, 50, czy nawet 100 lat. Natomiast przedsiębiorstwo, szczególnie takich rozmiarów jak niemieccy hegemonii, może mieć długofalowe strategie, ale na pierwszym miejscu stawia zysk. Tu i teraz. Niemcy przejęły więc cele od własnych liderów przemysłu, ignorując wiele geopolitycznych zagrożeń, które przed nimi stały, a które nie są często istotne dla podmiotów niepaństwowych. Niestety działania kanclerza Scholza w stosunku do Chin, czy energetyki jądrowej pokazują, że Niemcy dalej myślą kategoriami poprzedniej epoki „Wandel durch handel” w której to „handel przynosi zmianę ”.

Źródła:

https://rujec.org/article/55478/
https://geopoliticalfutures.com/german-foreign-policy-for-sale/
https://www.foreignaffairs.com/germany/germanys-ukraine-problem
https://foreignpolicy.com/2022/10/31/germany-olaf-scholz-china-investment-problem/
https://wpolityce.pl/gospodarka/616438-niemcy-nadal-patrza-w-przeszlosc
https://www.geopoliticalmonitor.com/germanys-geopolitics-at-a-crossroads/
https://www.reuters.com/markets/deals/german-cabinet-approves-investment-by-chinas-cosco-hamburg-port-terminal-sources-2022-10-26/
https://archive.ph/WRxhm
https://archive.ph/WJf2l
https://edition.cnn.com/2022/11/03/business/germany-china-olaf-scholz-visit-trade/index.html
https://www.gisreportsonline.com/r/china-germany-relations/
https://ip-quarterly.com/en/protecting-eden-or-dark-new-geopolitics-fortress-europe