Asia first w startegii USA.

Już 3 dni po wybuchu rosyjskiej inwazji, kiedy emocje rozgrzane były do czerwoności, w periodyku TIME ukazał się artykuł Elbrige Colbiego o tytule “The U.S. Must Support Ukraine, But China Must Be Our Priority”, który był niczym kubeł zimnej wody dla Ukraińców domagających się natychmiastowej i pełnej odpowiedzi potęgi militarnej USA na zbrodnicze działania Rosjan. Gdyby taka sytuacja miała miejsce w roku 2002 niewykluczone, że właśnie tak by się stało. Dwadzieścia lat później kalkulacja strategiczna była jednak zdecydowanie inna. Amerykanie oficjalnie odchodzą na Pacyfik, a Europa zmuszona jest w końcu wziąć odpowiedzialność za własne bezpieczeństwo.

Strategia odmowy

Colby apelował, by reakcja Ameryki na wojnę była “trzeźwa i strategiczna”. Niemniej jego podejście nie wynikało bynajmniej z braku empatii do walczącej o swoje życie Ukrainy, lecz z przyjęcia długofalowej i globalnej perspektywy. W niej, mimo napaści, to Chiny, nie Rosja dalej stanowiły największe zagrożenie interesów USA i tym samym dla globalnego porządku ułożonego podług interesów Waszyngtonu. Ta bolesna z punktu widzenia Kijowa konkluzja jest dalej klarownie argumentowana.

„Zagrożenie, który przedstawia Rosja, zarówno wobec naszych sojuszników w NATO, jest bardzo jasne. Ale są też inne. Musimy pamiętać o Iranie, Korei Północnej, międzynarodowych ugrupowaniach terrorystycznych, czy przede wszystkim, o Chinach, które chcą wrócić na centralne dla siebie miejsce w świecie”.

W obliczu tych wyzwań, Amerykanin dochodzi do niezaprzeczalnej konkluzji, że Stany Zjednoczone nie posiadają militarnego potencjału, który pozwoliłby Waszyngtonowi zmierzyć się z wszystkimi tymi zagrożeniami na raz. Czasy, kiedy to USA mogły bezkarnie patrolować planetę Ziemia i angażować się we wszystkie konflikty według własnego uznania się skończyły. Najbardziej jaskrawym przykładem tej polityki były utopijne plany Amerykanów, które pchnęły ich do wojen w Iraku i Afganistanie, które niechybnie bezpośrednio przyczyniły do degradacji amerykańskiej potęgi.

Ktoś może powiedzieć jednak, że Amerykanie posiadają przecież sieć sojuszniczą, której potencjał zdecydowanie przewyższa zdolności potencjalnych adwersarzy. W kategoriach ekonomicznych to niezaprzeczalny fakt, jednak militarnie de facto do tej pory jedynie Waszyngton dysponował potencjałem militarnym na miarę ekonomicznego. W praktyce zdecydowana większość sojuszników, przede wszystkim członków Sojuszu Północnoatlantyckiego, operowała na autopilocie składając całą swoją politykę bezpieczeństwa na barki Stanów Zjednoczonych. Niewątpliwe znaczenie miała tutaj mentalność „końca historii”, która definitywnie umarła na początku lat 20 XXI wieku.

W praktyce rozległa siatka sojusznicza więcej Amerykanów kosztowała, niż przynosiła bezpośrednich korzyści. Jaskrawym przykładem tego negatywnego sprzężenia była jawna irytacja Donalda Trumpa polityką Niemiec. Berlin w oczach Waszyngtonu bezsprzecznie korzystał na amerykańskiej architekturze bezpieczeństwa, wysyłając swoje hity eksportowe po międzynarodowych wodach patrolowanych przez amerykańskie lotniskowce, niemniej w żaden sposób nie dokładając się do utrzymania tego porządku. Co więcej Niemcy podejmowali kolejne wysiłki zmaksymalizowania uzysku z tej sytuacji, realizując projekty, które w oczach Amerykanów bezpośrednio godziły w ład, który zapewniali.

Teraz Colby wzywa by skończyć z polityką bycia we wszystkich miejscach naraz i skupić się przede wszystkim na głównym zagrożeniu - Chinach. Argumentacja, którą posługuje się badacz jest prosta. Europa to duży rynek, ale znacznie mniejszy niż Azja, aj jej globalny udział stale maleje. Rosja, największe zagrożenie dla Europy, to z kolei 1/10 potęgi ekonomicznej Chin. Z drugiej strony, reszta Europy jest znacznie większa w kategoriach PKB od Rosji. W przeciwieństwie do sytuacji w Azji, gdzie Chiny dominują nad całą resztą. Z tego samego powodu ryzyko, że Rosja roztoczy regionalną hegemonię nad Europą jest znacznie mniej prawdopodobne, niż chińska dominacja nad Azją, zaznacza Amerykanin. Waszyngton zatem musi tak przekalibrować swoje zdolności militarne, by były szyte ma miarę kinetycznej formy chińskiego zagrożenia, a zatem potencjalnej chińskiej inwazji na Tajwan.

