- Hubert Walas
Tydzień obrony Ukrainy.
Dzisiaj w nocy minie już tydzień od momentu początku zbrodniczej inwazji Federacji Rosyjskiej na Ukrainę. Już przez tydzień Ukraińcy stawiają opór, walcząc o przyszłość swojego narodu i kolejnych pokoleń, swoich dzieci. O to czy przez kolejne dekady będą żyły pod butem zbrodniczego reżimu na Kremlu, czy też cieszyły się wolnością świata Zachodu. To wszystko rozstrzyga się właśnie w tych dniach. W trakcie pisania tego tekstu obie delegacje były w drodze na drugą rundę negocjacji, które mają się odbyć na granicy polsko-białoruskiej, w Białowieży.
Na kluczowych frontach da się zauważyć stagnację. Jednak należy nadmienić wojska rosyjskie weszły do Chersonia i otoczyły Mariupol. Nad Morzem Czarnym agresor rozmieszcza siły uderzenie i prawdopodobnie przygotowuje się do desantu. Wyraźne spowolnienie nastąpiło na kierunku kijowskim, natomiast Ukraińcy przystąpili do pierwszej ofensywy podczas tej wojny. Ukraińska 95 brygada weszła do miasta Horlivka (Gorłówka - polska transkrypcja w polskiej wersji raportu może być bardziej rozpoznawalna ze względu na bitwy z 2014 r.) w regonie donieckim i walczy ze stacjonującymi tam okupantami. To są tereny okupowane od roku 2014. Wyzwolenie Holivki byłoby wielkim sukcesem i skutkowałoby wzrostem morale ukraińskiego wojska. Obrazem dnia była zniszczona kolumna pojazdów w Buchy pod Kijowem.
Ponadto Ukraińcy informują o ataku na Żytomierz. Celem uderzenia były budynki mieszkalne. Zginęły 4 osoby, w tym dziecko. W nocy przeprowadzony został rosyjski desant w okolicy szpitala wojskowego w Charkowie. Miasto kolejny dzień znajduje się pod ostrzałem rakietowym. Tu warto zauważyć, że jeszcze niedawno Rosjanie stanowili ¼ mieszkańców tego miasta, a w 2014 podczas euromajdanu to Charków wzywał do przywrócenia pro-rosyjskiego prezydenta Janukowycza, który notabene teraz ma być szykowany na nowego marionetkowego przywódcę. Jeśli Kreml zdecydował się zdusić najbardziej prorosyjski duży ośrodek miejski na Ukrainie, to jest to przykładem że początkowe plany nie powiodły się i musiały zostać zweryfikowane.
Strona rosyjska po raz pierwszy przyznaje się do konkretnych strat i to poważnych - 500 zabitych, 1600 rannych. Strona ukraińska szacuje je na ponad 10 razy wyższe - blisko 6000 zabitych. Ponadto Ukraińcy podali, że w wyniku walk poległo już ponad 2000 cywilów - wiele z tych śmierci to wynik celowych ostrzałów dzielnic mieszkalnych.
Ukraińcy zło dobrem zwalczają. Okazują wsparcie, podają ciepłą herbatę i zupę jeńcom wojennym. Pozwalają dzwonić do rodzin. Dopuszczają nawet możliwość spotkania z rodziną, o ile rosyjscy krewni przyjadą spotkać się z nimi do Kijowa. Oczywiście to humanitarne podejście ma również wymiar pragmatyczny. Wojsko o niskim morale jest wtedy bardziej skłonne do poddania się, z kolei matki rosyjskich żołnierzy to potencjalnie głośna tuba w Rosji prawdy o wojny na Ukrainie.
Każdy dzień przynosi kolejne nagrania opuszczonego rosyjskiego sprzętu, często w pełni sprawnego i z paliwem w baku. Ukraińcy zdołali już przechwycić i włączyć do swoich sił m.in system artylerii rakietowej TOS-1, wart 25mln$ system rakiet kierowanych Tor-M2, czy czołgi T-72 i nowsze T-80, na tym ostatnim Ukraińcy urządzili sobie wesołą przejeżdżę.
To wszystko jest zwiastunem niskiego morale żołnierzy rosyjskich, niejasności celów operacyjnych, czy braku dobrej komunikacji z dowództwem. Na to ostatnie są twarde dowody.
Pojawiają się informacje na temat tragicznego stanu łączności stosowanej przez rosyjskie oddziały. Okazuje się, że w działaniach prowadzonych na Ukrainie agresor może posługiwać się cywilnymi radiostacjami i telefonami komórkowymi. Sprawia to, że komunikacja pomiędzy jednostkami jest przechwytywana nie tylko przez armię ukraińską, ale także przez radioamatorów. Dowodem na to mają być nagrania, które trafiły do sieci. Dowiadujemy się z nich o kłopotach z zaopatrzeniem i koordynacją działań. Posługiwanie się nieszyfrowaną łącznością miało prowadzić do sytuacji, w której zagłuszano rosyjską korespondencję podczas walk, co znacznie utrudniało działania.
