Autonomia państwa.

Rok 2030. Przez północ Europy przechodzi sroga zima. Russia Today zaczyna informować opinię światową o pogłębiającym się w Obwodzie Kaliningradzkim kryzysie humanitarnym. Brakuje żywności i podstawowych środków do życia. Ludzie, rzekomo, umierają na ulicach co skrupulatnie starają się przedstawić rosyjskojęzyczna telewizja i social media. W efekcie czego Moskwa domaga się otwarcia eksterytorialnego korytarza humanitarnego przez Łotwę i Litwę do Kaliningradu. Bałtowie, co zrozumiałe obawiają się postępowania Rosji i przez to ich opieszałość przedstawiana jest opinii światowej jako działanie niehumanitarne. Ryga i Wilno są pod bardzo silną presją polityczną, co pogłębia wybuch zamieszek rosyjskiej mniejszości na Łotwie. Sytuacja eskaluje z godziny na godzinę, a Kreml wyklucza dyplomatycznie państwa bałtyckie i Polskę w grze o równowagę, chcąc rozmawiać najchętniej jedynie z Niemcami i Francuzami. To jest konkretna sytuacja kiedy łamana jest sprawczość i podmiotowość regionu Międzymorza. Jak w takiej sytuacji powinna zachować się Polska? Jest to potencjalny scenariusz symulacji, który w ramach “Projektu 2030, „Dwudziestej Wojny” opracowywany został przez think tank Strategy&Future, ze współpracy z którym powstał ten odcinek. Przyjrzyjmy się wnioskom płynącym z tej analizy.

Czym jest wojna?

Przedstawiony we wstępie scenariusz, na który odpowiedzi poszukamy w tym odcinku nie jest jest z gatunku science-fiction. Zważając na burzliwość czasów, w których żyjemy taka sytuacja nie jest nieprawdopodobna. Na początku należy jednak zaznaczyć, że analizowanie, tego typu, scenariuszy możliwych wydarzeń nie zakłada intencji ich realizacji. W rosyjskich kręgach strategicznych rzeczą oczywistą jest analizowanie wszelkich możliwych koncepcji, nawet tych najmniej prawdopodobnych. Jest to konieczne ponieważ w momencie eskalacji i uruchomienia się sekwencji wydarzeń, czas na podjęcie kluczowych decyzji politycznych skraca się do godzin, a nawet minut. Wtedy już jest za późno na szczegółowe analizy.

Duża część społeczeństwa, w tym jak może się wydawać - polskie elity, na słowo „wojna” wyobrażają sobie scenariusz apokaliptyczny. Jednak wymiana kinetyczna to tylko mały wycinek wojny, czyli rywalizacji o sprawczość. Najważniejsze jest aby dobrze rozegrać pokój, pokazywać swoje zdolności i kontrolę poszczególnych szczebli drabiny eskalacyjnej, aby koszt podjęcia działań ze strony przeciwnika był nieopłacalny.

System bezpieczeństwa kolektywnego, na którym w Polsce opiera się percepcja bycia chronionym, wynika z artykułu 5 Sojuszu Północnoatlantyckiego, który zakłada wspólną reakcję NATO w momencie, gdy jeden z członków zostaje zaatakowany. Jednak tutaj powstaje pytanie - czym jest tak naprawdę atak na państwo? Rosyjska doktryna działań asymetrycznych zakłada całą masę akcji poprzedzających kinetyczną ofensywę wojskową. Te działania destabilizują przeciwnika, czasem nawet zakładają użycie siły, ale nie spełniają wymagań artykułu 5 NATO. Przykładami takich poczynań mogą być: działania prywatnych organizacji paramilitarnych takich jak grupa Wagnera; aktywność lokalnych milicji, które zaobserwować mogliśmy w Donbasie; czy infiltracja rosyjskich sił specjalnych, których operacji Rosjanie nie identyfikują jako element działań wojennych. Oczywiście możemy mieć do czynienia z wszystkimi tymi elementami naraz. Intensyfikacja tych zjawisk, które normatywnie nie są klasyfikowane jako ofensywne działania wojenne, na pewno miałaby miejsce w niniejszym scenariuszu. A na działania asymetryczne należy odpowiedzieć również asymetrycznie.

