- Hubert Walas
Na ostrzu noża.
Od co najmniej 3 miesięcy nad kontynentem europejskim wisi perspektywa wojny. Wojny, o skali jakiej te ziemie nie widziały od blisko 80 lat. Jeszcze kilka-kilkanaście lat temu perspektywa dużego, konwencjonalnego konfliktu zbrojnego na półwyspie europejskim wydawała się dla wszystkich totalną abstrakcją. Wraz z kolejnymi rosyjskimi eszelonami przesuwanymi pod granicę ukraińską i groźbami rosyjskich dyplomatów, że Rosja jest gotowa na inwazję, nikt nie ma już wątpliwości co do realności tego zagrożenia. Czy czas już sporządzać przedwojenne kroniki?
Kroniki przedwojnia?
Minęło już 2 miesiące od naszego ostatniego materiału o kryzysie ukraińsko-rosyjskim, w którym przybliżyliśmy kwestię mobilizacji wojsk oraz logikę Moskwy, która za tym stoi. W międzyczasie sytuacja cały czas eskaluje, a perspektywa wojny przestała być pojęciem abstrakcyjnym i teraz stanowi realne zagrożenie. W ostatnich tygodniach mamy do czynienia z niezliczonymi spotkaniami dyplomatycznymi, debatami strategicznymi oraz zakulisowymi działaniami, którymi obdzielić można by niemal całą poprzednią dekadę. Tak w praktyce wygląda łamanie się międzynarodowego ładu, o czym mówimy od początku działania tego kanału. Zacznijmy od przyjrzenia się kluczowym spotkaniom na linii Zachód-Rosja, których świadkami byliśmy w ostatnich tygodniach.
10.01.2022. Genewa, Szwajcaria. Spotkanie USA - Rosja.
Czołowi dyplomaci:
Rosja - wiceminister spraw zagranicznych Sergei Ryabkov
USA - zastępca sekretarza stanu Wendy Sherman
8 godzinne spotkanie głównie przebiegło pod dyktando żądań, które Federacja Rosyjska zgłosiła względem NATO, a konkretniej Stanów Zjednoczonych, jeszcze przed spotkaniem. A te były następujące:
- Rosja domaga się formalnych zapewnień końca dalszej ekspansji NATO na wschód. Tu przede wszystkim chodzi o Ukrainę i Gruzję. Reprezentujący rosyjską delegację Ryabkov powiedział: „dla nas absolutnie konieczne jest, by mieć pewność że Ukraina nigdy, przenigdy nie zostanie członkiem NATO”. Jednak co więcej, taki zapis obejmowałoby również Szwecję i Finlandię.
- Rosja oczekuje od NATO braku przeprowadzania ćwiczeń, tworzenia obiektów wojskowych i wycofanie wspólnych wojsk z państw członkowskich sojuszu, które dołączyły do niego po 1997 roku. W praktyce mowa tu o Państwach Bałtyckich, Polsce, czy Rumunii.
- Także w tychże państwach Rosja domaga się braku rozmieszczeń broni, które Rosja uzna za broń uderzeniową.
Jednym słowem Rosja domaga się powrotu architektury bezpieczeństwa sprzed ponad 20 lat. USA i sojusznicy NATO uznali te roszczenia za absurdalne i że „nie mogą stanowić początku rozmów”. Akcesja do NATO zależy tylko od chęci danego państwa do przystąpienia do sojuszu oraz państw członkowskich, które taką akcesję akceptują. Odnośnie Ukrainy, Waszyngton powiedział, że rości sobie prawo do dwustronnych rozmów z Kijowem i nie chce rozmawiać o Ukrainie bez Ukrainy. Jednym słowem obie strony pozostały przy swoich stanowiskach.
