- Hubert Walas
Lend-Lease 2.0?
W trzecim miesiącu wojny zaczynamy obserwować realizację fundamentalnych wyborów strategicznych, które zapadły na Zachodzie. Swoista koalicja chętnych, podjęła decyzję o twardym wspieraniu Ukrainy w jej wysiłku obrony wolności. Ten wysiłek może potrwać nawet lata, ale jak mówi Jens Stoltenberg szef NATO, sojusz jest przygotowany nawet na taki scenariusz. Lider koalicji - Stany Zjednoczone ogłosił rozpoczęcie programu wsparcia militarnego, którego skala przypomina programy z 2 Wojny Światowej.
Na froncie obserwujemy wojnę pozycyjną. Mimo, że ataki trwają teraz na całej długości frontu Rosjanie nie poczynili żadnych znaczących postępów. Siły Rosyjskie pozostają niezdolne do przełamania ukraińskich umocnień, które powstawały na Donbasie przez ostatnich 8 lat. Jak donosi Insitute for the Study of War ukraińskie kontrofensywy pod Charkowem najpewniej zmuszą Rosjan do przesunięcia części sił spod Izium na północ by zabezpieczyć ten kierunek. Ponadto następuje przegrupowanie w Chersoniu, gdzie Rosjanie przygotowują się pod zajęcie chersońskich granic administracyjnych.
Rosjanie skupiają się na rusyfikacji zajętych terytoriów - nadawanie rozpoczyna rosyjska telewizja, okupowane terytoria swoim zasięgiem zaczyna obejmować rosyjska telefonia komórkowa, rosyjski rubel wypiera ukraińską hrywnę jako obligatoryjny środek płatniczy.
Jak informuje brytyjski wywiad, największe straty Rosjanie odnotowali wśród swoich elitarnych jednostek, w tym wojsk powietrzno-desantowych. Budowa i szkolenie tych jednostek to lata pracy i miliardy rubli. Ich odbudowa będzie niechytnie niezwykle trudnym wyzwaniem.
Stratą jeszcze większą jest śmierć, co najmniej kilkudziesięciu, wysokich rangą rosyjskich dowódców, którzy zginęli od początku wojny. Apogeum tego marazmu przypadło na noc z 30 kwietnia na 1 maja, kiedy Ukraińcy ostrzelali rosyjskie centra dowodzenia pod Izyum. Prawdopodobnie co najmniej 20 wysokich rangą oficerów zginęło, w tym co najmniej jeden generał. Ukraiński wywiad uważa, że w obszarze rażenia znalazł się także Valery Gerasimov - Szef Rosyjskiego Sztabu, który miał zostać lekko ranny.
Ponadto Ukraina czuje się coraz pewniej uderzając w głąb terytorium Rosji. Mamy do czynienia z atakami rakietowymi, aktami sabotażu i dywersji. W przeciwieństwie do ataków rosyjskich na terenie Ukrainy, których celami nie raz są budynki mieszkalne i ludność cywilna, Ukraińcy skupiają się na atakowaniu strategicznej infrastruktury - magazynów paliwa, amunicji, broni, czy węzłów logistycznych.
Natomiast niepokojąco przedstawia się sytuacja w Mołdawii, a konkretnie możliwego ataku z Naddniestrza, de facto, rosyjskiej eksklawy na terytorium Mołdawii. The Times powołując się na anonimowe źródła donosi, że decyzja o ataku na Mołdawię zapadła już na Kremlu. W podobnym tonie ostrzega ukraiński wywiad. Oleskiy Arestowicz deklaruje, że Ukraina będzie w stanie pomóc Mołdawii, ale Kiszyniów będzie musiał oficjalnie o to wystąpić.
Z drugiej strony byłby to ruch, co najmniej zaskakujący. Mołdawskie siły są bardzo skromne, liczą niewiele ponad 3000 żołnierzy. Jednak siły rosyjskie stacjonujące w Naddniestrzu są dwukrotnie mniejsze. Być może Rosjanie byliby w stanie przepozycjonować część sił w to miejsce, jednak dostęp do Naddniestrza jest bardzo trudny, desant morski i powietrzny z dużym prawdopodobieństwem byłby dość łatwo neutralizowany przez Ukraińców. Do tego Ukraina dalej ma świeże, niewykorzystane oddziały w pobliskiej Odesie. Reasumując szanse powodzenia tej akcji byłyby podobne do lutowo-marcowej akcji zajęcia Kijowa. Być może jest to kolejna informacyjna zasłona dymna, by odciągać siły ukraińskie od Donbasu.
Tymczasem w Moskwie trwają przygotowania do parady Dnia Zwycięstwa 9 maja. Skojarzenia wizualne pozostawiam państwu. Część środowiska eksperckiego skłania się do opinii, że Kreml tego dnia zmieni oficjalną narrację ze „Specjalnej Operacji Militarnej” na klasyczną wojnę, co uruchomi szereg możliwości - z powszechną mobilizacją na czele.