Niezależność strategiczna

Zaczynając od postaw - to polskie dowództwo musi decydować o tym, gdzie dyslokować własne siły na terenie własnego kraju i nie polegać w tym względzie na Amerykanach. Co więcej, to również Polacy powinni wskazywać Amerykanom rozmieszczenie ich wojsk na terenie Polski. Taka niezależność w działaniu wbrew pozorom zmniejsza ryzyko wojny, bowiem pokazuje przeciwnikowi w regionie - Rosji, operacyjną niezależność Polski i konieczność jej uwzględnienia przy ustalaniu ładu lokalnego. Jednym słowem - zwiększa niepewność po stronie Rosji. Z kolei w momencie, gdy cała decyzyjność jest po stronie USA, Moskwa nie ma interesu w tym by uzgadniać cokolwiek z Warszawą. Wystarczy to zrobić z Waszyngtonem, którego interes nie musi być zbieżny z interesem Polski. Amerykanie mogą, mówiąc kolokwialnie, przehandlować interesy na pomoście bałtycko-czarnomorskim w zamian za korzystne uzgodnienia z Rosją w innej części świata, które uznają za bardziej kluczowe dla swojego interesu narodowego.

Co więcej Polska powinna mieć szczególne wymagania wobec sił zbrojnych USA. Jasno zadeklarować jakie siły zewnętrzne są potrzebne, w danej lokalizacji. Pamiętajmy, że sojusze nie są bezinteresowne - Stany Zjednoczone mają określony interes w tym by być w Europie Środkowej, w tym w Polsce, a więc przedstawianie takich wymagań nie jest niczym niestosownym. W ten sposób polskie dowództwo pokazuje kompetencje w zarządzaniu własną przestrzenią. Obecnie, niestety, z przecieków informacyjnych wynika, że ten proces jest odwrotny - to polscy politycy często pytają się Amerykanów gdzie i jak dyslokować własne siły.

Każde państwo, które w sposób niezależny chce decydować o swoim bezpieczeństwie musi mieć przygotowane plany działań na każdą ewentualność. Tak jak Polska wobec symulacji przedstawionej tutaj - czyli kryzysu humanitarnego w Kaliningradzie. Przykładowo należałoby być gotowym do błyskawicznego udzielenia pomocy przy udziale Czerwonego Krzyża, w koordynacji z wszystkimi państwami w regionie - państwami Bałtyckimi, Szwecją, czy Niemcami. Co, więcej Polska musi mieć znakomite rozeznanie w Obwodzie Kaliningradzkim tj. Kto jest wpływowy, kto przyjmuje łapówki, jacy są lokalni decydenci itd. Konieczna jest wielowymiarowa infiltracja tego obszaru.

Wojsko Polsko musi również stale pokazywać swoje zdolności i ćwiczyć na każdym kierunku operacyjnym. Istotne jest, aby te ćwiczenia były prowadzone samodzielnie. Dając tym samym do zrozumienia, że Polska jest w stanie autonomicznie wyeliminować każdą oś ataku na Warszawę.

Kluczowa - Białoruś

Następny punkt działań, które państwo polskie powinno podjąć przed rozpoczęciem konfliktu może wydawać się kontrowersyjny i nierealny. Pamiętajmy jednak, że mowa jest o 2030 roku - do tego czasu może się wiele zmienić. Chodzi o całkowitą rewizję polityki białoruskiej. Polska powinna znacząco wzmocnić swoją ambasadę w Mińsku, tak aby była to nawet jedna z 3 najważniejszych ambasad RP na świecie. Powinno się tam delegować najlepszych ludzi i nie oszczędzać na środkach, które mają do dyspozycji. Co więcej w rządzie powinien być powołany fachowiec, co najmniej w randze wiceministra, który odpowiadać będzie za całą politykę wschodnią. Musi być to osoba ze świetną znajomością języka rosyjskiego, zrozumieniem regionu i siatką kontaktów. To wszystko powinno być wspierane przez polski biznes, które otrzymywałby pełne wsparcie administracyjne Warszawy. Tak się buduje wpływy.

To wszystko docelowo prowadziłoby do wypracowania z Białorusią umowy o regularnych ćwiczeniach na poziomie batalionu. Najlepiej w okolicy węzła Baranowicze, który jest komunikacyjnym węzłem regionu. Nawet idąc o krok dalej - Polska powinna próbować otworzyć przed Łukaszenką, czy innym decydencie politycznym, który będzie u władzy w 2030 roku, nowe możliwości regionalnego balansowania w postaci tajnej umowy polsko-białoruskiej. Taka umowa pozwalałaby wprowadzić na Białoruś taką samą liczbę żołnierzy co Rosja, jeśli Mińsk zasygnalizuje, że działania rosyjskie są niepożądane. Obecnie 70-80% białoruskiego społeczeństwa opowiada się za neutralnością geostrategiczną państwa, a zatem pewnym balansowaniem wpływów rosyjskich i zachodnich, bez jednoznacznej deklaracji dla jednego z nich. Zatem taka umowa, najlepiej zawarta niepublicznie lub ogłoszona potem przez Mińsk, byłaby jednym z instrumentów Białorusi do lewarowania swojej pozycji między wschodem i zachodem. Taka umowa w efekcie byłaby w interesie Mińska i Warszawy, obsługiwałaby geostrategiczny wybór białoruskiego społeczeństwa oraz podwyższała potencjalny koszt naruszenia terytorium Białorusi przez Rosję.

