- Hubert Walas
Pucz Prigozhina.
W piątek 23 czerwca, blisko półtora roku od rozpoczęcia zbrojnej inwazji Rosji na Ukrainę, byliśmy świadkami największego dotąd namacalnego dowodu słabości systemu Federacji Rosyjskiej. Yevgeniy Prigozhin, wraz z grupą najemników PMC Wagner, dokonał zbrojnego puczu skierowanego w moskiewską wierchuszkę wojskową. Mimo, że Wagner finalnie nie dotarł do Moskwy, a konwój zawrócił 200km przed rosyjską stolicą, to reperkusje tego wydarzenia odcisną na kremlowskim reżimie wielkie piętno.
Od miesięcy, a nawet lat, Prigozhin pozostawał w otwartym konflikcie z czołowym dowództwem rosyjskiej armii. Przede wszystkim Ministrem Obrony Sergiejem Shoigu i szefem sztabu Valerym Gerasimovem. Podczas trwającej wojny Prizoghin wypowiedział wiele tyrad na temat obu, m.in. oskarżając rosyjskiej ministerstwo obrony pod kierownictwem Shoigu o celowe ograniczanie dostaw amunicji dla PMC Wagner Prigozhina.
13 czerwca Władimir Putin nakazał wszystkim najemnikom i ochotnikom podpisanie kontraktów z rosyjskim ministerstwem obrony celem uzyskania statusu prawnego, oraz by otrzymywać świadczenia socjalne. Niemniej Prigozhin od razu uciął możliwość podpisywania czegokolwiek przez ludzi Wagnera. „Wagner nie podpisze żadnych kontraktów z Shoigu” powiedział. Dało się jednak zauważyć coraz mocniejszy pływ Shoigu na Putina, by ten dyscyplinował lub wręcz obalił Prigozhina i jego PMC Wagner. Tym samym pętla na jego szyi zaciskała się coraz mocniej.
Dziesięć dni później Prigozhin odbył kolejną sesję wylewania pomyj na rosyjskie dowództwo, tym razem szczególnie dosadną. Powiedział, że rosyjskie społeczeństwo zostało oszukane i Donbas był plądrowany przez Rosjan od 2014 roku, a „specjalna operacja militarna” wywołana został przez personalne ambicje Shoigu i chęć rządzącego Rosją klanu by zrobić Medvedchuka prezydentem Ukrainy. Rosjanin wypowiedział się także na temat obecnie trwajacej wojny twierdząc, że dowództwo wojskowe nie dba o liczbę poległych, a rosyjskie linie na Zaporożu i Chersońszczyźnie są łamane i wkrótce podzielą los Charkowa i Chersonia.
Mniej więcej w tym samym czasie na rosyjskich kanałach Telegram zaczęły pojawiać się informacje o rzekomym rozkazie aresztowania sił Wagnera, jeśli Ci nie zechcą podpisywać kontraktów z ministerstwem. Odmowa miałaby się wiązać z egzekucją.
Czara goryczy przelała się tego samego dnia wieczorem. Prigozhin powiedział, że PMC Wagner broniąc honoru Rosji i rosyjskiej armii został bezwstydnie oszukany. Prigozhin twierdził, że byli gotowi pójść na koncesje, złożyć broń i znaleźć rozwiązanie. Jednak rosyjskie ministerstwo obrony zdecydowało się zniszczyć grupę i przeprowadziło atak rakietowy na tyły Wagnera, a śmierć ponieść miało wielu żołnierzy. „Kolejny krok należy do nas” - tak Prigozhin zakończył wiadomość. Chwilę później ogłosił „wojnę z Rosjyjskim Ministerstwem Obrony”.
„Rada Dowódców PMC Wagner podjęła decyzję: zło wyrządzone przez wojskowe kierownictwo kraju musi zostać powstrzymane.” - tak brzmiał początek komunikatu. W kolejnych wiadomościach Prigozhin nazwał rebelię „marszem po sprawiedliwość”.