Pojawiły się już pierwsze nagrania operujących na Ukrainie polskich czołgów T-72, których Warszawa przekazała ponad 200. John Kirby, rzecznik Pentagonu donosi, że co najmniej połowa haubic zadeklarowanych przez USA dotarła już na Ukrainę. To jest co najmniej 45 sztuk. Portal @mil_in_ua donosi, że na Ukrainę ma trafić ciężka artyleria z co najmniej 10 krajów. Na dzisiaj zadeklarowana ilość najpewniej przekracza już 200 sztuk. To są często nowoczesne systemy, które w połączeniu z przewagą Ukraińców w rozpoznaniu, mogą znacząco wzmocnić ukraińską siłę ognia. To bardzo istotny aspekt, jako że przy wojnie pozycyjnej jaką obserwujemy na Donbasie, artyleria odpowiada za znaczącą większość strat przeciwnika. Wysoka celność artylerii w połączeniu ze skutecznym systemem naprowadzania np. przez drony może wydanie pomóc przełamywać pozycje Rosjan. Tym bardziej, że jak zwraca uwagę użytkownik Ian Matveen w swojej analizie sceptycznie zapatrującej się na szanse Rosji na Donbasie, rosyjskie wojsko, mimo że dysponuje przewagą w sile ognia nie przekłada tego na efektywność walki. Dzieję się tak z co najmniej dwóch powodów. Po pierwsze, jak wcześniej było zaznaczone, Rosjanie ustępują Ukraińcom w zakresie rozpoznania z powietrza.
A po drugie, rosyjskim dowódcom udziela się sowiecki wirus, który sprawia, że celem rosyjskiej artylerii często nie jest zniszczenie przeciwnika, lecz sprostanie oczekiwanym statystykom i przygotowanie raportu oczekiwanego przez kierownictwo. To sprawia, że owszem rosyjskie oddziały dokonują zaciekłych ostrzałów, ale ich celność jest delikatnie mówiąc wątpliwa. Jednak rosyjscy dowódcy mają czyste ręce, ponieważ ostrzał został wykonany z sukcesem.
Tymczasem wspomniane 200 sztuk artylerii z zachodu to na pewno nie koniec. W czwartek 26 kwietnia, w amerykańskiej bazie w niemieckim Ramstein, doszło do bardzo istotnego spotkania przedstawicieli z ponad 40 krajów - w tym wszystkich państw NATO oraz Unii Europejskiej, Korei Południowej, Australii i Japonii oraz rzecz jasna - Ukrainy. W trakcie spotkania Ukraina poinformowała o swoich potrzebach obronnych, zgłaszając zapotrzebowanie na wszystko, od artylerii, dronów i czołgów po pociski przeciwokrętowe i samoloty bojowe. „Potrzebujemy broni. Nowoczesnej broni. Dużej liczby nowoczesnej broni ciężkiej” - napisał na Twitterze po rozmowach minister obrony Ukrainy Ołeksij Reznikow. Stany Zjednoczone będące swoim liderem koalicji chętnych, ustami Sekretarza Obrony Lloyda Austina powiedziały, że „sojusznicy poruszą niebo i ziemię” by wzmocnić obronę Ukrainy.
Nie minęły dwa dni by Waszyngton przeszedł od słów do czynów. 28 kwietnia Joe Biden poprosił kongres o zaakceptowanie pakietu pomocowego dla Ukrainy o wartości bagatela $33mld dolarów, z czego $20mld ma być pomocą militarną. Dla porównania cały budżet obronny Ukrainy to niecałe $6mld dolarów.
Takie kwoty oznaczają, że na pewno w grę zacznie wchodzić wysoko kapitałowy sprzęt. Dla zobrazowania sytuacji 20mld dolarów wystarczyłoby do kupna 1000 najnowocześniejszych czołgów Abrams lub 160 myśliwców F-16. Plotki mówią, że to właśnie amerykańskie F-16 mają niedługo wejść do służby Sił Powietrznych Ukrainy, a ukraińscy piloci już teraz mają się szkolić na amerykańskich maszynach.
Taka skala pomocy zaczyna przypominać akt Lend-Lease z Drugiej Wojny Światowej, kiedy to Amerykanie począwszy od roku 1941 przez 4 lata zaopatrywali w niezbędną pomoc militarną europejskich sojuszników - przede wszystkim Wielką Brytanię oraz Związek Sowiecki. Dzisiaj spadkobiercy Sowietów - Rosjanie, są po drugiej stronie współczesnego Lend-Lease.