Kwestia Białorusi została całkowicie wyparta z dyskursu politycznego w Polsce w ostatnich 30 latach, co jest jedną z największych porażek polskiej polityki zagranicznej po zmianach ustrojowych. Nie dość, że jest to obszar o niemalże egzystencjalnym znaczeniu geostrategicznym dla Polski, to Białoruś jest również krajem bardzo bliskim kulturowo Polsce, z którym ta nie ma praktycznie żadnych zaszłości historycznych, tak jak ma to miejsce np. z Ukrainą. Polska posiada odpowiednich ludzi - dyplomatów, analityków, zarządców, o wysokich kompetencjach, jednak obecnie nie mają oni swobody działania. Wynika to z braku wieloletniego planu geostrategicznego, w efekcie czego państwo polskie uprawia politykę doraźną, czyli de facto nie uprawia żadnej polityki. Odrodzenie polityki białoruskiej powinno być jednym podstawowych dążeń polskiej polityki zagranicznej. Taki jest też cel projektu „Dwudziestej Wojny”, który przeprowadza Strategy&Future.

W końcu, co również wydaje się być oczywiste, ale jest nieobecne - Polska powinna mieć własne linie komunikacji z Rosjanami. Nawet taka prozaiczne zaniedbanie sprawia, że Polacy sami rezygnują z roli decydenta we własnym regionie, oddając tę funkcję Waszyngtonowi, Berlinowi, czy Paryżowi. Bezpośrednie dyskusje polskich polityków, z ich rosyjskimi odpowiednikami są kolejnym sygnałem, dającym do zrozumienia, że to Polacy, a nie nikt inny, decydują o własnej przestrzeni.

Kryzys Roku 2030

Przenieśmy się teraz do roku 2030. Konflikt trwa i decyzje należy podejmować tu i teraz. Jakie międzynarodowe opcje wojskowe w czasie kryzysu posiada Warszawa?

Polski batalion stacjonujący w łotewskim Adazi musi być gotowy do opuszczenia łotewskiej bazy w momencie, gdy napięcia z Rosją są bardzo wysokie. Najlepiej, jakby mógł wrócić do Polski, jednak prawdopodobnie będzie to niemożliwe. Niewiele osób w Polsce zdaje sobie sprawę z faktu, że Polska posiada własny kontyngent wojskowy w miejscowości Adazi w Republice Łotewskiej, w ramach Wysuniętej Obecności NATO. W momencie kryzysu będzie to jednak czynnik wiążący Polskę w konflikt. Podobną formę, swego rodzaju zakładników, podczas zimnej wojny pełnił amerykański personel w bazie w niemieckim Ramstein, włączając w to rodziny tych żołnierzy. Nie jest przypadkiem, że Stany Zjednoczone nie mają obecnie podobnej bazy a Łotwie. Nie chodzi o natychmiastowe porzucenie Łotyszy, ale o zachowanie niezależności decyzji o eskalowaniu lub deeskalowaniu polskiego udziału w trakcie kryzysu. Potencjalne rozwiązanie to upoważnienie dowódcy kontyngentu w Adazi do samodzielnego autoryzowania wycofania w razie eskalacji napięcia. W czasie konfliktu nie będzie czasu, aby czekać na instrukcje Warszawy - te muszą być jasne już teraz. Razem z kierunkami i logistyką odwrotu.

Musimy również zdawać sobie sprawę z faktu, iż w momencie wojny obrona państw bałtyckich nie jest możliwa bez skorzystania z terytorium Białorusi. Celem długofalowej polityki rządu polskiego powinno być to, aby było to możliwe za zgodą władz białoruskich. Jednak jeśli będzie to niemożliwe w danej sytuacji geopolitycznej, Polska musi mieć przygotowany scenariusz wejścia bez autoryzacji Mińska. Bez rozszerzenia teatru działań na obszar Białorusi obrona państw bałtyckich wydaje się rzeczą niemożliwą. Siły RP za cel miałyby zabezpieczenie jak najwięcej węzłów kolejowych takich jak - Grodno, Brześć, Wołkowysk, Baranowicze, Łuniniec, czy przedmieścia Mińska - Ratomka i Pomyslishche. Ponadto wojsko powinno posiadać specjalnie wyszkolone brygady zdolne do działań partyzanckich lub sabotażowych za liniami wroga.