12.01.2022. Bruksela, Belgia. Spotkanie Rada NATO - Rosja.
Czołowi dyplomaci:
NATO - sekretarz generalny Jens Stoltenberg
Rosja - wiceminister spraw zagranicznych Alexander Grushko
USA - zastępca sekretarza stanu Wendy Sherman
Podczas spotkania Jens Stoltenberg zaznaczył, że „Możemy dyskutować o wielu kwestiach, ale nie o fundamentach sojuszu”. I dalej: „Istnieje realne ryzyko nowego konfliktu zbrojnego w Europie. Mamy jasno sprecyzowane poglądy, więc przekazaliśmy też Rosji wiadomość, że jeśli użyją siły militarnej, to będą surowe konsekwencje; sankcje gospodarcze; sankcje polityczne." Wszyscy członkowie NATO zgodnie odrzucili rosyjskie żądania.
Reprezentujący Federację Rosyjską Grushko podtrzymał linię Kremla z ostatnich rozmów z USA, przy tym ponownie zanegował obecność wojsk rosyjskich w Donbasie i Ługańsku. Grushko przedstawił kraje NATO jako agresorów, a Rosję jako rozjemcę. „Jeśli NATO chce z nami współpracować, musi wziąć pod uwagę rolę Rosji jako gwaranta pokoju". Nie trudno zauważyć, że NATO próbuje utrzymać spójny pogląd, jednak spójność sojuszu jest łamana przez politykę Niemców i Francuzów.
13.01.2022. Wiedeń. Austria. Posiedzenie stałej rady OBWE.
Czołowi dyplomaci:
OBWE - przewodniczący rady w 2022 roku, minister spraw zagranicznych Polski -Zbigniew Rau
Ukraina - minister spraw zagranicznych Ukrainy - Dmytro Kuleba
Rosja - stały przedstawiciel Rosji przy OBWE - Aleksandr Lukashevich
USA - ambasador przy OBWE - Michael R. Carpenter
„Wydaje się, że ryzyko wojny na obszarze OBWE jest obecnie większe niż kiedykolwiek w ciągu ostatnich 30 lat" - powiedział polski minister spraw zagranicznych Zbigniew Rau, rozpoczynając roczne przewodnictwo Polski w liczącej 57 członków organizacji bezpieczeństwa.
Rosja ustami Łukaszewicza dalej eskaluje napięcie. „Jeśli nie usłyszymy konstruktywnej odpowiedzi na nasze propozycje w rozsądnym terminie i agresywna linia postępowania wobec Rosji będzie kontynuowana, będziemy zmuszeni wyciągnąć odpowiednie wnioski i podjąć wszelkie niezbędne środki w celu zapewnienia równowagi strategicznej i wyeliminowania niedopuszczalnych zagrożeń dla naszego bezpieczeństwa narodowego,". Do tego dodał, że Rosja kocha pokój, ale nie za wszelką cenę. Gwarancje, których domaga się Kreml są bezwarunkową koniecznością.
To jedyny format tego szczebla, w którym udział wzięli także Ukraińcy. Z jego przebiegu zadowolony był przedstawiciel Kijowa Dmytro Kuleba. „Uważam, że jedynym sposobem, by zapobiec rozwiązywaniu problemów siłą ze strony Rosji, jest kontynuowanie dyskusji w ustalonych formatach, w szczególności w OBWE".
Amerykańska delegacja ponownie odrzuciła rosyjskie ultimatum. Powtarzający się motyw kolejnych spotkań zaczyna przypominać retorykę Zimnej Wojny.
14.01.2022. Brest, Francja. Nieformalne spotkanie ministrów spraw zagranicznych UE.
Czołowi dyplomaci:
UE - wysoki przedstawiciel UE ds. Spraw międzynarodowych i bezpieczeństwa, Josep Borrell.
A także pozostali ministrowie SZ UE
Było to relatywnie najmniej istotne z wszystkich czterech formatów z racji braku realnej sprawczości Unii Europejskiej w polityce międzynarodowej. Josep Borrell w reakcji na wcześniejszy atak cybernetyczny zapowiedział pomoc Ukrainie i wyraził ubolewanie, że do niego doszło. Podążyły za tym stałe slogany o kontynuowaniu bliskiej współpracy z USA oraz chęci rozwiązania kryzysu przez dyplomację.