Dlaczego Tajwan jest tak istotny? Stanowi rubikon, którego przekroczenie może nieodwracalnie zmienić strukturę świata. „Tajwan jest najlepszym narzędziem dla Chin do złamania światowej koalicji antyhegemonicznej, która jest jedyną formą przeciwstawienia się zdominowania Azji przez Pekin. Jeśli Chiny zajmą Tajwan, ta koalicja otrzyma potężny, być może śmiertelny, cios. Nie możemy na to pozwolić” - twierdzi Amerykanin.

Przy tym wszystkim Colby nie naciskał by porzucić Ukrainę. W 3 dni po wojnie, kiedy to ukazał się artykuł, wnioskuje by zapewniać Ukraińcom stały dostęp do nowoczesnej broni, jednak bez wikłania się w bezpośrednie starcie. Dostęp do amerykańskiego uzbrojenia spowoduje degradację militarnych możliwości Rosjan, natomiast sankcje zahamują odrodzenie się tego potencjału Jak pokazały kolejne miesiące, taka właśnie była strategia Waszyngtonu wobec rosyjskiej agresji na Ukrainę.

Patrząc szerzej, podobna strategia powinna być przyjęta wobec całej Europy, twierdzi założyciel The Marathon Initiative. Stany Zjednoczone powinny wspomagać swoim zaawansowanym uzbrojeniem i know-how europejskich sojuszników, którzy są gotowi bronić sami siebie. Colby wymienia tu Polaków, Bałtów, czy Skandynawów. Choć również i Niemców, po zapowiedziach odnośnie dużych inwestycji w armię. Tu również widać symptomy realizacji tej idei - Berlin za część słynnych 100mld euro przeznaczonych na obronność zamierza kupić amerykańskie samoloty F-35, podobnie jak Warszawa, która oprócz nich zamierza nabyć 500 HIMARSów, czy ponad 350 czołgów Abrams, część z nich na preferencyjnych warunkach. Cel jest jeden - odstraszanie Moskwy. To ujednolicenie interesów oraz rozproszenie odpowiedzialności ma być odpowiedzią na postępującą degradację obecnego ładu.

Elbrigde Colby szerzej swoje koncepcje przedstawił w ksiażce „Strategy of Denial: American Defense in an Age of Great Power Conflict”. Realizacji doktryny opisywanej przez Colbiego, a więc definitywny wybór Azji, ponad Europę, jako miejsca najważniejszego dla interesów amerykańskich, co raz częściej możemy zaobserwować w konkretnych ruchach USA.

Sojusz Północnoatlantycki, czasem Indopacyficzny

Raptem miesiąc po rozpoczęciu rosyjskiej inwazji - w marcu, w momencie gdy siły rosyjskie dalej próbowały zajęć Kijów, Pentagon wydał nową, oficjalną Strategię Obrony 2022 National Defense Strategy. Sprowadzona do 4 priorytetów jako pierwszy i najważniejszy wskazuje zagrożenie działaniem Chińskiej Republiki Ludowej. Nazwa Rosja pada dopiero w trzecim, z czterech punktów. „Odstraszanie agresji, przy jednoczesnej gotowości do zwycięstwa w konflikcie, gdy będzie to konieczne, nadając priorytetowe znaczenie chińskiemu wyzwaniu w regionie Indo-Pacyfiku, a później Rosji w Europie.” Nie pozostawia to wątpliwości co do długoterminowych priorytetów Waszyngtonu.

Natomiast, trzy miesiące później, w ślad za koncepcją Pentagonu poszła koncepcja największego sojuszu militarnego świata. Podczas czerwcowego szczytu NATO w Madrycie sojusz przyjął nowy „Koncept Strategiczny”, gdzie po raz pierwszy podkreśla, że traktuje ambicje oraz politykę wymuszeń Chin jako zagrożenie dla interesów, wartości i bezpieczeństwa państw członkowskich.

Powodów, dla których NATO, przypomnijmy Sojusz Północnoatlantycki, doszło do takich konkluzji wobec kraju, który geograficznie oddalony jest o tysiące kilometrów od rdzenia teatru oddziaływania NATO jest wiele. Najważniejsze z nich w swoim tekście dla Foreign Policy wymienił Jo Inge Bekkevold.