Ponadto Amerykanie dodają, że w działaniach rosyjskich „zdaje się brakować” integracji piechoty, lotnictwa i sił rakietowych. Szczególnie zastanawiający jest brak istotnego zaangażowania rosyjskiego lotnictwa. Być może Rosjanie cały czas obawiają się ukraińskiej obrony przeciwlotniczej. Dzisiaj ukraińskie systemy S-300 strąciły 2 rosyjskie Su-35. Natomiast Ukraińcy stracili w walce MiGa-29.
Ogółem doniesienie amerykańskiego wywiadu często znajdują potwierdzenie w rzeczywistości - sam wybuch wojny, o czym od dawna mówili; czy ataki rakietowe na miasta, przed których dokonaniem ostrzegali rosyjskich dowódców. I to również US Intel donosi, powołując się na źródła z bliskiego kręgu Putina, że władca na Kremlu, mimo że nie sprawia wrażenia mentalnie niestabilnego, to doświadcza wybuchów złości w związku z nieudolną operacją wojskową oraz z ze skalą potępienia międzynarodowego.
To dzisiaj przyjęło kolejny wymiar - ONZ przyjęło dzisiaj większością ⅔ głosów rezolucję potępiającą rosyjską inwazję na Ukrainę. Ze 193 członków organizacji, za było 141 państw, a przeciw tylko 5- sama Rosja, Białoruś, Erytrea, Korea Północna, czy Syria. Iście doborowe towarzystwo. 34 wstrzymało się od głosu – m.in. Chiny, czy Indie. Za rezolucją nie byli nawet tak bliscy sojusznicy Kremla jak Wenezuela, Kuba, czy byłe republiki sowieckie.
Wsparcie ze świata jest nie tylko w czystym świecie dyplomacji, ale materializuje się do twardych liczb. Powołany przez Zelenskiego „legion międzynarodowy” zaczyna się formować. Pierwsze informacje mówią, że chętnych jest już 1000 żołnierzy z całego świata. W tym 70 Japończyków, czy 400 Szwedów. Zapowiadane są kolejne dostawy broni. Bardzo znacząca dostawa ma dotrzeć z Niemiec. Berlin ma dostarczyć 1000szt broni przeciwpancernej oraz 500 wyrzutni Stinger do walki z rosyjskim lotnictwem. A jeszcze tydzień temu jedyne co Niemcy byli skłonni dostarczyć to 5000 hełmów.
W sieci pojawiły się kolejne informacje na temat działań mających utrudnić ruchy rosyjskich wojsk na Białorusi. Oprócz ataku na systemy informatyczne odpowiedzialne za zarządzanie ruchem kolejowym, miało dojść do aktów sabotażu na urządzenia sterowania odpowiadających za działanie semaforów i rozjazdów na wybranych odcinkach linii kolejowych (np. Ostankowicze - Żerd w obw. homelskim).
O ile ta informacja okaże się prawdą, jeszcze bardziej poważny w skutkach mógł być kolejny atak hakerski. Agencja Ukrinform poinformowała, że w wyniku ataku hakerskiego grupy powiązanej z Anonymous, agencja kosmiczna Roskosmos straciła kontrolę nad własnymi satelitami szpiegowskimi. To nie tylko utrata rozpoznania z powietrza, to są potencjalnie twarde miliardy dolarów straty dla Kremla. Jednak, niestety jest to informacja trudna do zweryfikowania.
Trwa informacyjna wojna psychologiczna. W tej bierzemy udział nawet nieświadomie. Użytkownik Twittera Mateusz Fafinski, zwrócił uwagę jak ważny aspekt psychologiczny mogą mieć zamieszczone przez wszystkie media na świecie mapy inwazji. Rosyjskie wojska posuwają się do przodu, a my na mapach prezentowanych w internecie czy telewizji widzimy coraz więcej czerwonego obszaru, podpisanego jako terytoria zajęte, czy okupowane. Taka prezentacja w rzeczywistości wprost służy interesowi Kremla. Im więcej czerwonego, tym bardziej zwycięska Rosja prze do przodu i bardziej zdemotywowani mogą być obrońcy kraju. Tymczasem fakt, że rosyjskie wojska wkroczyły do danego miasta, czy obszaru nie jest bynajmniej równoznaczny ze skuteczną okupacją czy zajęciem tego terytorium. To dalej jest kontestowane. Pojawiają się dziesiątki nagrań, jak woli okupantów przeciwstawiają się cywile, gołymi rękami opierając się czołgom. Z kolei Rosjanie nie mają wojsk policyjnych, które sprawowałyby skuteczną kontrolę nad tymi terenami. Chociaż to może się zmienić. Jednym słowem w przypadku wojny, i wszechogarniającej informacji, nawet mapy mogą mieć wpływ na walkę.