Po tych wszystkich spotkaniach następujące pytanie dalej wisi jednak w powietrzu - czy Kreml dąży do prawdziwych negocjacji „give&take”, czy też wykorzysta odrzucenie swoich żądań jako pretekst do akcji militarnej przeciwko Ukrainie? Niestety, coraz bardziej wygląda to na to drugie.
Nie jest jednak tak, że polityka Moskwy jest bezkosztowa. Roszczenia Federacji Rosyjskiej uderzyły w prawo do wolności strategicznej krajów północy Starego Kontynentu - Szwecji i Finlandii. Mimo, że obie stolice już teraz ściśle współpracują z NATO i mogłyby niemal „z dnia na dzień” wstąpić do sojuszu, to zarówno Sztokholm, jak i Helsinki cenią sobie strategiczną neutralność. Aczkolwiek działania Moskwy wywołały gorącą debatę w obu nordyckich państwach. “Wstąpienie do NATO zależy od nas” - stanowczo oznajmiła szwedzka minister spraw zagranicznych Ann Linde. Badanie z zeszłego roku wskazało, że 46% Szwedów jest za dołączeniem do NATO. To 17% wzrost w porównaniu do 2012 roku. Po działaniach Rosji, nastroje mogły się jeszcze bardziej przesunąć w stronę aplikacji do NATO.
Takie samo podejście dominuje u wschodniego sąsiada Szwecji - Finlandii. Jeden z fińskich ministrów powiedział, że Finlandia jest „bliżej NATO, niż kiedykolwiek wcześniej” . To duża zmiana w stosunku do lat zimnowojennych, kiedy to Helsinki każdą strategiczną decyzję konsultowały najpierw z Moskwą. Prawdopodobne jest, że gdyby do sojuszu wstąpiła Szwecja, za nią podążyłaby Finlandia, tak by nie zostać w próżni bezpieczeństwa między NATO, a Rosją. Jednak nawet jeśli Helsinki i Sztokholm nie wejdą w najbliższym czasie do NATO, to debata w obu stolicach zasygnalizowała nową erę w stosunkach z Moskwą.
Nowej ery w stosunkach z Moskwą, mimo jej skrajnie agresywnej postawy w ostatnich miesiącach, konsekwentnie nie chcą za Niemcy, a konkretnie nowy niemiecki rząd. Swoimi działaniami w ostatnim czasie Berlin wykazuje bliższe przywiązanie do strategicznego partnerstwa z Federacją Rosyjską, niż z NATO. Mimo, że jest to mocna teza, Niemcy dostarczają wielu argumentów, że tak w istocie jest. Celem niemieckiej polityki jest zachowanie statusu dystrybutora importowanych z Rosji węglowodorów na półwyspie europejskim. Rdzeniem tej strategii są gazociągi Nord Stream, o których wielokrotnie wspominaliśmy na łamach tej serii. Utrzymanie statusu quo jest dla Niemiec na tyle istotne, że Berlin, kosztem Kijowa, pośrednio w tym konflikcie wspiera Moskwę.
Niemcy nie dość, że zablokowały sprzedaż Ukrainie systemów obronnych wewnątrz NATO za które Kijów zapłacił, to zdecydowały się również zablokować kraj trzeci w chęci przekazania na Ukrainę broni wytworzonych w RFN. To z bronią niemieckiej produkcji planowała uczynić Estonia. Stany Zjednoczone, mimo że mają podobne zapisy kontraktowe przy sprzedaży broni, nie czyniły w tej kwestii problemów państwom bałtyckim. Berlin broni się argumentem zachowania doktryny braku militarnego rozwiązania rosyjsko-ukraińskiego konfliktu i koniecznością zastosowania środków dyplomatycznych. Ponadto Niemcy powołują się na własne wytyczne, które nie pozwalają na wydawanie zezwoleń eksportowych do państw trzecich, które „uwikłane są” w konflikty zbrojne.