Po pierwsze, państwa NATO w ten sposób przyjmują do wiadomości, że z unikalnego momentu świata unipolarnego - jednobiegunowego, wkraczamy w świat bipolarny - dwubiegunowy. A taki świat poniekąd narzuca mniejszym graczom wybór stron. Ekonomicznie dla członków sojuszu nie jest to prosty wybór, bowiem Chiny często są dla nich większym partnerem handlowym, niż Stany Zjednoczone. Militarnie taki wybór podjąć jest jednak łatwiej, tym bardziej że Chiny, nie wprost, ale opowiadają się po stronie Federacji Rosyjskiej w jej imperialnej próbie podboju Ukrainy. A to dla europejskich członków sojuszu obecnie największe wyzwanie bezpieczeństwa od dekad. NATO nie patrzy zatem na Chiny jako odosobniony byt, ale coraz mocniej przez pryzmat osi Pekin-Moskwa.

Również chińska ekspansja technologiczna wywiera swoje mocne piętno, szczególnie na merkantylistycznie usposobionych zachodnich gospodarkach. Te odnosząc bardzo wymierne korzyści ekonomiczne dzięki współpracy z Chinami, bardzo opieszale reagowały na to zagrożenie. Najbardziej znacząca była tu debata na temat działalności Huawei w obszarze 5G w wielu europejskich państwach.

Ideologiczne wartości, których znaczenie często umniejszają twardzi propagatorzy realpolitik, także nie pozostają tu bez znaczenia. Coraz bardziej autorytarne rządy Xi Jinpinga, zaciśniecie pętli na szyi Kong Kongu, wykorzystywanie Uigurów w Xinjiangu nie uchodzą uwadze europejskich społeczeństw, które na drodze demokracji mają możliwość wywierania presji na własnych polityków. W tym wymiarze państwa NATO, przynajmniej doktrynalnie, zgadzają się, że Chiny stanowią potencjalne zagrożenie dla wolnego świata.

Ostatnim czynnik, który opisuje Norweg, jest być może najważniejszy. Europejscy członkowie NATO mogą coraz mocniej obawiać się spadku amerykańskiego zaangażowania w sprawy europocentrycznego sojuszu, zatem by dalej móc cieszyć się parasolem potęgi militarnej USA czują presję dostosowania się do priorytetów Waszyngtonu. A ten jest jeden - Chiny.

Nie oznacza to jednak, że zaraz będziemy świadkami wielkich ekspedycji europejskich flot na Morze Południowochińskie. Faktem jest, że brytyjskie, czy francuskie okręty co jakiś czas uczestniczą w manewrach na azjatyckich akwenach. Co więcej, nowy brytyjski lotniskowiec klasy Queen Elizabeth, w swoim dziewiczym rozmieszeniu popłynął przez Cieśninę Malakka na Morze Południowochińskie. Ban Wallace, sekretarz obrony, powiedział że celem misji HMS Price of Wales było „zawieszenie flagi Globalnej Brytanii”. Brytyjczycy chcą na stałe desygnować dwa okręty wojenne na teatr operacyjny Indo-Pacyfiku.

Niemniej, ambitne brytyjskie plany temperują Amerykanie, ustami swojego Sekretarza Obrony Lloyda Austina. Powiedział on, że mimo że jest “podekscytowany interoperacyjnością flot brytyjskiej i amerykańskiej od Europy do Azji” to podkreślił, że „Brytyjczycy będą bardziej przydatni w Europie, nie Azji”.

Strategiczna niejednoznaczność Pelosi

Bardzo istotny odcinek wielodomenowej rekalibracji Waszyngtonu na rzecz Indopacyfiku napisała ostatnia wizyta Nancy Pelosi na Tajwanie. Wizyta Pelosi, piastującej funkcję spikera Izby Reprezentantów Stanów Zjednoczonych, na Tajwanie była wg wielu komentatorów niepotrzebnym wzrostem napięcia pomiędzy oboma mocarstwami. Jednakże w zaciszu korytarzy, wielu polityków prezentujących bardziej konfrontacyjne skrzydło, nawet w partii Republikańskiej, kibicowało wizycie Pelosi, która po prezydencie, i wiceprezydencie USA jest trzecią najważniejszą osobą w Stanach. Była to pierwsza od 25 lat wizyta tej rangą amerykańskiego decydenta politycznego na Tajwanie.

Chińczycy zareagowali na wizytę Amerykanki niezwykle alergicznie. Chiński zastępca MSZ Xie Feng oskarżył Pelosi o „celowe prowokowanie, igranie z ogniem przeciwko woli ludu”. Przed wizytą Pekin zaczął ostentacyjnie sygnalizować swoje niezadowolenie pokazując setki sprzętu wojskowego w prowincji Fujan sąsiadującej z Tajwanem. Natomiast moment lądowania samolotu z amerykańską delegacją w Tajpej na aplikacji do śledzenia ruchu lotniczego FlightRadar obserwowało setki tysięcy osób. W rzeczy samej sytuacja była bardzo napięta. Chińskie samoloty bojowe 21 razy naruszyły przestrzeń powietrzną Tajwanu, który odpowiedział ostrzeżeniami i gotowością swojej obrony przeciwlotniczej do działania. Błąd w ocenie jednej ze stron mógł zakończyć się tragicznie. Chińczycy zaraz po wizycie rozpoczęli szeroko zakrojone ćwiczenia wojskowe wokół wyspy.