Istotny pozostaje również temat Ukrainy, a konkretnie geograficznego wypustu w północno-zachodniej części kraju w postaci Parku Szackiego. Stamtąd bowiem istnieje możliwość wyprowadzenia osi uderzenia na kierunku Chełm, Lublin, Dęblin. W czasie konfliktu wojsko polskie musi być przygotowane do szybkiego przemieszczenia się do obwodu wołyńskiego, aby kontrolować każdy południowy, z perspektywy terytorium Białorusi, atak na kierunku Lublin. Jednak, co ważniejsze, już teraz trzeba wysyłać sygnały poprzez ćwiczenia z Ukrainą na Wołyniu, które dawałby Rosjanom sygnał, iż ten kierunek jest dobrze rozpoznany i zabezpieczony. Potencjalnie większa współpraca z Ukrainą na kierunku białoruskim jeszcze bardziej wiązałaby planowanie rosyjskich planistów.

Można sobie wyobrazić, że czynnik cybernetyczny w latach trzydziestych XXI wieku dalej będzie stale i szybko zyskiwał na znaczeniu, więc ta domena powinna również widnieć wysoko na liście priorytetów inwestycji Wojska Polskiego. Podobnie rzecz się ma z powstaniem floty pojazdów bezzałogowych wewnątrz wojska - zarówno latających jak i lądowych, które dyslokowane byłyby na kierunku Elbląg-Suwałki-Lublin. W czasie kryzysu można w sposób szybki i gwałtowny zwiększyć ich obecność, nie narażając się na straty w ludziach. Ale również wykorzystać je do śledzenia i namierzania ruchów w regionach przygranicznych. To bardzo ważny szczebel drabiny eskalacyjnej, jednak poniżej progu wojny, a zatem jeden z elementów bezpośredniej odpowiedzi na asymetryczne działania Moskwy.

Plan konfliktu obejmuje również wojska ciężkie, tzw. hardware. Jaka będzie postawa całego wojska? Należy przygotować odwody między Łodzią, a Warszawą. Odwód ciężki, pancerny musi być rozmieszczony tak, aby mógł się komunikować na wszystkie osie; czyli: wzdłuż Wisły na północ od Warszawy; na północ i południe od Narwii; na północ i południe od Bugu oraz na północ od Wieprza. Z punktu widzenia geografii obszar w okolicach Strykowa, pod Łodzią daje tą możliwość. Logistyka wewnętrznych operacji również jest bardzo istotna np. przemieszczanie się po kraju nie mogłoby się odbywać po autostradach i drogach szybkiego ruchu, bowiem bardzo trudno jest z nich zjechać i ograniczone są licznymi barierami. Kolejnym wnioskiem dla Wojska Polskiego jest zatem konieczność ćwiczenia poruszania się po kraju mniej uczęszczanymi drogami. Jednym słowem - trzeba wyjeżdżać w teren, zwłaszcza na ścianie wschodniej.

Si vis pacem, para bellum

Przedstawiony scenariusz to jeden z wielu, które może się objawić w nadchodzących, niespokojnych latach. Szukanie odpowiedzi i podejmowanie realnych działań leży w fundamentalnym interesie każdego państwa, w tym Polski. Symulacje polityczne tego typu nie są niczym nowym w gabinetach na Kremlu, czy w Pentagonie. Ich celem nie jest „wywołanie wilka z lasu”, czyli dążenie do wywołania takiej sekwencji. Wręcz przeciwnie, kompetentne przygotowanie się, wykonanie wielodomenowego ćwiczenia umysłowego przez polskie elity polityczne i wojskowe zmniejsza prawdopodobieństwo konfliktu. Świadczy o wzięciu odpowiedzialności za własną przestrzeń i zmusza Rosjan do brania Polski pod uwagę w architekturze bezpieczeństwa na pomoście bałtycko-czarnomorskim. Celem projektu “Dwudziestej Wojny” jest wywołanie debaty publicznej na ten temat i uświadomienie społeczeństwa, że wojna nowej generacji, którą na wielu frontach praktykuje Kreml, ma niewiele wspólnego z apokalipsą. Masy żołnierzy, wojna nuklearna, śmierć. To jest szczyt drabiny eskalacyjnej. Jednakże poniżej progu wojny, której definicję wyznacza chroniący nas artykuł 5 karty NATO, Moskwa ma mnóstwo działań asymetrycznych, na które również Polska powinna znaleźć odpowiedź.

Po więcej informacji zapraszam na stronę i kanał YouTube Strategy&Future. Znajdziecie tam również drugi wspólny odcinek omawiający projekt 2030 - Dwudziestej Wojny, jak i inne rozmowy, analizy i filmy, także z gościnnym udziałem Good Times Bad Times.

Źródła:

Analiza przygotowana z ekspertami Strategy&Future