Ale po pierwsze, art.51 tej ustawy mówi o prawie do samoobrony w przypadku napaści zbrojnej, więc Berlin w przypadku woli politycznej mógłby dla Kijowa uczynić wyjątek. A po drugie pryncypialne podejście nie przeszkodziło Berlinowi w realizacji potężnego kontraktu na sprzedaż broni do Egiptu, opiewającego na 4.3 mld euro. Egipt jest czynnym aktorem w wojnie Jemeńskiej po stronie koalicji Arabii Saudyjskiej.
Jakby tego było mało, przed kilkoma dniami, oliwy do ognia dolał dowódca niemieckiej marynarki wiceadmirał Kay-Achim Schönbach. Berlin odciął się od słów admirała, a on sam za nie przeprosił i pod presją ustąpił ze stanowiska. Jednak stwierdzenia, że Krym jest już stracony i nawoływania do okazania szacunku Putinowi pokazują zakulisowe opinie części niemieckich elit.
Coraz silniejsze protesty względem takiego prowadzenia spraw międzynarodowych występują wewnątrz samych Niemiec. Swoje oburzenie polityką Berlina wyraziła duża grupa niemieckich ekspertów z niszy stosunków międzynarodowych. Pod opublikowanym w Die Zeit listem podpisało się 73 z nich, w którym apelują oni o zmianę kursu strategicznego Niemiec. Piszą „Zbrodnie hitlerowskich Niemiec na terytorium dzisiejszej Rosji w latach 1941-1944 nie nadają się do usprawiedliwienia niemieckiej niechęci do reagowania na kremlowski rewanżyzm i nihilizm w świetle prawa międzynarodowego. Zwłaszcza nie wtedy, gdy - jak w przypadku Ukrainy - chodzi o rosyjską inwazję na uznane przez społeczność międzynarodową terytorium innego narodu, który padł ofiarą dawnych niemieckich działań ekspansjonistycznych.”
Niemcy boleśnie na własnej skórze i na własne życzenie przekonują się, także o wiarygodności Rosji jako dostawcy gazu. W mediach trwa szeroka debata o tym, czy Moskwa przerwie dostawy i co wtedy robić.
Jednak póki co Berlin poza apelami o rozwiązania dyplomatyczne, które w praktyce są pustosłowiem, nabiera wody w usta i liczy, że sytuacja sama się rozwiąże, a Niemcy zjedzą ciastko i nadal je będą mieli.
Sprowokowani do wojny
Opinia zachodnia jest nam generalnie znana. Rosja używa swojej przewagi militarnej do przeforsowania korzystnych dla siebie rozwiązań politycznych. Korzystając z korzystnej koniunktury międzynarodowej - przeorientowania Amerykanów na Pacyfik, słabości militarnej Europy, czy rozbicia spójności NATO. Jednak jak na obecny kryzys patrzy rosyjskie społeczeństwo? To wszak bardzo istotny czynnik w tej układance, jako że ciężar rosyjskiej agresji jak zawsze koniec końców spada na przeciętnego Rosjanina. To w swoim artykule przedstawia Denis Volkov, dyrektor Levada Center, największego i najbardziej niezależnego centrum analitycznego w Rosji. O autonomii Levady świadczy chociażby fakt, że Kreml swego czasu uznał ją za centrum obcych wpływów, a stało się to po negatywnych dla rządu wynikach sondaży. Spójrzmy zatem co o potencjalnej wojnie sądzi rosyjskie społeczeństwo przez pryzmat sondaży przeprowadzanych przez Levadę.
50% Rosjan uważa, że napięcia na zachodzie Rosji nie eskalują w wojnę. Przeciwnego zdania jest 39%. To duży wzrost względem np. roku 2019, kiedy to tego zdania było 14% społeczeństwa. Natomiast na pytanie, czy “obawiasz się wojny”, twierdząco odpowiedziało, aż 62% Rosjan. To rekord w całej historii badań.