To nie jedyne porównania historyczne jakie są czynione podczas tej wojny. W kolejnej próbie spojrzenia na rosyjski sposób myślenia, warto przytoczyć tekst Ivana Timofeeva, prominentnego moskiewskiego analityka, członka Klubu Wałdajskiego. Tekst o nazwie “Nie czas na fatalizm” („No time for fatalism”) opublikowany został na portalu Russian International Affairs Council i w głównym stopniu opiera się na analogii do lat 1917-1920. W Rosji doszło wtedy do rewolucji, która skutkowała wojną domową i chaosem gospodarczym. Podobne zagrożenia są możliwe również dzisiaj, ostrzega Rosjanin.
Timofeev dzieli zagrożenia na trzy koszki. Pierwszy koszyk to zagrożenie z zewnątrz - ze strony zjednoczonego Zachodu. Drugi koszyk to upadek rosyjskiej gospodarki i administracji publicznej. Trzeci koszyk to kryzys państwowości. Powrót do scenariusza roku 1917 nie jest z góry przesądzony, ale konflikt na Ukrainie znacząco uwydatnił wszystkie zewnętrzne zagrożenia, które grożą Rosji. Na lata.
Rosjanin krytycznie ocenia strategiczną decyzję ataku na Ukrainę. Twierdzi, że mimo że przedwojenny porządek nie był idealny, to dawał podstawy do pokojowego współistnienia Rosji i Zachodu. Tymczasem Ukraina, poza rokiem 2014, była mimo wszystko regionem o niskim znaczeniu dla NATO, szczególnie wraz ze spadkiem intensywności walk na Donbasie. Tymczasem rosyjski atak wszystko dramatycznie zmienia. Ukraina stała się epicentrum jedności Zachodu. Wcześniej słaba Unia Europejska i przede wszystkim Niemcy - zbroją się. Rośnie liczba żołnierzy na wschodniej flance, pomoc militarna płynie na Ukrainę, Finlandia i Szwecja stoją u wrót NATO - jednym słowem skala zagrożenia dla Rosji z zewnątrz się zwielokrotniła, pisze Timofeev.
To wszystko odciska swoje pięto również na gospodarce. Modernizacja rosyjskiego państwa stoi pod dużym znakiem zapytania. Rosja jest teraz odcięta od globalnego systemu finansowego, od technologii i dóbr przemysłowych. Kluczowe rynki w Europie są najpewniej stracone. Można je częściowo zamienić na eksport do Chin i Indii, ale to nie pokryje strat, które są nieuniknione. „Kumulacja wstrząsów stanowi dla Rosji wyzwanie w perspektywie krótko- i średnioterminowej, podczas gdy zacofanie gospodarcze i niedorozwój to problemy długoterminowe.” - pisze Rosjanin.
Te wyzwania tworzą realne zagrożenie dla rosyjskiej państwowości, zagrożenie znacznie poważniejsze, niż ukraiński Majdan, czy Kolorowe Rewolucje. Niedobór zasobów może spowodować złość zarówno w społeczeństwie, jak i u elit. Póki co jeszcze tego nie widać, mówi Timofeev, jednak erupcja będzie znacznie trudniejsza do powstrzymania, niż okazjonalne liberalne protesty, z którymi do czynienia mamy dzisiaj. Ponadto Rosjanin zaznacza, że zachodnia walka z rosyjską kulturą sprzyja Kremlowi. Daje argument, że tylko Rosja jest bezpieczną przystanią i prawdziwym domem.
Timofeev kończy: „Skumulowana presja wywierana na Rosję przez zagrożenia ze wszystkich trzech koszyków przetestuje siłę jej państwowości. Może się okazać, że zakład o rychły upadek Zachodu jest złudny, a Rosja okaże się słabym ogniwem. Jest też inna alternatywa. Rosja przejdzie nieuniknione bolesne przemiany i poniesie straty, ale będzie miała zasadniczo inną podstawę życia. Jest to możliwe tylko wtedy, gdy na wszystkich poziomach zostaną uwolnione i wyzwolone kreatywne siły narodu.“
Timofeev trzeźwo ocenia sytuację, nawet odnośnie wypierania przez Zachód rosyjskiej kultury, co stanowi jedynie pożywkę dla rosyjskiej propagandy. Jednak apel do wyzwolenia twórczych, kreatywnych sił w kraju, w którym kreatywność od co najmniej 80 lat jest epiona, jest zwyczaje myśleniem życzeniowym. Widzimy to na każdym kroku, również podczas tej wojny. Tekst Timofeeva jest kolejnym przykładem pokazującym, że nawet moskiewskie elity czują na szyi zimny wiatr rewolucji i potencjalnego rozpadu. Ten nie jest rzecz jasna w interesie Federacji Rosyjskiej, ale czy nie jest w interesie samych Rosjan? To pytanie pozostawiam otwarte.