W następnych godzinach wydarzenia toczyły się już bardzo szybko. Prigozhin ogłosił, że „jest nas 25 000 i każdy może dołączyć”. W nocy, bez walki, siły Wagnera wkroczyły do, zamieszkałego przez ponad milion osób, Rostowa nad Donem - kluczowego miasta kontekście rosyjskiej logistyki wojennej. Zajęto siedzibę Południowego Okręgu Wojskowego, FSB, budynki lokalnej administracji, czy lotnisko. Ale na tym Wagner nie poprzestał. Kierunek na Moskwę obrał wielki konwój złożony z kilkuset sztuk sprzętu wojskowego celem obalenia, jak twierdził Prigozhin, wierchuszki dowództwa wojskowego.
W Moskwie zdano sobie sprawę z powagi sytuacji i rozpoczęła się panika. Przemówić do rozsądku Wagnerowców miał m.in. generał Surovikin - w przeszłości będący w bliskich relacjach z Prigozhinem. Federalna Służba Bezpieczeństwa wezwała Wagnerowców do odmowy wykonywania zbrodniczych rozkazów Prigożyna i aresztowanie go w imieniu legalnych władz. Prokuratura Generalna wszczęła przeciwko niemu śledztwo ws. zbrojnego buntu. W Moskwie wprowadzono plan „Forteca” - zaczęto blokować i niszczyć drogi i mosty prowadzące do miasta od południa. W końcu z odezwą do narodu przemówił także wódz naczelny - Władimir Putin.
„Chcą podzielić nas tak jak w 1917. Każdy wewnętrzny bunt jest śmiertelnie groźny dla naszego narodu. Zdrada”. - grzmiał Władimir Putin. Orędzie do narodu jasno deklarowało powagę sytuacji. Bunt, pucz, zamach stanu, wojna domowa - jakiegokolwiek określenia byśmy nie używali - sytuacja dla Kremla była dramatyczna. Ponadto o ile wcześniej bunt Prigozhina nie był wycelowany w prezydenta, tylko w Shoigu i Gierasimova, tak teraz szef Wagnera musiał zmienić taktykę. „Prezydent jest głęboko w błędzie i zostanie zmieniony” - mówił Prigozhin.
Tym bardziej, że powoli spływały także dowody wizualne tego co dzieje się. Wojska Wagnera stacjonowały w Rostowie, zestrzeliwane były cenne samoloty i helikoptery. Doszło nawet do sytuacji, w której armia rosyjska zaatakowała własną bazę paliwa w Woroneżu by ta nie wpadła w ręce Wagnera i nie ułatwiła dotarcia do Moskwy.
Stopniowo zaczęły ukazywać się głosy poparcia i sprzeciwu wobec puczu. Poparcie dla Prigozhina zaczęli wygłaszać skazańcy z grupy Storm-Z, natomiast lojalny wobec Putina pozostał Ramzan Kadyrow i czeczeński Achmat. To właśnie Achmat został oddelegowany by stawić czoło Wagnerowi w Rostowie.
Tymczasem rajd na Moskwę trwał. Rebelianci zdecydowali się minąć Woroneż i kierowali się przez region Lipecki. Główną i najsilniejszą stroną Wagnera była szybkość. Podczas, gdy dowództwu zajmowało godziny by podjąć decyzje i rozkazy kolumna Wagnera posuwała się kolejne dziesiątki kilometrów do przodu.
Wszystko trwało do sobotnich godzin wieczornych, kiedy to zaczęły pojawiać się informacje jakoby, po negocjacjach z prezydentem Białorusi Aleksandrem Łukaszenką, Prigozhin zdecydował się zaniechać rajd na Moskwę. Chwilę później informację potwierdził szef Wagnera.
„Od Moskwy dzieli nas już tylko 200km, teraz może się przelać krew. Zawracamy naszą kolumnę i podążamy w przeciwnym kierunku.” - napisał Prigozhin.
Rajd zakończył się najpewniej w okolicy miasta Tuła. Wagnerowscy pokonali grubo 800km z Rostowa, bez jakiegokolwiek zwarcia z armią lądową, będąc niekiedy atakowanym przez lotnictwo.