W kwestii odpowiedzialności za obecne wydarzenia - odpowiedź jest jednoznaczna. 50% winą obarcza USA i NATO, podczas gdy 4% winowajców widzi na Kremlu. Rosjanie zgodnie podzielają pogląd, że “Rosja jest celowo wciągana do wojny” i “prowokowana, nie może zrobić nic innego, jak tylko odpowiedzieć”. Volkov przytacza niektóre wypowiedzi: „Oni chcą zaatakować Rosję tak jak kiedyś. Szukają nacisku m.in. przez Ukrainę i Białoruś. 'Sytuacja z uchodźcami na granicy białorusko-polskiej... o mało nie przerodziła się w wojnę... Musielibyśmy interweniować. I to by było na tyle: zostalibyśmy wciągnięci w wojnę!" lub inny cytat „Prowokują nas celowo, żeby nałożyć sankcje, żeby znowu pogorszyła się gospodarka, żeby waluta się osłabiła. Rosja będzie musiała odpowiedzieć. Ze wszystkich stron nas szczypią, gryzą nas. Co mamy robić? Poddać się?". To jest powtarzający się motyw wypowiedzi.
Wielu Rosjan uznaje rozszerzanie NATO na wschód po rozpadzie ZSRR i jak i obecność wojsk NATO na terytorium Ukrainy za imperialny projekt zagrażający Rosji. „NATO rozszerza się na wschód. Musicie się zgodzić, że amerykańskie samoloty i okręty są na Morzu Czarnym, gromadzą się i następuje ekspansja na wschód, na Ukrainę. Ukraina wpuszcza wszystko, zbliża się do naszych granic. Musimy chronić nasze granice". Problem z tym argumentem jest taki, że wszystkie te działania są wyrazem woli mieszkańców krajów NATO, lub państw z NATO współpracujących. Z kolei pakt północnoatlantycki z definicji jest sojuszem defensywnym. Nikt z państw członkowskich nie ma zamiaru prowadzić jakichkolwiek agresywnych działań wymierzonych w Federację Rosyjską. A nawet gdyby do tego doszło, pozostanie w tych działaniach osamotniony, ponieważ w takiej sytuacji uruchomienie artykułu 5 NATO jest niemożliwe.
Z drugiej strony rosyjskie społeczeństwo wydaje się być znudzone nieustanną walką z Zachodem i poniekąd zobojętniałe na ciągłą sinusoidę eskalacji i deeskalacji. Tak jak aneksja Krymu została entuzjastycznie przyjęta przez Rosjan, co pokazywały sondaże popularności Putina i rządu, tak obecny kryzys nie przysparza Kremlowi sympatii. Poparcie dla prezydenta, premiera i rządu stopniowo spada. Wg. niektórych ekspertów rosyjska polityka zagraniczna jest przedłużeniem walki o legitymizację wewnętrzną. Znaczyłoby to, że skoro sondaże spadają, nie warto eskalować. Do tego, co bardzo istotne, aż 80% Rosjan deklaruje chęć poprawy relacji z USA i Zachodem. Jednakże niestety naiwne byłoby ekstrapolowanie logiki całości społeczeństwa, na grupę osób rządzących Rosją.
Podnoszenie ceny
Mimo, że żaden kraj nie oferuje Ukrainie bezpośredniej pomocy wojskowej w odparciu potencjalnej ofensywy ze strony Federacji Rosyjskiej, to jednak istnieje szereg państw, które udzielają Kijowowi pomocy w postaci wsparcia dyplomatycznego, szkoleń wojskowych i przede wszystkim w zakresie transferów broni.