Co ciekawe, niepochlebnie na temat wizyty Pelosi wypowiadał się Joe Biden. Biały Dom ustami swojego rzecznika musiał kilkukrotnie zapewniać, że Waszyngton nie wspiera niepodległości Tajwanu, a wypowiedzi Pelosi, mówiące że „wizyta jest uhonorowaniem niezachwianego zaangażowania Ameryki we wspieranie tętniącej życiem demokracji na Tajwanie” są jej własnym zdaniem. Nie jest jasne, czy to celowy sygnał administracji Bidena, ale całość wpisuje się w ramy strategicznej niejasności USA wobec Tajwanu, ale szerzej także w ostateczną amerykańską rekalibrację na region Indo-Pacyfiku.

America First, Asia Second, Europe Third

Jakkolwiek bezdusznie by to nie zabrzmiało, rosyjska agresja na Ukrainę wywołała efekt domina, który na ten moment rozgrywa w pozytywny sposób dla Stanów Zjednoczonych. Oprócz oczywistych skutków leżących w interesie Waszyngtonu, takich jak degradacja militarnych zdolności Federacji Rosyjskiej, Amerykanie pieką kilka innych pieczeni nad jednym ogniem. Rosyjska inwazja, dla wcześniej sceptyczne stolice Europy, jest na tyle namacalnym przejawem imperializmu Kremla, że nie da się przed nim uciec. Są zmuszone poważniej potraktować własne wyzwania bezpieczeństwa, co pozwala Amerykanom na spokojne „odejście na Indo-Pacyfik”. Nie da się uciec od brutalnego stwierdzenia, że mocno dawkowana amerykańska pomoc militarna dla Ukraińców jest również pochodną tej kalkulacji. Gdyby Amerykanie w miesiąc dostarczyli Ukraińcom setki HIMARSów, F-16, jednym słowem użyli by całej swojej potęgi militarnej to Ukraińcy być może szybko przepędziliby najeźdźców. Jednak Waszyngton wykorzystałby bezcenne zasoby, których nie mógłby użyć w rywalizacji z Chinami, a także istnieje spore ryzyko, że Europa nie poczułaby żadnej potrzeby inwestycji we własne bezpieczeństwo, dalej spoczywając na Amerykanach. Potężnych kontraktów zbrojeniowych nie otrzymałyby również amerykańskie koncerny zbrojeniowe. Całość, tak jak pokazuje to najnowsza strategia NATO, skutkuje konsolidacją świata zachodniego wokół strategii USA.

Po Europe First, następuje bezprecedensowy moment tranzycji do Asia First, w polityce zagranicznej USA. Zmierzamy w stronę świata, w którym odpowiedzialność za bezpieczeństwo stanie się znacznie bardziej rozproszone. W praktyce wracamy do ustawień początkowych, bowiem ostatnie 30 lat były bardziej odstępstwem, niż normą. Zmierzamy w stronę świata, w którym dwa największe mocarstwa patrzą na siebie coraz bardziej na wprost. Będą musiały się jednak nauczyć żyć w tym położeniu, bowiem żadne z nich, z ich potencjałem militarno-społeczno-ekonomicznym, nie zniknie nagle z powierzchni ziemi.

Źródła:

The Strategy of Denial: https://amzn.to/3QZ4TYx
https://www.nato.int/strategic-concept/
https://media.defense.gov/2022/Mar/28/2002964702/-1/-1/1/NDS-FACT-SHEET.PDF
https://time.com/6152096/us-support-ukraine-china-priority/
https://nationalinterest.org/feature/china-not-russia-still-poses-greatest-challenge-us-security-203228
https://www.dw.com/en/trump-nato-germany/a-54451443
https://foreignpolicy.com/2022/07/11/nato-strategy-china-russia-threat-europe-asia-geopolitics/
https://www.wsj.com/articles/nancy-pelosis-taiwan-straits-taipei-visit-china-beijing-xi-jinping-white-house-joe-biden-11659391114?st=cgpgs5trwxte0a7&reflink=article_copyURL_share
https://www.ft.com/content/7fb26630-a96a-4dfd-935c-9a7acb074304
https://www.wsj.com/articles/nancy-pelosis-taiwan-straits-taipei-visit-china-beijing-xi-jinping-white-house-joe-biden-11659391114?st=cgpgs5trwxte0a7&reflink=article_copyURL_share
https://www.cnbc.com/2022/08/02/white-house-struggles-to-insulate-bidens-china-policy-from-pelosis-taiwan-trip.html