Powstało pytanie co się właściwie stało? Na jakich warunkach Prigozhin zgodził się zatrzymać pucz, który w opinii wielu, miał spore szanse na sukces, gdyby kolumna dotarła do Moskwy.
„Nikt z policji nie jest gotowy do walki. Absolutnie nikt. Nawet siły specjalne policji Grom nie są w stanie walczyć z zaprawionymi w boju Wagnerowcami. Jedną rzeczą jest wlatywać do mieszkań i kłaść opozycjonistów twarzą do podłogi, inną rzeczą jest mieć przeciwników, którzy są w rzeczywistości gotowi na śmierć. Policja nie jest na to gotowa, ciepłe biuro, to nie okopy". - to opinia anonimowego źródła z Moskwy.
Oficjalna wersja jest taka, że Prigozhin nie chciał przelewać rosyjskiej krwi. Głównym celem początkowym było obalenie kierownictwa Ministerstwa Obrony i Sztabu Generlanego. W momencie pisania tego tekstu dalej nie znany jest los jaki spotka Sergieja Shoigu i Valerego Gierasimova. Natomiast, jak poinformował rzecznik prasowy Kremla Dmitry Peskov - Szef Wagnera miałby wyjechać na Białoruś i zgodzić się na rozwiązanie PMC Wagner. Początkowo informowano, że sprawa kryminalna przeciw niemu zostanie zaniechana, choć najnowsze informacje sugerują, że może tak wcale się nie stać. Z kolei czołową postacią przy negocjacjach miał wcale nie być Łukaszenko, ale Alexey Dyumin, gubernator regionu Tuła. Spekuluje się, że ten może zostać potencjalnym następcą Sergieja Shoigu. Natomiast Gierasimowa zastąpić miałby wspomniany wcześniej Surowikin.
Cała akcja zakończyła się utratą przez Rosjan 6 helikopterów (w tym cennych Mi-8 MTPR do walki radioelektronicznej) oraz samolotu dowodzenia i kontroli Ił-22. Śmierć poniosło nawet 13 pilotów.
Zastanówmy się teraz nad bilansem rebelii Prigozhina.
Najpierw, z góry, należy wykluczyć scenariusz szachów 4D. Jakoby cała akcja była odgrywanym teatrem by osiągnąć jakiś cel np. by Putin miał powód dla usunięcia Shoigu i Gierasimowa.
Putin i Rosja, oprócz bardzo cennych strat materialnych, ponieśli druzgocące straty wizerunkowe.
Fakty są takie, że całe zamieszanie podkreśliło jak słabym i strukturalnie niewydolnym systemem jest Rosja jako państwo i Putin jako przywódca.
Wystarczyło kilka-kilkanaście tysięcy żołnierzy by zająć ponad milionowe miasto, kluczowe dla rosyjskiej logistyki wojennej. Kilka-kilkanaście tysięcy innych żołnierzy wykonało rajd na Moskwę, i oprócz sporadycznych ataków z powietrza, nikt im nie przeszkadzał.
Podobnie wyglądała sytuacja na szczytach władzy. Za Putinem opowiedzieli się jedynie, zapewne przymuszeni do tego, generałowie Surowikin i Alekseev. Nie było żadnych masowych wyrazów poparcia od gubernatorów, członków Dumy i innej arystokracji. Oligarchowie masowo opuszczali Moskwę, tak jak i klasa wyższa, a ceny biletów osiągały 10krotność normalnych cen. Masowa ucieczka. Apatia. Nikt nie chciał umierać za Putina.
Nawet tiktokowa armia Ramzana Kadyrowa celowo opóźniała swój przyjazd, tłumacząc się problemami ze sprzętem i korkami na drogach, by nie wejść w bezpośredni kontakt z Wagnerowcami.