To m.in. robią wspomniane wcześniej Państwa Bałtyckie - Estonia, Łotwa i Litwa, które dostarczyły zestawy przeciwlotnicze Stinger i przeciwpancerne Javelin, czy Czechy, które przekazały amunicję przeciwpancerną. Część pomocy może być przekazywana kanałami niejawnymi. Przecieki medialne sugerują, że może tak być w przypadku np. Polski. Ukrainę militarnie wspierają jednak przede wszystkim anglosasi - Wielka Brytania i USA, zgodnie z doktryną „offshore balancing” „odległego balansowania”. Brytyjczycy przekazali Ukraińcom dużą ilość broni przeciwpancernej NLAW, zaś Amerykanie w ramach pomocy militarnej w wysokości $200mln, transferują na Ukrainę m.in Javeliny, Stingery oraz śmigłowce Mi-17. Te informację mogą się zmieniać w czasie rzeczywistym, więc w momencie publikacji tego materiału, ta lista może być niepełna.
Niestety nie należy mieć złudzeń, że takie wsparcie wystarczy by podnieść koszt wojny po stronie Rosji do tego stopnia, by ta przestałą się Kremlowi kalkulować. Charakter nagromadzenia wojsk przy granicy z Ukrainą sugeruje, że Rosja będzie mieć możliwość przeprowadzenia wielkoskalowych, połączonych operacji ofensywnych na Ukrainę. Dziesiątki tysięcy żołnierzy, tysiące wozów bojowych, setki samolotów myśliwskich. Inwazja z dużym prawdopodobieństwem zaczęłaby się od dewastujących ataków rakietowych z lądu, powietrza i morza, które uderzyłyby w ukraińskie centra dowodzenia, lotniska i punkty logistyczne. Wojsko ukraińskie od początku byłoby otoczone niemal z każdej strony, a wojska rosyjskie atakujące z kierunku północnego z Białorusi musiałyby pokonać raptem 100km by zdobyć Kijów.
Ukraińcy dysponują głównie postsowieckim sprzętem, który Rosjanie doskonale znają i wiedzą jak neutralizować. Lekkie systemy przeciwpancerne, które teraz dostała Ukraina dobrze sprawdzają się w relatywnie statycznym konflikcie np. W Donbasie, jednak zmasowany ataku artyleryjski i rakietowy to zupełnie inna historia. Jedyne systemy uzbrojenia, które mogłyby w sposób wiarygodny pociągnąć za sobą koszty mogące zmienić kalkulacje Rosji to rakiety ziemia-powietrze i samoloty bojowe. Dostarczenie tych systemów Ukraińcom przez Stany Zjednoczone jest jednak bardzo mało prawdopodobne. A nawet gdyby zaistniała taka wola, to przeszkolenie załóg zajęłoby miesiące. Co nie zmienia faktu, że duch do walki i morale ukraińskiego wojska jest bardzo wysokie. Kijów deklaruje, że będzie walczył do końca.
W arsenale Zachodu pozostaje jednak jeszcze jedna, potężna broń, w ostatnich latach nieco zakurzona - sankcje. Te w ostatnich latach wydają się nam bronią nieefektywną względem Rosji. Jest tak dlatego, że USA, czy Unia Europejska stosowały je w bardzo ograniczonej skali. Rosja ostatnie 30 lat spędziła na integracji gospodarczej ze Stanami Zjednoczonymi i Europą. Argument, że pomoc w modernizacji Rosji przyniesie bardziej przyjazną klasę rządzącą, został obalony. Rosja wykorzystała zyski z tej strategii do sfinansowania wysoce skutecznego programu modernizacji wojska. Jednak Rosja potrzebuje zachodnich produktów i technologii o wiele bardziej, niż Zachód potrzebuje rosyjskich towarów. Daje to Stanom Zjednoczonym potężne dźwignie, z których jeszcze nie korzystały. By odniosły one zamierzony skutek tym razem muszą być bardziej zdecydowane i dobrze zaplanowane - o tym przekonują Edward Fishman oraz Chris Miller w swoim ostatnim artykule dla Politico.