W Rosji władza zakłada coraz większy kaganiec na prawdę. Zamykane są ostatnie, nawet minimalnie liberalne media jak radiostacja Echo Moskwy, rozważane jest zbanowanie platformy YouTube, natomiast do ruchów znanych z książki „1984” Orwella przymierza się rosyjskie ministerstwo prawdy, ekhm, edukacji. Zapowiedziało, że jutro obędą się ogólnokrajowa lekcje na temat „misji wyzwolenia Ukrainy”.
Rosjan i Białorusinów do wyjścia na ulice namawia Aleksiej Navalny. Niemniej póki co, niestety nie ma wielu przykładów, które świadczyłyby o tym, że przewrót w Rosji jest prawdopodobny.
W tym momencie warto zwrócić uwagę, że rosyjskie służby próbują destabilizować sytuację również w Polsce wykorzystując w tym celu kryzys migracyjny. W efekcie okazuje się, że wydarzenia na granicy z listopada zeszłego roku były dla Kremla testem tego co dzieje się teraz. Jednak Polacy i szerzej Europejczycy z otwartym sercem witają osoby uciekające z pogrążonego w wojnie kraju, a Polacy jednoczą się w niesieniu pomocy. I u nas w domu wczoraj pojawiły się 4 kobiety i małe 2 letnie dzieckiem, które z granicy przywiózł mój ojciec. Dwie z nich zostawiły na Ukrainie mężów, którzy walczą o ojczyznę. Mimo to coraz częściej pojawiają się w w polskich mediach niesprawdzone informacje, których celem jest destabilizacja naszego kraju. Należy to wyraźnie podkreślić, zachować spokój i piętnować piątą kolumnę Kremla, która działa w Polsce. Nie dajmy się wykorzystywać, nie szerzmy niesprawdzonych informacji, nie siejmy paniki.
Po tygodniu od początku walk można pokusić się o podsumowanie pierwszego etapu wojny.
Nie można nie zauważyć, że sytuacja wojskowa Ukrainy jest bardzo trudna. Pomimo oporu stawianego przez armię i ludność cywilną wojska rosyjskie posuwają się naprzód. Sytuacja Kijowa nie jest jeszcze nierozstrzygnięta. Wydaje się, że agresor najpierw chce rozprawić się z oporem stawianym przez Charków. Zniszczenie tego miasta ma stanowić wiadomość dla mieszkańców stolicy czym może zakończyć się ich zaangażowanie w obronę.
Woli i determinacji do obrony Ukraińcom nie zabraknie, jednak pomimo załamania się pierwotnego planu ataku, Rosja posiada zasoby, które umożliwiają jej pokonanie Ukrainy. Dowództwo rosyjskich sił zbrojnych otrzymało, zadanie, które będzie chciało wykonać bez względu na koszty i poniesione straty.
Czas weryfikuje również pewne decyzje polityczne. Jako duży błąd, o czym przed wojną alarmowali Amerykanie, była bierność Ukraińców w przygotowaniach do inwazji. Zelensky postanowił nie dokonywać powszechnej mobilizacji, by nie dać argumentów Moskwie. Niestety decyzja podjęta była już znacznie wcześniej. To mogą sugerować przechwycone przez Ukraińców rzekome plany ataku, w teorii zatwierdzone 18 stycznia. Plan inwazji zakładał operację do 20 lutego do 6 marca.
Można był zaminować podejścia na kluczowych kierunkach, przede wszystkim na północy od Kijowa. Postawić zapory, przygotować ładunki wybuchowe, jednym słowem zrobić wszystko by spowolnić atak przeciwnika. Bierność Kijowa też mogła zachęcić Rosjan. Gdyby nie dostawy uzbrojenia last minute z Wielkiej Brytanii i Stanów Zjednoczonych dzisiaj mogłoby być już po sprawie.
Z drugiej strony nadzieję niesie wysokie morale ukraińskiego wojska i niskie agresora, chaos w rosyjskich szeregach i kolejne dostawy broni na Ukrainę. Stopniowo działać będą również sankcje, choć ich wpływ nie będzie miał wpływu na wydarzenia na froncie. Chyba, że przyczynią się do ustępstw ze strony Kremla, choć komunikaty płynące z Moskwy póki co na to nie wskazują.
Ta wojna może się szybko nie skończyć.
Dlatego też chciałbym poinformować, że to ostatnia z dziennych analiz prezentowanych na tym kanale. Ten tydzień to był maraton pracy, którego z uwagi na ograniczone zasoby - czyli dwie osoby - nie jesteśmy w stanie kontynuować. To nie oznacza, że przestaniemy je tworzyć, a jedynie że będą ukazywać się bardziej nieregularnie. Dalej naszą uwagę poświęcać będziemy wyłącznie wojnie na Ukrainie. Przy okazji witam wszystkich nowych widzów na kanale, mam nadzieję, że niedługo będziemy mogli porozmawiać o bardziej przyjemnych rzeczach.