Faktem jest, że był to spektakl, jednak spektakl słabości Putina, i tym samym Kremla, transmitowany na cały świat. Notatki robili przeciwnicy i sojusznicy Rosji za granicą, a także cały apart państwowy Federacji Rosyjskiej. Struktura mafijna, do której często porównywany jest rosyjski, wertykalny system władzy, opiera się na osobie silnego lidera. Gdy lider okazuje słabość, traci szacunek i autorytet w oczach reszty gangu.
Jeśli Prigozhin zrobił rozróbę na cały kraj i uszedł z życiem, wręcz stawiając warunki, czemu ja miałbym się czegokolwiek obawiać ze strony reżimu? Taka kalkulacja może dzisiaj świtać w głowach wielu rosyjskich silovików i innych osób posiadających większą lub mniejszą władzę.
Zatem o ile skutki krótkoterminowe mogą okazać się nieznaczące, w szczególności w porównaniu do oczekiwań z soboty 24 czerwca; tak długoterminowo obecne wydarzenia mogą mieć dla Putina i Kremla fatalny skutek. Rebelia Prigozhina to kolejny, lecz największy dotąd przykład rosyjskiej wrażliwości. Nie powinna być traktowana jako jednostkowe, wyjątkowe wydarzenie, ale symptom lub preludium do wydarzeń o znacznie szerszych reperkusjach.
Takie jest też zdanie, czasem kontrowersyjnego w akademickich kręgach, rosyjskiego badacza - Kamila Galaeva. Faktem jest jednak, że Galeev prawidłowo przewidział rezultat puczu Wagnera, jeszcze w trakcie jego trwania, gdy kolumna była w drodze na Moskwę. Jego zdaniem skutki w długiej perspektywie będą dla Kremla opłakane.
Cały czas nie wiadomo co stanie się z Prigozhinem i Wagner PMC. Mimo, że Dmitri Peskov, rzecznik Kremla twierdzi, że buntownik będzie zesłany na Bialoruś, a Wagner rozwiązany to wcale tak być nie musi. Peskov nie słynie z prawdomówności, a sam Prigozhin i Wagner opuszczali Rostów w pełnym rynsztunku, co więcej w akompaniamencie wiwatów i śpiewów. Choć trzeba pamiętać, że sam Prigozhin doznał dużego ciosu wizerunkowego wśród własnej organizacji, która poczuła się wykorzystana do własnych gierek lidera. Niemniej jeśli Prigohzin przetrwa, to nie musi być ostatni rozdział napisany przez byłego kucharza Putina.
W poniedziałek 26 czerwca, nowe oświadczenia wydali zarówno Putin, jak i Prigozhin. Putin ogłosił zwycięstwo. Podziękował prawie całemu rosyjskiemu społeczeństwu, mimo że obiektywnie nie zrobili absolutnie nic, aby powstrzymać ten bunt. Natomiast Prigozhin ponownie podkreślił, że nie chciał przelewać rosyjskiej krwi i że jego działania nie były wymierzone w obalenie władzy, lecz były swego rodzaju akcją protestacyjną przeciwko chęci rozwiązania Wagnera przez rosyjskie ministerstwo obrony oraz bezpośrednim następstwem ataku rakietowego na bazy Wagnera. Z wypowiedzi Prigozhina przemawiała jednak duma. Tak nie brzmi ktoś kto został pokonany.
Wygrany całej tej sytuacji na pewno jest jeden - Ukraina. Owszem, gdyby rebelia dotarła do Moskwy, szanse na całkowite załamanie się rosyjskich linii i wyparcie zdezorientowanego wroga byłyby duże; niemniej bunt tylko przyśpiesza proces rozkładu Rosji. Wprowadza jeszcze więcej zamieszania i niepewności w szeregi rosyjskich żołnierzy i oficerów. Nawet w wymiarze sprzętowym Rosjanie zadali sami sobie znaczące straty.
Wystarczyło jedno sprawdzenie by przekonać się jak spleśniały wewnątrz jest rosyjski system. Mimo, że sytuacja została chwilowo załagodzona, to garnek dalej wrze, nawet mocniej niż wcześniej.