Po pierwsze Zachód musiałby odejść od strategii „mądrych i dopasowanych” sankcji, które uderzyłyby tylko w tych złych gości. Niestety jest to niewykonalne. By sankcję rzeczywiście Moskwę zabolały, USA i UE również musi ponieść część kosztów. Po drugie, należy odejść od stopniowania sankcji wraz z eskalowaniem konfliktu - to nie również działa. Od samego początku administracja Bidena musi zasygnalizować nałożenie maksymalnie dotkliwych sankcji na całą rosyjską gospodarkę, nie tylko „określone cele”. Po trzecie muszą być dobrze przemyślane i zaplanowane. Co proponują Fishman i Miller? Oprócz obłożenia sankcjami gazociągu Nord Stream 2 oraz odcięcia Moskwy od SWIFT, o czym mówiliśmy w poprzednim materiale, na stole leży kilka nowych propozycji. To np. groźba odcięcia największych rosyjskich banków takich jak Sberbank, VTB, czy Gazprombank od amerykańskiego systemu finansowego. Co utrudniłoby, a nawet całkowicie uniemożliwiło, każdemu na świecie transakcje z tymi instytucjami. Idąc dalej, Waszyngton podobnie jak w przypadku Iranu, mógłby usankcjonować eksport rosyjskich węglowodorów - ropy i gazu. Tu z pewnością opór Europy byłby znaczny. Co więcej, sankcje objąć mogłyby również rosyjski import, np. elektronikę użytkową, części samochodowe, czy maszynerię precyzyjną.
Jeśli takie kroki zostałyby zakomunikowane odpowiednio szybko, podniosłyby koszt inwazji na Ukrainę do stopnia, którego nie zapewni w tym momencie żadna pomoc militarna. Czy Waszyngton jest gotowy na taki krok?
Źródła:
https://www.ft.com/content/c237a37b-eeca-45b1-99b2-746c9d10a059
https://www.reuters.com/world/europe/prospects-dim-us-russia-start-tense-talks-over-ukraine-crisis-2022-01-10/
https://www.politico.eu/article/nato-russia-in-a-standoff-after-talks-in-brussels/
https://www.telegraph.co.uk/world-news/2022/01/08/finland-sweden-closer-has-ever-joining-nato-putins-threats-backfire/
https://apnews.com/article/business-germany-europe-middle-east-egypt-ad646e3d6d523a264f177e200f37fe39
https://www.wsj.com/articles/germany-blocks-nato-ally-from-transferring-weapons-to-ukraine-11642790772
https://www.zeit.de/politik/ausland/2022-01/deutsche-russlandpolitik-korrektur-forderung-sicherheitspolitik/seite-3?utm_referrer=https%3A%2F%2Ft.co%2F
https://twitter.com/sidhant/status/1484608264142987268
https://twitter.com/mlkedzierski/status/1484164528208236550
https://cepa.org/germanys-paralyzing-fear-of-war/
https://www.ft.com/content/c237a37b-eeca-45b1-99b2-746c9d10a059
https://www.gov.uk/government/news/an-article-by-the-defence-secretary-on-the-situation-in-ukraine
https://www.ridl.io/en/we-are-being-dragged-into-a-war/?fbclid=IwAR1zlODI-gQSPfLk6m4PTxh7HTwPSdlfKXONZsYf4Ohvc0S0PkmlhJ2ppws
https://www.levada.ru/2021/12/14/obostrenie-v-donbasse/
https://twitter.com/mwpotocki/status/1483859456681205762
https://twitter.com/Pabriks/status/1484560081853243397
https://myprivacy.dpgmedia.nl/consent?siteKey=V9f6VUvlHxq9wKIN&callbackUrl=https%3A%2F%2Fwww.ad.nl%2Fprivacy-gate%2Faccept-tcf2%3FredirectUri%3D%252Fpolitiek%252Fkabinet-staat-open-voor-defensieve-wapenleveranties-aan-oekraine~a9e97ea8%252F
https://www.politico.com/news/2022/01/19/us-allies-ukraine-weapons-russia-invasion-527375
https://foreignpolicy.com/2022/01/21/weapons-ukraine-russia-invasion-military/
https://www.politico.com/news/magazine/2022/01/21/russia-sanctions-stop-putin-energy-markets-us-invasion-527524